poniedziałek, 28 grudnia 2015

TOM II ROZDZIAŁ 12

LUKE


Jedyna osoba od której się dowiem prawdy będzie ojciec. Jeśli nie po dobroci to siłą, ale powie. Wszedłem do jego pokoju. Zastałem go tam czytającego jakieś runy.

- Ojcze... -zacząłem.

Ares podniósł powoli głowę i spojrzał na mnie. Od razu się uśmiechnął i przerwał wcześniejszą czynność.

- Luke, jak miło cię widzieć, całego i zdrowego! Jak się czuje Alex?

- Dobrze. Masz odblokować mi TO wspomnienie... - spojrzałem.

Nie bezie to łatwe go przekonać by to zrobił. Lecz już nie potrafiłem żyć w tym kłamstwie. Nie dawałem rady żyć bez tego wspomnienia. Ono miało za duży wpływ.

- Lu. Nie mogę. Już ci to mówiłem - powiedział.

- Przestań choć na chwilę być zaślepiony zasadami Zeusa! Oddaj mi to wspomnienie! Tato, ja już nie daję rady... To wspomnienie miało jakiś wpływ na moją psychikę, a teraz to zaczęło mi doskwierać. Oddaj mi je proszę.

Ojciec smutno westchnął.

- Zawszę byłeś inny od swoich braci i siostry. Mądrzejszy, silniejszy, sprytniejszy. Wiesz dlaczego?

Zaprzeczyłem ruchem głowy.

- Bo masz cechy nas obu. Jesteś wrażliwy i czuły dzięki matce, ale też masz trudny i zawiły charakter dzięki mnie. Jest o tobie i Alex'ie przepowiednia. Nie pamiętam już jej dobrze. Zeus usunął ją wszystkim bogom z pamięci i zabił tą wyrocznię która to przepowiedziała. Przez to wspomnienie Lu nie będziesz sobą. To wspomnienie cię zniszczy... Nie chcę tego widzieć Luke.

- Ja muszę to wiedzieć - powiedziałem.

Przytuliłem ojca. Gdy się nie spodziewał zraniłem go swoim sztyletem z trucizną prawdy.

- Przepraszam - powiedziałem.

Kazałem ojcu usiąść i odblokować to wspomnienie. Zrobił to. Odblokował je.
Nie wiem czy kiedykolwiek widziałem coś gorszego. Zgwałcono mnie... Demon który chciał zemścić się na Alex'ie, zgwałcił mnie.

Pobiegłem do swojego pokoju i wziąłem zimny prysznic. Stojąc w lodowatym strumieniu wody próbowałem o niczym nie myśleć. Było to cholernie trudne, gdyż przed oczami nadal widziałem Alex'a. Założyłem na siebie tylko bokserki i wyszedłem z łazienki.

Usiadłem na łóżku i zapaliłem papierosa. Łzy zaczęły uciekać mi z oczu, a ja nie miałem zamiaru ich powstrzymać.

Lu płaczący z papierosem

 Zaciągnąłem się papierosem i spojrzałem na komodę. Był tam poskładany strój Alex'a. Muszę go mu oddać. Starłem mokre policzki i wypaliłem papierosa. Ubrałem czarne skórzane spodnie i czarną koszulę ze srebrnymi szyciami.

Pojawiłem się w pokoju chłopaka ze strojem.

Siedział na parapecie i był pogrążony w myślach.

-Przyniosłem Ci strój Alex - powiedziałem nie ukazując emocji. Chłopak nie odwrócił się do mnie.

-Rzuć gdziekolwiek -wymamrotał opierając czoło o szybę.

Położyłem mu go na łóżku.

- Czemu jesteś przygnębiony? - spytałem podchodząc i siadając obok niego opierając swoją głowę tak jak Alex o szybę.

-Bo ty cierpisz choć tego nie okazujesz -wymamrotał i podniósł do ust do połowy opróżnioną butelkę whisky. 

Spojrzałem na niego. Zmienił się. Przeszedł zbyt dużo jak na takiego nastolatka.

- Trochę się zmieniłem od tego wspomnienia Alex. Nie zmienię tego co się stało wtedy, ale nie zamierzam się przez to mazać tygodniami i upijać jak w twoim wypadku... - wziąłem niezaczętą jeszcze przez chłopaka butelkę whisky. -...nie w samotności.

Wypiłem połowę butelki. Czułem przyjemne ciepło w moim gardle od alkoholu. 


-Wychlałeś ją do połowy?! Jak mogłeś? Teraz zostały mi tylko...hmmm -zaciął się lekko -A trzy! I ja się nie marzę ani nie upijam!

- Ale masz zamiar się upić. No chyba nie przyniosłeś tych butelek do postawienia jako dodatek. Masz zamiar je wszystkie wypić. A to mój drogi Alex'ie oznacza upijanie się - powiedziałem.

Zeskoczyłem z parapetu. Zakręciło mi się w głowie i upadłem na kolano.

-Lu?

-Nic mi nie jest - warknąłem. -Przestań w końcu do cholery przejmować się tylko mną. Spójrz na siebie. Jak ty wyglądasz? Jak kupka nieszczęść.

Wstałem i usiadłem na łóżku chłopaka. Miałem ochotę zwymiotować. Kręciło mi się w głowie i bolał mnie brzuch.

-Co do cholery było w tej butelce?! - warknąłem i poczułem że zaraz zwymiotuje.

Pobiegłem do łazienki i upadłem na kolana przed toaletą. Zacząłem wymiotować krwią.

-Co jest?!
 
-Luke błagam powiedz, że sprawdziłeś czy butelka eee jej zawartość nie była czymś na szprycowana -usłyszałem jego głos, a potem poczułem jak klęka obok mnie i uspokajająco gładzi moje plecy.

Znów zwymiotowałem. Najbardziej bałem się tego, że krwią.

-Alex... Błagam... Sprawdź to cholerstwo - powiedziałem i znów miałem okropny dreszcz i odruch wymiotny.

-Cholerna whisky -mruknął wychodząc. Po chwili usłyszałem jak klnie, przemieszcza się i wpada zdyszany do łazienki -Wypij to i najlepiej zatkaj nos bo sam zapach zwala z nóg.

Wziąłem małą szklaną fiolkę z jakąś breją i zatykając nos wypiłem na raz. Miałem ochotę tym zwymiotować, ale się powstrzymałem. Zjechałem zmęczony po ścianie i usiadłem na ziemi.

-Dziękuje - cicho powiedziałem zachrypniętym tonem.

Chłopak usiadł obok mnie, a ja położyłem głowę na jego nogach. Zaczął lekko tłamsić moje brązowe włosy, a ja przymknąłem oczy. Okropnie się czułem, ale widziałem że to już nie sprawa trucizny w alkoholu.

Zacząłem cicho szlochać.

Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Ciszę wypełniał mój płacz. Po wylaniu tylu łez czułem się trochę lepiej. Gdy tak leżałem tępo wpatrując się w płytki łazienkowe Alex podniósł się i wziąwszy mnie na ręce ruszył do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku i okrył kołdrą, sam zaczął ogarniać mini bałagan w pokoju.

-Muszę wracać - powiedziałem. Szatyn spojrzał na mnie zza drzwiczek szafy i pokiwał lekko głową nic jednak nie mówiąc.

Próbowałem się podnieść. Na drżących nogach podszedłem do chłopaka. Zawiesiłem ręce na jego szyi i pocałowałem dolną wargę.

-Wiesz że cię kocham? -spytałem.

-Obiło mi się o uszy -odparł ze smutnym uśmiechem.

Lekko się zaśmiałem.

-Dobranoc, życz mi szczęścia -powiedziałem.

-Czemu?

-Bo dźgnąłem ojca nożem. Pa!

Pojawiłem się już w swoim pokoju. Zablokowałem swój pokój i mógł do niego tylko wejść Alex i Kasjan. Położyłem się na łóżku.

Na skraju przytomności usłyszałem ciche: dobranoc Lu. I zasnąłem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz