Brązowe oczy Luke'a patrzyły na mnie z miłością. Złączyłem lekko nasze usta i poczułem język chłopaka delikatnie prześlizgujący się po mojej dolnej wardze. Mruknąłem i wpuściłem jego ciekawski język. Zaczęliśmy wolną walkę o dominację nad pocałunkiem. Moje dłonie powoli wyzwoliły go ze spodni, a następnie w chwili łapania oddechu, z bluzki. Gładziłem jego zarysowane mięśnie, ciesząc się jego ciepłą skórą pod palcami. Przejechałem językiem po jego szalejącym pulsie, następnie zacząłem lekko kąsać jego szyję. Poczułem jego paznokcie na swoich łopatkach. Zachichotałem przy jego skórze.
-Pamiętasz jak mówiłem "kotek z pazurkami"?
-Nie wasz się tego kończyć... - warknął cicho, ale w pokoju słychać już po chwili jego jęki.
*
Jęknąłem cicho przy uchu bruneta poruszając wolno biodrami. Wiedziałem, że ten się zaczyna irytować wolnym tempem, ponieważ wyraził po już między jękami przyjemności. Gdy chciał coś zrobić przyciskałem go mocniej do pościeli.
-Alexandrze cholerny Blacku.. -wychrypiał w pewnym momencie z przeciągłym jękiem -Lepiej rusz ten swój zgrabny tyłek, bo jak nie...
-Aniele groźby w łóżku? -wymruczałem wyznaczając mokrą ścieżkę w dół jego szyi. Ale przyśpieszyłem nieco swoje ruchy.
-Z tobą najwyraźniej...kurwa...nie idzie inaczej -wystękał, a gdy na niego spojrzałem posłał mi wesoły uśmiech -A po za tym to cię podnieca...O bogowie!
-Tylko z twoich ust -odpowiedziałem odgarniając mu włosy z czoła i całując tłumiąc jego jęk, gdy przyśpieszyłem.
-Noir vous aime. Mais si vous ne vous taisez pas cette belle visages qui souffrir sur elle*
*
Jęknąłem cicho przy uchu bruneta poruszając wolno biodrami. Wiedziałem, że ten się zaczyna irytować wolnym tempem, ponieważ wyraził po już między jękami przyjemności. Gdy chciał coś zrobić przyciskałem go mocniej do pościeli.
-Alexandrze cholerny Blacku.. -wychrypiał w pewnym momencie z przeciągłym jękiem -Lepiej rusz ten swój zgrabny tyłek, bo jak nie...
-Aniele groźby w łóżku? -wymruczałem wyznaczając mokrą ścieżkę w dół jego szyi. Ale przyśpieszyłem nieco swoje ruchy.
-Z tobą najwyraźniej...kurwa...nie idzie inaczej -wystękał, a gdy na niego spojrzałem posłał mi wesoły uśmiech -A po za tym to cię podnieca...O bogowie!
-Tylko z twoich ust -odpowiedziałem odgarniając mu włosy z czoła i całując tłumiąc jego jęk, gdy przyśpieszyłem.
-Noir vous aime. Mais si vous ne vous taisez pas cette belle visages qui souffrir sur elle*
-Nie zrozumiałem do końca, ale chyba mi groziłeś. Groziłeś mi, prawda? -zapytałem.
-Groziłem -odparł z błyskiem w oku. Warknąłem pod nosem włoskie przekleństwo i gwałtownie go pocałowałem.
Czując zbliżający się koniec chwyciłem członka Luke'a wydobywając z jego ust rozkoszny jęk. Brązowo-złote oczy spojrzały na mnie, gdy chłopak wygiął się dochodząc. Pchnąłem jeszcze raz i dołączyłem do niego ciężko dysząc.
-Beau, merveilleux, glorifié** ... enfer!***- spojrzal na mnie. -Co z naszymi braćmi?
-Pewnie pieprzą się w najlepsze czując ciągną ochotę na dotyk drugiego -odparłem wtulając twarz w poduszkę -Potem powinni być jeszcze zamroczeni i zmęczeni, więc wszystko z nimi dobrze.
Brązowooki cichutko westchnął i przytulił się do mnie przylegając całym ciałem. Czułem jego ciepłą skórę na mojej chłodnej.
-Panie wszyscy są... Na Hadesa! -usłyszałem i szybko zakryłem Lu pościelą.
-Czy wszyscy starają się poznać moje życie seksualne? -wymamrotałem całując w policzek zarumienionego chłopaka. I wstając by ruszyć do szafy. Rzuciłem okiem przez ramię widząc przyglądającego się to mi, to Luke'owi, ciemnowłosego demona -Evan radził bym ci nie patrzeć na mnie bo Lu ma ochotę cię walnąć, a na mnie nawrzeszczeć, że łażę nago przy tobie.
-Panie wszyscy są... Na Hadesa! -usłyszałem i szybko zakryłem Lu pościelą.
-Czy wszyscy starają się poznać moje życie seksualne? -wymamrotałem całując w policzek zarumienionego chłopaka. I wstając by ruszyć do szafy. Rzuciłem okiem przez ramię widząc przyglądającego się to mi, to Luke'owi, ciemnowłosego demona -Evan radził bym ci nie patrzeć na mnie bo Lu ma ochotę cię walnąć, a na mnie nawrzeszczeć, że łażę nago przy tobie.
-Em...Przepraszam... - odpowiedział tak samo zawstydzony Evan, jak Lukey. -Może poczekam w głównej sali... -zachichotałem na ich zachowanie.
-Podziel ich na trójki i powiedz, że mają się ochraniać i wspierać. Nie chcę by się kłócili, gdy mamy przeciwko sobie połowę Olimpu, a Artemida nie opowiedziała się jeszcze po żadnej stronie -oznajmiłem krzywiąc się i zacząłem się ubierać w swój czarny strój Lexio. Przy biodrze przypiąłem stary prezent od Rin, wykonane ze specjalnych materiałów sais -Idziesz na czele drugiej grupy zamiast mojego brata. Pamiętaj by czekać aż my zaczniemy. Czekamy aż większość już wyjdzie po spotkaniu. Któryś widział ładnie wyglądający srebrny łańcuszek?
-Podziel ich na trójki i powiedz, że mają się ochraniać i wspierać. Nie chcę by się kłócili, gdy mamy przeciwko sobie połowę Olimpu, a Artemida nie opowiedziała się jeszcze po żadnej stronie -oznajmiłem krzywiąc się i zacząłem się ubierać w swój czarny strój Lexio. Przy biodrze przypiąłem stary prezent od Rin, wykonane ze specjalnych materiałów sais -Idziesz na czele drugiej grupy zamiast mojego brata. Pamiętaj by czekać aż my zaczniemy. Czekamy aż większość już wyjdzie po spotkaniu. Któryś widział ładnie wyglądający srebrny łańcuszek?
Brązowy pokręcił głową, Evan tylko wzruszył ramionami. Przeczesałem włosy zaczesując je do tyłu, założyłem kaptur i spojrzałem na wpatrujących się we mnie chłopaków, szkarłatnymi tęczówkami.
-Lukey musimy się zbierać. Evan przekaż, że zaraz będę i powiedz mojemu ojcu, że znowu zgubiłem Argenteus dolor -gdy demon potaknął i zniknął. W czasie, gdy Lu doprowadzał się do porządku i ubierał, ja próbowałem znaleźć srebrny długi łańcuszek. Mógł wyglądać na ładną błyskotkę, ale ojciec zadbał już o to by to się zmieniło. Wystarczyła iskra mocy i srebrzysty łańcuch zmieniał się w broń.
Spojrzałem na chowającego właśnie miecze, bruneta.
-Gotowy? -brązowe oczy spojrzały na mnie i chłopak przybliżył się. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował przekazując w ten sposób wszystko co czuł.
-Gotowy.
*
Drzwi do sali, w której odbywały się zebrania bogów były zamknięte. Wpatrywałem się z zastanowieniem z pozłacane elementy.
-Co rob..-zaczął ktoś, w chwili gdy zebrałem się i z mocą kopnąłem drzwi. Te z hukiem uderzyły w ścianę.
-To się nazywa atak z zaskoczenia -mruknął Luke, a mój ojciec parsknął. Wszedłem do wypełnionej bogami sali. Gdy każdy już sobie przypomniał kim jestem rozległy się szepty. Czarny kaptur ukrywał moją twarz w lekkim zacienieniu.
-Lexio -odezwał się Zeus, który siedział na swoim złotym tronie.
-Nie. Jestem Alexander Nathaniel Black. Następca tronu mego ojca -zacząłem oficjalnym tonem by pod koniec z wesołym uśmieszkiem dodać -I przybyłem by zakończyć twe rządy.
-Lukey musimy się zbierać. Evan przekaż, że zaraz będę i powiedz mojemu ojcu, że znowu zgubiłem Argenteus dolor -gdy demon potaknął i zniknął. W czasie, gdy Lu doprowadzał się do porządku i ubierał, ja próbowałem znaleźć srebrny długi łańcuszek. Mógł wyglądać na ładną błyskotkę, ale ojciec zadbał już o to by to się zmieniło. Wystarczyła iskra mocy i srebrzysty łańcuch zmieniał się w broń.
Spojrzałem na chowającego właśnie miecze, bruneta.
-Gotowy? -brązowe oczy spojrzały na mnie i chłopak przybliżył się. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował przekazując w ten sposób wszystko co czuł.
-Gotowy.
*
Drzwi do sali, w której odbywały się zebrania bogów były zamknięte. Wpatrywałem się z zastanowieniem z pozłacane elementy.
-Co rob..-zaczął ktoś, w chwili gdy zebrałem się i z mocą kopnąłem drzwi. Te z hukiem uderzyły w ścianę.
-To się nazywa atak z zaskoczenia -mruknął Luke, a mój ojciec parsknął. Wszedłem do wypełnionej bogami sali. Gdy każdy już sobie przypomniał kim jestem rozległy się szepty. Czarny kaptur ukrywał moją twarz w lekkim zacienieniu.
-Lexio -odezwał się Zeus, który siedział na swoim złotym tronie.
-Nie. Jestem Alexander Nathaniel Black. Następca tronu mego ojca -zacząłem oficjalnym tonem by pod koniec z wesołym uśmieszkiem dodać -I przybyłem by zakończyć twe rządy.
Zeus rozejrzał się po zgromadzonych osobach, jego wzrok zatrzymał się na Lu i jego ojcu.
-Aresie, Lukey... Stoicie po złej stronie.
-Oh zamknij się już stary zgredzie! To zaczęło się tu i tu się skończy - warknął brunet patrząc złotymi tęczówkami na mnie.Ja za to kiwnąłem głową ojcu i wraz z nim przyzwałem cieniste zmory, które stanęły przy każdym bogu.
-To was nie dotyczy, więc radziłbym wam wyjść -powiedziałem bawiąc się sais. Widziałem jak parę osób rozważa moje słowa lecz niektórzy zaczęli emanować wściekłością.
-To was nie dotyczy, więc radziłbym wam wyjść -powiedziałem bawiąc się sais. Widziałem jak parę osób rozważa moje słowa lecz niektórzy zaczęli emanować wściekłością.
Mniejszość opuściła salę na Olimpie. Reszta została, znaczna większość. Lukey podszedł do paru młodych bogów którzy stali w grupce i nawet lekko drżeli.
-Stańcie po właściwiej stronie, albo opuście na zawsze Olimp - powiedział patrząc się na nich Lu.
-Czemu niby mamy stawić się po stronie Hadesa, Erarte?- wyszedł z grupki jakiś szatyn o niebieskich oczach.
-Nigdy z moich ust nie padło że macie się stawić po stronie Hadesa. Proponuje wam przyłączenie się do mnie i do przyszłego władcy tego miejsca....
-Chyba śnisz gówniarzu że mnie zastąpisz?!
-Morda wuju! -ryknąłem i wszyscy spojrzeli na mnie jak na ufo -Daj im porozmawiać skoro już przyszło, że muszą wybrać stronę.
-Ty bezczelny...
-Bachorze? -wtrąciłem z uśmiechem -Wciąż mi to mówisz aż zaczynam się martwić, że tatuś mnie nie wychował...
Do brązowookiego podszedł znaczna większość "Młodziaków".
-Morda wuju! -ryknąłem i wszyscy spojrzeli na mnie jak na ufo -Daj im porozmawiać skoro już przyszło, że muszą wybrać stronę.
-Ty bezczelny...
-Bachorze? -wtrąciłem z uśmiechem -Wciąż mi to mówisz aż zaczynam się martwić, że tatuś mnie nie wychował...
Do brązowookiego podszedł znaczna większość "Młodziaków".
-Evry - spojrzał na demona. -Weź ich do mojego domu. Niech tam zostaną, nie mam zamiaru widzieć ich śmierci - powiedział. Ja za to zacząłem szukać jednej osoby. Gdy spotkałem błękitne tęczówki podszedłem do złotowłosej kobiety.
-Artemido. Oprócz tego, że jesteś najlepszą wojowniczą, jesteś również niosącą pomoc matką. Nie proszę byś stanęła obok mnie w walce, ale abyś nie zabijała wraz ze swoimi wojowniczkami moich towarzyszy.
-Alec -odezwała się i wstała ze swojego miejsca. Każdy na sali wstrzymał oddech, gdy wyciągnęła rękę w moim kierunku. Blondynka przejechała delikatnie palcami po moim policzku -Wiem co uczynił mój ojciec. Jestem świadoma poniesionych w wyniku jego działań ofiar i mam zamiar ci pomóc. Spełnij swoje przeznaczenie.
Posłałem jej wdzięczny uśmiech i odwróciłem się do wściekłego Zeusa. Gdy ktoś rozwalił większość świateł tworząc zacienione miejsca uśmiechnąłem się.
-Za lepsze jutro moi drodzy -powiedziałem i zniknąłem by pojawić się za plecami wuja, który w próbował mnie uderzyć. Z łatwością odparowałem jego cios i kopnąłem tak, że poleciał w tył. Wiedziałem, że mam chwilę czasu na zemstę, bo za chwilę Zeus będzie rzucał piorunami. Wyciągnąłem oba sais i zaatakowałem ponownie. Mieliśmy trochę utrudnioną walkę przez walczących przeciw sobie osoby. Zdążyłem wykonać parę ciosów i troszkę sam oberwałem, gdy Zeus zaczął tworzyć pioruny. Szczęśliwym trafem udało mi się wykonać unik i wpaść przy okazji na Luke'a.
-Kochanie pokaż temu skurwielowi co potrafisz -powiedziałem i pozostają w pobliżu zacząłem walczyć z ludźmi Zeusa. Widziałem mojego ojca, który podchodził do poległych i coś mamrotał oraz wyszczerzonego drapieżnie Aresa. Widać, że mężczyźnie podobała się walka. Zaśmiałem się wykonując precyzyjny wykop i powalając jednego z demonów, które zdradziły. Nagle nad głową świsnęła mi błękitno-fioletowa błyskawica.
-Ej! Co we mnie?! -w odpowiedzi dostałem wiązankę przekleństw. Trochę zaniepokojony odwróciłem się by zobaczyć, że mój wuj zepchnął Luke'a do defensywy. Zmrużyłem oczy i ruszyłem w ich kierunku. Zabiłem osobę, która starała mi się zagrodzić drogę. Zeus stał do mnie plecami tworząc złoty promień, który zrobił dziurę w miejscu gdzie przed chwilą była głowa Lu -Infernum venerit, et pecora mea custodiat****
Po tych słowach usłyszałem przeciągły skowyt za mną, na co na moje usta wpłynął uśmiech zwiastujący zbliżającą się śmierć. Zeus słysząc bestia obrócił się w moim kierunku z rozszerzonymi oczami.
-Bu! -szepnąłem uderzając go z całej siły w twarz. A gdy się zachwiał przejechałem po jego torsie ostrzem.
Potem wydarzenia potoczyły się w zaskakujący sposób. Gdy sztylet wbił się w brzuch zaskoczonego Zeusa jego moc uderzyła we mnie z całą siłą. Przez co uniosłem się parę metrów nad ziemie i poleciałem w tył. Wszyscy się zatrzymali wpatrując się we mnie, gdy uderzyłem plecami w wielkie okno i rozbijając je wydałem z siebie okrzyk bólu. Usłyszałem zrozpaczony wrzask, a potem już tylko słyszałem świst powietrza, gdy spadałem w dół.
-Artemido. Oprócz tego, że jesteś najlepszą wojowniczą, jesteś również niosącą pomoc matką. Nie proszę byś stanęła obok mnie w walce, ale abyś nie zabijała wraz ze swoimi wojowniczkami moich towarzyszy.
-Alec -odezwała się i wstała ze swojego miejsca. Każdy na sali wstrzymał oddech, gdy wyciągnęła rękę w moim kierunku. Blondynka przejechała delikatnie palcami po moim policzku -Wiem co uczynił mój ojciec. Jestem świadoma poniesionych w wyniku jego działań ofiar i mam zamiar ci pomóc. Spełnij swoje przeznaczenie.
Posłałem jej wdzięczny uśmiech i odwróciłem się do wściekłego Zeusa. Gdy ktoś rozwalił większość świateł tworząc zacienione miejsca uśmiechnąłem się.
-Za lepsze jutro moi drodzy -powiedziałem i zniknąłem by pojawić się za plecami wuja, który w próbował mnie uderzyć. Z łatwością odparowałem jego cios i kopnąłem tak, że poleciał w tył. Wiedziałem, że mam chwilę czasu na zemstę, bo za chwilę Zeus będzie rzucał piorunami. Wyciągnąłem oba sais i zaatakowałem ponownie. Mieliśmy trochę utrudnioną walkę przez walczących przeciw sobie osoby. Zdążyłem wykonać parę ciosów i troszkę sam oberwałem, gdy Zeus zaczął tworzyć pioruny. Szczęśliwym trafem udało mi się wykonać unik i wpaść przy okazji na Luke'a.
-Kochanie pokaż temu skurwielowi co potrafisz -powiedziałem i pozostają w pobliżu zacząłem walczyć z ludźmi Zeusa. Widziałem mojego ojca, który podchodził do poległych i coś mamrotał oraz wyszczerzonego drapieżnie Aresa. Widać, że mężczyźnie podobała się walka. Zaśmiałem się wykonując precyzyjny wykop i powalając jednego z demonów, które zdradziły. Nagle nad głową świsnęła mi błękitno-fioletowa błyskawica.
-Ej! Co we mnie?! -w odpowiedzi dostałem wiązankę przekleństw. Trochę zaniepokojony odwróciłem się by zobaczyć, że mój wuj zepchnął Luke'a do defensywy. Zmrużyłem oczy i ruszyłem w ich kierunku. Zabiłem osobę, która starała mi się zagrodzić drogę. Zeus stał do mnie plecami tworząc złoty promień, który zrobił dziurę w miejscu gdzie przed chwilą była głowa Lu -Infernum venerit, et pecora mea custodiat****
Po tych słowach usłyszałem przeciągły skowyt za mną, na co na moje usta wpłynął uśmiech zwiastujący zbliżającą się śmierć. Zeus słysząc bestia obrócił się w moim kierunku z rozszerzonymi oczami.
-Bu! -szepnąłem uderzając go z całej siły w twarz. A gdy się zachwiał przejechałem po jego torsie ostrzem.
Potem wydarzenia potoczyły się w zaskakujący sposób. Gdy sztylet wbił się w brzuch zaskoczonego Zeusa jego moc uderzyła we mnie z całą siłą. Przez co uniosłem się parę metrów nad ziemie i poleciałem w tył. Wszyscy się zatrzymali wpatrując się we mnie, gdy uderzyłem plecami w wielkie okno i rozbijając je wydałem z siebie okrzyk bólu. Usłyszałem zrozpaczony wrzask, a potem już tylko słyszałem świst powietrza, gdy spadałem w dół.
+++++++++++******++++++++++++++
*(francuski) Noir vous aime. Mais si vous ne vous taisez pas cette belle visages qui souffrir sur elle - Black kocham cię. Ale jeśli nie zamkniesz tej pięknej buźki to ucierpisz na tym.
** beau, merveilleux, glorifié ... - piękny, wspaniały, cudowny...
** beau, merveilleux, glorifié ... - piękny, wspaniały, cudowny...
*** enfer - cholera
****infernum venerit, et pecora mea custodiat <łac.piekielne bestie przyjdźcie i chrońcie sługi moje>
****infernum venerit, et pecora mea custodiat <łac.piekielne bestie przyjdźcie i chrońcie sługi moje>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz