Obudziłem się o wschodzie słońca. Nie spodziewałem się tego, ale Alex był przytulony do mojego brzucha. Spojrzałem na niego. Nie miałem zamiaru go budzić więc stwierdziłem że jeszcze trochę poleżę. Nauczyłem się przydatnej rzeczy od Evry'ego i miałem teraz ochotę to przetestować.
Lekko dotknąłem ręką jego głowy i wypowiedziałem odpowiednie słowa w łacinie.
Jeśli się udało Alex powinien mieć jakieś przyjemne sny i nie myśleć o tym co się stało z demonami.
Przymknąłem oczy. Leżałem tak parę minut, aż zasnąłem.
Poczułem lekkie muśnięcie na ustach, potem na szczęce i na samym końcu na szyi. Mruknąłem z aprobatą. Na mokre liźnięcie otworzyłem oczy. Zauważyłem pochylającego się nade mną Alex'a.
- Zawsze się tak kleisz do ludzi z rana? -szepnąłem mu do ucha. Szatyn odsunął się na chwilę by usiąść na moich biodrach z lekkim uśmiechem.
- Tyko do osób, które wyznają mi miłość -odparł i na mają minę wyszczerzył się radośnie.
- Słyszałeś jednak - powiedziałem i położyłem głowę tak by była oparta o ścianę.
- Ja wszystko słyszę -odparł z błyszczącymi oczami.
Zaśmiałem się i położyłem ręce na jego szyi.
-Nie rób tego już nigdy więcej - powiedziałem. -Nawet nie wiesz jak ja się wtedy martwiłem, gdy zobaczyłem cię nieprzytomnego.
-Nie planowałem tego. Było ich po prostu troszku za dużo...
Lekko uniosłem się. Dzieliło nas parę milimetrów. Spojrzałem się w jego oczy. Zdziwiłem się, tym że chłopak miał szkarłatne oczy.
- Zezłościłeś się?
- Co?
- Masz czerwone oczy -chłopak popatrzył na mnie. Widziałem jak drgają mu kąciki ust.
-Nie wiesz kiedy zmieniają mi się oczy hm?
-Jakoś nie miałeś okazji mi się pochwalić - powiedziałem. -To oświecisz mnie?
-W większości przypadków masz rację złość, furia wywołują zmianę. Lecz są też inne emocje, przez które następuje zmiana. Strach, przerażenie oraz...-pochylił się i wyszeptał mi do ucha -...podniecenie.
Przygryzłem wargę, a chłopak śledził wzrokiem każdy mój ruch. Lekko oblizałem usta.
Chłopak już pochylał się by mnie pocałować, ale ja miałem coś innego w planach. Szybko zniknąłem w niebieskich płomyczkach, które nie zostawiły po sobie śladu.
- Co jest kurwa?! - krzyknął zdziwiony Alex.
Byłem w pokoju, ale zablokowałem swoją aurę i stałem się niewidzialny. Kolejna sztuczka której nauczył mnie demon.
- To może pokażesz mi jak się bawisz w kotka i myszkę? - spytałem, od razu zmieniając pozycję. Szkarłatne oczy spoczęły na sekundę na mnie, a na usta szatyna wpłynął kpiący uśmiech.
-Tak się bawisz? A co powiesz na celibat z mojej strony kochany?
- Nie wytrzymał byś ze mną i w celibacie - powiedziałem i lekko palcami musnąłem mu bokserki, oczywiście od razu oddalając się. Chłopak natychmiast nabrał powietrza.
-Z tobą nie. Masz racje, ale może pójdę do zakonu -gdybał siadając po turecku na środku łóżka.
Parsknąłem śmiechem. On? W zakonie? Dla kogo? Dla młodocianych zabójców?
Nie zwróciłem uwagi, a chłopak już stał obok mnie lekko mnie obejmując. Patrzył w moją stronę tymi szkarłatnymi oczami. Dreszcz zimna mnie oblał.
- Mam cię - uśmiechnął się.
- To było nie fair! Jak byś mnie nie rozśmieszył, to bym wygrał! -zaśmiałem się kiedy chłopak zaczął mnie łaskotać.
Pojawiłem się kiedy poczułem jego ciepłe usta na mojej szyi.
-Lukey nie licz, że syn boga podstępu i sprytu będzie grał fair -mruknął przy mojej szyi.
- Nie dziwię się że Evry tak ciężko mnie uczy - powiedziałem, a chłopak od razu się na mnie spojrzał.
Jego wzrok z wesołego zmienił się od razu na poważny.
-Musisz też zapamiętać, że wszystko ma swoją cenę. A demon nigdy nie mówi całej prawdy...
-Jak ty... - mruknąłem i usiadłem na parapecie który był za mną. - A ja już i tak nie mam nikogo kto by za mną tęsknił. Ares... Ciągle powtarza że coś robi dla mojego bezpieczeństwa, a on tylko potrafił mi zablokować jakieś tam wspomnienie. Afrodyta... Tsa, tej kobiety mam dość. Przez 17 lat się nie odzywała do mnie. Siv ma Uriela, Rosie ma tam jakiegoś chłopaka, a Peter i Chris przejmują się tylko Zeuskiem...
-A Alex nie istnieje i to jego duch próbował cię chronić -mruknął szaty podchodząc do mnie. Jego na powrót zielone oczy wpatrywały się we mnie z troską i niepokojem -Co do twojego ojca musisz zrozumieć, że zależy mu na tobie, ale potęga Zeusa i go nie oszczędziła.
- Wiesz myślałem, że Alex nie istnieje - powiedziałem poważnie opierając czoło o chłodną szybę.
-Jakbyś się tym przejął -mruknął szatyn.
-Przejąłem się... Ale "niekiedy trzeba zamknąć oczy i wyobrazić sobie inną rzeczywistość". Zawarłem kontrakt tylko przez to że chciałem odzyskać ciebie, Alex'ie.
-Odzyskałeś mnie za cenę swoje cholernej duszy Lu. Odzyskałeś kogoś kto nie zdołał cie ochronić. Kogoś kto jest mordercą i to lubi. Straciłeś cząstkę duszy na osobę, która nie jest tego warta...
-Masz zakaz myślenia o tym w ten sposób - spojrzałem na niego. -Oddałem cząstkę duszy za kogoś kogo kocham. To jest tego warte.
-Wierz, że nie pozwolę byś za rok stracił tą cząstkę? -zapytał z całą szczerością i udręką w oczach.
-Jak masz zamiar to zrobić? Podpisałem kontrakt i zrobił mi już tatuaż. Na dodatek oddał mi swoją moc.
-Więcej wiary w Lexio kochany. W 1/3 jestem demonem, 1/3 furią i 1/3 bogiem. Już moja w tym głowa, że wszystko w tobie zostanie na miejscu -odparł całując moją skroń.
- Że wszystko zostanie we mnie na miejscu? - parsknąłem śmiechem... Chyba zepsułem tą spokojną chwilę. - Przepraszam, ale Alex! Jak to zabrzmiało!
Usłyszałem jego parsknięcie.
-A byłeś kiedyś taki niewinny, a teraz paczcie państwo jakie myśli pojawiają się w tej głowie!
- Ja byłem niewinny? - zacząłem się śmiać.
-Jak spałeś -potaknął -Taki słodki i niewinny! Ja różowy jednorożec!
Od razu z poważniałem. Wstałem i spojrzałem na niego.
- Ja. Nie. Jestem. Słodki - warknąłem i z każdym słowem wbijałem mu palec w klatkę piersiową.
-Widziałeś się w lustrze? -zapytał z uśmiechem -Jesteś słodziutki. Do schrupania.
-Pff... - fuknąłem na niego i poszedłem do łóżka przykrywając się cały.
Ciekawe czy jestem "słodki" gdy ignoruje go?
-Idę się wykąpać, a ty nie zasypiaj kochany -powiedział ze śmiechem znikając za drzwiami prowadzącymi do łazienki.
Chłopak nagle szybko wrócił z łazienki i zerwał ze mnie koc. Złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Ej! Puszczaj! Alex! Proszę cię! Puszczaj! - zacząłem się śmiać jak wariat z głupawką i szamotać się na wszystkie strony. - Alexxxxxxxxxxxxxxx...
-Lubisz zimną wodę? Bo ja kocham...
-Alex!!! -ryknąłem, gdy lodowata woda spotkała się z moją skórą. Szatyn postawił mnie tak, że oparłem się o ścianę, a większa część wody leciała właśnie na niego. Jego radosna mina ostudziła moje zapały na zabicie go. Gdy połączył nasze usta mogłem powiedzieć, że zimne prysznice są moimi ulubionymi.
-Będziesz mi musiał pożyczyć ciuchy - mruknąłem między pocałunkami.
-Chętnie cię zobaczę w moich ubraniach - powiedział i znów złączył nasze usta, schodząc powoli na szyję.
-Coś stwierdziłem, że polubię zimne prysznice -chłopak mruknął aprobująco koncentrując się teraz na mojej szyi. Miał do tego cholerny talent.
-Masz na sobie za dużo ubrań jak dla mnie.
-Też mi się tak wydaję. Nie za bardzo mi w nich wygodnie - powiedziałem. Posłał mi olśniewający uśmiech.
-Sądzę, że wiem jak temu zaradzić -odparł ściągając moją koszulę i rzucając ją za siebie. Chwilę później ten sam żywot podzieliły spodnie i bokserki. Staliśmy tak wpatrując się w swoje nagie ciała. Z psotnym uśmiechem zbliżył się opierając swoje czoło o moje. Złożył lekki pocałunek na moich wargach by potem poruszać się leniwie w dół.
Jego usta badały każdy skrawek mojego ciała w leniwej pieszczocie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz