ALEX
Gdy Luke zasnął wziąłem się za czytanie o rytuale i jego skutkach. Była czwarta w nocy, gdy znalazłem odpowiedz na t co się dzieje. Ignorując wszystko ruszyłem do pokoju brata. Wpadłem tam i zacząłem nim potrząsać.
-Daj mi spokujjj, spać mi daj. Zmęczyłem się... -mamrotał wtulając się mocniej w Siva.
-To trzeba było spać, a nie się bawić -syknąłem.
-Alex?
-Nie święty Mikołaj! Wstawaj do cholery! -warknąłem chodząc niespokojnie po pomieszczeniu.
-Co ci?
-Co mi? Mi nic! Jest super! Wszystko gra i buczy. Tęcze, jednorożce, wodospady z kawą zamiast wody... -mamrotałem w odpowiedzi i nagle wpadłem na nagie ciało mojego brata. -AAA! Ubierz się!
-Chcę wiedzieć dlaczego w środku nocy znajdujesz się w tym pokoju? -usłyszałem zaspany głos Siva.
-A nic. Po prostu muszę powiedzieć twojemu bratu, że musi się ze mną przespać -rzuciłem jakby od niechcenia. Na reakcje nie musiałem długo czekać. Chwile potem stał przede mną nagusieńki, wkurzony brat Luke'a -Błagam. Ubierzcie coś na siebie bezwstydnicy.
-Co powiedziałeś? -zapytał Uriel parząc na moją poddenerwowaną osobę.
-Ten głupi rytuał -jęknąłem i rzuciłem się na ich aktualnie puste łóżko -On oczekuje zainicjowania fizycznego więzi. Dlatego Luke poszukuje mojego towarzystwa i dlatego jego organizm zaczął szybciej słabnąć po moim wyjeździe. Ja to odczuwam jako chęć bliskości, a on z każdym dniem jakby powoli umierał. Więź oczekuje, że dokończymy pojęcie "jedności" o której wspomina rytuał. A ja nie mogę tego zrobić Luke'owi. A muszę bo inaczej on umrze...
W pokoju zapanowała cisza przerywana moim przyśpieszonym oddechem. Poczułem jak ktoś się przytula do moich pleców.
-Alex musisz mu to powiedzieć... -usłyszałem szept Uriela. Wiedziałem, że jest on zmartwiony zaistniałą sytuacją.
-Bardziej myślałem o szybkich poszukiwaniach jak zerwać więź -mruknąłem.
-Jeśli byś to zrobił Lu by się załamał -powiedział Siv siadając już w bokserkach koło mnie.
-Ma Siv rację. Zaproś go na randkę, idźcie do kina czy coś. Niech nie ma z tym złych wspomnień. Podejdź do tego na spokojnie- powiedział brat i poklepał mnie bo ramieniu.
-On nie jest na to gotowy...
-I nigdy nie będzie jeśli nie poczuje od ciebie miłości, troski i szczerości- powiedział Siv. Byłem pewien, że moja mina wyraża teraz zwątpienie w ich tok myślowy.
-Jestem zabójcą nie romantykiem i Luke to wie. Od razu zacznie coś podejrzewać. Powiem mu to wprost -zadecydowałem i wstałem z zamiarem wyjścia.
-Co zamierzasz mu powiedzieć? -zapytał podejrzliwie mój brat.
-Że przeznaczenie to ciota, która upodobała sobie naszą dwójkę na eksperyment pt.''Jak wiele zniosę?" -widząc minę brata westchnąłem -Nie wiem co mu powiem... Ale ty szykuj się na zostanie niańką.
*
Upiłem łyk ciepłej kawy przewracając stronę księgi. Po rozmowie z Urielem i Sivem ruszyłem sprawdzić co z Sophie, potem chwile posiedziałem koło Luke'a, by na koniec wylądować w kuchni z teraz już prawie pustym dzbankiem kawy i stertą starych ksiąg. Oparłem głowę na ręce i czytałem kolejne wiadomości o różnych mieszankach, które często były wykorzystywane przez demony i różne inne stworzenia. Akurat się wciągnąłem, gdy poczułem dłonie na ramionach. Jako, że nie słyszałem kroków ani nic więc wrzasnąłem, zatrzasnąłem księgę odwracając się i o mało nie upadając. Za mną stał zdziwiony moim zachowaniem Luke. W jego oczach jednak błyszczało rozbawienie.
-Alex, czyżbyś się wystraszył? - zapytał rozbawiony.
-Ja? Skąd... -powiedziałem poprawiając się na stołku i wyciągając ręce w geście zaproszenia -Ja się tylko uzewnętrzniałem.
Lu parsknął śmiechem. Usiadł mi na kolanach i zaczął przeglądać księgę.
-A ty co czytasz? Już jest pora obiadu... Zamówimy pizze? -schowałem twarz w jego szyi starając się wymyślić jak zacząć temat.
-Czujesz się już lepiej, chociaż trochę?
-Przeżyję. Gorączka mi chyba przeszła - powiedział.
Czułem jego ciepłe czoło na szyi.
-Luke? -zapytałem lekko niepewnym tonem.
-Coś się stało? -za łatwo odczytywał moje emocje, pomyślałem i uniosłem głowę by na niego spojrzeć.
-Zależy jak definiujesz to ''coś''.
-Coś... W twoim tonie głosu brzmiało to ważnie - patrzał na mnie swoimi brązowymi oczami.
-Tak jakby więź nie jest kompletna... -powiedziałem ostrożnie dobierając słowa i unikając jego wzroku.
-Chodzi ci o ten rytuał? -pokiwałem głową. Wiedząc, że zaraz zaczną się trudne pytania. Dobrze, że Urielowi udało się przekonać do siebie Sophie i wraz z Siv'em wziął małą na czas nieokreślony. -To przez to tak się czuję?
-Powiedzmy -westchnąłem i objąłem go mocniej -Rytuał polegał na zjednoczeniu dwóch osób. Ich dusz, mocy, żyć i...ostatni element, którego nie wykonaliśmy...
Wziął wdech i wydech. Złapał moją twarz w dłonie i lekko pocałował.
-Obiecuję że nie ucieknę, nie zabiję cię za to i wysłucham cię ze spokojem... - powiedział. -A teraz bądź moim Diabełkiem i powiedz, o co chodzi?
-Zabicie było by dobrym krokiem -mruknąłem, ale ucichłem pod spojrzeniem Luke'a -Słowa rytuału brzmią: "Będziemy jednością. Nasze dusze będą ze sobą związane do końca. Nasza moc będzie wspólna. Będziemy żyć razem pomimo trudności losu... i połączymy nasze ciała w jedność idealną. W ten sposób przypieczętujemy naszą miłość " -ostatnie słowa były już szeptem w moich ustach.
-Alex... Ja mam tylko jedno pytanie -powiedział.
-Tak? - bałem się cholernie tego, że chłopak zaraz zada takie pytanie, na które nie znam odpowiedzi lub nie będę potrafił na nie odpowiedzieć.
-Mogę to zrobić. Ale czy ty tego chcesz? -z moich ust wydobyło się westchnienie ulgi. Nie ma krzyków i obelg ani trudnych pytań bez odpowiedzi.
-Czy chcę uprawiać z tobą sex? -zapytałem by się upewnić i gdy odpowiedziało mi kiwnięcie głową kontynuowałem -gdybym tego nie chciał to nie zachowywałbym się jak zakochany głupek oraz nie zniósł bym rozmowy z nagim Urielem i Sivem.
-Czy chcę uprawiać z tobą sex? -zapytałem by się upewnić i gdy odpowiedziało mi kiwnięcie głową kontynuowałem -gdybym tego nie chciał to nie zachowywałbym się jak zakochany głupek oraz nie zniósł bym rozmowy z nagim Urielem i Sivem.
-Fuu... - skrzywił się. -No nie ważne. Więc Alexandrze Black sugerujesz, że mnie kochasz? - na usta wpłynął mu wredny uśmiech.
-Charakter ci się wyostrzył -mruknąłem i posłałem mu czułem spojrzenie -I tak sądzę, że jest możliwość, że się w tobie zakochałem.
-Charakter ci się wyostrzył -mruknąłem i posłałem mu czułem spojrzenie -I tak sądzę, że jest możliwość, że się w tobie zakochałem.
-Sądzę, że ja też -powiedział z już normalnym uśmiechem i pocałował mnie. -A teraz naprawdę. Zamówmy pizze bo jestem głodny... Co jest nowością od dwóch tygodni!
-To przez mój wyjazd -powiedziałem i pocałowałem chłopaka by wstać i postawić go na ziemi -Ja zamawiam, a ty... nie wiem rób co chcesz.
Chłopak na chwilę zniknął w pokoju i pojawił się ze swoim szkicownikiem, który był owinięty wstążką.
-Skończyłem go i chcę ci go dać - podał mi swój szkicownik. Z słuchawką przy uchu wziąłem podarunek i zacząłem go przeglądać. Otworzyłem zaskoczony usta widząc, że na każdej stronie znajduje się moja postać. W postaci Lexio z kpiącym uśmiechem na barierce domku, w którym uśpiłem go meliską, walczący w świątyni, oparty o szafki w kuchni z butelką przy ustach i pełno podobnych. Nagle trafiłem szkic naszej dwójki pod prysznicem. Wpatrywałem się w ten rysunek z otwartymi ustami. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że ktoś pyta mnie o zamówienie.
-Yyy...Dzień dobry -przywitałem się jeżdżąc wzrokiem od rysunku do rozbawionego Luke. Złożyłem zamówienie i po podaniu adresu rozłączyłem się.
-Coś przykuło twoją uwagę mój drogi? -zapytał z szerokim uśmiechem.
-Tak, twój niewątpliwy talent i twój podpis na moim tyłku -odparłem patrząc na jego nagle zakłopotaną sylwetkę.
-Masz problem? Nie podoba się? To oddawaj - wyciągnął rękę w moją stronę.
-Podoba mi się Aniołku i to bardzo - nachyliłem się przez blat i pocałowałem go.
-To jaką pizzę zamówiłeś?
-Peperoni z podwójnym serem -odparłem zbierając wszystkie księgi i idąc z nimi do salonu. Niektóre trafiły z powrotem na regał, a inne położyłem na stoliku -Jutro pójdziemy zagrać w Paintballa co ty na to?
Poczułem jak wskakuje mi na plecy. Czułem, że gorączka mu minęła i nabrał energii.
-Rozłożę cię na łopatki - powiedział mi do ucha.
-Marzenia kochany -mruknąłem i poczułem usta bruneta na swojej szyi -Aleś ty dzisiaj tulaśny.
-Diabełku przeszkadza ci to? Mogę się do ciebie nie zbliżać na metr... - powiedział i ugryzł mi ucho. Mruknąłem gardłowo.
-Przeszkadzać? Skądże, ale złaś ze mnie bo gościu z pizzą zaraz tu będzie -powiedziałem kierując się do drzwi z chłopakiem wciąż wiszącym mi na plecach. Gdy mijaliśmy moją kurtkę wziąłem portfel, który podałem radosnemu chłopakowi. -No to Aniołku idź zapłacić...
Lu wziął ode mnie portfel i potruchtał do drzwi. Po zapłaceniu i odebraniu pizzy Luke wrócił. Pudełko było już otwarte, a Luke już gryzł jeden z kawałków.
-Dobra jest - uśmiechnął się i wyminął mnie kierując się do kuchni. -Idę zawołać chłopaków i Sophie.
-To leć do podziemi bądź kina albo mieszkania, któregoś z nich -odparłem rozbawiony. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie żując kawałek pizzy.
-Czemu?
-Bo stwierdzili, że musimy mieć pusty dom gdy jak to ujęli "będziemy zdzierać sobie gardła przez miłosne wrzaski" -zakończyłem szczerząc się jak głupi, gdy chłopak zaczął się lekko krztusić.
-Tsaa... To ja idę pod kocyk - powiedział i szybko wskoczył na kanapę. Poszedłem za jego przykładem i chwile później chłopak zajadał się pizzą oparty o mój bok owinięty w granatowy koc, a ja obejmowałem go w pasie jedną ręką. W telewizorze leciał Iron Man. Co chwile, któryś z nas wtrącał jakiś komentarz dotyczący filmu.
-To przez mój wyjazd -powiedziałem i pocałowałem chłopaka by wstać i postawić go na ziemi -Ja zamawiam, a ty... nie wiem rób co chcesz.
Chłopak na chwilę zniknął w pokoju i pojawił się ze swoim szkicownikiem, który był owinięty wstążką.
-Skończyłem go i chcę ci go dać - podał mi swój szkicownik. Z słuchawką przy uchu wziąłem podarunek i zacząłem go przeglądać. Otworzyłem zaskoczony usta widząc, że na każdej stronie znajduje się moja postać. W postaci Lexio z kpiącym uśmiechem na barierce domku, w którym uśpiłem go meliską, walczący w świątyni, oparty o szafki w kuchni z butelką przy ustach i pełno podobnych. Nagle trafiłem szkic naszej dwójki pod prysznicem. Wpatrywałem się w ten rysunek z otwartymi ustami. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że ktoś pyta mnie o zamówienie.
-Yyy...Dzień dobry -przywitałem się jeżdżąc wzrokiem od rysunku do rozbawionego Luke. Złożyłem zamówienie i po podaniu adresu rozłączyłem się.
-Coś przykuło twoją uwagę mój drogi? -zapytał z szerokim uśmiechem.
-Tak, twój niewątpliwy talent i twój podpis na moim tyłku -odparłem patrząc na jego nagle zakłopotaną sylwetkę.
-Masz problem? Nie podoba się? To oddawaj - wyciągnął rękę w moją stronę.
-Podoba mi się Aniołku i to bardzo - nachyliłem się przez blat i pocałowałem go.
-To jaką pizzę zamówiłeś?
-Peperoni z podwójnym serem -odparłem zbierając wszystkie księgi i idąc z nimi do salonu. Niektóre trafiły z powrotem na regał, a inne położyłem na stoliku -Jutro pójdziemy zagrać w Paintballa co ty na to?
Poczułem jak wskakuje mi na plecy. Czułem, że gorączka mu minęła i nabrał energii.
-Rozłożę cię na łopatki - powiedział mi do ucha.
-Marzenia kochany -mruknąłem i poczułem usta bruneta na swojej szyi -Aleś ty dzisiaj tulaśny.
-Diabełku przeszkadza ci to? Mogę się do ciebie nie zbliżać na metr... - powiedział i ugryzł mi ucho. Mruknąłem gardłowo.
-Przeszkadzać? Skądże, ale złaś ze mnie bo gościu z pizzą zaraz tu będzie -powiedziałem kierując się do drzwi z chłopakiem wciąż wiszącym mi na plecach. Gdy mijaliśmy moją kurtkę wziąłem portfel, który podałem radosnemu chłopakowi. -No to Aniołku idź zapłacić...
Lu wziął ode mnie portfel i potruchtał do drzwi. Po zapłaceniu i odebraniu pizzy Luke wrócił. Pudełko było już otwarte, a Luke już gryzł jeden z kawałków.
-Dobra jest - uśmiechnął się i wyminął mnie kierując się do kuchni. -Idę zawołać chłopaków i Sophie.
-To leć do podziemi bądź kina albo mieszkania, któregoś z nich -odparłem rozbawiony. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie żując kawałek pizzy.
-Czemu?
-Bo stwierdzili, że musimy mieć pusty dom gdy jak to ujęli "będziemy zdzierać sobie gardła przez miłosne wrzaski" -zakończyłem szczerząc się jak głupi, gdy chłopak zaczął się lekko krztusić.
-Tsaa... To ja idę pod kocyk - powiedział i szybko wskoczył na kanapę. Poszedłem za jego przykładem i chwile później chłopak zajadał się pizzą oparty o mój bok owinięty w granatowy koc, a ja obejmowałem go w pasie jedną ręką. W telewizorze leciał Iron Man. Co chwile, któryś z nas wtrącał jakiś komentarz dotyczący filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz