Zacząłem się budzić. Czułem że byłem już sam. Zabiję go! Jak mógł! Ten pieprzony, rozpieszczony, głupi demon! Lexio zrobiłeś sobie wroga! Wróciłem do domu i zacząłem przeszukiwać stare księgi ojca. Po paru godzinach siedzenia w zakurzonych księgach udało mi się. Znalazłem to czego szukałem. Rytuał wiążący boga z demonem. Przeniósłem się do jakiegoś starego budynku i zacząłem rysować na ziemi pentagram, który na końcu zapłonął.
Ognisty Pentagram |
Zacząłem rytuał. Przeciąłem sobie od nadgarstka przez całe przedramię nożem. Krew zaczęła powoli się sączyć.
Non dico vos daemonium
Da mihi virtutem tuam
Revertere anima mea in te et multiplicabo te
Et huc venerunt
Exaudi me
Auxilium me capere amicum
Qui ieram in viam suam
Dat tibi anima carni et sanguini
Gdy skończyłem to mówić moja rana zniknęła, a przede mną pojawił się przystojny chłopak. Miał całe czarne oczy bez białek. Jego skóra była biała jak śnieg. Włosy miał kruczoczarne przypominające mi włosy Alex'a.
- Wzywałeś Dejmosie? - spytał z wrednym uśmiechem lekko kłaniając się.
- Tak. Pragnę twej mocy, w zamian za mą duszę - powiedziałem. - Muszę kogoś złapać. Jest potężny i nie dam sobie rady bez tego.
Podszedł do mnie i lekko dotknął mój policzek. Spojrzał mi się w oczy.
- Zranił cię. Czemu chcesz go złapać? Chcesz go zabić? - spytał, na co ja się trochę od niego odsunąłem.
- Muszę go jakby zmienić. Nie jest teraz sobą. To mamy umowę czy nie? - powiedziałem.
Wysłał mi olśniewający uśmiech.
- Oczywiście książę - powiedział, ale szybko dodał bym mu nie przerwał. - Tak książę. Gdy odkryjesz całą przepowiednię dowiesz się o co mi chodziło, a teraz - machnął ręką i pojawiła się biała kartka. Zaczęły się pojawiać na niej moje warunki, a także jego.
- Dam ci rok - powiedział. - W zamian ty dasz mi swą część duszy.
- Jak będę mógł cię wezwać?
- Przyjdę zawszę gdy będzie to konieczne. Będę słaby, gdyż oddam ci całą swoją moc. Będziesz się musiał trochę poduczyć panować nad nią, ale dasz sobie radę. A teraz podaj rękę. Prawą.
Zrobiłem to, a on wbił mi w dłoń swój nóż, który pojawił się znikąd. Rozciął swoją dłoń. Patrzałem jak jego czarna krew spływa do mojej mieszając się z jego. Po paru sekundach zaczął pojawiać się tatuaż z drzewem.
- Każdy liść to jedne dzień. Masz ich 365. Gdy opadną wszystkie przyjdę po twoją duszę i odbiorę swoją moc.
Tatuaż Luke'a |
Po krótkiej rozmowie z jak się okazało Evry'm wróciłem do siebie do pokoju. Położyłem się do łóżka. Zamykałem już oczy gdy w pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Przekląłem pod nosem, szybko założyłem bluzę by ukryć tatuaż drzewa i poszedłem otworzyć drzwi.
- Mamo? - spytałem widząc wystrojoną kobietę.
- No już szybciutko!Naszykowałam ci strój! Masz urodziny dziś! Zorganizowaliśmy ci imprezę, a twoja siostra niespodziankę na wieczór! - weszła ze mną do pokoju cała w skowronkach.
Zapomniałem o urodzinach. Fuck! Kazała mi ubrać białą dopasowaną koszulę, czarne skórzane spodnie w których niby wyglądałem cudnie. Do tego czarna marynarka. Do pokoju wparował Siv, a Afrodyta poszła.
- No bracik wyglądasz cudnie! - zaśmiał się.
Męczyłem się z zawiązaniem muszki, na co Siv zaczął się śmiać. W końcu po pięciu minutach zlitował się nade mną i pomógł mi.
Luke |
- No to teraz na imprezę! -jego entuzjazm mnie irytował. Powlokłem się za nim myśląc jak bym mógł magicznie zniknąć. Gdy weszliśmy do wielkiej sali cały tłum bogów wykrzyczał Sto Lat!
Jeśli kiedykolwiek będą chcieli to powtórzyć o chyba ich zabiję. Po przebrnięciu części z życzeniami i prezentami wszyscy usiedli do stołu by zjeść tort. Wielki trzy warstwowy tort czekoladowy. Wziąłem duży kawałek, rąbnąłem kelnerowi butelkę szampana i usiadłem przy stoliku najbardziej ukrytym w cieniu. Czułem się do dupy. Chciałem by był tu Alex do cholery, a nie połowa Olimpu, która w większości ma mnie w dupie! Kończyłem butelkę, gdy podeszła do mnie siostra z jakimś gościem w garniturze. Oho! Zwiastuję kłopoty.
- Czołem siostra - powiedziałem. - Kto to?
- To mój drogi jest mój dobry kolega, który chce cię poznać... Nazywa się Azer. Może go zaprosisz do pokoju, tu nie ma dobrych warunków na rozmowę.
Widziałem jej wzrok. Ja ją kiedyś zabiję. Czy ona chce mnie z nim zeswatać?! Kiwnąłem bezradny głową i gestem ręki kazałem chłopakowi za mną iść. Wysłałem jej piorunujące spojrzenie.
- Też cię kocham braciszku, baw się dobrze - szepnęła i poszła w tłum gości. Wściekłym krokiem ruszyłem do wyjścia. W tłumie ludzi mignął mi chyba Uriel, ale już byłem na korytarzu. Drogę przebyliśmy na monologu blondyna i moich niechętnych odpowiedziach na jego jakieś pytanie.
W moim pokoju zdjąłem marynarkę i tę cholerną muszkę, która chciała mnie udusić.
- Chcesz się czegoś napić? - spytałem otwierając barek w szafie.
-Chętnie -odparł siadając na moim łóżku. Czułem buntującą się powoli moc. Wyjąłem z barku whisky.
- Może być? - spytałem.
Nie przejął bym się jego zdaniem, ale będę jeszcze choć trochę kulturalny i spytam.
- Może - wysłał mi uśmiech.
Uduszę go. Szczególnie że powoli traciłem trzeźwy umysł, a moc coraz bardziej próbowała sobie po hasać w pokoju. Wyjąłem dwie szklanki i nalałem.
- No to powiedz co cię sprowadza do mnie? - spytałem.
-Chęć towarzystwa -popatrzyłem na niego jak na idiotę -Wiesz masz ciekawą historię i osobowość...
Co ona znowu wymyśliła? Wypiłem swoją whisky.
- Tak sądzisz? - spytałem.
- Tak - wysłał mi kolejny słodki uśmiech.
Zaraz się ze rzygam... Jak mam mu uświadomić, że ja nie chcę jego towarzystwa. Choć... Może by tu trochę się z nim zabawić. Wysłałem mu najpiękniejszy uśmiech jaki umiałem z siebie wymusić i podszedłem do niego.
Usiadłem mu na kolanach i pochyliłem się złączając nasze usta. Przewróciłem blondyna na plecy i wciąż całując wyjąłem ukryty przy łydce sztylet. Lecz za nim cokolwiek zrobiłem drzwi otworzyły się z hukiem i usłyszałem głos osoby, która nie powinna tego widzieć.
-Suprise motherfucker! -ostry wdech i fala wściekłości -Powiedz, że to nie brat tego blondyna z klubu. Albo gorzej... JEGO DUSZA CHCĄCA MNIE DRĘCZYĆ!
Azer nie przejął w ogóle się tym. że Alex wparował do pokoju. Zaczął wręcz mnie całować po szyi. Wkurwiony już na maksa odepchnąłem go. Ale chyba coś poszło nie tak i z moich rąk wystrzelił fioletowo-błękitny ogień i uderzył blondyna posyłając go na ścianę. Wątpię by po tym żył.
- Nigdy nie w porę, Alex - mówię i patrzę na trochę zdziwionego chłopaka.
![]() |
Ukazanie Wybuchu Mocy Demona |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz