Patrzyłem na mojego brata i Uriela wsłuchując się w spokojny głos Alex'a i czując jego przyjemnie ciepłe ciało za sobą. Było by idealnie gdyby tych dwóch się pogodziło i teraz razem w piątkę z Sophie poszli byśmy do też o kina.
-Siv jesteś dupkiem, idiotą, pacanem... Ale jeśli zaraz nie ruszysz się i nie pogodzisz się z tym o to klonem mego Diabełka to nawet ojciec Ci nie pomoże -powiedziałem całkiem poważnie. -To co ruszysz się?
Siv przełknął ślinę i podszedł do Urielka.
-Przepraszam Uriel...Nie chciałem by tak wyszło - zaczął zachrypniętym głosem.Usłyszałem parsknięcie Alex'a.
-A jak chciałeś by wyszło zdradzając go? -zapytał kpiąco.
-A jak chciałeś by wyszło zdradzając go? -zapytał kpiąco.
Uderzyłem chłopaka z łokcia w żebra.
-To Four mnie pocałował, a nie ja jego...
-Ale to odwzajemniłeś -mruknąłem już trochę zły na brata.
-Albo chciał go zadźgać -mruknął Alex przy mojej szyi. Chyba zaczęła go nudzić ta rozmowa.
-Albo chciał go zadźgać -mruknął Alex przy mojej szyi. Chyba zaczęła go nudzić ta rozmowa.
-Eh chodź Alex, bo mi tu zaśniesz -powiedziałem obejmując go i wstając. -Uriel, skop tyłek temu dupkowi. Ty drogi dupku przepraszaj na kolanach Urielka. Wszystko cacy a my zmykamy do tego głupiego kina!!!
-Stop! Karzesz mi iść do kina, gdy ktoś będzie cierpieć? Ty nieczuła istotooo...
-Stop! Karzesz mi iść do kina, gdy ktoś będzie cierpieć? Ty nieczuła istotooo...
Spojrzałem poważnie na Alex'a.
-Zaraz rozważę powrót do hotelu -mruknąłem.
-Grozisz mi? -zapytał mrużąc oczy. Po chwili na jego twarz wstąpił szatański uśmiech -Dobra idziemy do kina.
-Grozisz mi? -zapytał mrużąc oczy. Po chwili na jego twarz wstąpił szatański uśmiech -Dobra idziemy do kina.
Wyszczerzyłem się radośnie i pocałowałem chłopaka w policzek.
-Jak wrócimy tu też ma być cacy! - wytknąłem palcem Uriela i Siva. -Zaraz wracam. W dresach to ja nie idę.
-Tylko się pośpiesz czy coś, a ja tu jeszcze pobawię się w psychologa,
-Tylko się pośpiesz czy coś, a ja tu jeszcze pobawię się w psychologa,
-Może lepiej zaparz im meliski, czy cóś - powiedziałem i szybko poszedłem się przebrać.
Ubrałem czarną koszulę w srebrne jednorożce (xd tak w jednorożce), białe rurki i Nike. Szybko przeczesałem włosy, by mi nie sterczały w każdą stronę, ale to była Syzyfowa praca. Wróciłem gotowy do salonu. Alex pił akurat chyba zaleconą herbatę, a gdy mnie zobaczył wydał dziwny dźwięk i zaczął się krztusić.
-Wszystko dobrze? - chłopak na to przytaknął głową i wstał. -Idziemy?
-Jednorożce -wychrypiał ku uciesze wszystkich w pokoju.
-Jednorożce -wychrypiał ku uciesze wszystkich w pokoju.
Zaśmiałem się i złapałem chłopaka za rękę.
-To do widzenia klonie i idioto!- krzyknąłem. -A właśnie pamiętajcie, że w domu jest dziecko!
*
Siedzieliśmy na sali kinowej gdzie za chwilę miał się rozpocząć film. Obok mnie rozwalony na fotelu jak pan na włościach siedział Alex i pił od paru minut duży kubek coli.
-Pójdziesz w środku filmu do kibla jak tak dalej pójdzie.
-A co? Picia mi żałujesz? -zapytał siorbiąc głośno. Widziałem rozbawione spojrzenia niektórych ludzi na co tylko przewróciłem oczami.
-Hm nie. Ale czuje się zazdrosny. Poświęcasz więcej czasu temu piciu niż mnie -wyszeptałem mu do ucha.
-Film się nie zaczął więc nie oczekuj ode mnie za wiele. Ja się zacznie to masz całą moją osobę na tobie.
-Film się nie zaczął więc nie oczekuj ode mnie za wiele. Ja się zacznie to masz całą moją osobę na tobie.
-Na mnie? To co zamierzasz ze mnie zrobić fotel?- spytałem z uśmieszkiem. Wzrok szatyna uświadomił mi, że niewiele się mylę.
-Fotel? Nie. Zamierzam urządzić na tej sali orgie stulecia.
-Fotel? Nie. Zamierzam urządzić na tej sali orgie stulecia.
Zaśmiałem się.
-W twoich snach Alexiu. Kino to jedyne miejsce które tak ubóstwiam, więc nie e. -chłopak posłał mi oburzone spojrzenie i odwrócił głowę w stronę pustego ekranu i zaczął siorbanie na nowo.
-Alex. Powiedziałem o kinie. Tylko o nim - szepnąłem mu i ugryzłem lekko płatek jego ucha. Chłopak milczał i nie przerwał siorbania. Nie wykazał w ogóle, że zwrócił na mnie uwagę. -Alex? Czy ty dobrze się czujesz? Proponuje ci sex, a ty nawet odznaki ruchu?
-Jestem w kinie. Będę oglądał film, bo kino to świątynia i akurat włączają reklamy, a czuję się odrzucony i kochany przez kubełek coli.
-Jestem w kinie. Będę oglądał film, bo kino to świątynia i akurat włączają reklamy, a czuję się odrzucony i kochany przez kubełek coli.
Przewróciłem oczami i już więcej się nie odezwałem. Zaczął się film. Skubałem sobie popcorn, patrząc na jakiś film. Alex zasnął gdzieś w połowie opadając głową na moje ramię. Nie dziwiłem się bo film, który dobrze się zapowiadał okazał się shitem.
Poczułem się lekko rozproszony prze gorące usta... Stop. jakie usta? Obróciłem lekko głowę by zobaczyć zielone oczy skupione na odsłoniętej skrzórze.
-Przecież spałeś -szepnąłem i powstrzymałem się od mruczenia z zadowoleniem, gdy chłopak ugryzł lekko mój obojczyk.
-Te fotele nie są za wygodne na to, a ty jesteś dość rozpraszający...
Poczułem się lekko rozproszony prze gorące usta... Stop. jakie usta? Obróciłem lekko głowę by zobaczyć zielone oczy skupione na odsłoniętej skrzórze.
-Przecież spałeś -szepnąłem i powstrzymałem się od mruczenia z zadowoleniem, gdy chłopak ugryzł lekko mój obojczyk.
-Te fotele nie są za wygodne na to, a ty jesteś dość rozpraszający...
-Hm to ja jestem rozpraszający? - zagryzłem wargę by nie jęknąć. Poczułem chłodną dłoń szatyna wślizgującą się pod moją już rozpiętą koszulę.
-Właśnie to powiedziałem -mruknął zsuwając się ze swojego miejsca i umiejscawiając się między moimi nogami.
-Właśnie to powiedziałem -mruknął zsuwając się ze swojego miejsca i umiejscawiając się między moimi nogami.
-Diable mój. Nie tutaj -mruknąłem, gdy chłopak wsunął obie ręce pod moją koszulę. Poczułem jego język zjeżdżający powoli niżej. Przygryzłem mocniej wargę czując miedziany smak krwi.
-Znowu mi odmawiasz... -wyjęczał przy linij spodni.
-Znowu mi odmawiasz... -wyjęczał przy linij spodni.
Chłopak zaczął rozpinać moje spodnie. Otwarłem szeroko oczy i złapałem go za ręce.
-Alex. Nie będę powtarzać. -szatyn posłał mi obrażone spojrzenie i wrócił na swoje miejsce. Do końca filmu nie było od niego znaku życia. Gdy tylko na ekranie pojawił się napisy końcowe chłopak wybiegł mamrocząc coś o łazience. Ja za to spokojnym krokiem ruszyłem do wyjścia z sali.
Zapiąłem po drodze koszulę i przeczesałem palcami włosy.
"Czekam przed kinem"- powiedziałem. Odpowiedziała mi cisza. Chłopak pojawił się wkurzony z jakiegoś powodu piętnaście minut później.
-Dłużej się nie dało? -mruknąłem za co jego zabijający przechodniów wzrok skierował się na mnie.
-Jak chcesz mogę się wrócić.
-Dłużej się nie dało? -mruknąłem za co jego zabijający przechodniów wzrok skierował się na mnie.
-Jak chcesz mogę się wrócić.
-O co Ci chodzi?! -krzyknąłem wkurzony. Zielonooki zatrzymał się na środku ulicy i nie przejmując się niczym zaczął się wydzierać.
-O cholernych idiotów rzucających się na mnie albo bardziej mną o ściany! I nazywanie mnie męską dziwką tylko dlatego, że ktoś nie ma powodzenia u żadnej z płci! -po tych słowach stałem oszołomiony nie wiedząc o co chodzi, a chłopak sobie po prostu zniknął. Usłyszałem zdziwione głosy ludzi, ale nie za bardzo się tym przejąłem. Poszedłem kupić sobie karmelową kawę i wróciłem do domu.
-O cholernych idiotów rzucających się na mnie albo bardziej mną o ściany! I nazywanie mnie męską dziwką tylko dlatego, że ktoś nie ma powodzenia u żadnej z płci! -po tych słowach stałem oszołomiony nie wiedząc o co chodzi, a chłopak sobie po prostu zniknął. Usłyszałem zdziwione głosy ludzi, ale nie za bardzo się tym przejąłem. Poszedłem kupić sobie karmelową kawę i wróciłem do domu.
*
W salonie siedziała Sophie. Usiadłem obok niej i uśmiechnąłem się.
-Gwiazdko widziałaś Alex'a?- spytałem.
Dziewczynka pokręciła główką.
-Nie wrócił.
-Co zrobił ten idiota? -zapytał rozczochrany Uriel wchodząc do salonu.
-Co zrobił ten idiota? -zapytał rozczochrany Uriel wchodząc do salonu.
-Poszliśmy do kina, film okazał się beznadziejny, Alex chwile sobie pospał -zatkałem rękami uszy dziewczynki. -Potem zaczął się do mnie dobierać, ja mu nie pozwoliłem i się fochnął. A gdy film się skończył on poszedł do kibla. Wracając był już wkurzony. Spytałem o co chodzi, a ten na to... Pozwól że zacytuje: "o cholernych idiotów rzucających się na mnie albo bardziej mną o ścianę. I nazywanie mnie męską dziwką, tylko dlatego, że ktoś nie ma powodzenia u żadnej płci."
-Jak dziecko... -wymamrotał chłopak, a jego oczy błysnęły oślepiającym błękitem co mnie zdziwiło. Po krótkiej chwili ciszy spojrzał na mnie z krzywym uśmiechem -Nie przejmuj się jego humorkiem nie chodzi o ciebie. Znajdziesz go na strzelnicy na obrzeżach miasta, jeśli chcesz...
Podziękowałem cicho i przeniosłem się tam. Budynek był wielki, a za nim była duża polana i las, więc szybko podszedłem do jakiegoś pracownika.
-Dzień dobry szukam swojego chłopaka -zacząłem do miło uśmiechającego się chłopaka. Ten zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia będącego biurem i usiadł przy komputerze.
-Nazwisko?
-Black -odparłem przystępując z nogi na nogę.
-Alex? -zapytał ze zdziwieniem, a ja pokiwałem głową -Jest na dworze, stanowisko 6. Kazał mu nie przeszkadzać, więc ty znosisz jego marudzenie.
-Tak, tak dzięki -powiedziałem wychodząc i kierując się na dwór. Chwilę później już widziałem wielką czarną 6 i ciemną sylwetkę z pistoletem w dłoni. Zanim dotarłem do chłopaka nastąpiły cztery strzały.

-Dzień dobry szukam swojego chłopaka -zacząłem do miło uśmiechającego się chłopaka. Ten zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia będącego biurem i usiadł przy komputerze.
-Nazwisko?
-Black -odparłem przystępując z nogi na nogę.
-Alex? -zapytał ze zdziwieniem, a ja pokiwałem głową -Jest na dworze, stanowisko 6. Kazał mu nie przeszkadzać, więc ty znosisz jego marudzenie.
-Tak, tak dzięki -powiedziałem wychodząc i kierując się na dwór. Chwilę później już widziałem wielką czarną 6 i ciemną sylwetkę z pistoletem w dłoni. Zanim dotarłem do chłopaka nastąpiły cztery strzały.
Podszedłem do niego i spojrzałem na manekina. Każdy strzał był perfekcyjnie wycelowany w serce i głowę.
-Diable, co się dzieje?
-Strzelam? -zadał pytanie i nacisnął spust ponownie.
-Strzelam? -zadał pytanie i nacisnął spust ponownie.
-Alex. Chodzi mi o to spod kina. Kto cię tak nazwał? Powiedz tylko kto, a ja zabije go- powiedziałem poważnie.
-Nie warto, Josh ma manie pokazywania mi, że jestem nikim -po tych słowach w stronę manekina poleciała seria strzałów i nastała cisza. Chłopak odwrócił się w moim kierunku.
-Alex... Nie jesteś nikim. Jesteś moim kochanym Diabełkiem, którego kocham. Masz Urielka, który cię kocha. I przede wszystkim masz Sophie. Nigdy nie pozwól by ktoś wmawiał ci, że jesteś nikim -powiedziałem patrząc mu w oczy. -Rozumiesz? Alex musisz kurde przyzwyczaić się, że nie jesteś sam. Zawsze możesz mi mówić wszystko. Nie mam zamiaru za każdym razem łazić za tobą byś mi to wytłumaczył.
-Luke nie oczekuj historii życia za każdym razem, gdy spotka mnie coś złego -oznajmił i gdy otwierałem usta by się kłócić przerwał mi -Jeszcze nie raz, któryś z nas będzie miał gorszy humor czy to z poważnej przyczyny, czy błahostki. To trzeba po prostu przeżyć. Życie takie jest. Nie możemy oczekiwać, że każda osoba będzie przychylnie nastawiona do nas. A Josh jest po prostu dupkiem, który widzi we mnie swoją ofiarę z dzieciństwa. Z chęcią bym go zabił, ale to by było za łatwe.
-Luke nie oczekuj historii życia za każdym razem, gdy spotka mnie coś złego -oznajmił i gdy otwierałem usta by się kłócić przerwał mi -Jeszcze nie raz, któryś z nas będzie miał gorszy humor czy to z poważnej przyczyny, czy błahostki. To trzeba po prostu przeżyć. Życie takie jest. Nie możemy oczekiwać, że każda osoba będzie przychylnie nastawiona do nas. A Josh jest po prostu dupkiem, który widzi we mnie swoją ofiarę z dzieciństwa. Z chęcią bym go zabił, ale to by było za łatwe.
-To musiałeś od razu na mnie krzyczeć?- spytałem kładąc się na trawie.
-Bo tylko ja z naszej dwójki jestem impulsywny -mruknął -Wstawaj z tej brudnej ziemi i postrzelaj sobie do manekina bądź wracamy...
-Bo tylko ja z naszej dwójki jestem impulsywny -mruknął -Wstawaj z tej brudnej ziemi i postrzelaj sobie do manekina bądź wracamy...
-To wybieram to pierwsze... - powiedziałem i wstałem. -Zaraz wracam.
Szybko pojawiłem się w pokoju na Olimpie. Nie tylko Alex miał ukryte komnaty. Wcisnąłem odpowiednią książkę, a przejście się ukazało. Wziąłem z jednej gablotki swój ulubiony pistolet.
Wracają widziałem już zły wzrok Alex'a. Chyba tym razem mi nie odpuści z podróżą samotnie na Olimp.
-A gdzie to byłeś mój słodziaku? -zapytał ociekającym słodyczą głosem.
-A gdzie to byłeś mój słodziaku? -zapytał ociekającym słodyczą głosem.
-Po broń mój kochany Alexiu - uśmiechnąłem się najpiękniej jak potrafiłem. Chłopak prychnął jak rozjuszona kotka.
-A dokładnie? -zapytał przymilnie.
-A dokładnie? -zapytał przymilnie.
-Dokładnie- odpowiedziałem lakonicznie, co jeszcze bardziej zdenerwowało zielonookiego.
-Może ja też odwiedzę wujaszka, pewnie się za mną stęsknił. Takiego bratanka jak ja chciałby mieć każdy... -już nie patrzył na mnie tylko przeładowywał pistolet.
-Może ja też odwiedzę wujaszka, pewnie się za mną stęsknił. Takiego bratanka jak ja chciałby mieć każdy... -już nie patrzył na mnie tylko przeładowywał pistolet.
-Nie odwiedzałem Zeusa, tylko swój pokój. A co do tego super bratanka, to wątpię w to by Zeusek cię lubił -powiedziałem i naładowałem swoją broń. Nagle do głowy przyszedł mi wręcz szatański pomysł. -Chcesz sobie poprawić humor?
-Co wymyśliłeś Lu?
-Wiesz lepiej strzelać do czegoś co się rusza. A taki Evry. Jemu nic normalne kule nie zrobią, a nam poprawią humor.
-Chciałbym powiedzieć tak, ale nie mogę bo na własnej skórze przekonałem się jak to jest oberwać zwykłą kulą jak i specjalną by zranić nawet demona -powiedział pocierając chyba odruchowo lewy bok .
-Psujesz mi zabawę... -mruknąłem i strzeliłem w środek głowy manekina. Usłyszałem jego prychnięcie pomieszane ze śmiechem. Na pytające spojrzenia jego oczy zalśniły psotnie.
-Zapytaj kogoś co się wiąże z partnerstwem - odparł tajemniczo i odmówił odpowiedzi do końca dnia. Przez całą drogę ignorował moje pytania o to, a gdy byliśmy przed domem wbiegł do środka z uśmiechem na ustach. Westchnąłem nad zmiennością jego humorków i wszedłem do środka.
-Zapytaj kogoś co się wiąże z partnerstwem - odparł tajemniczo i odmówił odpowiedzi do końca dnia. Przez całą drogę ignorował moje pytania o to, a gdy byliśmy przed domem wbiegł do środka z uśmiechem na ustach. Westchnąłem nad zmiennością jego humorków i wszedłem do środka.
*
-Urielkuuu...
-Urielkuuu...
-Idź gdzie indziej!- powiedział chłopak czytając jakieś tomisko.
-Ale to ważneeee...
-Naprawdę Luke, jestem zajęty.
-Pff... Jesteś jak Alex!- warknąłem i poszedłem się przebrać i pobiegać.
Akurat, gdy się rozbierałem wszedł Alex.
-Mój brat jest oburzony, że go do mnie porównujesz -odparł kładąc się na łóżku i stamtąd mi się przypatrując.
-Bo też woli jakieś stare księgi od rozmowy -burknąłem. Chłopak zaśmiał się radośnie.
-Jak rozumiem nie dostałeś odpowiedzi?
-Nie zadałem nawet pytania! -warknąłem. Chłopak posłał mi chłopięcy uśmiech siadając po turecku na brzegu łóżka.
-To może tak. Kim jest mój ojciec? -zapytał, a ja popatrzyłem na niego jak na idiotę -Oh nie patrz tak na mnie. Odpowiedz.
-Hades. Władca podziemia, jeden z...
-Stop. Władca. To jest to -pokiwał głową, a ja próbowałem wyłapać sens tej rozmowy -A jak władca ma dzieci to te dzieci są...?
-Dziedzicami?
-Dokładnie -potwierdził i popatrzył na mnie wyczekująco.
-Mój brat jest oburzony, że go do mnie porównujesz -odparł kładąc się na łóżku i stamtąd mi się przypatrując.
-Bo też woli jakieś stare księgi od rozmowy -burknąłem. Chłopak zaśmiał się radośnie.
-Jak rozumiem nie dostałeś odpowiedzi?
-Nie zadałem nawet pytania! -warknąłem. Chłopak posłał mi chłopięcy uśmiech siadając po turecku na brzegu łóżka.
-To może tak. Kim jest mój ojciec? -zapytał, a ja popatrzyłem na niego jak na idiotę -Oh nie patrz tak na mnie. Odpowiedz.
-Hades. Władca podziemia, jeden z...
-Stop. Władca. To jest to -pokiwał głową, a ja próbowałem wyłapać sens tej rozmowy -A jak władca ma dzieci to te dzieci są...?
-Dziedzicami?
-Dokładnie -potwierdził i popatrzył na mnie wyczekująco.
-Alex, byś powiedział mi to w prost, a nie zadajesz głupie zdania. Nie umiem czytać aż tak bardzo w twoich myślach.
Chłopak westchnął.
-Jestem "następcą" ojca. A ty jako mój partner jesteś postrzegany jako moja prawa ręka, współwładca jeśli bym przejął władzę...
Chłopak westchnął.
-Jestem "następcą" ojca. A ty jako mój partner jesteś postrzegany jako moja prawa ręka, współwładca jeśli bym przejął władzę...
-No dobrze, ale i tak nie rozumiem co ci chodzi po głowie. Ja jako syn Ares'a i no cóż od razu po Chrisie jestem jego następcą. Jeśli Chris zdradzi lub zginie ja po ojcu dostaję armię, władzę itp.
-Idę się utopić -mruknął i wstał. Podszedł do mnie i otoczył dłońmi moją twarz ustawiając ją tak, że patrzyłem prosto w jego ciepłe, zielone oczy -Mój ociec jest z jak sam zauważyłeś wcześniej jednym z trójki potężnych. My chcemy zabić Zeusa, który jest ojcem twojego ojca czy coś, a ty możesz władać kolorowymi piorunami połączonymi z mocami demona. Jeśli on zginie i żadne z jego dzieci czy wnuków nie okaże się godne jego miejsca to ty zostaniesz drugim Zeuskiem. Fak trochę to pokręcone...
-Idę się utopić -mruknął i wstał. Podszedł do mnie i otoczył dłońmi moją twarz ustawiając ją tak, że patrzyłem prosto w jego ciepłe, zielone oczy -Mój ociec jest z jak sam zauważyłeś wcześniej jednym z trójki potężnych. My chcemy zabić Zeusa, który jest ojcem twojego ojca czy coś, a ty możesz władać kolorowymi piorunami połączonymi z mocami demona. Jeśli on zginie i żadne z jego dzieci czy wnuków nie okaże się godne jego miejsca to ty zostaniesz drugim Zeuskiem. Fak trochę to pokręcone...
-Co?! -krzyknąłem zaskoczony. -Ale ja nie chce! Nie lubię tego dupka! Który nawiasem mówiąc jest moim dziadkiem i chciał mnie zabić... Alexxxxx...
Padłem na łóżko. Wiem, że to jakieś pokręcone, ale ja nie obawiam się bycia drugim Zeusem. Obawiam się bycia władcą. Nigdy się tym nie przejmowałem, ale teraz gdy Peter zginął, o Chrisie nikt nie ma informacji to boje się. Następny jestem ja. A jeśli Xander mówi prawdę to może się okazać, że jestem następcą tronu Olimpu.
-Wreszcie ktoś kto reaguje jak ja! -usłyszałem głos chłopaka. Posłałem mu spojrzenie, które mówiło samo za siebie -Wiesz nie jestem tego do końca pewny. Znaczy byłem do rozmowy z wyroczni, która zaczęła mi gadać, że będę władcą i, że jeszcze się do tego przekonam... Czyli oboje mamy przesrane i nie wiadomo, który będzie miał gorzej -odparł próbując mnie pocieszyć, ale już się nauczyłem, że mu to najlepiej nie wychodzi więc jęknąłem z rozpaczą i schowałem twarz w poduszce. Chwile potem poczułem ciepłe dłonie na ramionach.
-Wreszcie ktoś kto reaguje jak ja! -usłyszałem głos chłopaka. Posłałem mu spojrzenie, które mówiło samo za siebie -Wiesz nie jestem tego do końca pewny. Znaczy byłem do rozmowy z wyroczni, która zaczęła mi gadać, że będę władcą i, że jeszcze się do tego przekonam... Czyli oboje mamy przesrane i nie wiadomo, który będzie miał gorzej -odparł próbując mnie pocieszyć, ale już się nauczyłem, że mu to najlepiej nie wychodzi więc jęknąłem z rozpaczą i schowałem twarz w poduszce. Chwile potem poczułem ciepłe dłonie na ramionach.
-Ty umiesz rządzić, bo widziałem jak wydawałeś rozkazy demonom... A ja? Jestem beznadziejny.
-Syn wojny, który nie umie rozkazywać innym? -zakpił delikatnym tonem. Zignorowałem to ponieważ jego ręce w kojący sposób masowały moje spięte mięśnie. Aktualnie cieszyłem się, że miałem na sobie tylko bokserki , bo koszula by tylko przeszkadzała Alexowi. Zamruczałem chyba nawet z aprobatą co skomentował rozbawionym śmiechem.
-Syn wojny, który nie umie rozkazywać innym? -zakpił delikatnym tonem. Zignorowałem to ponieważ jego ręce w kojący sposób masowały moje spięte mięśnie. Aktualnie cieszyłem się, że miałem na sobie tylko bokserki , bo koszula by tylko przeszkadzała Alexowi. Zamruczałem chyba nawet z aprobatą co skomentował rozbawionym śmiechem.
-To może powiem inaczej. Ja nigdy nie rozkazywałem komuś... Tak na prawdę. Chris, Peter, Siv... Chodzili z ojcem na wojny, uczyli się od niego. A ja miałem marny trening etyki i walki. Z czego i tak doszły moce demona, których całkowicie nie potrafię opanować. Niby kurde jestem synem Aresa, który jest bogiem wojny i jest jednym z najsilniejszych bogów, ale ja taki nie jestem. Nie umiem nawet pokonać Evry'ego, a co dopiero ciebie...
-Chyba będę musiał cię znowu podręczyć na osobliwych treningach -mruknął składając lekki pocałunek na mojej łopatce. Nagle jego ciężar zniknął co skwitowałem niezadowolonym mruknięciem -Rusz swój leniwy tyłek idziemy biegać po lesie.
-Pff... Wypraszam sobie. Mój tyłek nie jest leniwy, tylko piękny, jak ja. A co do tego biegania, to chętnie - powiedziałem i ubrałem szare dresowe spodenki i biały t-shirt.
-Nie jestem pewien czy twój entuzjazm się utrzyma, ale okej -mrukną ubierając przylegające, czarne spodnie i luźny zielony bezrękawnik -Evry!
Nie oczekiwałem niczego, ale demon się pojawił.
-Co chcesz księciuniu? -zapytał, a ja zastanawiałem się czy nie śpię.
-Pomożesz mi rzucać w biegnącego Lu sztyletami -odparł spokojnie, a ja wytrzeszczyłem oczy.
-Co?! To miał być bieg po lesie, a nie "rzuć w biednego Lu, gdy się nie spodziewa bo biegnie"...
-Stwierdziłeś, że jesteś do dupy, ja jako twój najukochańszy pokarze ci że twoje instynkty jeśli tylko im pozwolisz, pomogą ci w treningu. I ciesz się, że pozwalam ci biec bez opaski na oczach -po jego słowach Evry zaniósł się śmiechem -Będziesz to pamietał do końca moich dni prawda?
-Co się z wami dzieje? I o co wam chodzi? -zapytałem wpatrując się w dwóch, przystojnych, czarnowłosych mężczyzn.
-Jak już kiedyś znam Evry'ego. Przez jakiś czas trenował razem ze mną pod okiem mojego ojczulka...
-Alex w takiej zabawie z opaską za pierwszym razem tak się przestraszył wrzasku atakującego go demona, że rzucał sztyletami na oślep. Jeden trafił w stopę tego demona, a jakiś i między nogi Hadesa -tłumaczył dalej Evry z wielkim uśmiechem -Gościu tak się wkurzył, że Lexio przez tydzień łaził na różowo...
Potwierdzenie historii znalazłem w skrzywionej twarzy Alex'a.
-Co się z wami dzieje? I o co wam chodzi? -zapytałem wpatrując się w dwóch, przystojnych, czarnowłosych mężczyzn.
-Jak już kiedyś znam Evry'ego. Przez jakiś czas trenował razem ze mną pod okiem mojego ojczulka...
-Alex w takiej zabawie z opaską za pierwszym razem tak się przestraszył wrzasku atakującego go demona, że rzucał sztyletami na oślep. Jeden trafił w stopę tego demona, a jakiś i między nogi Hadesa -tłumaczył dalej Evry z wielkim uśmiechem -Gościu tak się wkurzył, że Lexio przez tydzień łaził na różowo...
Potwierdzenie historii znalazłem w skrzywionej twarzy Alex'a.
*
Staliśmy na drodze w lesie. Evry cały czas się szczerzył i twierdził, że dla niego to będzie przyjemność. Alex też miał dość dobry humor. Ja nie byłem za to pewny co do nich. Oni byli lepsi ode mnie, mieli sztylety... Ja za to nie mogłem używać broni.
-Jakieś zasady kochany? Czy zadźgacie mnie od razu?
-Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone -odparł śpiewnym tonem -Nie zadźgamy cię od razu bo nie będzie zabawy.
-Pocieszające -wymamrotałem.
-Lukey masz pięć minut na wolny bieg. My będziemy tutaj czekać przez ten czas. Potem ruszymy by cię znaleźć. Ty masz wykorzystać swoje zmysły, dary bądź otoczenie do obrony. Zasada? Nie daj się zabić.
Kiwnąłem głową na potwierdzenie i zacząłem biec. Lasu nie znalem zbyt dobrze, ale szybko zwróciłem uwagę na to ze jeśli nie zejdę z głównej drogi zostanę szybciej znaleziony. Skręciłem w bok. Możliwe ze pierwszy raz tak szybko biegłem. Zablokowałem wszystkich w swojej głowie, by przez tak banalna rzecz nie wpaść.
Gdy bylem już dość daleko stanąłem by chwile odsapnąć. Rozejrzałem się. W tym miejscu drzewa były wysokie, geste i dawały dużo cienia. Nie moglem tu długo zostać. Alex miał by tu przewagę razem z Evrym. Wybiegłem na jakąś polane. Było tam mało drzew, lecz ich zaletą było to, że nie dawały dużo cienia. Słońce świeciło idealnie z góry, zmniejszając cienie. Nie miałem czym się bronic. Nawet nie miałem pod ręką z czego zrobić broni.
Westchnąłem i przykucnąłem nie tracąc czujność. Minęło piec minut, Alex i Evry jak psy gończe wytropią mnie. To otoczenie jest na mój plus, ale nie mam gdzie się chować w razie rzutów sztyletami. W razie czego ucieknę do lasu.
Wsłuchiwałem się uważnie w każdy najcichszy dźwięk. Nagle usłyszałem parsknięcie rozbawienia. Rozejrzałem się lecz nigdzie nie było ani widu ani słychu po moich oprawcach.
-Masz grację słonia debilu -usłyszałem niewyraźny głos Evry'ego, a chwilę później Alexa.
-Cichaj mam grację baletni...Assassina!
-Ponoć wywalili cię po miesiącu szkolenia...
-To nie byli do końca Assassini i nie zostałem wywalony tylko zdecydowałem się odejść i wrócić do ojca -odpowiedź była powiedziana wesołym tonem. Ich głosy się przybliżały powoli.
Wsłuchiwałem się uważnie w każdy najcichszy dźwięk. Nagle usłyszałem parsknięcie rozbawienia. Rozejrzałem się lecz nigdzie nie było ani widu ani słychu po moich oprawcach.
-Masz grację słonia debilu -usłyszałem niewyraźny głos Evry'ego, a chwilę później Alexa.
-Cichaj mam grację baletni...Assassina!
-Ponoć wywalili cię po miesiącu szkolenia...
-To nie byli do końca Assassini i nie zostałem wywalony tylko zdecydowałem się odejść i wrócić do ojca -odpowiedź była powiedziana wesołym tonem. Ich głosy się przybliżały powoli.
Szli w moja stronę. Schowałem się za jednym z krzaków. Widziałem ich. Evry zaczął już się podejrzliwie rozglądać. Musiał mnie wyczuć przez ten głupi tatuaż. Fak. Alex na razie nie zwracał na to uwagi. Evry zatrzymał się.
-Co?- spytał otrzeźwiały Alex patrząc na demona.
-Jest blisko.
-Powiedział patrząc na krzaki i drzewa, których jest pełno wokół -dopowiedział poważnym tonem Alex, ale z uśmiechem na ustach rozejrzał się -Już zaczął działać.
-Co masz na myśli? -zapytał Evry patrząc jak na idiotę na szczerzącego się zielonookiego. Sam zaczynałem się zastanawiać co go tak cieszy.
-Ta polana. Słońce świeci tak, że miałbym problem z przemieszczaniem się cieniem.
-Powiedział patrząc na krzaki i drzewa, których jest pełno wokół -dopowiedział poważnym tonem Alex, ale z uśmiechem na ustach rozejrzał się -Już zaczął działać.
-Co masz na myśli? -zapytał Evry patrząc jak na idiotę na szczerzącego się zielonookiego. Sam zaczynałem się zastanawiać co go tak cieszy.
-Ta polana. Słońce świeci tak, że miałbym problem z przemieszczaniem się cieniem.
-Ale przecież on ma tu ograniczone pole do ucieczki. Mało kryjówek, a gdy zacznie uciekać będzie na widoku- zaczął myśleć Evry.
-Możliwe, ale w lesie miał by kłopot z ucieczka. Tu nie ma cieni w przeciwieństwie do lasu. I może szybciej użyć swoich mocy.
Alex zaczął przyglądać się polanie. Przygryzłem wargę. To było stresujące siedzieć tak blisko nich, a w każdej chwili można oberwać sztyletem. I nagle wpadł mi pomysł. Nie widza mnie. Jeśli uda mi się na piasku narysować pentagram wyślę w ich kierunku pioruny. Zatrzymają ich na parę sekund. W tym momencie będę mógł zmienić pozycje. Wychyliłem się lekko by zobaczyć gdzie dokładnie stoją. Evry stał aktualnie do mnie tyłem, a Alex bawiąc się sztyletem patrzył prosto na mnie. Mrugnął do mnie i odwrócił się do demona. Patrzyłem jak podchodzi do niego i oplata go ramionami przyciągając do siebie i opierając głowę na jego ramieniu. "Co za wredny dupek! Chce wywołać na mnie zazdrość! Ja się nie dam!" Ostatni raz spojrzałem na chłopaka, który coś szeptał do ucha czarnowłosego demona. Warknąłem w duchu. Zabije go za to później. Narysowałem na szybko pentagram i przyłożyłem rękę do niego. "Bogowie dajcie mi trochę szczęścia by się udało". Ciemno fioletowe błyskawice pojawiły się od razu i ruszyły na dwójkę stojącą na polanie. Gdy dotarły do nich obydwoje wydali zduszone krzyki bólu, a ja zerwałem się na nogi i sprintem ruszyłem przed siebie.Chwile potem usłyszałem przekleństwa i przyśpieszone kroki.
Uśmiechnąłem się w duchu ze się udało. "Szybko Luke myśl, gdzie teraz?!" Zatrzymałem się. Nie dam rady wiecznie uciekać. Wziąłem wdech i wydech. Oczy zabłysły mi złotym blaskiem, lecz skrzydeł nie rozkładałem. Zostały schowane. One tylko by mi utrudniały.
-Lukey! Aniołku!- słyszałem głos Alex'a. Przykucnąłem w jakimś rowie po wyschniętej rzece. Przy brzegu były małe krzaki, dzięki którym nie było widać rowu. -Luu!
-Myślisz, że te krzyki coś dadzą? - spytał Evry słyszałem po jego głosie ze oberwał mocniej niż Alex.
-Rozchmurz się Kłapouszku -odparł zielonooki -Chyba nie myślałeś, że tyko on zostanie pokrzywdzony w tej zabawie.
-Wasza dwójka oszukuje -oskarżył Evry.
-Nie mogłem ci powiedzieć, że partnerstwo zapewnia mi wiedzę gdzie on jest. To by było nie fair -wytłumaczył Alex, a ja słuchałem ze zdziwieniem. Przecież zablokowałem swój umysł!
-Rozchmurz się Kłapouszku -odparł zielonooki -Chyba nie myślałeś, że tyko on zostanie pokrzywdzony w tej zabawie.
-Wasza dwójka oszukuje -oskarżył Evry.
-Nie mogłem ci powiedzieć, że partnerstwo zapewnia mi wiedzę gdzie on jest. To by było nie fair -wytłumaczył Alex, a ja słuchałem ze zdziwieniem. Przecież zablokowałem swój umysł!
-Nie fair jest to ze mi o tym nie powiedziałeś. Nie zapominaj ze jesteśmy po jednej stronie, a Lukey po drugiej... Co ty w ogóle zamierzasz osiągnąć rzucając w niego sztyletami? Tak niczego nie nauczy się...
-Ma się nauczyć korzystać ze wszystkich zmysłów i uświadomić sobie, że nawet w takiej sytuacji to on może polować na nas, a nie na odwrót.
-Ma się nauczyć korzystać ze wszystkich zmysłów i uświadomić sobie, że nawet w takiej sytuacji to on może polować na nas, a nie na odwrót.
-Jak ma polować na nas, skoro jak na razie się chowa. Jest przez nas goniony. To my jesteśmy wilkami, a on jeleniem.
-Jak na razie to my oberwaliśmy - uświadomił mu Alex.
Zobaczyłem pod nogami coś co odbijało światło słoneczne. Spojrzałem na to coś. Był to dość duży kawałek szkła. Spokojnie udało by się z niego zrobić ostrza. Przywiązałem sznurówką szkło do kawałka drewna. W miarę byłem zadowolony z rezultatu.
Lecz nie zaatakuje ich teraz. Było by to zbyt oczywiste. Musze zmienić pozycje. Jeszcze chwila i słońce schowa się za drzewami. Będzie ciemniej. Jak to Alex powiedział "to on może polować na nas". Zmienię swoja pozycje tak by chociaż Evry zaczął się obawiać ataku, który nie nastąpi. Zebrałem kilka kamyków i cicho przemknąłem korytem rzeki w bok. Evry był teraz odwrócony przodem do mnie, a Alex tyłem.
-Głodny jestem... -mruknął zielonooki. Evry przewrócił oczami. Ja za to miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Tylko Alex mógł zamiast o ataku myśleć o jedzeniu.
-W takim momencie?
-Od biegania po lesie człowiek robi się głodny -odparł i pisnął mało męsko gdy oberwał kamykiem w tyłek -Coś na mnie leci...
-Nie wygłupiaj się tylko szukaj Lu... -przerwał mu kamyk uderzający go w bok.
-HA! I kto miał racje? -zapytał Alex z dziecinną satysfakcją, a chwilę potem złapał się za udo, w którym tkwił odłamek szkła -Jeszcze raz ktoś nie uwierzy w moje metody szkoleniowe...
Demon już chciał coś odpowiedzieć, ale dwa kawałki poleciały w jego kierunku. Przed jednym się ochronił lecz drugi utkwił mu w prawym boku.
Wyskoczyłem ze swojej kryjówki i kopnąłem Evry'ego posyłając go na ziemie przy okazji mocniej wbijając kawałek szkła. Gdy Alex odwrócił się w moim kierunku skoczyłem na niego i wylądowaliśmy na ziemi z donośnym hukiem zagłuszonym przekleństwami zielonookiego.
-Nie żebym miał coś przeciwko tobie, ale... usuń swe ciało z mojego bolącego ciała! -wystękał, a ja poczułem jak na moim udzie spodnie nasiąkają krwią.
-Głodny jestem... -mruknął zielonooki. Evry przewrócił oczami. Ja za to miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Tylko Alex mógł zamiast o ataku myśleć o jedzeniu.
-W takim momencie?
-Od biegania po lesie człowiek robi się głodny -odparł i pisnął mało męsko gdy oberwał kamykiem w tyłek -Coś na mnie leci...
-Nie wygłupiaj się tylko szukaj Lu... -przerwał mu kamyk uderzający go w bok.
-HA! I kto miał racje? -zapytał Alex z dziecinną satysfakcją, a chwilę potem złapał się za udo, w którym tkwił odłamek szkła -Jeszcze raz ktoś nie uwierzy w moje metody szkoleniowe...
Demon już chciał coś odpowiedzieć, ale dwa kawałki poleciały w jego kierunku. Przed jednym się ochronił lecz drugi utkwił mu w prawym boku.
Wyskoczyłem ze swojej kryjówki i kopnąłem Evry'ego posyłając go na ziemie przy okazji mocniej wbijając kawałek szkła. Gdy Alex odwrócił się w moim kierunku skoczyłem na niego i wylądowaliśmy na ziemi z donośnym hukiem zagłuszonym przekleństwami zielonookiego.
-Nie żebym miał coś przeciwko tobie, ale... usuń swe ciało z mojego bolącego ciała! -wystękał, a ja poczułem jak na moim udzie spodnie nasiąkają krwią.
-To ty zaproponowałeś taki trening. Ja go tylko próbuje zdać - odparłem i wstałem, pomagając Alex'owi, a następnie Evry'emu wstać. -To co wracamy? Też się zrobiłem głodny, a Evry robi się blady jakby miał zaraz umrzeć.
-Dobrze mu tak za narzekanie na moją osobę -wymruczał zielonooki opierając się o mnie -I to nie był test. Chciałem ci po prostu uświadomić, że dasz sobie radę w każdej sytuacji.
-Dobrze mu tak za narzekanie na moją osobę -wymruczał zielonooki opierając się o mnie -I to nie był test. Chciałem ci po prostu uświadomić, że dasz sobie radę w każdej sytuacji.
-Nie atakowałeś, gdy wiedziałeś gdzie jestem. Alex to nie jest fair. Evry ma w tej sprawie racje.
-Gdybyśmy wtedy zaatakowali nie uświadomiłbyś sobie co potrafisz i normalnie nie wiedziałbym gdzie jesteś gdyby nie nasze partnerstwo, więc zaatakowałbym dopiero gdyby nasz ranny demonek cię zauważył -odparł i spróbował zrobić krok w przód, co skończyło się litanią oryginalnych przekleństw i zachwianiem jego równowagi.
-Gdybyśmy wtedy zaatakowali nie uświadomiłbyś sobie co potrafisz i normalnie nie wiedziałbym gdzie jesteś gdyby nie nasze partnerstwo, więc zaatakowałbym dopiero gdyby nasz ranny demonek cię zauważył -odparł i spróbował zrobić krok w przód, co skończyło się litanią oryginalnych przekleństw i zachwianiem jego równowagi.
Westchnąłem cicho i pomogłem Alex'owi, łapiąc go za ramie.
-Wracamy do domu - powiedziałem i przenieśliśmy się w trójkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz