Jedyna osoba od której się dowiem prawdy będzie ojciec. Jeśli nie po dobroci to siłą, ale powie. Wszedłem do jego pokoju. Zastałem go tam czytającego jakieś runy.
- Ojcze... -zacząłem.
Ares podniósł powoli głowę i spojrzał na mnie. Od razu się uśmiechnął i przerwał wcześniejszą czynność.
- Luke, jak miło cię widzieć, całego i zdrowego! Jak się czuje Alex?
- Dobrze. Masz odblokować mi TO wspomnienie... - spojrzałem.
Nie bezie to łatwe go przekonać by to zrobił. Lecz już nie potrafiłem żyć w tym kłamstwie. Nie dawałem rady żyć bez tego wspomnienia. Ono miało za duży wpływ.
- Lu. Nie mogę. Już ci to mówiłem - powiedział.
- Przestań choć na chwilę być zaślepiony zasadami Zeusa! Oddaj mi to wspomnienie! Tato, ja już nie daję rady... To wspomnienie miało jakiś wpływ na moją psychikę, a teraz to zaczęło mi doskwierać. Oddaj mi je proszę.
Ojciec smutno westchnął.
- Zawszę byłeś inny od swoich braci i siostry. Mądrzejszy, silniejszy, sprytniejszy. Wiesz dlaczego?
Zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Bo masz cechy nas obu. Jesteś wrażliwy i czuły dzięki matce, ale też masz trudny i zawiły charakter dzięki mnie. Jest o tobie i Alex'ie przepowiednia. Nie pamiętam już jej dobrze. Zeus usunął ją wszystkim bogom z pamięci i zabił tą wyrocznię która to przepowiedziała. Przez to wspomnienie Lu nie będziesz sobą. To wspomnienie cię zniszczy... Nie chcę tego widzieć Luke.
- Ja muszę to wiedzieć - powiedziałem.
Przytuliłem ojca. Gdy się nie spodziewał zraniłem go swoim sztyletem z trucizną prawdy.
- Przepraszam - powiedziałem.
Kazałem ojcu usiąść i odblokować to wspomnienie. Zrobił to. Odblokował je.
Nie wiem czy kiedykolwiek widziałem coś gorszego. Zgwałcono mnie... Demon który chciał zemścić się na Alex'ie, zgwałcił mnie.
Pobiegłem do swojego pokoju i wziąłem zimny prysznic. Stojąc w lodowatym strumieniu wody próbowałem o niczym nie myśleć. Było to cholernie trudne, gdyż przed oczami nadal widziałem Alex'a. Założyłem na siebie tylko bokserki i wyszedłem z łazienki.
Usiadłem na łóżku i zapaliłem papierosa. Łzy zaczęły uciekać mi z oczu, a ja nie miałem zamiaru ich powstrzymać.
Lu płaczący z papierosem |
Zaciągnąłem się papierosem i spojrzałem na komodę. Był tam poskładany strój Alex'a. Muszę go mu oddać. Starłem mokre policzki i wypaliłem papierosa. Ubrałem czarne skórzane spodnie i czarną koszulę ze srebrnymi szyciami.
Pojawiłem się w pokoju chłopaka ze strojem.
Siedział na parapecie i był pogrążony w myślach.
-Przyniosłem Ci strój Alex - powiedziałem nie ukazując emocji. Chłopak nie odwrócił się do mnie.
-Rzuć gdziekolwiek -wymamrotał opierając czoło o szybę.
Położyłem mu go na łóżku.
- Czemu jesteś przygnębiony? - spytałem podchodząc i siadając obok niego opierając swoją głowę tak jak Alex o szybę.
-Bo ty cierpisz choć tego nie okazujesz -wymamrotał i podniósł do ust do połowy opróżnioną butelkę whisky.
Spojrzałem na niego. Zmienił się. Przeszedł zbyt dużo jak na takiego nastolatka.
- Trochę się zmieniłem od tego wspomnienia Alex. Nie zmienię tego co się stało wtedy, ale nie zamierzam się przez to mazać tygodniami i upijać jak w twoim wypadku... - wziąłem niezaczętą jeszcze przez chłopaka butelkę whisky. -...nie w samotności.
Wypiłem połowę butelki. Czułem przyjemne ciepło w moim gardle od alkoholu.
-Wychlałeś ją do połowy?! Jak mogłeś? Teraz zostały mi tylko...hmmm -zaciął się lekko -A trzy! I ja się nie marzę ani nie upijam!
- Ale masz zamiar się upić. No chyba nie przyniosłeś tych butelek do postawienia jako dodatek. Masz zamiar je wszystkie wypić. A to mój drogi Alex'ie oznacza upijanie się - powiedziałem.
Zeskoczyłem z parapetu. Zakręciło mi się w głowie i upadłem na kolano.
-Lu?
-Nic mi nie jest - warknąłem. -Przestań w końcu do cholery przejmować się tylko mną. Spójrz na siebie. Jak ty wyglądasz? Jak kupka nieszczęść.
Wstałem i usiadłem na łóżku chłopaka. Miałem ochotę zwymiotować. Kręciło mi się w głowie i bolał mnie brzuch.
-Co do cholery było w tej butelce?! - warknąłem i poczułem że zaraz zwymiotuje.
Pobiegłem do łazienki i upadłem na kolana przed toaletą. Zacząłem wymiotować krwią.
-Co jest?!
-Luke błagam powiedz, że sprawdziłeś czy butelka eee jej zawartość nie była czymś na szprycowana -usłyszałem jego głos, a potem poczułem jak klęka obok mnie i uspokajająco gładzi moje plecy.
Znów zwymiotowałem. Najbardziej bałem się tego, że krwią.
-Alex... Błagam... Sprawdź to cholerstwo - powiedziałem i znów miałem okropny dreszcz i odruch wymiotny.
-Cholerna whisky -mruknął wychodząc. Po chwili usłyszałem jak klnie, przemieszcza się i wpada zdyszany do łazienki -Wypij to i najlepiej zatkaj nos bo sam zapach zwala z nóg.
Wziąłem małą szklaną fiolkę z jakąś breją i zatykając nos wypiłem na raz. Miałem ochotę tym zwymiotować, ale się powstrzymałem. Zjechałem zmęczony po ścianie i usiadłem na ziemi.
-Dziękuje - cicho powiedziałem zachrypniętym tonem.
Chłopak usiadł obok mnie, a ja położyłem głowę na jego nogach. Zaczął lekko tłamsić moje brązowe włosy, a ja przymknąłem oczy. Okropnie się czułem, ale widziałem że to już nie sprawa trucizny w alkoholu.
Zacząłem cicho szlochać.
Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Ciszę wypełniał mój płacz. Po wylaniu tylu łez czułem się trochę lepiej. Gdy tak leżałem tępo wpatrując się w płytki łazienkowe Alex podniósł się i wziąwszy mnie na ręce ruszył do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku i okrył kołdrą, sam zaczął ogarniać mini bałagan w pokoju.
-Muszę wracać - powiedziałem. Szatyn spojrzał na mnie zza drzwiczek szafy i pokiwał lekko głową nic jednak nie mówiąc.
Próbowałem się podnieść. Na drżących nogach podszedłem do chłopaka. Zawiesiłem ręce na jego szyi i pocałowałem dolną wargę.
-Wiesz że cię kocham? -spytałem.
-Obiło mi się o uszy -odparł ze smutnym uśmiechem.
Lekko się zaśmiałem.
-Dobranoc, życz mi szczęścia -powiedziałem.
-Czemu?
-Bo dźgnąłem ojca nożem. Pa!
Pojawiłem się już w swoim pokoju. Zablokowałem swój pokój i mógł do niego tylko wejść Alex i Kasjan. Położyłem się na łóżku.
Na skraju przytomności usłyszałem ciche: dobranoc Lu. I zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz