wtorek, 29 grudnia 2015

TOM II ROZDZIAŁ 14

LUKE


Parsknąłem śmiechem na pytanie Alex'a. Ten był już w ruchu rzucając się na jedną z postaci, która nieprzygotowana na tak nagły atak z jego strony miała po chwili poderżnięte gardło. Patrzyłem jak Alex energicznie się podnosi i kopniakiem posyła jedną z postaci na ziemię. Wesoły uśmiech nie schodził mu z ust przy zabijaniu kolejnych dwóch osób. Co było najzabawniejsze chyba to to, że oprócz szatyna i jego ofiar nikt się nie ruszał wpatrując się w śmiercionośnego Lexio.

-Luke ja wiem, że jestem wspaniały, ale rusz swój tyłek i poślij tych zaślepionych idiotów na tamten świat -to mówiąc sprawnym, wyćwiczonym gestem przejechał po szyi jakiegoś mężczyzny. Jego słowa jakby obudziły wszystkich z transu i każdy ruszył do ataku.


-Tak kochany - powiedziałem .

Trzech mężczyzn ubranych w szkarłat pobiegło na mnie. Zaśmiałem się i skierowałem ręce w ich stronę. Wyleciały z nich błękitne płomienie na kształt ostrzy. Już po chwili cała trójca leżała martwa. Zacząłem atakować następnych wbijając im miecze w serca lub podcinając gardła. Już po chwili nikogo nie było.

Zrobiłem smutną minkę.

-Mało ich...

-Dokładnie 37 dusz i Peter -odpowiedział Alex podchodząc do jednego z trupów. Chwilę potem usłyszałem niezwykle rozwiniętą mieszankę przekleństw.


-Co się stało?! - spojrzałem na niego zaskoczony.

-Pieprzony Zeus wysługuje się moimi ludźmi -odpowiedział z miną zbitego szczeniaka, który ma zamiar kogoś zaatakować.

Podszedłem do Alex'a i spojrzałem na ciało. Był to jeden z demonów.

-Zeus kurwa przekroczył granicę...Zabiję tego skurwiela - powiedziałem i zacząłem iść w stronę wejścia do świątyni. - Ruszycie się czy mam wysłać zaproszenie?!

-Raz anioł, raz diabeł... - jęknął Evry.

-Zapamiętam to Evry!

-Idź z Evrym, a ja do was dołączę za chwilę -powiedział Alex zmieniając kolor oczu i wyciągając jakiś dziwny sztylet -Możliwe, że dłuższą chwilkę, ale dołączę.

Spojrzałem na chłopaka, ale się zgodziłem. Szliśmy z demonem korytarzem. Było zbyt cicho.

-Czy tylko mi się ten korytarz kojarzy z jakimś horrorem? - spytałem demona, ale jego nagle nie było. - Co jest?!

Zacząłem się rozglądać. Stałem w małym pokoju. Wszystkie ściany były pokryte lustrami. Poczułem dotyk czyjejś ręki na ramieniu. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem całego we krwi Alex'a.

-Co ci się stało? - spytałem.

-Ty mi to zrobiłeś - sapnął i upadł na kolana.

-Ja?

Spojrzałem na swoje ręce. Były całe w JEGO krwi. Przestraszyłem się nie na żarty. Widziałem strach i smutek w jego oczach. Klęknąłem obok niego.

-Ja...Alex... - nie umiałem żadnego zdania porządnie skleić.

I nagle poczułem ciepło. To nie było przyjemne ciepło. Widziałem wbity nóż w mój brzuch. Alex się śmiał. Nie! To nie był Alex! To był jakiś sługus Zeusa. Dałem się nabrać! W ustach poczułem metaliczny smak własnej krwi.

Mężczyzna zniknął, a ja znów byłem na tym samym korytarzu. Byłem otoczony jakby barierą. Evry próbował się przez nią dostać do mnie, ale nie potrafił.

Ostatnimi siłami zdjąłem barierę i straciłem przytomność. Czułem, że podbiega do mnie demon i bierze mnie na ręce. Czułem, że Alex idzie właśnie w naszą stronę. Słyszałem ich krzyki. Potem już nic. Cisza i ciemność.

ALEX


Udało mi się użyć daru nekromacji na trzech demonach. Potem prawie opadłem z sił. Co mnie zdziwiło to to, że zmienił się ich wygląd. Z obrzydliwych stworów w urokliwych młodzieńców w moim wieku. Kolejna nowinka? Zostałem ich władcą. Nie jestem do końca pewien o co chodzi, ale rozmyślania o tym przerwała mi fala emocji Luke'a. Coś złego się stało. Czułem to.
Wstałem szybko z ziemi i pobiegłem w kierunku wejścia do świątyni, gdzie powinny się znajdować pokoje wyroczni. Biegłem korytarzem, gdy nagle ujrzałem Evry'ego z nieprzytomnym Luke'm w ramionach. Chłopak miał nóż wbity w brzuch. Poczułem ogarniającą mnie rozpacz i wściekłość.

-Miałeś go chronić! Mówiłeś, że zapewnisz mu bezpieczeństwo! Obiecałeś to do cholery! -wrzasnąłem podchodząc do przerażonego demona. Miałem gdzieś, że ujawniłem to jak wyglądam w całkowitej postaci Lexio oraz aurę mojej mocy.

-J-Ja nie mogłem -wymamrotał wpatrując się w bruneta. Czułem jak jego energia życiowa słabnie.

-Czemu go nie uleczysz? Czemu siedzisz i nic nie robisz?! On umiera do cholery! -poczułem bardziej niż zobaczyłem pojawiające się za mną wskrzeszone demony.

-Nie mam mocy by go uleczyć, a ty też nie masz tego daru aż tak rozwiniętego -oznajmił i podniósł na mnie swoje czarne oczy, które wypełniał teraz smutek. Brawo Lu, przeponałeś do siebie jednego z najbardziej dupkowatych demonów -Luke umiera. A my nie możemy tego powstrzymać...

-NIE! -ryknąłem. Zabrałem mu ciało bruneta i przycisnąłem do piersi -Lu nie możesz. Nie po tym wszystkim co przeszliśmy. Nie możesz mnie zostawić...

-Panie? -zapytał niepewnie jeden z ocalałych. Spojrzałem na niego szkarłatnymi oczami wypełnionymi łzami -Jeśli ten chłopak jest z tobą powiązany w jakiś uczuciowy sposób możesz go ze sobą związać.

-Wytłumacz -warknąłem patrząc na niego z czymś na kształt nadziei.

-W dawnych czasach taki rytuał przechodziły małżeństwa. Łączyli swoje moce, talenty, życia i dusze -wyjaśnił patrząc na mnie uspokajającymi niebieskimi oczami -To jest chyba jedyny sposób by ten chłopak przeżył. Zostanie twoim partnerem życiowym.

-Co mam zrobić? -zapytałem choć w głowie miałem pytanie czy w ten sposób nie zawrę małżeństwa z nieprzytomnym Lu oraz co wszyscy się uwzięli na tego PARTNERA?!

-Przetnij wnętrze swojej lewej dłoni -wymamrotał niespodziewanie Evry -Następnie narysuj swoją krwią na wewnętrznych stronach dłoni Luke'a, sercu i czole odpowiednie symbole runiczne. Będziesz wiedział jakie. Jeśli Luke przyjmie cię jako swojego partnera symbole zaświecą się i znikną, a na waszych przedramionach pojawią się takie same tatuaże.

Zrobiłem to co kazał. Wyjąłem sztylet i naciąłem trochę za mocno skórę. Podniosłem rękę i prowadzony impulsem zacząłem rysować. Na lewej dłoni pojawiła się runa Ziu (skupia i ukierunkowuje energię by nadać jej właściwy kierunek), na prawej dłoni Sol (przynosi leczniczą moc i ciepło słońca), na czole Kenaz (jest runą wiedzy, zrozumienia, nauki i nauczania. Pozawala nam na bardziej przejrzyste spojrzenie na sprawy, w których uczestniczymy) i na sercu Wendhorn   (przypomina nam, że musimy doświadczać dobra i zła). Patrzyłem jak oczarowany na krwawe symbole na bladej skórze Luke'a. Przez chwilę nic się nie działo. Już miałem rozpaczać, że to wszystko na nic, gdy runy zalśniły biało-szkarłatnym blaskiem. Poczułem pieczenie na plecach i prawym przedramieniu lecz nie zwracałem na to uwagi wpatrując się w lewe przedramię Luke;a gdzie pojawił się niezwykły tatuaż.  

Tatuaż Luke'a i Alex'a
Poczułem, że oddech Lu się uspokaja i normuje. Runy zniknęły. Spojrzałem na jego spokojną, bladą twarz. Jego oczy lekko się uchyliły i wyszukał mnie wzrokiem.

-Alex... - powiedział cichutko i lekko uniósł kąciki ust w małym uśmiechu.

-Już dobrze Lu. Wszytko będzie już dobrze... - powiedziałem i mocno go przytuliłem go siebie.

-Wracajmy już - powiedział Evry. -Musi dostać coś na wzmocnienie i na duży brak krwi. Alex?

-Tak, wracajmy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz