piątek, 1 stycznia 2016

TOM II ROZDZIAŁ 24

LUKE

Patrzyłem w soczysto zielone tęczówki wpatrujące się we mnie.
-Głodziłeś się?- spytał poprawiając swój ton.
-Nie... Po prostu nie potrafię nic przełknąć.

-Luke -zaczął poważnym tonem, ale chyba zrezygnował i po prostu spytał -Od kiedy?

Przełknąłem ślinę i nagle moje buty wydały mi się bardzo ciekawe. Zacząłem wyginać sobie palce w różne strony.
Westchnąłem. Musiałem powiedzieć prawdę.

- Odkąd opuściłeś dom... Siv i Uriel próbowali we mnie wcisnąć jedzenie, ale zjedzenie większej kromki chleba powodowało u mnie wymioty -szatyn posłał mi zaniepokojone spojrzenie.

-W dwa tygodnie wpędziłeś się w początki anoreksji?

-Nie?

-Bardzo zabawne -sarkastyczny ton i poważne spojrzenie potrafiły zdziałać w jego przypadku cuda -Zostaje tu na dłużej, więc masz się wziąć w garść Lu.

-Yhym...- mruknąłem pod nosem. - Łatwiej mówić, trudniej zrobić Alex. Nie mówię, że się nie staram... Ale to przez mój organizm.

-A co z nim nie tak?-spytał z zamyśloną miną.

-No chyba gdy bym wiedział to bym powiedział? Przez ostatnie dni dużo śpię, a potem mam tak duże przeciążenia w mocy że resztę dnia ćwiczę. I tak w kółko. Spanie, mała porcja jedzenia, trening...

-Może jesteś w ciąży?

Spojrzałem na niego jak na wariata. Skrzywiłem się na słowa chłopaka.

-Alex czy ty na pewno nie zostawiłeś swojego mózgu w domu?

-Wypraszam sobie. Ja jestem w domu -powiedział podkreślając każde słowo -A jakbyś określił swoje samopoczucie teraz?

-Podirytowany sugestią ciąży, brak przeciążenia mocy, ale i tak nie mam ochoty nic jeść.

-Yhmm -mruknął.

-Dobra chodź Alexie Lekarzu do środka bo mi zimno- powiedziałem pchając go lekko w stronę drzwi. 

-Zimno ci?

-No. Co w tym dziwnego?

-To, że jest ciepło. To jest jeden z najcieplejszych dni marca. Jest około 14°C.

Spojrzałem na niego. Skoro on twierdzi że jest tyle stopni, to czemu niby ja czuję jak by było poniżej zera? Może mam gorączkę?
Szatyn kazał mi iść do łóżka, a sam zaczął przeszukiwać szafki. Ruszyłem z ociągnięciem do sypialni. Gdy znalazłem się w pokoju ubrałem spodnie dresowe i jakąś ciepłą bluzę by owinąć się jeszcze kołdrą. Co dziwne nie chciało mi się spać. Owinąłem się szczelniej pościelą i czekałem na szatyna. Alex wszedł do pokoju parę minut później. Usiadł obok mnie i wręczył parę tabletek wraz z kubkiem herbaty.
W czasie gdy ja krzywiąc się połykałem te wszystkie kapsułki on przebrał się w luźne ciuchy i przeszedł do regału koło łóżka. Wydawał się czegoś szukać.

-Lukey. Widziałeś może grubą, starą księgę ze skórzaną okładką?

Zacząłem się zastanawiać. 

-Nie widziałem nawet jej nigdy -powiedziałem. -Nie brałeś jej ze sobą?

-Nie bo była by niepotrzebnym obciążeniem. Spróbuj zasnąć, a ja idę skopać Urielowi dupę za tykanie moich rzeczy gdy mnie nie ma.

-Alexxxx... Ale mi się nie chce spać - jęknąłem patrząc na chłopaka.

-Nie jęcz bo czuję się niezręcznie.

-Pff... 

Odwróciłem się do niego tyłem i zablokowałem nasze połączenie. Przymknąłem oczy i próbowałem zasnąć.

-Luke? - spytał.

-Niech odcisk twego buta zostanie na tyłku Uriela. Dobranoc.

-Kuszące, ale aktualnie jestem na bosaka więc może być z tym problem. Ale idę. A jak zacznę wrzeszczeć to wiedz, że widziałem goły tyłek twojego brata.

Nie umiałem się powstrzymać i zacząłem się śmiać.

-Będzie trzeba kiedyś zagrać w butelkę. Mam za dużo zadań w głowie - powiedziałem.

Tak. Możliwe, że znowu dostałem głupawki. Zacząłem się chichrać jak wariat.

-Pomyśl nad nimi w przyjemnym śnie -odparł chłopak wychodząc. Przez chwilę leżałem spokojnie potem zacząłem się wiercić.  Wreszcie stwierdziłem, że pójdę po kawę. Uważając czy przypadkiem nie idzie Alex wyszedłem z pokoju i udałem się w stronę kuchni. Gdy już tam byłem usłyszałem trzask, pisk, zduszony głos Alexa i śmiech mojego brata. Usiadłem na stołku i oparłem głowę o chłodną powierzchnie kontuaru. Gdy w mojej dłoni chwilę później znalazł się kubek z gorącą kawą usłyszałem aksamitny głos za plecami. Oho chyba mam kłopoty.

-Mamy chyba różne definicje snu kochany.

-No wiesz... Moja wersja snu możliwe, że polega na tym pysznym napoju. A co to za krzyki były? Uriel i Siv? - spytałem szybko zmieniając temat.

-Daj mi zapomnieć -wyjęczał opierając głowę o moje plecy.Czułem przyjemne ciepło bijące od jego ciała. 

-Hihi...- zachichotałem. -Alex czemu ty zawsze taki ciepły jesteś? I czy możesz mnie przytulić, bo mi zimno?

-Do pierwszego pytania nie znam odpowiedzi. Zawsze tak było i już. A co do drugiego... -poczułem jego oddech koło ucha -Jakbyś siedział w łóżku było by ci cieplej.

-Marudzisz -wymamrotałem ciesząc się jego ciałem przyciśniętym do mojego.

-Jasne, że marudzę. Jeszcze powiedz, że bez powodu, a oberwiesz -odparł.

-Chyba chcę do łóżka -powiedziałem obracając się do niego i oplatając ramionami jego tułów. Usłyszałem jego parsknięcie.

-I oczekujesz, że cię tam zaniosę? Śnisz Aniołku .

Zamyśliłem się na chwilkę. Nigdy jeszcze nie próbowałem mocy które mam po matce. A gdyby tak...? Nie Lu... nie możesz bawić się uczuciami... ale tak tylko na chwile...

Moje oczy zrobiły się złote i zacząłem wytwarzać aurę by zrobiło mu się szkoda mnie.

-Diabełku... To zaniesiesz mnie? -ujrzałem szkarłatne tęczówki i rozbawiony uśmiech.

-Jesteś słodki, gdy myślisz, że możesz na mnie wpłynąć -stwierdził głaszcząc mój policzek -Ale ja nauczyłem się odcinać od wpływu. Odczuwam go lecz nie wykonuję. Gdybym nie posiadał tej cechy, talentu to Rosier swoją mocą już by mnie miał w łóżku na każde swe życzenie. A co do twojego pytania to jakbyś poprosił byłbym skłonny to zrobić, a teraz się waham.

Strach napłynął mi do głowy. Rosier. Patrzałem przerażony w oczy Alexa. Rosier. Objęła mnie fala strachu. Loch. Warga zaczęła mi drgać. Jego śmiech. Strach obejmujący moje ciało. Gwałt. 

Przełknąłem ślinę i próbowałem wyrzucić wspomnienia z głowy.

-O mój boże... Lu? Aniołku?  -nie odpowiadałem wciąż przerażony wspomnieniami -Jesteś bezpieczny. Ten dupek już nigdy nikogo nie tknie.

Czułem satysfakcje Alex'a po tych słowach. Nigdy się tak właściwie nie zastanawiałem co się stało z moim gwałcicielem. Ze słów szatyna nic nie wynikało, ale mogłem się założyć, że zabił go własnoręcznie.

Wziąłem kubek do rąk i zacząłem powoli z niego pić kawę. Alex nadal mnie obejmował, a mi to nie przeszkadzało. Wręcz trzymał mnie w rzeczywistości bym nie wspominał tego. 

Położyłem głowę na chłodnym blacie. Dawaj Lu. Nie zwymiotujesz pyszną kawą. Ona jest pyszna. Kochasz kawę. Nie zwymiotujesz.

-Lu? Dobrze się czujesz? - spytał z troską w głosie. 

-Muszę iść do łazienki -powiedziałem i zerwałem się z krzesła w stronę łazienki. Gdy już tam byłem upadłem przy toalecie na kolana. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz i zwymiotowałem.

Gorzkie łzy popłynęły mi po policzkach. Mam już tego dość... Chciałbym coś już normalnie zjeść!

Podniosłem się na drżących nogach i doszedłem do łóżka w sypialni. Położyłem się na nie i od razu przymknąłem oczy ze zmęczenia. Poczułem jak Alex mnie przykrywa i leciutko całuje w skroń. 

Powieki stały się ciężkie i nie potrafiłem już ich otworzyć. Zasnąłem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz