piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 23

ALEX

Czułem buzującą w żyłach adrenalinę. Gdy wychyliłem się ponownie sztylet już by w drodze do mojego serca. Zadziałałem instynktownie robiąc skok z obrotem w bok.

-Alex głowa! -usłyszałem głos Riny i od razu opadłem na podłogę. Usłyszałem warczenie za swoimi plecami, a potem krótki skowyt. Odwróciłem głowę by zobaczyć Mefisto, który został trafiony jednym ze sztyletów. Ogarnęła mnie furia. Moje oczy były teraz czarne ze szkarłatną obwódką -To mamy przesrane...

Miała racje. Nie bez powodu pierwsze lekcje ojca dotyczyły samokontroli. Wybuchłem szaleńczym śmiechem.

-No to się zabawimy -mruknąłem z szerokim uśmiechem na ustach i zniknąłem pojawiając się za Luke'iem. Oh jak dobrze, że nie zapalaliśmy świateł w salonie przez co było tu tyle cieni -Lukey nie atakuje się zwierząt. Tak nie wypada po prostu -zacmokałem z dezaprobatą i posłałem go na podłogę. Nie przewidziałem tylko, że chłopak będzie chciał mnie kopnąć wciąż leżąc. Poleciałem do tyłu i poznałem w bolesny sposób ścianę salonu -To było nieuprzejme. Leżał byś spokojnie i dał się dźgnąć, a nie kopiesz biednych ludzi...

Mój wywód przerwał sztylet lecący w moim kierunku. Zgadałem się i nikt mnie nie ostrzegł, więc oberwałem w udo. Syknąłem z bólu. Dupek wiedział gdzie celować. Większość ruchów miałem teraz utrudnione oraz wraz ze zmniejszającą się ilością krwi w moim organizmie słabłem. Nie mogłem dużej rozmyślać o mojej słabej sytuacji gdyż wściekły Luke rzucił się na mnie i w ostatniej chwili zniknąłem w cieniu. Przez parę minut bawiliśmy się w takiego berka. Wreszcie nie miałem już siły na taką zabawę. Oparłem się ciężko o ścianę widząc przed oczami mroczki. Niedobrze. Nagle koło mojej głowy pojawił się sztylet. Nie wiele myśląc chwyciłem go i z precyzją godną Artemidy trafiłem Luke'a. Chyba. Gdy tylko srebrzysty sztylet opuścił moją dłoń osunąłem się po ścianie w ciemność.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz