Od czasu pobudki przez kochanego Four'a czułem się gorzej niż na kacu. Wszystko mnie bolało, a brzuch w szczególności. Miałem go owiniętego bandażem, ale i tak opatrunek długo nie wytrzyma. Głowa myślałem, że mi wybuchnie. Jedyni Rin i Four byli w szampańskich nastrojach. Ja wyglądałem jak trup. Gdy do kuchni wszedł Alex, myślałem że się powiesze. Przeze mnie chłopak wyglądał okropnie i pewnie się też tak czuł. Zjadłem trochę jajecznicy i wypiłem łyk herbaty. Nie umiałem nic przełknąć... Chyba Alex ma za dobrego cela. Gdzie on mi trafił w ten brzuch. Przy posiłku była strasznie napięta atmosfera. Nic nie mówiąc odszedłem od stołu.
- A ty gdzie się wybierasz? - spytał Four.
Dziwił mnie strasznie. Mówił że nic nie widzi, że stracił wzrok już dawno,a cały czas zachowywał się tak jakby jednak wszystko doskonale widział.
- Przewietrzyć się - mruknąłem.
- O nie, nie, nie... Nie mam zamiaru cie gonić po lasach. Siadaj już! - podniósł głos, a mnie ciarki przeszły. Jego umiejętności zmiany humoru mnie zaskakiwały z każdym dniem.
- Four...
- Już.
- Proszę cię...
- Siadaj.
- Spadaj - warknąłem zmęczony tą rozmową i położyłem się na jednej z kanap. Ramieniem przykryłem twarz i spróbowałem zasnąć, co było bardzo trudne. Ale w końcu udało mi się.
Byłem w górach. Chmury zwiastowały nadejście burzy. Przede mną stał Alex. Nie wiem co my tu robiliśmy. Nagle poczułem coś zimnego w ręku. Trzymałem nóż. Boże nie... Spojrzałem na Alexa. Wypiłem mu ten nóż parę razy w brzuch, a na końcu przeciąłem techawice. Alex... Nie... Nóż wypadł mi z rąk. Upadłem na kolana obok bladego ciała chłopaka. Miałem jego krew na rękach. Nie... Proszę... Alex... Drgającą ręką dotknąłem jego zimnego policzka. Zacząłem płakać. Opadłem bez sił na ciało. Dlaczego... Nie.... Alex...
Obudziłem się z krzykiem. To tylko sen. Głupi sen...
piątek, 25 grudnia 2015
Rozdział 26
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz