poniedziałek, 28 grudnia 2015

TOM II ROZDZIAŁ 5

ALEX

 Gdy tylko upewniłem się, że Luke śpi jak zabity wyplątałem się z jego objęć i wyszedłem z pokoju. Czułem się jakby ktoś dzielił moje serce na kawałki. A było już tak dobrze. Wyparłem uczucia i było świetnie. Unikałem ludzi, jeszcze lepiej. Ale nie, Lu musiał wrócić do mojego życia. Szybkim krokiem pokonywałem korytarze, gdy przy wyjściu natrafiłem na Uriela i Siva, białowłosego brata Lu.

-Gdzie się wybierasz bracie? -zapytał zagradzając mi drogę ucieczki. Przetarłem zmęczony twarz.

-Jak najdalej stąd Urielku. Myślę, że Antarktyda będzie piękna o tej porze roku.

-Co ci zrobił? - spytał mój klon. 

-Kto? -naprawdę nie wiedziałem po jakich drogach pędzi umysł mego braciszka.

-Luke, a kto? Tylko on umie cię zmienić z bezlitosnego demona, na smutnego, pogrążonego w myślach boga. 

-Mogę go oskarżyć o samo istnienie -mruknąłem. Czułem na sobie dwie pary oczu. Najwyraźniej czeka mnie pogawędka. 

-Alex... Ty jego oskarżasz o własne czyny. Zakochałeś się w nim i tyle. Nie umiesz tego dostrzec. Gdybypasema  ł mógłbyś go mieć, wystarczyłoby się postarać. 

-Już mi to ktoś mówił... - powiedziałem zamyślonym tonem. 

-Zatrzymaj się pomysł. Dodaj przeciw i za. Lu potrzebuje ciebie tak samo jak ty jego - powiedział brat Luke'a. 

-Wkurzanie mnie jest chyba cechą dziedziczną -warknąłem na nich -Mięsa też niby potrzebujemy, ale wegetarianie jakoś żyją! Przeciw jestem ja. Nie zdołałem go ochronić. Jest zagrożony, gdy przebywa blisko mnie. Jestem potworem i tak było nawet przed tym wszystkim. Jeśli bym pozwolił na nasz związek to tak jakbym sam podpisywał wyrok śmierci.

- Jesteś w błędzie Alex. Czy ty nie widzisz tego, że ty umierasz bez niego? On jest jak twoja dusza, jak twoja energia życiowa. Z każdym dniem staczasz się w dół bez niego. To on jest tą kotwicą trzymającą cię  na powierzchni. 


-Nie żebym się kłócił z twoim rozumowaniem...no ok będę się kłócił. Kotwica ciągnie w dół kochany bracie, a teraz sio od tych ładnych drzwi -machnąłem na nich ręką na ja irytujące owady.

Uriel westchnął i się odsunął. Za to brat Lu spojrzał na mnie. 

- Krzywdzisz bardziej ignorując go, niż zsyłając na niego problemy. 

-Idźcie się bzyknąć, a nie mi dupę zatruwacie! -ryknąłem wściekły. Wziąwszy głębszy oddech już spokojniej dodałem -A teraz choćbym chciał dłużej zostać to nie pozwala mi na to pewna budząca się osoba. Siv lepiej żebyś nie skrzywdził mojego brata, a ty Uriel pozdrów rodziców. Żegnam panów!

*

Po powrocie do hotelu szybko się wymeldowałem i zniknąłem. Pojawiłem się na obrzeżach Cardiff. Wynająłem jakiś mały dom oddalony od innych o parę mil. Miałem ciszę i spokój. Cały dzień błądziłem bez celu po mieście. Wstąpiłem do fryzjera gdzie spędziłem godzinę i gdy wyszedłem moje włosy były trochę krótsze i miały białe końcówki i parę pasemek również śnieżnobiałej barwy. Strasznie mi się to spodobało. Następny do odstrzału był salon tatuażu.


  tatuaż Alex'a

Na barku i ramieniu czarnym tuszem powstało skrzydło. A na biodrze i połowie uda były skomplikowane wzory runiczne połączone ze sobą tworząc jedność. Gdy wychodziłem było już ciemno. Wróciłem do mojego tymczasowego lokum i poszedłem od razu do łóżka, byłem padnięty.
Choć myślałem, że szybko zasnę myliłem się. Brakowało mi tego ciepła drugiego ciała, a konkretniej leżącego na mnie Luke'a. Jego spokojnego oddechu, który parę godzin temu tak przyjemnie wypełniał ciszę. 
Gdy już jakoś udało mi się zasnąć, dręczyły mnie wspomnienia pocałunku z chłopakiem, a potem Lu przegryzający moją wargę z tą cholernie niewinną miną. 
Obudziłem się w fatalnym nastroju. Zimny prysznic nie pomógł moim rozbieganym myślą.



Do końca dnia odbierałem wszystko jak zza grubej ściany. Czułem się przytłoczony. W głowie odbijały mi się słowa Luke'a, Uriela i Siva. 
Gdybym sobie przedwczoraj odpuścił te odwiedziny było by okej, ale nie! Wpadłem na wspaniały plan, który musiałem wykonać. A potem wszystko szlag trafił.

*

Snując się jak duch wytrzymałem dwa dni, trzeciego spakowałem swoje rzeczy i wysłałem Mefisto do Luke'a. Miałem się wybrać na polowanie życia, więc nie mogłem go narażać. Wierze, że chłopak się nim zaopiekuje. Ubrałem się w odpowiednie rzeczy i z uśmiechem szaleńca wyszedłem.

                                        Strój Alexa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz