środa, 23 grudnia 2015

Rozdział 7

ALEX

 Popatrzyłem na niego z rozbawieniem. Już miałem coś powiedzieć, gdy brunet został wciągnięty pod wodę. Zakląłem pod nosem i zanurkowałem. Miałem mało czasu. Mogliśmy być herosami, ale możliwość oddychania pod wodą miały tylko dzieci Posejdona. Pod wodą zauważyłem ciemno fioletową istotę z parunastoma mackami z ostrymi czarnymi zakończeniami i szamoczącego się chłopaka. Był on ciągnięty przez fioletową bestyjkę w stronę jednej z podwodnych jaskiń. Wyczuwałem od niego rosnącą falę niepokoju i strachu. Nie dziwię się. Nie miał możliwości ruchu, obrony przez owinięte wokół niego macki, które raniły jego jasną skórę.
Myślałem gorączkowo jak mu pomóc. W wodzie miałem dość zawężone pole do popisu. Podpłynąłem w pobliże chłopaka. Wyczuwałem jak powoli się poddaję przestaje walczyć i się wściekłem. Moje oczy zmieniły barwę. Czarne z otoczką szkarłatu. I nagle wpadłem na jeden z najgłupszych planów. Poczekałem aż istota prawie zniknie w jaskini, po czym skupiłem się na skałach chcąc by przebiły to dziwne stworzenie. Tak też się stało. Usłyszałem ryk i poczułem znane dzwonienie w uszach. Wiedziałem, że muszę się stąd wydostać, więc chwyciłem szybko bruneta za ramiona i widząc, że brakuje mu powoli tlenu przyciągnąłem jego twarz do swojej. Złączyłem nasze usta w nie do końca platoniczny sposób, ale to jak on się wokół mnie owinął  będzie moim wyjaśnieniem. Wciąż go odejmując ramieniem odsunąłem się i wypłynąłem na powierzchnie po chwili. Obaj zaczęliśmy kaszleć. Gdy wyszliśmy na brzeg położyłem się na jednej z płaskich skał.

-Pieprzone jeziorko -mruknąłem zasłaniając ramieniem twarz. Gdy usłyszałem znajome chrząknięcie. Szybko się podniosłem i zasłoniłem sobą stojącego obok Luke.

-Alexandrze Nathanielu Black!

-Czy to nie jest jakieś złamanie zasad? I wiesz, że mogłeś się pojawić wcześniej? A może to jest kara za tego cholernego demona?!

-Wykastrowałeś go! -warknął mój ojciec, posyłając mi wściekłe spojrzenie, niestety po spędzeniu z nim sześciu lat w Podziemiach już to na mnie nie działa. Najwyraźniej zapominając również po co tu przybył. Przecież lepiej trochę powrzeszczeć. Znowu.

-Po pierwsze złożył mi niemoralną propozycję. No bo powiedz mi czy ja wyglądam na męską dziwkę? -mówiłem lodowatym tonem, błyskając wypełnionymi tłumioną furią oczami -Po drugie i tak tej części ciała nie potrzebował. A po trzecie to co zrobiłem to był dopiero początek...

-Nie czujesz się...

-Winny? -zapytałem kpiącym tonem -Nie rozśmieszaj mnie. Jestem twoim synem, nie znam litości i na pewno nie mam wyrzutów sumienia przez jakiegoś twojego sługusa. Można powiedzieć, że stworzyłeś potwora w te sześc lat. Bezlitosnego zabójcę.

-Mocny osąd synu -skomentował już spokojnym tonem Hades. Po czym spojrzał na stojącego za mną bruneta -Nie będziesz z nim rozmawiał -to było skierowane do mnie.

-Ah tak? A niby to czemu? Masz jakieś porachunki z jego ojcem? A może kogoś mu zabiłeś? -poczułem uderzenie mocy i już leżałem patrząc w niebo. Widziałem, że Luke chce coś powiedzieć, więc uciszyłem go przesyłając mu wściekłe *nie wtrącaj się jeśli chcesz przeżyć. Siedź po prostu cicho i go ignoruj*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz