sobota, 2 stycznia 2016

TOM II ROZDZIAŁ 25

ALEX
Gdy Luke zasnął wziąłem się za czytanie o rytuale i jego skutkach. Była czwarta w nocy, gdy znalazłem odpowiedz na t co się dzieje. Ignorując wszystko ruszyłem do pokoju brata. Wpadłem tam i zacząłem nim potrząsać.

-Daj mi spokujjj, spać mi daj. Zmęczyłem się... -mamrotał wtulając się mocniej w Siva.

-To trzeba było spać, a nie się bawić -syknąłem.

-Alex?

-Nie święty Mikołaj! Wstawaj do cholery! -warknąłem chodząc niespokojnie po pomieszczeniu.

-Co ci?

-Co mi? Mi nic! Jest super! Wszystko gra i buczy. Tęcze, jednorożce, wodospady z kawą zamiast wody... -mamrotałem w odpowiedzi i nagle wpadłem na nagie ciało mojego brata. -AAA! Ubierz się!

-Chcę wiedzieć dlaczego w środku nocy znajdujesz się w tym pokoju? -usłyszałem zaspany głos Siva.

-A nic. Po prostu muszę powiedzieć twojemu bratu, że musi się ze mną przespać -rzuciłem jakby od niechcenia. Na reakcje nie musiałem długo czekać. Chwile potem stał przede mną nagusieńki, wkurzony brat Luke'a -Błagam. Ubierzcie coś na siebie bezwstydnicy.
 
-Co powiedziałeś? -zapytał Uriel parząc na moją poddenerwowaną osobę.

-Ten głupi rytuał -jęknąłem i rzuciłem się na ich aktualnie puste łóżko -On oczekuje zainicjowania fizycznego więzi. Dlatego Luke poszukuje mojego towarzystwa i dlatego jego organizm zaczął szybciej słabnąć po moim wyjeździe. Ja to odczuwam jako chęć bliskości, a on z każdym dniem jakby powoli umierał. Więź oczekuje, że dokończymy pojęcie "jedności" o której wspomina rytuał. A ja nie mogę tego zrobić Luke'owi. A muszę bo inaczej on umrze...

W pokoju zapanowała cisza przerywana moim przyśpieszonym oddechem. Poczułem jak ktoś się przytula do moich pleców.

-Alex musisz mu to powiedzieć... -usłyszałem szept Uriela. Wiedziałem, że jest on zmartwiony zaistniałą sytuacją.

-Bardziej myślałem o szybkich poszukiwaniach jak zerwać więź -mruknąłem.

-Jeśli byś to zrobił Lu by się załamał -powiedział Siv siadając już w bokserkach koło mnie.  

-Ma Siv rację. Zaproś go na randkę, idźcie do kina czy coś. Niech nie ma z tym złych wspomnień.  Podejdź do tego na spokojnie-  powiedział brat i poklepał mnie bo ramieniu. 

-On nie jest na to gotowy...

-I nigdy nie będzie jeśli nie poczuje od ciebie miłości, troski i szczerości- powiedział Siv. Byłem pewien, że moja mina wyraża teraz zwątpienie w ich tok myślowy.

-Jestem zabójcą nie romantykiem i Luke to wie. Od razu zacznie coś podejrzewać. Powiem mu to wprost -zadecydowałem i wstałem z zamiarem wyjścia.

-Co zamierzasz mu powiedzieć? -zapytał podejrzliwie mój brat.

-Że przeznaczenie to ciota, która upodobała sobie naszą dwójkę na eksperyment pt.''Jak wiele zniosę?" -widząc minę brata westchnąłem -Nie wiem co mu powiem... Ale ty szykuj się na zostanie niańką.

*

Upiłem łyk ciepłej kawy przewracając stronę księgi. Po rozmowie z Urielem i Sivem ruszyłem sprawdzić co z Sophie, potem chwile posiedziałem koło Luke'a, by na koniec wylądować w kuchni z teraz już prawie pustym dzbankiem kawy i stertą starych ksiąg. Oparłem głowę na ręce i czytałem kolejne wiadomości o różnych mieszankach, które często były wykorzystywane przez demony i różne inne stworzenia. Akurat się wciągnąłem, gdy poczułem dłonie na ramionach. Jako, że nie słyszałem kroków ani nic więc wrzasnąłem, zatrzasnąłem księgę odwracając się i o mało nie upadając. Za mną stał zdziwiony moim zachowaniem Luke. W jego oczach jednak błyszczało rozbawienie.

-Alex, czyżbyś się wystraszył? - zapytał rozbawiony.

-Ja? Skąd... -powiedziałem poprawiając się na stołku i wyciągając ręce w geście zaproszenia -Ja się tylko uzewnętrzniałem.                                              

Lu parsknął śmiechem. Usiadł mi na kolanach i zaczął przeglądać księgę.

-A ty co czytasz? Już jest pora obiadu... Zamówimy pizze? -schowałem twarz w jego szyi starając się wymyślić jak zacząć temat.

-Czujesz się już lepiej, chociaż trochę?

-Przeżyję. Gorączka mi chyba przeszła - powiedział.

Czułem jego ciepłe czoło na szyi.

-Luke? -zapytałem lekko niepewnym tonem.

-Coś się stało? -za łatwo odczytywał moje emocje, pomyślałem i uniosłem głowę by na niego spojrzeć.

-Zależy jak definiujesz to ''coś''.

-Coś... W twoim tonie głosu brzmiało to ważnie - patrzał na mnie swoimi brązowymi oczami.

-Tak jakby więź nie jest kompletna... -powiedziałem ostrożnie dobierając słowa i unikając jego wzroku.

-Chodzi ci o ten rytuał? -pokiwałem głową. Wiedząc, że zaraz zaczną się trudne pytania. Dobrze, że Urielowi udało się przekonać do siebie Sophie i wraz z Siv'em wziął małą na czas nieokreślony. -To przez to tak się czuję?

-Powiedzmy -westchnąłem i objąłem go mocniej -Rytuał polegał na zjednoczeniu dwóch osób. Ich dusz, mocy, żyć i...ostatni element, którego nie wykonaliśmy...

Wziął wdech i wydech. Złapał moją twarz w dłonie i lekko pocałował.

-Obiecuję że nie ucieknę, nie zabiję cię za to i wysłucham cię ze spokojem... - powiedział. -A teraz bądź moim Diabełkiem i powiedz, o co chodzi?

-Zabicie było by dobrym krokiem -mruknąłem, ale ucichłem pod spojrzeniem Luke'a -Słowa rytuału brzmią: "Będziemy jednością. Nasze dusze będą ze sobą związane do końca. Nasza moc będzie wspólna. Będziemy żyć razem pomimo trudności losu... i połączymy nasze ciała w jedność idealną. W ten sposób przypieczętujemy naszą miłość " -ostatnie słowa były już szeptem w moich ustach.

-Alex... Ja mam tylko jedno pytanie -powiedział.

-Tak? - bałem się cholernie tego, że chłopak zaraz zada takie pytanie, na które nie znam odpowiedzi lub nie będę potrafił na nie odpowiedzieć.

-Mogę to zrobić. Ale czy ty tego chcesz? -z moich ust wydobyło się westchnienie ulgi. Nie ma krzyków i obelg ani trudnych pytań bez odpowiedzi.

-Czy chcę uprawiać z tobą sex? -zapytałem by się upewnić i gdy odpowiedziało mi kiwnięcie głową kontynuowałem -gdybym tego nie chciał to nie zachowywałbym się jak zakochany głupek oraz nie zniósł bym rozmowy z nagim Urielem i Sivem.

-Fuu... - skrzywił się. -No nie ważne. Więc Alexandrze Black sugerujesz, że mnie kochasz? - na usta wpłynął mu wredny uśmiech.

-Charakter ci się wyostrzył -mruknąłem i posłałem mu czułem spojrzenie -I tak sądzę, że jest możliwość, że się w tobie zakochałem.

-Sądzę, że ja też -powiedział z już normalnym uśmiechem i pocałował mnie. -A teraz naprawdę. Zamówmy pizze bo jestem głodny... Co jest nowością od dwóch tygodni!

-To przez mój wyjazd -powiedziałem i pocałowałem chłopaka by wstać i postawić go na ziemi -Ja zamawiam, a ty... nie wiem rób co chcesz.

Chłopak na chwilę zniknął w pokoju i pojawił się ze swoim szkicownikiem, który był owinięty wstążką.

-Skończyłem go i chcę ci go dać - podał mi swój szkicownik. Z słuchawką przy uchu wziąłem podarunek i zacząłem go przeglądać. Otworzyłem zaskoczony usta widząc, że na każdej stronie znajduje się moja postać. W postaci Lexio z kpiącym uśmiechem na barierce domku, w którym uśpiłem go meliską, walczący w świątyni, oparty o szafki w kuchni z butelką przy ustach i pełno podobnych. Nagle trafiłem szkic naszej dwójki pod prysznicem. Wpatrywałem się w ten rysunek z otwartymi ustami. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że ktoś pyta mnie o zamówienie.

-Yyy...Dzień dobry -przywitałem się jeżdżąc wzrokiem od rysunku do rozbawionego Luke. Złożyłem zamówienie i po podaniu adresu rozłączyłem się.

-Coś przykuło twoją uwagę mój drogi? -zapytał z szerokim uśmiechem.

-Tak, twój niewątpliwy talent i twój podpis na moim tyłku -odparłem patrząc na jego nagle zakłopotaną sylwetkę.

-Masz problem? Nie podoba się? To oddawaj - wyciągnął rękę w moją stronę.

-Podoba mi się Aniołku i to bardzo - nachyliłem się przez blat i pocałowałem go.

-To jaką pizzę zamówiłeś?

-Peperoni z podwójnym serem -odparłem zbierając wszystkie księgi i idąc z nimi do salonu. Niektóre trafiły z powrotem na regał, a inne położyłem na stoliku -Jutro pójdziemy zagrać w Paintballa co ty na to?

Poczułem jak wskakuje mi na plecy. Czułem, że gorączka mu minęła i nabrał energii.

-Rozłożę cię na łopatki - powiedział mi do ucha.

-Marzenia kochany -mruknąłem i poczułem usta bruneta na swojej szyi -Aleś ty dzisiaj tulaśny.

-Diabełku przeszkadza ci to? Mogę się do ciebie nie zbliżać na metr... - powiedział i ugryzł mi ucho. Mruknąłem gardłowo.

-Przeszkadzać? Skądże, ale złaś ze mnie bo gościu z pizzą zaraz tu będzie -powiedziałem kierując się do drzwi z chłopakiem wciąż wiszącym mi na plecach. Gdy mijaliśmy moją kurtkę wziąłem portfel, który podałem radosnemu chłopakowi. -No to Aniołku idź zapłacić...

Lu wziął ode mnie portfel i potruchtał do drzwi. Po zapłaceniu i odebraniu pizzy Luke wrócił. Pudełko było już otwarte, a Luke już gryzł jeden z kawałków.

-Dobra jest - uśmiechnął się i wyminął mnie kierując się do kuchni. -Idę zawołać chłopaków i Sophie.

-To leć do podziemi bądź kina albo mieszkania, któregoś z nich -odparłem rozbawiony. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie żując kawałek pizzy.

-Czemu?

-Bo stwierdzili, że musimy mieć pusty dom gdy jak to ujęli "będziemy zdzierać sobie gardła przez miłosne wrzaski" -zakończyłem szczerząc się jak głupi, gdy chłopak zaczął się lekko krztusić.

-Tsaa... To ja idę pod kocyk - powiedział i szybko wskoczył na kanapę. Poszedłem za jego przykładem i chwile później chłopak zajadał się pizzą oparty o mój bok owinięty w granatowy koc, a ja obejmowałem go w pasie jedną ręką. W telewizorze leciał Iron Man. Co chwile, któryś z nas wtrącał jakiś komentarz dotyczący filmu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz