Wyszedłem z jego pokoju i zamknąłem się w swoim. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się (TU) tylko nie wziąłem bluzy, gdyż było ciepło. Włosy lekko postawiłem na żelu i założyłem okulary przeciwsłoneczne. Pobiegłem na śniadanie, bo i tak już byłem spóźniony. Kasjan poszedł coś sobie upolować. Na śniadaniu już byli wszyscy. Po lewej stronie widziałem wolny stół. Gdy usiadłem, oczywiście ktoś musiał się zlampić obok mnie.
- Co chcesz? - warknąłem.
Nie byłem w nastroju, by gadać z głupimi blondynkami Afro... Ugh... No nie ważne. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.
- Widzę że wstałeś lewą nogą - powiedział znajomy głos.
Szybko się odwróciłem i zobaczyłem JEGO...
Jak on śmiał się tu pojawić?!
Stał przede mną Ares we własnej osobie. Wszyscy patrzyli na niego z podziwem, strachem i szacunkiem. Ale nikt nie ważył się przerwać panującej ciszy między mną a ojcem.
- Czego chcesz? - spytałem podirytowany.
- Odwiedzić syna?
- I?
- Czemu myślisz że jest jakieś "i"? - spytał z uśmiechem.
- Bo cię znam... Albo wydaje mi się że cię znałem - powiedziałem. - Więc? - pospieszyłem go.
- Musimy pogadać.
*"*"*
Siedzieliśmy obok jeziora.
- Mów - powiedziałem.
- Synu, wiem co zrobił Hades... Przepraszam że nie dowiedziałeś się tego ode mnie. Wybaczysz mi?
Spojrzałem się na niego jak na wariata. Czy on oszalał?! Zacząłem się śmiać z jego głupoty.
- Czyli po mnie masz charakterek... Lu ja cię naprawdę przepraszam, ale obiecałem twojej matce że nie będę tego tobie mówił przed zakończeniem siedemnastu lat. I proszę schowaj ten nóż - powiedział patrząc na moją rękę w kieszeni.
Dobra przyłapał mnie.
- Myślisz że ci tak łatwo wybaczę?! Przez ciebie Hades usunął mi wspomnienia! Mam tylko wspomnienia z tobą i Afrodytą! Nawet nie wiem czy miałem jakieś rodzeństwo! Czy miałem adoptowanych rodziców, kiedy ty sobie poszedłeś na wojny lub na Olimp!
Wstałem z zamiarem pójścia w stronę lasu.
- Lu...
- Odwal się!
- Proszę cię...
- Spadaj!
- Luke! A jeśli oddam ci połowę mocy i będziesz mógł zamieszkać ze mną na Olimpie wybaczysz mi?
- Jeb się!
- Przeklęty mój charakter - warknął i nadal szedł za mną. - Luke nie zmuszaj mnie do walki z tobą...
- To ty za mną idziesz - nadal się nie odwracałem.
- Ale ty mnie nie słuchasz!!! - rzucił nożem w moją stronę, ale zrobiłem unik.
- Chyba cię coś pojebało!!! - krzyknąłem kiedy drugi nóż wbił mi się w ramię.
- Tylko w tedy mnie słuchasz, kiedy walczysz... Masz to po mnie, więc słuchaj. Za tydzień przyjdę. Przemyśl to czy nie chcesz odzyskać wspomnień, mocy i prawdziwego domu. Proszę przemyśl to Dejmos - powiedział i zniknął.
Poszedłem do skrzydła szpitalnego w obozie. Myślami byłem nieobecny. Jakiś heros mnie opatrzył i zostałem zwolniony z dzisiejszych zajęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz