ALEX
Było cholernie ciemno. Szedłem bezszelestnie między drzewami starając się wychwycić coś w tej nienaturalnej ciszy. Czułem energię, która oplatała mnie jak sieć. Energię wypełnioną okrucieństwem, chęcią mordu i zniecierpliwieniem.
Gdy wyszedłem na wielką polanę i stanąłem na jej środku poczułem, że zostaję otoczony. Oho, ktoś najwyraźniej nie wie, że nie należy drażnić Lexio.
-Kim jesteście i z jakiej przyczyny macie czelność polować na jedną z Furii? -zapytał mrożącym krew w żyłach tonem. Usłyszał szmer zanim zobaczył jak na skraju polany pojawiają się paskudne postacie. Demony zdegradowane przez ojca.
-Jesteśmy panami Piekła, więc i ciebie Lexio -wycharczał ten, który wysunął się do przodu. Najwidoczniej uważał się za przywódce. Dobre sobie.
-Podziemiem włada Hades mizerna namiastko jego potęgi -warknąłem -A nawet on nie ma władzy nad Eryniami.
-Jak to nie?! -obruszył się żółtooki demon. Jemu podobni również wyglądali jakby chcieli mi zarzucić kłamstwo -Kłamiesz!
-Oh nie. Dwa lata temu zdarzył się ciekawy incydent -zacząłem tonem bajkopisarza -Wtedy to ujawniła się moc czwartej Eryni. Furii w czystej postaci, jak to wyjaśniła pozostała trójka. Wtedy też władza przeszła na mnie.
-To nie możliwe. Łżesz chcąc przeciągnąć chwilę, w której będziesz błagał o śmierć -wysyczała jedna z istot. Ciszę zapadłą po tych słowach przerwał mój śmiech.
-Szukaliście Lexio myśląc, że to kobieta -powiedziałem rozbawionym tonem. Na ich zmieszanie znowu wybuchnąłem śmiechem. Po czym odrzuciłem czarny kaptur, który ukrywał moją twarz -Ja jestem czwartą Furią moi drodzy. Mającym nad nimi władzę. Ja Alexander Nathaniel Black potęga mego ojca jestem tym, którego szukaliście chcąc zabić i przejąć moc i władzę. Ale nic z tego. Szykujcie się na śmierć...
Z ostatnimi słowami kolor moich oczu zmienił się na krwisty szkarłat, wysunęły się czarne jak smoła skrzydła i pojawiły się pazury. Z mieczem w ręku unosiłem się parę metrów nad ziemią.
-Czym ty do kurwy nędzy jesteś?! -wrzasnął jeden z demonów wpatrując się we mnie z przerażeniem.
-Jestem zwiastunem waszej śmierci -odpowiedziałem i zaatakowałem najbliższą postać.
*
Byłem na skraju sił. Miałem liczne rany i nawet uszkodzone skrzydło. Zostały jeszcze trzy demony. Wiedziałem, że nie mogę puścić ich wolno bo rozpowiedziały by na lewo i prawo co potrafię. Musiałem je zgładzić. Zebrałem resztkę mocy i przystąpiłem do ataku. W jednego rzuciłem sztyletem prosto w serce, a z pozostałymi dwoma starłem się w walce wręcz. Nie mogąc schować skrzydeł miałem trochę utrudnione ruchy, ale w końcu jestem synem Hadesa. Nie dam się tak łatwo. Po minutach, które dla mnie ciągnęły się jak wieki ostatni demon upadł z moim mieczem w ciele. Upadłem na kolana starając się unormować przyśpieszony, płytki oddech.
Wiedziałem, że tym razem muszę prosić o pomoc bo sam nie dam rady. Chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę cienia. Wiedziałem, że nie powinienem w tym stanie podróżować cieniem, ale nie miałem wyboru. Gdy znikałem czułem powiększający się ból.
*
-Alex nie mam pojęcia jak ci pomóc -usłyszałem poddenerwowany głos Rin, nie otworzyłem nawet oczu. Starałem się pozbyć bólu, odgrodzić się od niego lecz on jakby rósł wtedy w siłę. Obezwładniał mnie. Czułem jak moje skrzydła drgają starając się same uleczyć rozerwane ścięgno. Wrzasnąłbym z agonii lecz nie miałem na to siły, czułem się wyczerpany -Musimy cię zabrać na Olimp...
Za nim zdążyłem jakoś zaprotestować fala cierpienia otuliła mnie ciemnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz