ALEX
Tylko powiedziałem mu prawdę... Znaczenie słów uderzyło we mnie z
lekkim opóźnieniem. Z niewiadomych mi powodów czułem, że muszę chronić
tego brązowookiego chłopaka. To co zrobił mu ojciec było czymś co ja
przeżyłem w wieku trzynastu lat. Hades umiał naginać swoje talenty wedle
potrzeb. Ja zobaczyłem to przez co do dziś miewam koszmary. Nie wiem co
do końca pokazał Luke'owi lecz byłem pewien, że w jakiś sposób mój
ojciec go złamał. Popatrzyłem na wstrząsane dreszczami ciało za mną, na
te wypełnione udręką, zaszklone oczy i miałem ochotę kogoś mocno
poturbować.
-Nie miałeś prawa -powiedziałem głosem, na który nawet ojciec lekko zauważalnie zadrżał.
-Nawet
nie wiesz, że jego ojciec skrzywdził w jakiś sposób też ciebie
Alexandrze. Gdyby nie oni miałbyś brata -po tych słowach owinął się
cieniem i zniknął.
Stałem tam patrząc jak ten głupi w przestrzeń. A
co mu do cholery chodziło?! Szybko otrząsnąłem się z myśli i podniosłem
dość lekkiego chłopaka. Ten schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i
zaszlochał żałośnie. Wiedząc, że w takim stanie potrzebuje wsparcia
udałem się do mojego pokoju. Gdy już tam byłem położyłem go na łóżku,
gdzie otoczyły go dwa czarne wilki i ruszyłem w stronę łazienki. Nalałem
do wanny ciepłej wody i wróciłem do pokoju chcą się spytać Luke'a czy
chce wziąć odprężającą kąpiel. Na łóżku zastałem przytulonego do Mefisto
śpiącego bruneta. Nie chcąc go budzić sam udałem się do łazienki. Długo
tam jednak nie siedziałem.
Moją głowę wciąż nawiedzały różne dziwne
sceny. Widział dwóch małych chłopców o przeszywająco zielonych oczach i
takich samych rysach twarzy. Jedyną różnicą był włosy. Jednego białe
jak śnieg, a drugiego czarne jak skrzydła kruka. Chłopcy bawili się,
biegali, śmiali lecz nagle coś się zmieniło wszystko otoczyła szarawa
mgła. Słyszał płacz, krzyki i czuł zapach krwi. Wiedział, że coś jest
nie tak, nie mógł się ruszyć. Podniósł głowę słysząc pośpieszne kroki.
Przed nim stał młodzieniec o ciemno zielonych, prawie czarnych oczach i
długich, postrzępionych sięgających łopatek białych włosach. Jego usta
wykrzywione w kpiącym uśmiechu, a w ręce pokrytej bliznami dzierżył
miecz. Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę, gdy usłyszał
przerażający głos, który powtarzał jedno słowo. UCIEKAJ!
Otworzył
przerażony oczy. Czuł na sobie ciepło drugiej osoby przez co jego serce
podskoczyło w piersi. Spojrzał w dół by zobaczyć wtulonego w niego
bruneta. Wspaniale, z Księcia Mroku do misia, pomyślał biorąc parę
uspokajających oddechów. Przeczesał swoje włosy i powiódł czujnym
wzrokiem po pokoju. Gdy upewnił się, że jest bezpiecznie wstał. Jako, że
miał na sobie tylko bokserki założył przylegające do ciała czarne
spodnie i wyszedł na balkon. Oparłszy się o barierkę wpatrywał się we
wschodzące słońce, pogrążony w myślach. Wiedział, że musi się spotkać i
to jak najszybciej z Rin. Może ona mi jakoś pomoże jako córka Tyche.
Jakiś talent musi przede mną okrywać.
Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem wstającego i przyglądającego mi się chłopaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz