sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 32

- Jak mam teraz zapomnieć? - spytałem cicho sam siebie.
Ojciec położył mi rękę na ramieniu.
- Zeus się nie zgodził bym cię zostawił tu. Musisz ze mną wrócić - powiedział.
Nie odzywając się już pojawiłem się z ojcem na Olimpie i zaprowadził mnie do ogólnej sali bym się że wszystkimi przywitał, a Zeus miał odblokować moje zablokowane moce.
Stałem na środku sali. Wszystko było tu jak w jakimś ogromnym złotym zamku. Ogromny stół, jedno duże, pięknie zdobione krzesło zajęte przez Zeusa, a reszta tylko lekko zdobiona. Połowa była zajęta przez różnych bogów takich jak Posejdon, Hera, mój ojciec, Eris, Atena, Afrodyta... Która ciągle się we mnie wpatrywała. Usiadłem obok Eris i ojca.
- Dejmosie- zwrócił się do mnie Zeus.
- Lukey, jestem Lukey... Qrey - powiedziałem.
- Teraz jesteś na Olimpie i każdy tu używa swojego prawdziwego imienia - upominiał mnie Posejdon.
- Moje imię to Luke, a teraz Zeusie czy możesz wreszcie odblokować mnie? - warknąłem.
Posejdon i Zeus skrzywili się na mój ton i drugi kiwnął głową.
- Przejdziemy od razu do twojego pokoju, bo to trochę potrwa i będzie nie za bardzo przyjemne.
- Spodziewam się.
*
Tak jak powiedział tak zrobił. Siedziałem w moim nowym pokoju, a Zeus i mój ojciec stali na przeciwko mnie.
- Zaraz wyłączymy blokadę, będziesz się po tym rytuale źle czuł dlatego wolimy ci podać mieszankę nasenną. Twój wygląd może się trochę bardziej upodobnić do Aresa i Afrodyty... Będziesz miał wszystkie Moce i wspomnienia. Może się tak zdarzyć że będziesz miał wybuchy mocy, dlatego od razu jak się obudzisz będziesz miał treningi.
- Dobrze. Zaczynajcie.
Ból był okropny jak by mnie rozrywano od środka. Widziałem wszystkie wspomnienia. Z dzieciństwa. Każdą kłótnie i zabawę z braćmi. Udawanie bitwy na drewniane miecze. Potajemne spotkania z Four.
Obudziłem się wstając szybko i przyciskając sztylet do gardła osoby która mnie próbowała dotknąć.
- Eris? Co ty tu robisz?
- Miałam wartę nad tobą... Śpisz już cztery dni - powiedziała, a ja schowałem nóż.
Kiwnąłem głową na potwierdzenie.
- Musisz się zobaczyć! Wyglądasz świetnie! - podekscytowana Eris powlokła mnie do lustra. - Patrz!
To ja? Pytałem się. Miały być małe zmiany! Urosłem o parę centymetrów i miałem teraz około 186 cm. Moja skóra miała ładną leciutko opaloną barwę, włosy mi urosły i zmieniły kolor na bardzo ciemny brąz, podchodzący w czerń. Miałem je lekko falowane. Tęczówki były całe złote z czarną aureolą. Rysy twarzy wyostrzyły mi się. Wyglądem przypomniałem teraz bardzo ojca.
- Łał... - sapnąłem.
- A teraz idź coś zjeść i szybko na trening do mojego brata!
Po treningu wszystkiego miałem dość. Ojciec jak zawsze był w walce bezlitosny i nie zważał na to że jeszcze się nie podniosłem, a on atakował. Teraz byłem jeszcze szybszy, zwinniejszy i wytrzymalszy. Regeneracja bardzo mi pomagała. Teraz nie tylko umiałem tworzyć sztylety, umiałem przyzywać miecz, włócznię. Umiałem wyczuć słabe punkty, sam się przenosić. Przez parę dni nie miałem chwili spokoju. Ciągle walki, różne sztuki walki, trening mocy. Po męczącym tygodniu miałem wkuwać wszystkie księgi o bogach, tradycjach, nawet o etykiecie! Kurde czy oni  chcą ze mnie zrobić księcia?! Albo każdy tak ma w co wątpię.
Wracałem już do pokoju gdy coś znajomego poczułem. To... To był Alex! Szybko zacząłem biec w stronę jego aury. Wpadłem do swojego pokoju i zobaczyłem go stojącego przy dużym, prawie na całą ścianę oknie.
- Alex - powiedziałem cicho wierząc że chłopak usłyszy. 
-Wszystko w porządku? Działo się coś niezwykłego? Dziwnego? - pytał stojąc tyłem do mnie. Gdy się odwrócił widziałem zdziwienie pojawiające się w jego oczach -Nieźle.
Wysłałem mu uśmiech. Każdy tak teraz reagował na mój wygląd. Ale jego zdanie było ważniejsze. 
- Dzięki - powiedziałem. - Ale wracając do twoich pytań, to nie. A miało się coś dziać? Oprócz tego że ojciec trenuje mnie tak ciężko że chyba będę nawet lepszy od niego, a Eris daje mi takie pocieszające komentarze, że mam zamiar uciec stąd. Co się stało Alex? Dawno cie już nie widziałem... Może zostaniesz chociaż na chwilę? 
- Nie mogę... -powiedział unikając kontaktu wzrokowego.
- Kurwa Alex! - krzyknąłem. - Jesteś gorszy niż baba w ciąży! Unikasz mnie jak ognia... Choć to kiepskie porównanie. To co się stało między naszymi ojcami, nie powinno nas dotyczyć!
- Ale dotyczy! Na każdym kroku jestem okłamywany na najdrobniejsze tematy. Jakiś dupek chce zabawić się w pana życia i śmierci. Moja matka jednak żyje i ma się dobrze. Mój brat jest pustą maszyną do zabijania choć według tych wspaniałych bogów nie żyje od trzynastu lat! I jeszcze ktoś chce usunąć każdego związanego  tą historią. Więc kurwa sorry, że nie mogę siedzieć na dupie i rozmyślać nad naszymi relacjami bo o to ci pewnie chodzi!

- Alex, jesteś w błędzie. Zapomniałem tak jak mi kazałeś. Zmieniłem się może bardzo, ale mówiłem ci kiedyś coś... Zawsze możesz na moją pomoc liczyć! A teraz mów mi co się dzieje i idę z tobą!
 Zacząłem pakować do plecaka parę ciuchów i ubrałem czarną, skórzaną kurtkę. Wziąłem swój pas na sztylety i na plecy dałem swój miecz.
- No już, czekam aż powiesz o co chodzi...
 Szybko zablokowałem jego znikanie w cieniu i zablokowałem każdą drogę ucieczki. Dzięki Eris za magiczne czary mary. Widziałem jego wzrok szukający jakiejś luki. Możliwości, że będzie mógł zniknąć. Uśmiechnąłem się drapieżnie z myślą, że tym razem nie da rady.

-Odmawiam wplątania cię w to jeszcze bardziej -miałem ochotę go trzasnąć w tą idealną maskę bez emocji.

 - Już przy poznaniu cię wplątałem się w to, więc proszę cię po dobroci o powiedzenie prawdy - mówię niebezpiecznie zbliżając się do niego.

- Zmieniłeś się - powiedział i zaczynał badać mój pokój w poszukiwaniu czegoś.

- Nie jestem już głupi - powiedziałem i w ułamku sekundy stałem za nim.

Chłopak napiął mięśnie. Był w kiepskiej sytuacji. Zawiesiłem mu ręce na szyi, jakbym chciał go przytulić. Dobry widz mógłby zobaczyć srebrny nożyk w prawej ręce.

- Wiesz, w tym nożu jest paskudna trucizna, przez którą można chwilę kontrolować przeciwnika. Często jest wykorzystywana do udawania samobójstwa, lecz ja opracowałem jej skał i zmieniłem. Mógł bym kazać ci wszystko powiedzieć, ale chcę się od ciebie tego dowiedzieć. Nie wierzysz mi Alex'ie?

-Oh wierze Dejmosie.

Na parę sekund zdekoncentrował mnie i wykorzystał ten czas. Odwrócił się i złapał mnie za ręce przyciskając do ściany. Jego oczy wpatrywały się we mnie. Miał je ślicznie zielone. Wykrzywiłem usta w wrednym uśmiechu.

- Nie istnieje już taka osoba - powiedziałem.

Wyrwałem ręce z jego uścisku i uciekłem w bok. Wyjąłem dwa noże.

-Nie będę z tobą walczył -powiedział i przetarł zmęczoną twarz -I nie możesz mi pomóc. Nie w tym co muszę zrobić.

- Nie kiedy nie jesteśmy w stanie zrobić czegoś sami - powiedziałem.

Westchnąłem i schowałem noże. Ta rozmowa nie miała już sensu. On jest uparty i nigdy się nie przyzna lub nie poprosi o pomoc. Odblokowałem go. Spojrzał na mnie. To co mnie zdziwiło, to to że nie zniknął od razu.

- Czemu zawsze się we mnie tak wpatrujesz, hmm...? Sam mówiłeś że mamy o sobie zapomnieć Alex'ie. Łamiesz własne słowa, bo czuję twoje emocje -szatyn posyła mi smutny uśmiech.

-Źle zrozumiałeś Lukey. To ty miałeś zapomnieć...

- Pff... Dobre sobie - powiedziałem i złączyłem nasze usta w lekkim, ale zachłannym pocałunku. - Jeśli ty nie zapomnisz o mnie, jak tak samo nie zapomnę o tobie.

W pokoju rozniósł się jego rozbawiony, trochę histeryczny śmiech.

-Wiesz, że nikt nie pozwoli byś opuścił Olimp? -zapytał otaczając moją twarz dłońmi i patrząc mi prosto w oczy. Przejechał kciukiem po moich wargach po czym odsunął się i zaczął wokół mnie krążyć jak drapieżnik -Jesteś potężny. Twoje geny są unikalne. Zew krwi Aresa i delikatność Afrodyty. Mogę się założyć, że również jesteś niepokorny. Traktujesz wszystkich na równi. Nie widzisz czemu inni traktują z większym szacunkiem Zeusa choć niby Posejdon ma taką samą władzę. Tak samo jak mój ojciec. Tą samą potęgę. Nie pozwolą byś uciekł. Bo stracą tą cząstkę, nikłą cząstkę władzy nad tobą -mówił spokojnym, wyważonym tonem przyglądając mi się pod każdym kontem -I za nim zapytasz bądź pochopnie ocenisz, nie. Twój ojciec nie wie o tym.

Patrząc na niego i słuchając jego słów z każdą chwilą uświadamiałem sobie że to prawda. Dlatego Zeus nie chciał mnie zostawić na obozie. Dlatego on kazał mojemu ojcu mnie trenować. Oni chcieli ze mnie zrobić rycerzyka na zawołanie!

- Muszę stąd uciekać - mówię, bardziej do siebie.

- Znajdą cię wszędzie - powiedział.

Uśmiechnąłem się szaleńczo. Możliwe że byłem wariatem.

- Nie w jednym miejscu... - zacząłem patrząc na chłopaka, który z każdą chwilą zaczynał rozumieć. - Pójdę do twego ojca.

- Chyba oszalałeś?! On cię nienawidzi...

Przerwałem mu.

- Czuję Alex że zbliża się wojna. Największa jaka była między bogami. My odegramy w niej największą rolę. Jeśli przejdę na waszą stronę wygracie - powiedziałem. - Daj mi chociaż z nim porozmawiać.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz