piątek, 1 stycznia 2016

TOM II ROZDZIAŁ 21

ALEX

Gdy Luke zniknął w korytarzu moje spojrzenie spoczęło na dwóch białowłosych istotach.

-Jaką masz wymówkę tym razem? -zapytał chłodnym tonem Uriel -I czyja to krew?

-Krew nie jest... -zaciąłem się bo rozcięte w niektórych miejscach ubranie przeczyło, że ja nie oberwałem -Większości nie jest moja.

-W większości -powtórzył jak echo. Wiedziałem, że za chwilę nastąpi wybuch -Alex do cholery! Zachowujesz się nieodpowiedzialnie!

-Tylko troszeczkę -wtrąciłem i zostałem spiorunowany wzrokiem.

-Zamknij się! -warknął Uriel -Mówiłeś, że idziesz na miasto!

-Załatwiać ważne sprawy. I jeśli bym miał się kłócić sanktuarium było kiedyś otoczone miastem, więc...

-Sanktuarium?! -wtrącił się Siv. No pięknie.

-Taaak -odparłem z lekkim wahaniem -Wiem, że zbyt bezpieczne to nie było, ale miałem wsparcie trzech demonów. Nie mogłem wam powiedzieć gdzie idę bo uparlibyście się jak te osły, że idziecie ze mną...

-Masz całkowitą rację -wysyczał mój brat i uspokoił się dopiero gdy poczuł jak Siv go obejmuje. Brązowooki wyszeptał mu coś do ucha i mój brat westchnął z irytacją -Dobra. Tłumacz się.

-Nie wiedziałem, że jest tak późno. Rozmowa z Wyrocznią trochę zajęła tak samo jak pokonanie ludzi Zeusa. Ale wiem już, że mamy sprzymierzeńca w Wyroczni i jej ludziach. No i poznałem przepowiednie -dokończyłem z lekkim uśmiechem.

-Poszedłeś tam z ciekawości, prawda idioto? -zapytał po chwili z niedowierzaniem mój brat. Popatrzyłem na niego z niewinną minką, na którą ten zaczął się wydzierać -Mało ci niebezpieczeństw bęcwale?! Większość żyjących istot chciało by cię widzieć martwego, a ty wiedziony swoją przeklętą ciekawością wybierasz się do świątyni, gdzie większość chce cię zabić! Bo kto powstrzyma Lexio?! Wiesz jak się martwiliśmy?! Myślisz, że jak poczuł się Luke widząc ciebie zakrwawionego z głupim uśmieszkiem na twarzy? Gdy dotarło do niego, że go okłamałeś? A ja? Jesteś moim bratem i zależy mi byś żył, ale ty to masz w dupie! Ciągnie cię do niebezpieczeństw i wszelkich sytuacji gdzie twoje cholerne życie jest zagrożone!

-To nie tak... -zacząłem oponować.

-A JAK ALEX?! -wydarł się mój brat. Pierwszy raz widziałem by Uriel stracił całe swoje opanowane oblicze. Widziałem w jego zielonych oczach wściekłość i niepokój walczące ze sobą -Kiedyś znajdzie się coś co cię pokona bracie... I osoby ci bliskie będą się obwiniać przez twoją lekkomyślność.

Wpatrywałem się w tak podobne do moich oczy, rysy twarzy nawet postawa ciała była podobna. Rozumiałem niepokój Uriela lecz musiał zrozumieć, że ja nie mogę siedzieć i nic nie robić bo by mnie to zabiło.
Pokonałem dzielącą nas odległość i objąłem brata.

-Nie ma życia bez ryzyka Urielu... -szepnąłem mu do ucha. Poczułem jak odsuwa mnie na odległość ramienia i z całej siły uderza w twarz. Poleciałem do tyłu i podziwiałem sufit. Czułem powoli płynącą mi z nosa krew.

-Masz być żywy Black -odparł z ciepłym blaskiem w oczach. Wiedziałem, że był wściekły, ale również, że mi wybaczył. I zrobi to zawsze. Choć może nie obędzie się bez walnięcia mnie jeszcze raz w twarz.

-Co tylko rozkażesz o Panie Mój -wymamrotałem podnosząc się na nogi -Nie krzyw się tak, a teraz może pójdę się przebrać i powiem wam o co chodzi z przepowiednią.

-Może najpierw nam powiedz, a potem idź się topić w zimnej wodzie -powiedział mój klon.

-Nie moja wina, że ty lubujesz ciepło. Ty jesteś ten jaśniutki, milutki, grzeczniutki, a ja jestem tym zimnym, mrocznym, draniem. Z zażaleniami idź do ojca i matki -oznajmiłem z powagą i starłem krew z twarzy krzywiąc się. Po czym wziąłem głęboki wdech i wypowiedziałem słowa przepowiedni.

 Dwóch synów bogów świat przyniesie
 bóg bogów strzec się będzie
 moc będą mieli razem
 nie pokona ich żaden
Po dwóch zimach nie pokoju
wrócą na trony swych ojców
zasiądą w nich królowie
podległych sobie
Królestwa swe złączą
magie połączą
przeciwników pokonają
lecz smutku zaznają
Lecz by się tak stało
i boga bogów z mizernego tronu pokonano
śmierć zajrzy do ich oczu
i morze łez popłynie
Spisek odkryją
wrogów przechytrzą
dwóch synów połączy się
i zmienią górę bogów


Po długiej rozmowie z Urielem ruszyłem schodami na dach. Minąłem się z Sivem i podszedłem do zamyślonego Luke'a. Położyłem mu dłoń na ramieniu i widziałem sprzeczne emocje, gdy na mnie spojrzał. Usiadłem obok niego i zagryzłem wargę.

-Przepraszam -powiedziałem z całą szczerością. Widziałem lekkie zdziwienie bruneta. Nie dziwie się nikogo nie przepraszałem od parunastu lat -Przepraszam, że nie powiedziałem gdzie idę naprawdę. Że starałem się odsunąć cię od tego wszystkiego choć to dotyczy też ciebie. I że nie powiedziałem ci tych dwóch słów, które chciałbyś usłyszeć. Przepraszam.

Lu westchnął i przymknął oczy.

-Alex, ja od ciebie tego nie wymagam. Mógłbyś choć raz pomyśleć o Urielu lub o mnie. Martwiliśmy się. Alex przestań na mnie patrzeć wzrokiem zbitego psa, bo nie ma takiej potrzeby. To była twoja decyzja.

-Co nie oznacza, że nie była błędna -odparłem spokojnym tonem.

-Każdy popełnia błędy, najwyraźniej TY popełniasz ich WIĘCEJ -podkreślił specjalnie słowa.

Wstał z ziemi i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałem... No właśnie, co? Nic nie widziałem... Poczułem lekkie ukłucie w piersi. Luke miał racje miałem niezwykłe szczęście do nagminnie złych decyzji. I chyba zamierzałem popełnić jedną z nich.

-Zamierzam...wyjechać -oznajmiłem nie patrząc na bruneta -W ciągu tych dwóch lat zawarłem pewne umowy. Muszę załatwić parę spraw z nimi związanymi.

-Kurwa! Nie no typowy ty! Zawsze musisz gdzieś wyjeżdżać i mnie ZAWSZE zostawiasz SAMEGO! -krzyknął. -Nie no jedź! Ja zostanę tu sam w pieprzonym domku! Nawet nie przemyślałeś tego rytuału! Mogłeś mnie nie ratować w tym jebanym jeziorze na obozie! Mniej by było kłopotów! Mógłbyś pieprzyć się z kim popadnie! A przeze mnie tego nie możesz!

W oczach chłopaka zaczęły pojawiać się złote plamy. 

- Mówiłeś chociaż to Uriel'owi, czy nadal masz to w dupie?!

Po chwili jego oczy były już złote.

-Po pierwsze tak Uriel wie. Po drugie miałem się ciebie zapytać czy będziesz mi towarzyszyć, ale najwyraźniej wiesz lepiej! -powoli ogarniał mnie gniew -I dzięki wielkie, że masz mnie za męską dziwkę!

Z ostatnimi słowami odwróciłem się w stronę wyjścia.

- I nie zmienię zdania! - okrzyknął.

Słyszałem jak się gdzieś przenosi. Wściekły zszedłem do salonu gdzie całowali się Siv i Uriel. gdy zobaczyli jak z furia idą w stronę sypialni odessali się od siebie.

-Co się stało? Odmówił? -zapytał Uriel.

-Nic się nie stało! Jestem po prostu męską dziwką odciętą od możliwość puszczania się na prawo i lewo! -warknąłem.

-Przecież ty nigdy jeszcze nie... -zaczął mój brat znając moje wspomnienia.

-NIE MNIE TO TŁUMACZ! -ryknąłem i zniknąłem w sypialni zatrzaskując przesuwane drzwi. Pakując się jakimś trafem znalazłem za szafką smartwatch'a rzuciłem go na łóżko i kontynuowałem zbieranie swoich rzeczy. Tych które mogą mi się przydać. Przed wyjściem napisałem jeszcze szybką wiadomość przy prezencie.

"Czekając na coś magicznego tracimy zwykłe dni. A prawdą jest, że to co najpiękniejsze przychodzi niespodziewanie" 
Byłeś moją niespodzianką...
                                                 Męska Dziwka

PS.Mam nadzieje, że beze mnie odnajdziesz szczęście, którego ze mną nie miałeś. 

                  https://45.media.tumblr.com/08312269f48e0e779a35fa2ec06c414e/tumblr_nf7hm0aXHu1u3g949o1_500.gif

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz