sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 35

ALEX

Ruszyłem biegiem. Mijałem korytarze czując jak serce wali mi w piersi ze strachu. Coś się stało wiedziałem to. Poczułem energię życiową Luke'a w lochach. Tylko, że była ona jakaś przytłumiona, a emocje wprawiały mnie w przerażenie. Wbiegłem tam i otworzyłem odpowiednie drzwi. To co ujrzałem zmroziło mnie. Blady, zakrwawiony Luke wiszący pod ścianą. Ślady pazurów na biodrach i krew na udach powiedziały mi wszystko. Ogarnęła mnie furia. Całe moje ciało krzyczało, że mój partner został zraniony. Brunet podniósł wzrok. Co, że ujrzałem w nich ulgę było dla mnie jak cios w twarz. To moja wina. Zostawiłem go samego.
Wyczułem pojawienie się trzech osób po czasie. Odwróciłem się by ujrzeć kobiety o czarnych rozwianych włosach z bijącymi się w nich wężami, wykrzywionych wściekłością twarzach i czarnych jak smoła skrzydłach. Czarno-szkarłatne, poszarpane suknie dopełniały przerażającego widoku.

-Erynie -warknąłem zaślepiony wściekłością. Kobiety posłały mi groźne uśmiechy.

-Alekto

-Tyzyfone

 -Megajra -przedstawiły się po kolei posyłając mi lekki ukłon -Chętnie pomożemy w twej zemście Panie.

Odpiąłem przytrzymujące Luke'a kajdany. Na co ten jęknął cierpiętniczo i opadł prosto na mnie.

-Kto to zrobił? -powiedziałem niebezpiecznym tonem wróżącym nadchodzącą rzeź. 

- J-jakiś d-demon - wyszeptał zachrypniętym głosem. - C-chciał z-zemsty, bo mu c-coś zrobiłeś...

-Oj Rosier... Szykuj się na śmierć -wymruczałem widząc już oczyma wyobraźni krwawą miazgę, która po nim pozostanie -Luke za chwilę przyjdzie tu mój ojciec i mój dobry przyjaciel. Pomogą ci. Proszę cię abyś nie mówił im gdzie i z kim poszedłem, a przede wszystkim czemu i w jakim celu. Mogę liczyć, że ich przetrzymasz?

- Spróbuję... - powiedział.

Cały w środku wrzeszczałem. Gdy widziałem jego zaczerwienione oczy. Te rany, krew...
Wstałem i ściągnąłem swoją skórzaną kurtkę i okryłem nią jak się dało Luke'a. Po czym odwróciłem się do czekających kobiet. Uosabiających moją furię.

-Panie zapraszam do zabawy -powiedziałem błyskając czarno-szkarłatnymi tęczówkami.

*

Demona znaleźliśmy w jego pokoju. Gdy zobaczył jak wykopuję drzwi i pojawiam się w towarzystwie Pań Zemsty jego twarz wyrażała przerażenie. Wiedział, że tym razem się nie wywinie.

-Czyżbyś zrozumiał swój błąd słodziutki? -zapytałem przesłodzonym tonem. Zbliżając się do mężczyzny z mordem w oczach.

-Ja...J-ja nie ch-chciałem..-zaczął się jąkać. Na co z moich ust wydobył się wściekły ryk. Furie ustawiły się za moimi plecami z szacunkiem dając mi rozpocząć zabawę. Zemstę za zranienie bliskiej mi osoby.

-Może ci wierzę, w co wątpię -odparłem biorąc w dłoń sztylet przy trącony do biodra. Podszedłem do demona i przyłożyłem mu broń do policzka nacinając skórę -Przekroczyłeś niestety dzisiaj pewną granicę, zza której nie wrócisz. Panie prosiłbym o przebicie dłoni tego dupka.

Gdy ja go przetrzymywałem by się za bardzo nie rzucał kobiety zrobiły to o co prosiłem. Z gardła mężczyzny wydobył się głośny, bolesny krzyk, który o ile to możliwe stał się jeszcze głośniejszy gdy zaczęły kręcić w ranach sztyletami. Czułem czystą euforie na widok czerwonej posoki spływających powoli na podłogę.

-Zrobił bym ci to samo co ty Luke'owi lecz nie mam zamiaru tykać w taki sposób takiego ścierwa jak ty -wysyczałem do jego ucha, kolanek kopiąc go między nogi. Na jego skowyt zaśmiałem się ochryple. Dopiero po chwili zauważyłem czarne, ostre jak brzytwa pazury wbijające się w ciało. To były moje dłonie.

-Władca, a zarazem czwarta Furia -usłyszałem głos Megajr. Sens słów dotarł do mnie dopiero, gdy godzinę później umazany krwią wpatrywałem się w to co zostało z Rosiera.

-Jestem potworem -powiedziałem po chwili ciszy.

-Nie, jesteś wcieleniem Furii w czystej postaci -zaprzeczyła od razu jedna z trzech sióstr -Jesteśmy zawsze do twojej dyspozycji Lexio.

-Lexio? -zapytałem. Kobiety posłały mi prawie przyjazne uśmiechy.

-Takie imię będą znali wszyscy znający czwartą Furię -odparły po czym zniknęły. Nie mając pojęcia co innego mógłbym zrobić poszedłem do swojego pokoju by wziąć prysznic. Mój brat był wciąż nieprzytomny, więc przesłałem mu wszystkie wspomnienia jakie miałem o nas, o nim, rodzicach, bogach. Potem ruszyłem do pokoju, który miał być jak najdalej ode mnie, do pokoju Luke'a.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz