Byłem wściekły. Czułem jak czarne pazury wbijają mi się w skórę dłoni, gdy wpadłem do mieszkania Four'a.
-Kici, kici skurwysynie! -warknąłem i po chwili zauważyłem niepewną postać białowłosego chodzącą do pomieszczenia.
-Alex to nie tak jak myślisz...
-Czyli tak naprawdę nie obłapywałeś się z bratem mojego partnera w moim domu?! Wcale nie jesteś w związku z Riną, a Siv nie pieprzy się od roku jak nie więcej z moim bratem?! No powiedz mi do kurwy nędzy co źle zrozumiałem!
-Wiem że to kiepsko brzmi...Z Rin nie jestem już od paru dni... A Siv... Był z nim tylko dla seksu!
-Ciesz się, że Luke wymógł na mnie bym nikogo nie zabił, bo krztusiłbyś teraz własną krwią -wysyczałem i wyciągnąłem sztylet z szaleńczym uśmiechem i płonącymi furią szkarłatnymi oczami -Ale o okaleczaniu, torturowaniu, znęcaniu bądź pobiciu nie było mowy...
-Ciesz się, że Luke wymógł na mnie bym nikogo nie zabił, bo krztusiłbyś teraz własną krwią -wysyczałem i wyciągnąłem sztylet z szaleńczym uśmiechem i płonącymi furią szkarłatnymi oczami -Ale o okaleczaniu, torturowaniu, znęcaniu bądź pobiciu nie było mowy...
-Alex... Nie rób tego... -powiedział cofając się tak długo, aż nie napotkał ściany. - A-Alex...Luke tego by nie chciał... Jestem jego przyjacielem...
-Jesteś. Byłeś. Cokolwiek. Ale jak zauważyłeś padło imię Luke'a nie moje -odparłem lodowatym tonem -I nawet bawi mnie twoja głupota. Myślisz, że wystarczy wspomnieć, że znasz Lu i już ci zostanie wybaczone? Żałosne...
-Jesteś. Byłeś. Cokolwiek. Ale jak zauważyłeś padło imię Luke'a nie moje -odparłem lodowatym tonem -I nawet bawi mnie twoja głupota. Myślisz, że wystarczy wspomnieć, że znasz Lu i już ci zostanie wybaczone? Żałosne...
Chłopak zaczął panikować. Nagle się uśmiechnął, co wytrąciło mnie z równowagi.
-Co się szczerzysz?!
-Myślisz że jestem głupi by wracać do domu bez obstawy? Wiedziałem że tu przyjdziesz.
-Masz dar widzenia przyszłości, więc co w tym dziwnego? -on serio myślał, że się przestraszę grai jego znajomych spod ciemnej gwiazdy? Zdziwiło mnie tylko to, że za mną stały trzy demony. Oceniłem szybko ich siłę i rozważyłem czy zabijając je ściągnę na siebie gniew Luke'a -Bardzo mądre z twojej strony, przyznaje. Zapominasz tylko z kim zadarłeś, a teraz daj mi minutkę i wrócimy do zabawy. Nie próbuj uciekać bo nie dasz rady.
Zostawiłem go pod ścianą i ruszyłem w stronę pewnych wygranej demonów. Pierwszego zabiłem przebijając mu pierś sztyletem, a z następną dwójką trochę się zabawiłem za nim poderżnąłem im gardła. Umazany ich krwią i mając parę płytkich ran powróciłem do bladego chłopaka. Nie mając ochoty być tu dłużej wbiłem jeden sztylet w jego ramię drugim zostawiłem głębokie cięcie na piersi, a na koniec kopnąłem go z całej siły między nogi.
-Miłej nocy -mruknąłem, gdy osuwał się po ścianie zostawiając krwawy ślad na niej -I lepiej nie pokazuj się w moim domu bez poważnego powodu...
*
-Masz dar widzenia przyszłości, więc co w tym dziwnego? -on serio myślał, że się przestraszę grai jego znajomych spod ciemnej gwiazdy? Zdziwiło mnie tylko to, że za mną stały trzy demony. Oceniłem szybko ich siłę i rozważyłem czy zabijając je ściągnę na siebie gniew Luke'a -Bardzo mądre z twojej strony, przyznaje. Zapominasz tylko z kim zadarłeś, a teraz daj mi minutkę i wrócimy do zabawy. Nie próbuj uciekać bo nie dasz rady.
Zostawiłem go pod ścianą i ruszyłem w stronę pewnych wygranej demonów. Pierwszego zabiłem przebijając mu pierś sztyletem, a z następną dwójką trochę się zabawiłem za nim poderżnąłem im gardła. Umazany ich krwią i mając parę płytkich ran powróciłem do bladego chłopaka. Nie mając ochoty być tu dłużej wbiłem jeden sztylet w jego ramię drugim zostawiłem głębokie cięcie na piersi, a na koniec kopnąłem go z całej siły między nogi.
-Miłej nocy -mruknąłem, gdy osuwał się po ścianie zostawiając krwawy ślad na niej -I lepiej nie pokazuj się w moim domu bez poważnego powodu...
*
Rozmowa z Sivem skończyła się bardziej krwawo, ale chłopak dojdzie do siebie. Prędzej czy później. Gdy wróciłem do domu było już grubo po północy. Wyglądałem jak po krwawej rzezi. Moje ubranie było nią poplamione tak samo jak dłonie i twarz.
Stałem nagi w sypialni mając nadzieję, że zdążę się umyć zanim pewien brunet się tu pojawi. Moje myśli chyba go przyciągnęły bo usłyszałem drzwi i jego cichy głos.
-Masz racje zapomniałeś zablokować myśli... A teraz chcę tylko jedno wiedzieć. Four żyje?
-Obiecałem -powiedziałem wchodząc do łazienki i słysząc jego kroki.
-No wiesz widząc cię całego we krwi, miałem pole dla wyobraźni. A teraz chodź tu wariacie, pocałuj mnie i zaproponuj wspólną kąpiel...
-Stoję przed tobą nagi, a ty myślisz kogo zabiłem? -zapytałem z rozbawieniem patrząc na jego owiniętą kocem postać. Cmoknąłem go lekko w usta i wszedłem za szklaną ściankę prysznica.
-Obiecałem -powiedziałem wchodząc do łazienki i słysząc jego kroki.
-No wiesz widząc cię całego we krwi, miałem pole dla wyobraźni. A teraz chodź tu wariacie, pocałuj mnie i zaproponuj wspólną kąpiel...
-Stoję przed tobą nagi, a ty myślisz kogo zabiłem? -zapytałem z rozbawieniem patrząc na jego owiniętą kocem postać. Cmoknąłem go lekko w usta i wszedłem za szklaną ściankę prysznica.
Usłyszałem słodki śmiech Lu i poczułem jego ręce na torsie. Przytulił się do mnie. Jego nagi tors, w przeciwieństwie do mojego był chłodny.
-Latałeś nago po dworze czy serce ci zamarzło kochany? -zapytałem z uśmiechem na ustach.
-Latałeś nago po dworze czy serce ci zamarzło kochany? -zapytałem z uśmiechem na ustach.
-Musiałem trochę ochłonąć... A zimny basen był idealnym rozwiązaniem. Odkryłem, że zimna woda pomaga mi się uspokoić, a twa meliska działa cuda.
-Zimna woda pomaga każdemu, a co do meliski...Miałeś wątpliwości? -spytałem stojąc pod zimnym strumieniem wody i zmywając z siebie krew, gdy już się jej jako tako pozbyłem odwróciłem się do stojącego koło ściany bruneta, którego wzrok przed chwilą wbijał się w mój tyłek.
-Wiesz... Gdy pierwszy raz dałeś mi melise to zasnąłem przez ziółka magiczne, potem wparowałeś mi na urodziny w koszykiem meliski, a także dałeś ją mojemu ojcu... Przez co musiałem się tłumaczyć... -powiedział. -Miałem małe wątpliwości.
-Oh Aresek był szczęśliwy -odparłem lekkim tonem całując szczękę Luke'a. Schodząc na jego szyję kontynuowałem temat -Ostatnio też błyskał humorem...
-Oh Aresek był szczęśliwy -odparłem lekkim tonem całując szczękę Luke'a. Schodząc na jego szyję kontynuowałem temat -Ostatnio też błyskał humorem...
Chłopak zachichotał.
-Gdy mnie odwiedził miał bardzo dobry humor. Szczególnie podając mi twoje księgi -odparł radośnie i jęknął gdy przygryzłem mu skórę na obojczyku.
-One są wspaniałe. Na równi z moją olśniewającą osobą, więc się nie dziwię, że był taki radosny. A ty też jesteś niczego sobie -mruknąłem przy jego bladej szyi, którą sobie aktualnie upodobałem na równi z obojczykami bruneta.
-One są wspaniałe. Na równi z moją olśniewającą osobą, więc się nie dziwię, że był taki radosny. A ty też jesteś niczego sobie -mruknąłem przy jego bladej szyi, którą sobie aktualnie upodobałem na równi z obojczykami bruneta.
-Pff... Niczego sobie? - mruknął i odsunął się na parę centymetrów ode mnie. Podniosłem lekko głowę.
-Gdy nazwałem cię słodkim oberwałem. Uroczym, to samo. Seksownym były groźby przy świadkach -wymieniałem opierając ręce po obu stronach jego twarzy -Chociaż to ostatnie było lekko dwuznaczne...
-Gdy nazwałem cię słodkim oberwałem. Uroczym, to samo. Seksownym były groźby przy świadkach -wymieniałem opierając ręce po obu stronach jego twarzy -Chociaż to ostatnie było lekko dwuznaczne...
Chłopak podniósł brew do góry.
-Alex... Zastanawiam się cały czas nad jednym. Co nas łączy?
-Przepowiednia, historia rodziców, powiedziałbym sex, ale tu można polemizować, więź i głębokie, zawiłe emocje oraz cholernie niebezpieczne kłótnie -odparłem patrząc mu w oczy. Na twarz przywdział kamienną maskę.
-Przepowiednia, historia rodziców, powiedziałbym sex, ale tu można polemizować, więź i głębokie, zawiłe emocje oraz cholernie niebezpieczne kłótnie -odparłem patrząc mu w oczy. Na twarz przywdział kamienną maskę.
-Tsa... Nie ważne -mruknął chłopak po nosem i wyszedł spod prysznica. Założył biały ręcznik na biodra i wyszedł z łazienki. Co ja znów źle powiedziałem?
LUKE
Po ubraniu się ruszyłem prosto do pokoju Uriela. Gdy stanąłem pod drzwiami zawahałem się.
-Właź, a nie bombardujesz mnie zdenerwowaniem Lu -usłyszałem zamyślony głos chłopaka.
Otworzyłem drzwi i ujrzałem rozwaloną na łóżku postać. Chłopak czytał jakieś opasłe tomiszcze.
LUKE
Po ubraniu się ruszyłem prosto do pokoju Uriela. Gdy stanąłem pod drzwiami zawahałem się.
-Właź, a nie bombardujesz mnie zdenerwowaniem Lu -usłyszałem zamyślony głos chłopaka.
Otworzyłem drzwi i ujrzałem rozwaloną na łóżku postać. Chłopak czytał jakieś opasłe tomiszcze.
-Uriel... Dlaczego Alex jest tak skomplikowany?- położyłem się obok niego.
-Przez sierociniec i ojca się taki stał... Kiedyś był inny -powiedział.
Westchnąłem.
-Gdy spytałem co nas łączy odpowiedział, że przepowiednia, rodzice, więź i kłótnie... -teraz to białowłosy westchnął i jego spokojne zielone oczy spoczęły na mnie.
-Z takich rozmów z nim naucz się czytać między wierszami. Alex po tym co się stało jak mieliśmy trzy lata nigdy nie powiedział nikomu słów wypełnionych jakimś głębszym uczuciem innym niż złość -wyjaśnił z odległym spojrzeniem -Ale jestem pewien, że mojemu bratu zależy na tobie.
-Z takich rozmów z nim naucz się czytać między wierszami. Alex po tym co się stało jak mieliśmy trzy lata nigdy nie powiedział nikomu słów wypełnionych jakimś głębszym uczuciem innym niż złość -wyjaśnił z odległym spojrzeniem -Ale jestem pewien, że mojemu bratu zależy na tobie.
Szkoda, że mojemu bratu nie...Nie chciałem mu tego mówić, ale mój brat nie zasługuje na Uriel'a. Zdradził go. Na dodatek z Four'em i to jeszcze w domu w którym Uriel był.
-Uriel?
-Tak?- spytał patrząc na mnie tymi samymi oczami jakie miał Alex.
-Dzięki za rozmowę... - nie potrafiłem wydusić z siebie prawdy.
Wstałem i skierowałem się ku drzwiom.
-Widziałeś Siv'a?- spytał.
Zmroziło mnie. Wziąłem wdech i wydech.
-Wyjechał.
ALEX
Gdy się obudziłem Luke leżał zwinięty w kłębek obok mnie. Odgarnąłem mu kilka dłuższych kosmyków z czoła i złożyłem na nim lekki pocałunek. Brunet wymamrotał coś przez sen i przeturlał się na moje miejsce. Uśmiechnąłem się na to i wyszedłem z pokoju. Zajrzałem do urządzonego na podobiznę lasu pokoju Sophie, dziewczynka spokojnie spała wtulona w czarne futro Mefisto. Wilk uniósł łeb, gdy otworzyłem drzwi i wpatrywał się teraz we mnie.
Zszedłem na dół i ujrzałem siedzącego przy stole i popijającego kawę Uriela.
-Nie powinieneś spać? -zapytałem zabierając mu kubek i upijając łyk. Białowłosy posłał mi rozbawiony uśmiech, gdy po przełknięciu skrzywiłem się -Mogłem się domyśleć, że pijesz gorzką.
-Mogłeś -potwierdził i sapnął oburzony, gdy wsypałem do kubka cukier i napiłem się ponownie -Alex! Nie mogłeś zrobić sobie w innym kubku? Ty pijesz przesłodzoną...
-I dlatego jestem taki słodki -odparłem opierając podbródek na jego głowie. Usłyszałem rozbawione parsknięcie za mną.
-Nazywasz się słodki, a nigdy nie usłyszałem tego z ust mego syna - odparł rozbawionym tonem.
-Aresku, co ty tu porabiasz?- spytałem patrząc na ojca Lu.
-Ym... Mam list przekazać twojemu klonowi. Sivest wyjechał... Na długo -w moich oczach mignął szkarłat.
-Tego jestem pewien -wymruczałem i głośniej dodałem -A jak...miło z jego strony, że napisał list.
-Alex? -odezwał się Uriel. Spojrzałem na niego ukradkiem.
-Wszystko w porządku. Idę do mojego kociaka, a wy sobie pogadajcie czy coś. Urielku okaż naszą gościnność teściowi...
Zanim ktoś się odezwał mnie już nie było. Wróciłem do sypialni i rzuciłem się na łóżko. Po chwili poczułem na szyi chłodny metal.
-Tego jestem pewien -wymruczałem i głośniej dodałem -A jak...miło z jego strony, że napisał list.
-Alex? -odezwał się Uriel. Spojrzałem na niego ukradkiem.
-Wszystko w porządku. Idę do mojego kociaka, a wy sobie pogadajcie czy coś. Urielku okaż naszą gościnność teściowi...
Zanim ktoś się odezwał mnie już nie było. Wróciłem do sypialni i rzuciłem się na łóżko. Po chwili poczułem na szyi chłodny metal.
-Czy ty jeszcze się nie nauczyłeś by mnie nie straszyć?- spytał opierając się na rękach między moją głową. -Gdzie byłeś Diabełku?
-Po pierwsze ja tylko rzuciłem się na łóżeczko bez zamiaru straszenia. Po drugie byłem u Sophie i w kuchni.
-Po pierwsze ja tylko rzuciłem się na łóżeczko bez zamiaru straszenia. Po drugie byłem u Sophie i w kuchni.
-Kurde, człowiek śpi sobie spokojnie, a tu taki Diabeł wskakuje mu do łóżka... Hmm... Źle to brzmi -powiedział.
Lekko pocałował moje usta.
-Pójdziemy dziś do tego kina?
-Kiedyś trzeba -mruknął -Twój ojciec powinien jeszcze być w kuchni...
-Kiedyś trzeba -mruknął -Twój ojciec powinien jeszcze być w kuchni...
-Mój ojciec tu jest?!- zerwał się szybko i wybiegł z pokoju. Zostałem chwilę w łóżku aż usłyszałem ciche kroki i otwieranie drzwi. Podniosłem głowę.
-Dzień dobry księżniczko -powiedziałem z wesołym uśmiechem. Sophie ziewnęła i wspięła się na łóżko by położyć się obok mnie z głową na mojej piersi.
-Chcę kotka -mruknęła.
-A jak Mefisto go zje? -zapytałem obejmując ją ramieniem.
-Nie chodzi mi o takiego zwykłego... -powiedziała lekko oburzona, że jej nie rozumiem.
-A jakiego?
-Takiego z lasu -odparła z uśmiechem. Spojrzałem na nią zaskoczony.
-Czy ty mnie prosisz o dzikiego koto podobnego zwierzaka? -Sophie pokiwała energicznie głową. Westchnąłem wiedząc, że przegrałem.
-Może przedstawisz ten pomysł Lu? -zapytałem wstając i biorąc dziewczynkę na ręce. Gdy znalazłem się w kuchni ujrzałem wesoło rozmawiającego z ojcem Luke'a. Rozejrzałem się w poszukiwaniu brata.
-Lu... -zaczęła dziewczynka przeciągając końcówkę. Chłopak spojrzał na nas z lekkim uśmiechem. Posadziłem brunetkę na blacie koło chłopaka.
-Tak?
-Chcę kotka -powiedziała, a ja parsknąłem śmiechem na jej niewinną minkę.
-Wytłumacz mu jeszcze jakiego kotka Sophie. A tak w ogóle to gdzie Uriel?
-Powiedział, że idzie do siebie jak przyszedłem -odpowiedział mi brązowooki.
-To wy sobie porozmawiajcie, a ja idę sprawdzić co z nim...
*
Gdy wszedłem do pokoju zobaczyłem zapłakaną twarz brata. W ręce trzymał kartkę papieru i wpatrując się w niego jego ciałem wstrząsał szloch. Podbiegłem do niego i przytuliłem go. Białowłosy schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
W którymś momencie podał mi list. Nie puszczając brata podniosłem lekko pognieciony papier i przeczytałem.
"Uriel
-Dzień dobry księżniczko -powiedziałem z wesołym uśmiechem. Sophie ziewnęła i wspięła się na łóżko by położyć się obok mnie z głową na mojej piersi.
-Chcę kotka -mruknęła.
-A jak Mefisto go zje? -zapytałem obejmując ją ramieniem.
-Nie chodzi mi o takiego zwykłego... -powiedziała lekko oburzona, że jej nie rozumiem.
-A jakiego?
-Takiego z lasu -odparła z uśmiechem. Spojrzałem na nią zaskoczony.
-Czy ty mnie prosisz o dzikiego koto podobnego zwierzaka? -Sophie pokiwała energicznie głową. Westchnąłem wiedząc, że przegrałem.
-Może przedstawisz ten pomysł Lu? -zapytałem wstając i biorąc dziewczynkę na ręce. Gdy znalazłem się w kuchni ujrzałem wesoło rozmawiającego z ojcem Luke'a. Rozejrzałem się w poszukiwaniu brata.
-Lu... -zaczęła dziewczynka przeciągając końcówkę. Chłopak spojrzał na nas z lekkim uśmiechem. Posadziłem brunetkę na blacie koło chłopaka.
-Tak?
-Chcę kotka -powiedziała, a ja parsknąłem śmiechem na jej niewinną minkę.
-Wytłumacz mu jeszcze jakiego kotka Sophie. A tak w ogóle to gdzie Uriel?
-Powiedział, że idzie do siebie jak przyszedłem -odpowiedział mi brązowooki.
-To wy sobie porozmawiajcie, a ja idę sprawdzić co z nim...
*
Gdy wszedłem do pokoju zobaczyłem zapłakaną twarz brata. W ręce trzymał kartkę papieru i wpatrując się w niego jego ciałem wstrząsał szloch. Podbiegłem do niego i przytuliłem go. Białowłosy schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
W którymś momencie podał mi list. Nie puszczając brata podniosłem lekko pognieciony papier i przeczytałem.
"Uriel
Przepraszam Cię za wszystko co zaraz przeczytasz.
To nie jest łatwe nawet do napisania. Uriel wiedz, że Cię kocham. Ale nie wyszło nam.
Nie krzycz na Lu za to że pewnie Ci tego nie powiedział.
Zdradziłem Cię z Four. Możesz mnie znienawidzić, możesz mi nigdy nie wybaczyć. Zrozumiem to.
Wyjeżdżam na jakiś czas szukając pewnej księgi potrzebnej ojcu.
Przepraszam.
Znienawidzony od dziś
Sivest W.
P.S. Byłeś i nadal będziesz moim marzeniem"
-Uriel... -nie wiedziałem co powiedzieć.
-Kocham go...-wyszlochał białowłosy -Chciałbym...Naprawdę chciałbym go znienawidzić, ale nie potrafię...
-Zazwyczaj ci, na których najbardziej nam zależy ranią nas najmocniej...
-Oh zamknij się filozofie -spojrzał na mnie zapuchniętymi oczami -Luke wiedział o tym...
-Wiem.
-Wiesz? I ukrywałeś to przede mną?! -no tak od rozpaczy do gniewu bliska droga.
-Nie chciałem byś wiedział -wytłumaczyłem -Nie miałeś cierpieć.
-Czyli miałem żyć w kłamstwie?! -wysyczał odsuwając się ode mnie. Zabolało.
-Miał zniknąć z twojego życia... -wymamrotałem.
-Alex. Co mu zrobiłeś?!
-To na co zasłużył.
-WYJDŹ -rozkazał nie patrząc na mnie. W jego głosie była złość, smutek i poczucie zdrady. Te same emocje od niego promieniowały.
-Uriel...
-Alex zostaw mnie -wyszeptał siadając na parapecie okna. Posłałem mu smutne i wyszedłem. Czułem się rozdarty. Z jednej strony chciałem chronić Uriela przed Sivem, a z drugie chciałem by był szczęśliwy nawet jeśli to oznaczało znoszenie brata Luke'a ponownie. A byłem prawie pewien, że Uriel nie wytrzyma bez tego dupka za długo.
Wszedłem do kuchni i ignorując wszystkich zaparzyłem sobie melisę do dużego kubka. Z gorącą herbatą usiadłem koło przyglądających mi się osób.
-Uriel... -nie wiedziałem co powiedzieć.
-Kocham go...-wyszlochał białowłosy -Chciałbym...Naprawdę chciałbym go znienawidzić, ale nie potrafię...
-Zazwyczaj ci, na których najbardziej nam zależy ranią nas najmocniej...
-Oh zamknij się filozofie -spojrzał na mnie zapuchniętymi oczami -Luke wiedział o tym...
-Wiem.
-Wiesz? I ukrywałeś to przede mną?! -no tak od rozpaczy do gniewu bliska droga.
-Nie chciałem byś wiedział -wytłumaczyłem -Nie miałeś cierpieć.
-Czyli miałem żyć w kłamstwie?! -wysyczał odsuwając się ode mnie. Zabolało.
-Miał zniknąć z twojego życia... -wymamrotałem.
-Alex. Co mu zrobiłeś?!
-To na co zasłużył.
-WYJDŹ -rozkazał nie patrząc na mnie. W jego głosie była złość, smutek i poczucie zdrady. Te same emocje od niego promieniowały.
-Uriel...
-Alex zostaw mnie -wyszeptał siadając na parapecie okna. Posłałem mu smutne i wyszedłem. Czułem się rozdarty. Z jednej strony chciałem chronić Uriela przed Sivem, a z drugie chciałem by był szczęśliwy nawet jeśli to oznaczało znoszenie brata Luke'a ponownie. A byłem prawie pewien, że Uriel nie wytrzyma bez tego dupka za długo.
Wszedłem do kuchni i ignorując wszystkich zaparzyłem sobie melisę do dużego kubka. Z gorącą herbatą usiadłem koło przyglądających mi się osób.
Luke usiadł obok mnie i przytulił się do mojego ramienia.
-Widzę poprawę - spojrzałem się na niego. - Zamiast się kłócić pijemy meliske... Duża poprawa - uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały zmartwione. Pocałowałem go delikatnie i posłałem lekki uśmiech -Jest dobrze Aniele.
-Wasze rozmowy są niezwykłe -mruknął ojciec bruneta.
-Aresku zepsułeś chwilę. I przekaż Sivowi, że jeśli jeszcze raz zrani mojego brata to go własnoręcznie wykastruję i okaleczę gorzej niż ostatnio. Tym razem już nie będę taki delikatny.
-Alex mój syn stwierdził jak go leczyłem, że twój ojciec przy tobie wymięka...
-No cóż... Ma się ten talent -odparłem zabierając Luke'owi moją herbatkę, którą ten sobie zawłaszczył przed chwilą.
-Wasze rozmowy są niezwykłe -mruknął ojciec bruneta.
-Aresku zepsułeś chwilę. I przekaż Sivowi, że jeśli jeszcze raz zrani mojego brata to go własnoręcznie wykastruję i okaleczę gorzej niż ostatnio. Tym razem już nie będę taki delikatny.
-Alex mój syn stwierdził jak go leczyłem, że twój ojciec przy tobie wymięka...
-No cóż... Ma się ten talent -odparłem zabierając Luke'owi moją herbatkę, którą ten sobie zawłaszczył przed chwilą.
-Idziemy do tego kina? Weźmiemy Urielka i Sophi! Co twój klon lubi? Trzeba mu humor poprawić!
-To przyślij swojego brata dupka do niego -mruknąłem krzywiąc się.
-To przyślij swojego brata dupka do niego -mruknąłem krzywiąc się.
-Czemuu ja?- spytał płaczliwie.
-Bo to twój brat.
-Tatoooo...?
-Ja się w to nie wtrącam -szybko odpowiedział i zniknął.
Brązowooki westchnął i zniknął.
-Wspaniale. Sophie zostaliśmy tylko my. Co powiesz na grę na Xboxie? -dziewczynka wydawała się szczęśliwa, więc udaliśmy się do salonu gdzie włączyłem jakąś grę o wyścigach samochodowych. Pozwalałem brunetce wygrywać by widzieć jej radosną minę.
-Wspaniale. Sophie zostaliśmy tylko my. Co powiesz na grę na Xboxie? -dziewczynka wydawała się szczęśliwa, więc udaliśmy się do salonu gdzie włączyłem jakąś grę o wyścigach samochodowych. Pozwalałem brunetce wygrywać by widzieć jej radosną minę.
Po godzinie Luke wrócił ze swoim bratem, który był nieprzytomny.
-Em Luke?
-Odziedziczył charakter po ojcu... Zdecydowanie po ojcu -sapnął i położył granatowowłosego ma wolnej kanapie. -Jak się obudzi lepiej niech będzie z dala ode mnie. Możliwe że się bardzo wkurzy.
-Co mu zrobiłeś?
-Użyłem twego sposobu mistrzu - zaśmiał się i lekko ukłonił. - Meliska z ziółkami nasennymi.
-Z dnia na dzień zakochuję się w tobie coraz mocniej -mruknąłem z uśmiechem na ustach. Brunet podniósł na mnie zaskoczony wzrok. Jego źrenice były rozszerzone, gdy mi się przyglądał.
-Z dnia na dzień zakochuję się w tobie coraz mocniej -mruknąłem z uśmiechem na ustach. Brunet podniósł na mnie zaskoczony wzrok. Jego źrenice były rozszerzone, gdy mi się przyglądał.
Nagle oczy psotnie zaświeciły mu psotnie.
-Alexiuuu...? A kiedy był ten pierwszy dzień kochanie?- uśmiechnął się psotnie.
-Chyba poczułem coś jak chciałeś się kłócić z moim ojcem koło jeziorka. Byłeś słodko zdeterminowany by stanąć w mojej obronie, a wiedziałem, że coś się dzieje gdy zaatakowałeś Rin gdy ta dźgnęła mnie sztyletem...
-Chyba poczułem coś jak chciałeś się kłócić z moim ojcem koło jeziorka. Byłeś słodko zdeterminowany by stanąć w mojej obronie, a wiedziałem, że coś się dzieje gdy zaatakowałeś Rin gdy ta dźgnęła mnie sztyletem...
-Cichaj Diable -mruknął lekko zawstydzony. Przytulił się do mnie od tyłu. -To ja ide po Urielka. Ale jak zawał dostanie to nie moja wina. Ty obudź tego dupka.
-Braciszkuuu...? Dlaczego Sivka nazywasz dupkiem?- spytała się go dziewczynka.
-Niech Alex ci wyjaśni słońce -odpowiedział szybko i zniknął za drzwiami pokoju Uriela.
-Księżniczko wytłumaczę ci to później, a teraz idź do siebie bo musimy tu wyjaśnić parę spraw, okey?
-No dobra... -powiedziała i poszła. Ja za to myślałem jak obudzić niebieskowłosego dupka. Wreszcie podszedłem i z całej siły go spoliczkowałem.
-Kurwa Luke! -wymamrotał otwierając oczy. Gdy jego wzrok spoczął na mnie wyglądał jakby chciał zniknąć.
-Niespodzianka!
-Księżniczko wytłumaczę ci to później, a teraz idź do siebie bo musimy tu wyjaśnić parę spraw, okey?
-No dobra... -powiedziała i poszła. Ja za to myślałem jak obudzić niebieskowłosego dupka. Wreszcie podszedłem i z całej siły go spoliczkowałem.
-Kurwa Luke! -wymamrotał otwierając oczy. Gdy jego wzrok spoczął na mnie wyglądał jakby chciał zniknąć.
-Niespodzianka!
-Gdzie jest Lukey?- spytał szybko wstając.
-Zaraz przyjdzie -powiedziałem.
Usiadł spięty na fotelu. Czułem wyraźnie jego złość w stronę Lu, zakłopotanie moją osobą i strach. Było to wręcz namacalne.
Do pokoju wszedł Luke i Uriel z przygnębioną miną.
-Uriel, ale serio masz mnie nie zabijać -na szybko jeszcze wymamrotał brązowooki i pchnął mojego brata w stronę dupka -Siva.
-Dlaczego miał...-urwał, gdy zobaczył niebieskowłosego. W jego oczach mignął ból, a potem smutek i łzy.
-Dlaczego miał...-urwał, gdy zobaczył niebieskowłosego. W jego oczach mignął ból, a potem smutek i łzy.
- L-Luke po co mnie tu przyprowadziłeś?- spytał granatowowłosy unikając wzroku mojego klona.
-Stwierdziliśmy z Alex'em, że bez siebie nie wytrzymacie długo... Więc... - zaczął Luke.
"Zabili by mnie gdybym ich zamknął w jednym pokoju?" - usłyszałem głos Lu w swojej głowie.
-Ja tylko odpowiedziałem jak spytałeś jak poprawić humor mojemu bratu -powiedziałem przyciągając bruneta do siebie i siadając na sofie. Oberwałem od niego z łokcia -Siv, jesteś dupkiem. Uriel, kochasz go. Ku memu niezadowoleniu...
-Alex! -syknął na mnie Luke.
-No co? Mówię prawdę -powiedziałem całując jego odsłonięty kark na co się odprężył, ale i tak wbił mi łokieć między żebra -Będę miał przez ciebie siniaki brutalu ty.
-Jak dziecko -wymamrotał brązowooki.
-I tak mnie kochasz więc nie narzekaj -odparłem z lekkim uśmiechem i ujrzałem jak mój brat powoli kieruje się do wyjścia oraz przyglądającego mu się z udręką na twarzy Siva. Westchnąłem -Uriel zrób come back do nas. A wracając do waszej sprawy. Siv, jesteś dupkiem...
-Tak, już to mówiłeś.
-No nie przerywajcie mi -jęknąłem do ucha Luke'a, który lekko podskoczył -Dostane przez was wszystkich migreny... Uriel jak mówiłeś nie znienawidzisz tego...-usłyszałem chrząknięcie Lu, więc przerwałem na chwilę -...skurwy...
-Alex...
-Idioty. Pastuje? -kiwnięcie głową i opacie się o mój tors, odchylając głowę na moje ramię było odpowiedzią -Kochasz go i nie zmienisz tego. Nie jestem już do końca pewien w co do kurwy nędzy pogrywa Siv, ale po jego liście i tym, że wygląda jak siedem nieszczęść, choć nie wiem czy to nie moja wina, wnioskuję, że nie jesteś mu do końca obojętny.
-Ja tylko odpowiedziałem jak spytałeś jak poprawić humor mojemu bratu -powiedziałem przyciągając bruneta do siebie i siadając na sofie. Oberwałem od niego z łokcia -Siv, jesteś dupkiem. Uriel, kochasz go. Ku memu niezadowoleniu...
-Alex! -syknął na mnie Luke.
-No co? Mówię prawdę -powiedziałem całując jego odsłonięty kark na co się odprężył, ale i tak wbił mi łokieć między żebra -Będę miał przez ciebie siniaki brutalu ty.
-Jak dziecko -wymamrotał brązowooki.
-I tak mnie kochasz więc nie narzekaj -odparłem z lekkim uśmiechem i ujrzałem jak mój brat powoli kieruje się do wyjścia oraz przyglądającego mu się z udręką na twarzy Siva. Westchnąłem -Uriel zrób come back do nas. A wracając do waszej sprawy. Siv, jesteś dupkiem...
-Tak, już to mówiłeś.
-No nie przerywajcie mi -jęknąłem do ucha Luke'a, który lekko podskoczył -Dostane przez was wszystkich migreny... Uriel jak mówiłeś nie znienawidzisz tego...-usłyszałem chrząknięcie Lu, więc przerwałem na chwilę -...skurwy...
-Alex...
-Idioty. Pastuje? -kiwnięcie głową i opacie się o mój tors, odchylając głowę na moje ramię było odpowiedzią -Kochasz go i nie zmienisz tego. Nie jestem już do końca pewien w co do kurwy nędzy pogrywa Siv, ale po jego liście i tym, że wygląda jak siedem nieszczęść, choć nie wiem czy to nie moja wina, wnioskuję, że nie jesteś mu do końca obojętny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz