sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 31

ALEX

-Julie i Edmund Qrey -powiedziałem wypranym z emocji głosem. Aktualnie czułem się jak wtedy gdy ojciec nie uwierzył, że to ja zostałem napadnięty przez Rosier'a, a nie na odwrót.  Gdy przeszła już cała złość został tylko zawód.

-Kto? -zapytał Luke odsuwając się ode mnie. 

-Twoja rodzina zastępcza. Julie, Edmund i ich biologiczny syn Josh Qrey... -nie wiedząc co niby jeszcze powiedzieć oddałem mu nabyte wspomnienia. Potem wstałem i rozciągnąłem zdrętwiałe mięśnie -Nie wiem co zrobisz z wiedzą o nich...

-Synu? 

-Bogowie nie wytrzymam -wymamrotałem odwracając się w pozycji obronnej pozycji. Przesunąłem się również by lekko zasłonić Luke'a -Ares. Jak miło pana widzieć.

-Alex jak mniemam -na usta boga wojny wpłynął niebezpieczny uśmiech. Poczułem narastający gniew i chęć zaatakowania kogoś -Poznałeś już część prawdy z tego co słyszałem...

-Powiedziałbym, że to nie twój interes, ale jesteś w to zamieszany -warknąłem starając się opanować.

-Ile wytrzymasz? -zapytał z ciekawością w głosie. Czułem na sobie wzrok Luke'a na co jeszcze bardziej się spiąłem.

-Tyle ile będę musiał najwyraźniej -mój głos był wypełniony groźbą -A teraz przejdź do rzeczy, bo nie sądzę, żebyś przybył tu na pogawędkę ze mną.

-Masz rację -odparł lekko poważniejąc -Luke, podjąłeś decyzję?

-Ja... -odwróciłem się do niego, gdy usłyszałem pytanie, a na widok nerwowo przygryzanej wargi coś we mnie zawrzało. Wziąłem parę głębokich oddechów starając się uspokoić. 

-O co chodzi Lu? -zapytałem kładąc mu dłoń na ramieniu. Od razu poczułem jakbym został odcięty od wpływu Aresa. Ta energia wciąż tam była lecz nie obejmowała już mnie. Spojrzałem zaskoczony na moją dłoń spoczywającą na ramieniu bruneta. 

-Bo ja mogę wrócić na z ojcem na...na Olimp -oznajmił lekko przytłumionym tonem. Popatrzyłem z zastanowieniem na niego, a potem na Aresa. Jasne za Chiny mi się to nie podobało,ale tu chodziło o Luke'a. Zamknąłem oczy wypuszczając umęczony oddech. 

-Zrób to -powiedziałem zadziwiająco miękkim tonem.  Gdy otworzyłem oczy widziałem zdumione, lekko zranione spojrzenie Luke'a i skonsternowane Aresa.  

-Ale...-zaczął brunet chcąc się pewnie wykłócać, ale mu przerwałem.

-Lu zaczyna się dziać coś czego nie oczekiwałem. Nie jesteśmy już bezpieczni tutaj. Jeśli pójdziesz z ojcem będziesz chroniony...

-A co z tobą?! -to pytanie mnie zdziwiło. Posłałem mu uspokajający uśmiech.

-Odkryję całą prawdę. Wszystko co ukryli -odparłem patrząc w te zaniepokojone oczy. Zanim zdążyłem przemyśleć to co robię przyciągnąłem chłopaka do siebie, łączą nasze usta w pożegnalnym pocałunku. Jeśli Luke naprawdę myślał, że nie widziałem tych jego szczenięcych oczu to się mylił. Wiedziałem, że Ares zaraz otrząśnie się z szoku i będzie chciał mnie poćwiartować więc oderwałem się od tych kuszących warg. Ze smutnym uśmiechem zrobiłem krok  tył -Zapomnij o mnie i ciesz się życiem Lu. Uważaj na siebie.

Potem zniknąłem.

















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz