Siedziałem przy grobie z białego marmuru i czułem pustkę. Wpatrywałem się w ciemno czerwoną różę i zacząłem cicho nucić:
Everybody's got their demons
Even wide awake or dreaming
I'm the one who ends up leaving
Make it okay
See a war I wanna fight it
See a match I wanna strike it
Every fire I've ignited
Faded to gray
But now that I'm broken
Now that you know it
Caught up in a moment
Can you see inside?
'Cause I've got a jet black heart
And there's a hurricane underneath it
Trying to keep us apart
I write with a poison pen
But these chemicals moving between us
Are the reason to start again...
Even wide awake or dreaming
I'm the one who ends up leaving
Make it okay
See a war I wanna fight it
See a match I wanna strike it
Every fire I've ignited
Faded to gray
But now that I'm broken
Now that you know it
Caught up in a moment
Can you see inside?
'Cause I've got a jet black heart
And there's a hurricane underneath it
Trying to keep us apart
I write with a poison pen
But these chemicals moving between us
Are the reason to start again...
W moich oczach były łzy, ale nie pozwoliłem im opaść. Skryłem twarz w dłoniach.
-Brakuje mi ciebie diabełku -wyszeptałem w przestrzeń.
Poczułem dotyk ręki na moim ramieniu. Szybko wybudziłem się z otępienia i odwróciłem się. Zobaczyłem smutne złote oczy.
-Nex mi powiedział, że zamierzasz przejąć władzę - powiedział siadając obok mnie na ławkę.
-Ona tego chciała... To jak spełnienie ostatniej woli -odparłem.
-Ona tego chciała... To jak spełnienie ostatniej woli -odparłem.
-Czemu mi nie powiedziałeś? Czuje się coraz bardziej odrzucany Alex.
-Zdecydowałem się na to po wczorajszej rozmowie z ojcem. Dzisiaj podałem mu moją odpowiedź. -powiedziałem podciągając kolana pod brodę. Po wydarzeniach, które zdarzyły się w nocy nie umiałem się przemóc by spojrzeć brunetowi dłużej w oczy, więc i teraz unikałem kontaktu wzrokowego.
-Zdecydowałem się na to po wczorajszej rozmowie z ojcem. Dzisiaj podałem mu moją odpowiedź. -powiedziałem podciągając kolana pod brodę. Po wydarzeniach, które zdarzyły się w nocy nie umiałem się przemóc by spojrzeć brunetowi dłużej w oczy, więc i teraz unikałem kontaktu wzrokowego.
-Alex, nie unikaj kontaktu wzrokowego ze mną. Przecież byłeś piany i była to tylko gra - powiedział.
Tylko gra...Gra, która mogła zabić.
Spojrzałem na niego na chwilę, by utkwić wzrok w czymś za nim.
-Nie unikam kontaktu wzrokowego -zaprzeczyłem. Jasne Alex, oszukuj siebie dalej, pomyślałem z kpiną.
Spojrzałem na niego na chwilę, by utkwić wzrok w czymś za nim.
-Nie unikam kontaktu wzrokowego -zaprzeczyłem. Jasne Alex, oszukuj siebie dalej, pomyślałem z kpiną.
Chłopak miał karcący wzrok, przez co jeszcze bardziej czułem się winny.
-Może wracajmy już do domu. Brat się o ciebie martwi. Szczerze to Nexi był dość szczęśliwy wiadomością że będziesz władcą Podziemi... Kiedy masz zamiar dopełnić rytuał?
-Chyba pojutrze -mruknąłem wstając. Brunet pokiwał głową.
Gdy pojawiliśmy się w domu powitały mnie wesołe twarze wszystkich. Skrzywiłem się wewnętrznie. I chciałem nawet wyjść z pokoju. Najlepiej w trybie natychmiastowym.
-Chyba pojutrze -mruknąłem wstając. Brunet pokiwał głową.
Gdy pojawiliśmy się w domu powitały mnie wesołe twarze wszystkich. Skrzywiłem się wewnętrznie. I chciałem nawet wyjść z pokoju. Najlepiej w trybie natychmiastowym.
Do Luke podbiegł Uriel z torbami zakupów.
-Kupiłem ci jeszcze parę rzeczy. Musisz je przymierzyć!- Uriel pierwszy raz był tak szalony. I to niby ja jestem ten bardziej psychiczny. Też mi coś.
Wepchnął brązowookiego do pokoju, a ja próbowałem pójść do siebie.
-Alex, czekaj. Twój ojciec tu jest- złapał mnie za ramię Nexus i pociągnął do kuchni. Z westchnięciem stanąłem przed czarnowłosym mężczyzną.
-Synu. Dziś jest w nocy pełnia. To jedne z najlepszych warunków. Byłbym za tym, by to dziś odprawić rytuał. -jasne, oczywiście skaczę z radości, myślałem z sarkazmem. Uśmiechając się wymuszenie do Hadesa.
-Będę wieczorem ojcze -powiedziałem i wyszedłem. Byłem dobry w unikaniu ludzi przez dwie godziny. Potem już wszyscy znali radosną nowinę.
-Będę wieczorem ojcze -powiedziałem i wyszedłem. Byłem dobry w unikaniu ludzi przez dwie godziny. Potem już wszyscy znali radosną nowinę.
*
-Masz wrócić rozumiesz? Wrócić!- trzymał mnie w objęciach Lu, który zaczynał lekko pochlipywać nosem.
-A wątpisz w to Aniele?
-A wątpisz w to Aniele?
-To jest poważna sprawa!
-Wiem Lu.
Chłopak pocałował mnie mocno i namiętnie, przez co już po chwili musieliśmy się oderwać od siebie by nabrać powietrza.
-Kocham cię Alex.
-Wiem Lu -powiedziałem i zniknąłem zanim bym zmienił zdanie.
*
-Wiem Lu -powiedziałem i zniknąłem zanim bym zmienił zdanie.
*
Sala pogrążona w półmroku oświetlana świecami i na środku pentagram. Dookoła stłoczyły się demony i inne istoty mieszkające w Podziemi. Obok mnie stał z księgą w ręce mój ojciec. Główną część rytuału mamy za sobą została ostatnia część, opisywana jako utrata duszy.
Hades odłożył księgę i sięgnął po srebrzysto-czarny sztylet pokryty starożytnymi wzorami. Staliśmy naprzeciwko siebie i widziałem jak ciężko mu wykonać tą część.
Hades odłożył księgę i sięgnął po srebrzysto-czarny sztylet pokryty starożytnymi wzorami. Staliśmy naprzeciwko siebie i widziałem jak ciężko mu wykonać tą część.
Nadszedł twój czas,
Życie miga ci przed oczami.
I niedługo zdasz sobie sprawę, że to jest pożegnanie
Ale co, jeśli dałbym ci szansę?
Musisz tylko sprzedać swoją duszę.
Życie miga ci przed oczami.
I niedługo zdasz sobie sprawę, że to jest pożegnanie
Ale co, jeśli dałbym ci szansę?
Musisz tylko sprzedać swoją duszę.
-Moja dusza należy do moich ludzi. Władza ma będzie sprawiedliwa. Ludzie moi będą otoczeni ochroną lecz za złamane prawo zapłacą surowo. -wyrecytowałem i wydałem z siebie okrzyk bólu, gdy sztylet zagłębił się w ciele.
The decessum successor regni extitit. Mr. Mors, invictum. Lego intenditur virtus. Tertio igitur anno imperii scriptum est...
Z ostatnimi słowami pogrążyłem się w ciemności.
*
Czułem ból w całym ciele. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem szeroko oczy. Zakrztusiłem się lekko przez co zacząłem kaszleć. Nagle obok mnie pojawiła się dłoń ze szklanką. Napiłem się i opadłem wykończony na poduszki.
-Umieranie jest męczące -wychrypiałem i zauważyłem, że mam zdarte gardło.
-Ale udało ci się -usłyszałem głos ojca.
-Ile byłem nieprzytomny?
-Pięć dni. Zaczęliśmy się już martwić.
-Aha -mruknąłem otwierając oczy i podchodząc do lustra, by zobaczyć, że rytuał mnie zmienił. Moje włosy na powrót były kruczoczarne i lekko przydługie, skóra była trupio blada, przez co usta były bardziej widoczne ze swoją różaną barwą. Rysy twarzy się zaostrzyły, a moje oczy, które po rytuale miały być czarne zaskakiwały, ponieważ jedno może i było czarne i nieprzeniknione lecz drugie wciąż miało swoją dawną barwę, soczystej zieleni.
-Nie mówiłeś, że się zmienię -wytknąłem ojcu, który patrzył na mnie z zainteresowaniem. Wyglądałem jak jego młodsza wersja. -I co z moimi oczami?
The decessum successor regni extitit. Mr. Mors, invictum. Lego intenditur virtus. Tertio igitur anno imperii scriptum est...
Z ostatnimi słowami pogrążyłem się w ciemności.
*
Czułem ból w całym ciele. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem szeroko oczy. Zakrztusiłem się lekko przez co zacząłem kaszleć. Nagle obok mnie pojawiła się dłoń ze szklanką. Napiłem się i opadłem wykończony na poduszki.
-Umieranie jest męczące -wychrypiałem i zauważyłem, że mam zdarte gardło.
-Ale udało ci się -usłyszałem głos ojca.
-Ile byłem nieprzytomny?
-Pięć dni. Zaczęliśmy się już martwić.
-Aha -mruknąłem otwierając oczy i podchodząc do lustra, by zobaczyć, że rytuał mnie zmienił. Moje włosy na powrót były kruczoczarne i lekko przydługie, skóra była trupio blada, przez co usta były bardziej widoczne ze swoją różaną barwą. Rysy twarzy się zaostrzyły, a moje oczy, które po rytuale miały być czarne zaskakiwały, ponieważ jedno może i było czarne i nieprzeniknione lecz drugie wciąż miało swoją dawną barwę, soczystej zieleni.
-Nie mówiłeś, że się zmienię -wytknąłem ojcu, który patrzył na mnie z zainteresowaniem. Wyglądałem jak jego młodsza wersja. -I co z moimi oczami?
-Możliwe że to jakiś efekt...uboczny. Spodziewałem się tylko, że twoje oczy przybiorą barwę taką jaką mam.
-Efekt uboczny..-prychnąłem czując wewnętrzne zdenerwowanie czymś. Ruszyłem do łazienki z myślą o długiej kąpieli i skutkach, które powstały po rytuale -Jak wyrośnie mi ogon to będzie źle...
*
W posiadłości panowała ciężka atmosfera. Każdy siedział przygnębiony milcząc. Gdy Uriel odwrócił w moją stronę wzrok widziałem iskierki szczęścia, a zarazem smutku. Zmarszczyłem brwi.
-Uriel, coś się stało?
-Luke...Idź po prostu do waszej sypialni...
Przerażony pobiegłem na górę do sypialni. Wpadłem do pokoju i zobaczyłem Forasa z braćmi Lukey'a.
-Alex!- podbiegł do mnie Nex i przytulił na co się wzdrygnąłem. -Myśleliśmy, że już nie wrócisz! Luke... Już od pięciu dni leży nieprzytomny...
Podszedłem szybko do łóżka z nieprzytomnym chłopakiem. Zdziwiło mnie, że nic nie wyczuwam. Żadnych emocji, uczuć. Nic.
Odwróciłem się do Forasa z niepokojem powoli wpływającym na moją twarz.
Odwróciłem się do Forasa z niepokojem powoli wpływającym na moją twarz.
-Co z nim jest?
-Alex, myślę, że przez to, że tak długo "nie żyłeś" Luke odczuł to w jakiś sposób. Jest już od pięciu dni nieprzytomny, ma zablokowywany umysł i jego temperatura strasznie spadła... Nawet jego puls jest bardzo łagodny. -zacząłem litanie łacińskich, włoskich i angielskich przekleństw przemierzając pokój wzdłuż i wrzesz.
-Uspokój się bo nic chodzeniem z kółko nie zdziałasz...
-Jestem spokojny. Jestem cholerną oazą spokoju -wymamrotałem i zatrzymałem -A wasze emocje są bardzo pozytywne kochanie.
-Jestem spokojny. Jestem cholerną oazą spokoju -wymamrotałem i zatrzymałem -A wasze emocje są bardzo pozytywne kochanie.
-A jak niby się zachowywać Alex? - spytał Siv, który także niespokojnie chodził. Już chciałem odpowiedzieć coś mało przyzwoitego, gdy ujrzałem zagubioną i lekko przerażoną twarz Nex'a.
Podszedłem do niego i przyciągnąłem do siebie. Chłopak przylgnął do mnie jakbym był jego deską ratunkową.
-Siv weź wszystkich i zrób herbatę ze srebrno-zielonej puszki. Muszę coś sprawdzić i nie będziecie mi do tego potrzebni. -wszyscy niechętnie ruszyli do wyjścia. Tylko Nex nie puszczał mnie. -Nex też powinieneś iść.
-Siv weź wszystkich i zrób herbatę ze srebrno-zielonej puszki. Muszę coś sprawdzić i nie będziecie mi do tego potrzebni. -wszyscy niechętnie ruszyli do wyjścia. Tylko Nex nie puszczał mnie. -Nex też powinieneś iść.
-Nie...Ja chcę być przy nim. To mój brat, który mnie naprawdę polubił. Może się przydam. -westchnąłem, ale nie oponowałem. Skupiłem się na Evry'm, który już po chwili stanął przede mną zapinając koszulę.
-Co to książątko? -zapytał podnosząc głowę.
-Co wyczuwasz od Luke'a?
-Co to książątko? -zapytał podnosząc głowę.
-Co wyczuwasz od Luke'a?
Demon odwrócił się do łóżka, na którym leżał nieprzytomny brunet. Zaczął sprawdzać jego puls i z każdą czynnością coraz bardziej był spięty. Dotknął jego skroni i sapną odrywając dłoń jak poparzony.
-Co jest?- spytał Nex siadając obok Luke'a -Evry?
-Jest bardzo osłabiony, ale jego organizm trzyma tarcze wokół jego umysłu. On musi ja zdjąć, inaczej cala jego siłą jaka ma przejdzie na tarcze, a nie na regeneracje. -chrząknąłem chcąc zwrócić jego uwagę na siebie. Spojrzałem z powagą w te czarne ślepia.
-Ten pokój jest wypełniony uczuciem zbliżającej się śmierci -wyszeptałem zduszonym tonem -Tu nie chodzi tylko o bariery. Dusza Luke'a ona jakby połowicznie jest już w świecie umarłych...Wiesz co to znaczy.
-Przecież kontrakt kończy się siedem miesięcy -odparł oszołomiony demon.
-Zbliżacie się do połowy wyznaczonego czasu. Luke nie użył mocy by mnie zabić co w jakiś sposób naciąga warunki. Dodaj do tego moje połączenie z nim i pięciodniową śmierć...
-Ten pokój jest wypełniony uczuciem zbliżającej się śmierci -wyszeptałem zduszonym tonem -Tu nie chodzi tylko o bariery. Dusza Luke'a ona jakby połowicznie jest już w świecie umarłych...Wiesz co to znaczy.
-Przecież kontrakt kończy się siedem miesięcy -odparł oszołomiony demon.
-Zbliżacie się do połowy wyznaczonego czasu. Luke nie użył mocy by mnie zabić co w jakiś sposób naciąga warunki. Dodaj do tego moje połączenie z nim i pięciodniową śmierć...
-On nie może umrzeć!- wtrącił się Nex. -Luke...Wiem że mnie słyszysz! Cholerny dupku nie pozwolę na to bym cię stracił! Po prawie osiemnastu latach cię poznałem! Ja nie chcę... - chłopak zaczął szlochać, a ja go objąłem by odciągnąć go od bruneta.
-On nie umrze... -powiedziałem na pozór spokojnie do srebrnowłosego. -Evry weź go do salonu.
-On nie umrze... -powiedziałem na pozór spokojnie do srebrnowłosego. -Evry weź go do salonu.
Gdy wyszli na moją twarz wpłynęła rozpacz. Cisze przerwał mój szept.
-On nie może umrzeć...-po moim policzku spłynęła łza, a po niej kolejna. Nie powiedziałem tego nikomu wprost i chyba Evry tylko zrozumiał przekaz, Luke jest na skraju śmierci. Stamtąd się nie wraca. Nikt nie wrócił.
-Ty wkurzający idioto -wymamrotałem patrząc na spokojną twarz bruneta. Podszedłem i usiadłem obok niego -Musiałeś podpisać ten pieprzony kontrakt. Nie miałeś pewności, że moja dusza do ciebie wróci, więc poświęciłeś własną. -chwyciłem jego rękę w dłonie przykładając ją do moich chłodnych warg. Nie zauważyłem nawet powstających w barierze bruneta rys, zbyt pochłonięty czarnymi myślami -Nie zostawiaj mnie Lukey...
"A odwiedzisz mnie w piekle Diable?" Podniosłem głowę. W pokoju oprócz mnie i bruneta nikogo nie było, więc spojrzałem zaskoczony na niego.
-Z piekła to ja cię wyciągnę Aniele -szepnąłem.
Przetarłem twarz, gdy usłyszałem pośpieszne kroki. Gdy drzwi otworzyły się z trzaskiem stanąłem na nogach ze sztyletem w dłoni. W drzwiach stała dość wysoka brunetka o długich kręconych włosach. Jej oczy były bardzo podobne do Luke'a. Dziewczyna miała na sobie czarną koszule bez rękawów i granatowe jeansy.
-Kim ty do diabła jesteś? -zapytałem zasłaniając jej dostęp do Lu. Nie, nie byłem agresywny. No może troszku.
Spojrzała na mnie z kpiną.
-Z piekła to ja cię wyciągnę Aniele -szepnąłem.
Przetarłem twarz, gdy usłyszałem pośpieszne kroki. Gdy drzwi otworzyły się z trzaskiem stanąłem na nogach ze sztyletem w dłoni. W drzwiach stała dość wysoka brunetka o długich kręconych włosach. Jej oczy były bardzo podobne do Luke'a. Dziewczyna miała na sobie czarną koszule bez rękawów i granatowe jeansy.
-Kim ty do diabła jesteś? -zapytałem zasłaniając jej dostęp do Lu. Nie, nie byłem agresywny. No może troszku.
Spojrzała na mnie z kpiną.
-Siostrą tego prawie nieżyjącego dupka. Rosalie Whithman - z ironią ukłoniła się i wyminęła mnie. -Ty cholerny dupku! Ja ci dam umierać! Masz mi tu natychmiast zmartwychwstać, bo jak nie to... Sama nie wiem, coś wymyślę.
Parsknąłem na jej monolog. Postanowiłem wyjść z pokoju i omówić coś z Evry'm, a potem ojcem.
-A ty gdzie? -usłyszałem głos dziewczyny, gdy byłem już przy drzwiach.
-Ktoś musi zadbać o zmartwychwstanie tego idioty -mruknąłem i wyszedłem. W salonie oprócz połowy świata czyli Aresa, pobladłej Afrodyty, Nexa, Siva, Chrisa, Sophie, Evry'ego i Forasa znalazł się również mój brat, który gdy mnie zobaczył ruszył w moim kierunku.
-Alex tak mi...
-Sza! On nie umiera -warknąłem na co w salonie zaległa cisza. Spojrzałem na demona. -Idziesz ze mną. Reszta nie demoluje mi domu. I nie zabija się wzajemnie. Nex ty też chodź bo wyglądasz jakbyś miał wylądować obok Luke'a.
-O-On..kazał mi przejąć na razie władzę -wyszeptał oszołomiony i blady chłopak.
-Dupek -syknąłem wściekły -Zaraz przekaże nam swój cholerny testament...
-Alex. Uspokój się -przerwał mi Uriel.
-NIE MAM ZAMIARU BYĆ SPOKOJNY! -ryknąłem i zauważyłem przerażenie na twarzach wszystkich. Tylko Evry podszedł do mnie i mnie spoliczkował.
-Panuj nad sobą. I przestań się bawić zmianą oczu.
-Co?
-Twoje oczy są czarne -odparł i widząc moje zdziwienie podał mi lusterko, które w jakiś sposób miał przy sobie. Spojrzałem w taflę i ujrzałem czarne, wypełnione chęcią mordu oczy. Z wrażenia aż upuściłem lusterko -Zapewniłeś sobie siedem lat nieszczęścia księciuniu...
-Evry nie jesteś zabawny -mruknąłem.
Parsknąłem na jej monolog. Postanowiłem wyjść z pokoju i omówić coś z Evry'm, a potem ojcem.
-A ty gdzie? -usłyszałem głos dziewczyny, gdy byłem już przy drzwiach.
-Ktoś musi zadbać o zmartwychwstanie tego idioty -mruknąłem i wyszedłem. W salonie oprócz połowy świata czyli Aresa, pobladłej Afrodyty, Nexa, Siva, Chrisa, Sophie, Evry'ego i Forasa znalazł się również mój brat, który gdy mnie zobaczył ruszył w moim kierunku.
-Alex tak mi...
-Sza! On nie umiera -warknąłem na co w salonie zaległa cisza. Spojrzałem na demona. -Idziesz ze mną. Reszta nie demoluje mi domu. I nie zabija się wzajemnie. Nex ty też chodź bo wyglądasz jakbyś miał wylądować obok Luke'a.
-O-On..kazał mi przejąć na razie władzę -wyszeptał oszołomiony i blady chłopak.
-Dupek -syknąłem wściekły -Zaraz przekaże nam swój cholerny testament...
-Alex. Uspokój się -przerwał mi Uriel.
-NIE MAM ZAMIARU BYĆ SPOKOJNY! -ryknąłem i zauważyłem przerażenie na twarzach wszystkich. Tylko Evry podszedł do mnie i mnie spoliczkował.
-Panuj nad sobą. I przestań się bawić zmianą oczu.
-Co?
-Twoje oczy są czarne -odparł i widząc moje zdziwienie podał mi lusterko, które w jakiś sposób miał przy sobie. Spojrzałem w taflę i ujrzałem czarne, wypełnione chęcią mordu oczy. Z wrażenia aż upuściłem lusterko -Zapewniłeś sobie siedem lat nieszczęścia księciuniu...
-Evry nie jesteś zabawny -mruknąłem.
-Wydaje ci się... Najpierw na spokojnie określi co z Luke'm, potem sprawdzimy księgi...
-Evry. Musimy odciąć Luke'a od kontraktu -przerwałem -To on sprawia tu największy problem.
-Ale on teraz nie może...
-On nie, ale ja tak.
-Evry. Musimy odciąć Luke'a od kontraktu -przerwałem -To on sprawia tu największy problem.
-Ale on teraz nie może...
-On nie, ale ja tak.
-Zwariowałeś?! Nie możesz! Stracisz całkiem dusze!
-Ale Luke ją odzyska...
-Nie zrobię tego Alex. Nie podpisze na ciebie wyroku śmierci.
-Nagle ci na mnie zależy?
-Luke by nie chciał...
-Luke umiera! -warknąłem na demona -Jeśli jest możliwość jego powrotu jestem gotów poświęcić siebie. I nie każ mi ci tego rozkazać.
-Znowu to robisz -usłyszałem szept mojego brata. Stał on sztywno koło obejmującego go Siva -Znowu masz w dupie co czują inni! Pomyśl jak poczują się bliskie ci osoby jeśli coś pójdzie nie tak...
-Uriel. Jeśli coś pójdzie nie tak, to macie mnie zabić -powiedziałem patrząc po wszystkich. Poczułem ból w sercu, gdy ujrzałem zapłakaną twarz Sophie. Dziewczynka widząc, że na nią patrzę wstała i rzuciła mi się na szyje.
-Nie chcę by coś ci się stało -wyszlochała. Objąłem ją mocniej.
-Wszystko będzie dobrze księżniczko -szepnąłem przymykając oczy.
-Nagle ci na mnie zależy?
-Luke by nie chciał...
-Luke umiera! -warknąłem na demona -Jeśli jest możliwość jego powrotu jestem gotów poświęcić siebie. I nie każ mi ci tego rozkazać.
-Znowu to robisz -usłyszałem szept mojego brata. Stał on sztywno koło obejmującego go Siva -Znowu masz w dupie co czują inni! Pomyśl jak poczują się bliskie ci osoby jeśli coś pójdzie nie tak...
-Uriel. Jeśli coś pójdzie nie tak, to macie mnie zabić -powiedziałem patrząc po wszystkich. Poczułem ból w sercu, gdy ujrzałem zapłakaną twarz Sophie. Dziewczynka widząc, że na nią patrzę wstała i rzuciła mi się na szyje.
-Nie chcę by coś ci się stało -wyszlochała. Objąłem ją mocniej.
-Wszystko będzie dobrze księżniczko -szepnąłem przymykając oczy.
-Nie zrobię tego puki Luke nie zgodzi się. To jego kontrakt i on musi wyrazić na to zgodę -powiedział Evry.
Pierwszy raz widziałem go tak poważnego. Fuknąłem zirytowany.
-Zachciało ci się nagle chronić moje życie.
Wstałem i podałem zdziwionemu demonowi Sophie.
-Nie upuść jej. Idę pertraktować z pewnym brunetem -powiedziałem.
W sypialni minąłem Rose i podszedłem do łóżka.
-Zanim powiesz stanowcze nie, pragnę zauważyć, że nie stracę prawdopodobnie duszy na zawsze.
-Zachciało ci się nagle chronić moje życie.
Wstałem i podałem zdziwionemu demonowi Sophie.
-Nie upuść jej. Idę pertraktować z pewnym brunetem -powiedziałem.
W sypialni minąłem Rose i podszedłem do łóżka.
-Zanim powiesz stanowcze nie, pragnę zauważyć, że nie stracę prawdopodobnie duszy na zawsze.
"Ty mój zbawicielu kochany! Co wymyśliłeś? Nie za bardzo mi śpieszno do piekła, wiesz jestem zbyt przystojny by umierać"
Rose parsknęła na komentarz chłopaka.
Spojrzałem na nią.
-Ty też go słyszysz?
-A myślisz, że jak pojawiłam się w tej willi, która jest lepiej zabezpieczona niż Olimp? Słysze myśli mojego cudnego braciszka, ale o tym sza!
"Ja to słyszę Rose..."
-Dobra Aniołku przekaż po prostu, że się zgadzasz -powiedziałem bawiąc się kolczykiem za zdenerwowania.
-Dobra Aniołku przekaż po prostu, że się zgadzasz -powiedziałem bawiąc się kolczykiem za zdenerwowania.
"Diable...E e e... Najpierw chcę wiedzieć na co..."
Słyszałem jego cichy śmiech co było dziwnym uczuciem. On umierał, a miał jedyny mentalny uśmiech na twarzy i śmiał się.
-O dusze. Oddanie duszy. Przywrócenie duszy. Takie duchowe sprawy -odparłem. I zauważyłem podejrzliwy wzrok Rose. Przywdziałem na twarz minę niewiniątka.
-O dusze. Oddanie duszy. Przywrócenie duszy. Takie duchowe sprawy -odparłem. I zauważyłem podejrzliwy wzrok Rose. Przywdziałem na twarz minę niewiniątka.
"Alex" skarcił mnie Luke.
-Co ty chcesz zrobić? - spytała podejrzliwie Rose i stanęła na przeciwko mnie.
-Przecież wytłumaczyłem -powiedziałem -Wasza dwójka mnie załamuje brakiem wiary we nie.
''Chodzi bardziej o to, że znam twoje możliwości"
-Załatwimy sprawę kontraktu, co pozwoli twojej duszy, która chciała się udać na wędrówkę wrócić i potem najprawdopodobniej się obudzisz z tej śpiączki.
''Chodzi bardziej o to, że znam twoje możliwości"
-Załatwimy sprawę kontraktu, co pozwoli twojej duszy, która chciała się udać na wędrówkę wrócić i potem najprawdopodobniej się obudzisz z tej śpiączki.
"A co wtedy stanie się z tobą? Nie masz już połowy duszy...Chyba nie zamierzasz oddać drugiej?"
- Le dévouement de l'âme. Une seule âme en deux corps... -powiedziała do siebie Rose.
-Co?
-Poświęcenie duszy. Jedna dusza w dwóch ciałach... To może być to.
-Widzisz? Skoro i ona wierzy, że jednak mi się to może udać to i ty mi zaufaj.
-Widzisz? Skoro i ona wierzy, że jednak mi się to może udać to i ty mi zaufaj.
"Jesteś bardzo denerwujący Alex...Nawet gdy jestem w śpiączce...Eh,zgoda..."
Już po chwili przyszedł do pokoju Evry z szokiem w oczach.
-Lukey ty pieprzony dupku czemu się zgodziłeś??
-Ja wiedziałem, że za tą nienawiścią kryła się miłość do mojej wspaniałej osoby -powiedziałem i musiałem po chwili zrobić unik przed nożem -Mogę to zaliczyć do zamachu na władcę?
-Ja wiedziałem, że za tą nienawiścią kryła się miłość do mojej wspaniałej osoby -powiedziałem i musiałem po chwili zrobić unik przed nożem -Mogę to zaliczyć do zamachu na władcę?
-Nie musisz... Luke nadal nie dostałem odpowiedzi...
"Spadaj...Krzyczysz na mnie to ci nie odpowiem, a na dodatek boli mnie przez was już głowa, co jest całkiem dziwne..."
-Evry, kocie ty mój widzimy się jutro wieczorem, jeśli się nie pojawisz to jestem zdolny cię zabić. Rose zaopiekuj się tym idiotą w śpiączce. A teraz żegnam państwa i nie zabijać mi się!
-Evry, kocie ty mój widzimy się jutro wieczorem, jeśli się nie pojawisz to jestem zdolny cię zabić. Rose zaopiekuj się tym idiotą w śpiączce. A teraz żegnam państwa i nie zabijać mi się!
"Diable, to jakaś ironia? Ja jestem prawie martwy..."
-Ponoć cię głowa bolał -wytknąłem mu -I nie ironii w tym nie było. Po prostu Evry się dziś przyczepił by chronić me życie.
-Ponoć cię głowa bolał -wytknąłem mu -I nie ironii w tym nie było. Po prostu Evry się dziś przyczepił by chronić me życie.
"Oh Evry, jak miło..."
-Dobra idźcie już potwory od mojego biednego braciszka - powiedziała Rose i wypchała nas z pokoju. -Dajcie mu odpocząć... Jest bardzo słaby a ty - wskazała na Evry'ego. -jak jeszcze raz wpadniesz tak do pokoju i zaczniesz krzyczeć to wypruje ci flaki, potem je uduszę, spalę i rzucę do morza...
-Lubie ją -mruknąłem i zobaczyłem rozbawioną minę dziewczyny zanim drzwi się zamknęły. Spojrzałem na zestresowanego demona -Evry będzie dobrze.
-A jeśli coś pójdzie nie tak? -zapytał idąc ze mną w stronę dolnych części domu.
-Wtedy musisz działać. Jeśli będę zagrożeniem po oddaniu duszy, masz mnie zabić. -mężczyzna spojrzał na mnie i otworzył usta -Rozkazuję ci to jako twój władca. Przykro mi...
-Jesteś dupkiem -wyszeptał.
-Wiem -odparłem z westchnięciem -A teraz powiedz mi co z dzieciakami, które wziął Lu?
-Jak na razie są w posiadłości Lukey'a w Anglii. Kazał mi ich szkolić - odpowiedział.
-A się lenisz -powiedziałem ze złośliwym uśmiechem -Leć do nich z Nex'em. Idę pogadać z ojcem i wpadnę do was. Trzeba sprawdzić co potrafią...
-Chcesz ich zabić? -posłałem mu oburzone spojrzenie.
-Czy moje treningi są aż tak złe?
-Tak! Luke ledwo dawał rade, a oni są żółto dziobami i tylko bogami!
-Będę miły -powiedziałem wydymając wargi -Więc widzimy się za godzinę!
*
Szedłem z ponurą miną w stronę gdzie wyczuwałem obecność Evry'ego. Rozmowa z ojcem nie poszła po mojej myśli. Skończyło się na kłótni. Byłem zły, że ojciec nie chciał mi pomóc w poszukiwaniu informacji i zabraniał mi oddania duszy. Myślałem, że mnie zrozumie.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem czwórkę chłopaków walczących z Nex'em i Evry'm. Ta dwójka również wyczuwając moje pojawienie się odwróciła się. Czekałem na ruch młodzieży, ale tak jak się spodziewałem, zatrzymali się.
-Mogliście ich zaatakować. Popełnili błąd, który w prawdziwej walce przypłacili by życiem.
-A się lenisz -powiedziałem ze złośliwym uśmiechem -Leć do nich z Nex'em. Idę pogadać z ojcem i wpadnę do was. Trzeba sprawdzić co potrafią...
-Chcesz ich zabić? -posłałem mu oburzone spojrzenie.
-Czy moje treningi są aż tak złe?
-Tak! Luke ledwo dawał rade, a oni są żółto dziobami i tylko bogami!
-Będę miły -powiedziałem wydymając wargi -Więc widzimy się za godzinę!
*
Szedłem z ponurą miną w stronę gdzie wyczuwałem obecność Evry'ego. Rozmowa z ojcem nie poszła po mojej myśli. Skończyło się na kłótni. Byłem zły, że ojciec nie chciał mi pomóc w poszukiwaniu informacji i zabraniał mi oddania duszy. Myślałem, że mnie zrozumie.
Otworzyłem drzwi i zobaczyłem czwórkę chłopaków walczących z Nex'em i Evry'm. Ta dwójka również wyczuwając moje pojawienie się odwróciła się. Czekałem na ruch młodzieży, ale tak jak się spodziewałem, zatrzymali się.
-Mogliście ich zaatakować. Popełnili błąd, który w prawdziwej walce przypłacili by życiem.
"Dla tego chciałem byś ty i Evry ich szkolił...Zeus nie zapewnił im żadnych lekcji"
"Jak to możliwe że nawet tutaj cię nawet słyszę?"- spytałem.
"Magia... A tak naprawdę moja siostra zanudza mnie opowieściami o swoim chłopaku...Alexxxxxxxxx... To jest takkk nudneee..."
Zacząłem się śmiać jak głupi.
-Oszalał -wymamrotał Evry do Nex'a, który parsknął na jego udawane przejęcie.
-Nie po prostu Rose jest najlepszy Whitmanem jakiego poznałem -powiedziałem parskając śmiechem. -Aktualnie próbuje dobić Luke'a. Załamuje się biedaczysko.
Zacząłem się śmiać jak głupi.
-Oszalał -wymamrotał Evry do Nex'a, który parsknął na jego udawane przejęcie.
-Nie po prostu Rose jest najlepszy Whitmanem jakiego poznałem -powiedziałem parskając śmiechem. -Aktualnie próbuje dobić Luke'a. Załamuje się biedaczysko.
-Oh...Co mu robi?
-Opowiada historie życia...
Nex zaczął się śmiać, a Evry krztusić woda.
-Moje kondolencje Lusiu - skłonił się z uśmiechem demon. Czwórka chłopaków patrzyła za to na mnie jak na kosmitę. No tak, Zeus wmówił im, że jestem bezdusznym potworem, pomyślałem krzywiąc się.
"Zabiję cię kiedyś Alexandrze Black" przekazał mi Luke.
"Też cię kocham"
-Dobra młodzi. Alex Black. Nowy władca Podziemi. Znany również jako Lexio. -przedstawiłem się z miejmy nadzieje miłym uśmiechem.
"Zabiję cię kiedyś Alexandrze Black" przekazał mi Luke.
"Też cię kocham"
-Dobra młodzi. Alex Black. Nowy władca Podziemi. Znany również jako Lexio. -przedstawiłem się z miejmy nadzieje miłym uśmiechem.
-Michael- odwzajemnił uśmiech blondyn o krwisto czerwonych pasemkach i jasnych oczach. -A to Ray, Ash i Colin... No i Nex, którego chyba już znasz...
-Oj tak -mruknąłem. -A teraz tak. Mam was uświadomić, że mój wuj miał w dupie wasz wykształcenie bojowe. I coś o zabójstwie, a raczej jego braku też było. Zaczniemy od waszej kondycji. Każdy z was ma przebiec dwadzieścia okrążeń wokół sali w jak najszybszym tempie. Jeśli uznam, że nie dajecie z siebie wszystkiego, powtarzacie od początku.
-Oj tak -mruknąłem. -A teraz tak. Mam was uświadomić, że mój wuj miał w dupie wasz wykształcenie bojowe. I coś o zabójstwie, a raczej jego braku też było. Zaczniemy od waszej kondycji. Każdy z was ma przebiec dwadzieścia okrążeń wokół sali w jak najszybszym tempie. Jeśli uznam, że nie dajecie z siebie wszystkiego, powtarzacie od początku.
Piątka chłopaków jęknęła i zaczęła biec. Demon spojrzał na mnie.
-Weź o nich trochę jednak dbaj bo Lukey'owi na nich zależy...Szczególnie na Nex'ie...
-Evry serce ci odtajało czy co? -zapytałem -A co do tej piątki to bez względu na to co Luke do nich czuje mam zamiar nauczyć ich przetrwać. Bo może i pokonaliśmy Zeusa, ale są jeszcze jego ludzie, którzy będą chcieli zabić mnie, Lu i wszystkich, którzy mają z nami bliższy kontakt. Te dzieciaki są w niebezpieczeństwie bo sprzeciwiły się woli Zeusa i sprzymierzyły się z Lukey'em.
-Evry serce ci odtajało czy co? -zapytałem -A co do tej piątki to bez względu na to co Luke do nich czuje mam zamiar nauczyć ich przetrwać. Bo może i pokonaliśmy Zeusa, ale są jeszcze jego ludzie, którzy będą chcieli zabić mnie, Lu i wszystkich, którzy mają z nami bliższy kontakt. Te dzieciaki są w niebezpieczeństwie bo sprzeciwiły się woli Zeusa i sprzymierzyły się z Lukey'em.
Demon westchnął i przytaknął ruchem głowy.
Po dłuższym przyjrzeniu się chłopakom zauważyłem, że Michael, Ray, Ash i Colin mają na nadgarstkach te same tatuaże.
Było to białe i czarne skrzydło skrzyżowane ze sobą. Oj Lukey teraz to ich wkopałeś, pomyślałem z lekkim uśmiechem.
-Trzymajcie tak dalej! Wyrównajcie tempo! -krzyknąłem i ruszyłem do pokoju obok gdzie była wystawiona broń. Zacząłem się jej przyglądać myśląc od czego zacząć.
Gdy wróciłem zastałem spoconą młodzież, ciężko oddychającą na ziemi.
-Umieracie? -zapytałem.
-Trzymajcie tak dalej! Wyrównajcie tempo! -krzyknąłem i ruszyłem do pokoju obok gdzie była wystawiona broń. Zacząłem się jej przyglądać myśląc od czego zacząć.
Gdy wróciłem zastałem spoconą młodzież, ciężko oddychającą na ziemi.
-Umieracie? -zapytałem.
-Trochę... - powiedział Nex opierając się o chłodną ścianę.
"Nie, nie, nie, nie... Czy one się na mnie uparły?!"
"Co się stało?"
"Afrodyta i Rose herbatkę sobie piją! W naszym pokoju! Na dodatek plotkują na temat (uwaga!) ZNÓW CHŁOPAKA ROSE!"
-Macie pięć minut przerwy, napijcie się wody odpocznijcie trochę -powiedziałem do młodzieży.
"Może zaprosić jeszcze moją matkę kochany?"
-Macie pięć minut przerwy, napijcie się wody odpocznijcie trochę -powiedziałem do młodzieży.
"Może zaprosić jeszcze moją matkę kochany?"
"Chcesz mnie do końca dobić?"
"Próbowałeś się odciąć? Bo wiesz pomógłbym ci, ale przerwanie im może grozić zakończeniem mojego życia"
"Próbowałem wszystkiego! Mam dość, mogę sobie iść do tego piekła?" westchnąłem i zniknąłem by pojawić się w sypialni, w której były dwie kobiety i nieprzytomny Lu.
-Witam wszystkich -powiedziałem patrząc na bruneta i szybko się upewniając, że jest dobrze. -Wspaniale, że chłopak Rose jest taki wspaniały, ale mój chłopak popada przez was w rozpacz, więc idźcie do salonu, gdzie może znajdziecie innego Whitmana do wymęczenia.
Rose wygięła usta w uśmiechu.
"Próbowałeś się odciąć? Bo wiesz pomógłbym ci, ale przerwanie im może grozić zakończeniem mojego życia"
"Próbowałem wszystkiego! Mam dość, mogę sobie iść do tego piekła?" westchnąłem i zniknąłem by pojawić się w sypialni, w której były dwie kobiety i nieprzytomny Lu.
-Witam wszystkich -powiedziałem patrząc na bruneta i szybko się upewniając, że jest dobrze. -Wspaniale, że chłopak Rose jest taki wspaniały, ale mój chłopak popada przez was w rozpacz, więc idźcie do salonu, gdzie może znajdziecie innego Whitmana do wymęczenia.
Rose wygięła usta w uśmiechu.
-No przecież jesteśmy grzeczne... A Lusiu musiał nadrobić nasze wspólne relacje - dziewczyna zrobiła smutną minkę. -Mamusiu on nas chyba nie lubi, więc chodźmy...
Gdy Afrodyta wyszła Rose popadła w atak śmiechu.
-Jak bardzo dobiłam cię Lu?
"Nie dało się bardziej..."
-Dobra ja wracam do męczenia młodzieży. Bayo!
*
-Szukaj luki w jego obronie Ray! Zasłona! Natarcie! -patrzyłem uważnie na każdy ruch obu chłopaków.
-Ash! Jesteś szybszy od niego! Ruszaj się!
*
-Szukaj luki w jego obronie Ray! Zasłona! Natarcie! -patrzyłem uważnie na każdy ruch obu chłopaków.
-Ash! Jesteś szybszy od niego! Ruszaj się!
-Nie starają się... Odczuwają jednak jakoś brak naszego Aniołka - podszedł do mnie demon, który tak jak ja był wpatrzony w walczących chłopców.
-Tracę powoli cierpliwość -wyszeptałem starając się powstrzymać zmianę oczu -Muszę stąd wyjść...
-Tracę powoli cierpliwość -wyszeptałem starając się powstrzymać zmianę oczu -Muszę stąd wyjść...
Nie tracąc chwili wyszedłem szybkim krokiem z sali i poszedłem na taras gdzie owiało mnie już przyjemne powietrze wiosny. Usłyszałem jak ktoś za mną wchodzi.
-Co się stało Alex?- spytał Nex stając obok mnie. Spojrzałem na niego czarnymi oczami.
-Tracę równowagę. Znowu -oznajmiłem wspominając jak w wieku dziesięciu lat prawie zabiłem chłopaka z sierocińca, gdy ten mnie wkurzył.
-Cz-czemu? Przecież nic ci nie zrobiliśmy...?
-Ten cały dom przypomina mi o twoim bracie. Wam też w jakiś sposób. Nie dajecie z siebie wszystkiego. Moja moc wzrosła i jest niestabilna. Po tym jak Lu się obudzi będę musiał wyjechać na jakiś czas...
-Tracę równowagę. Znowu -oznajmiłem wspominając jak w wieku dziesięciu lat prawie zabiłem chłopaka z sierocińca, gdy ten mnie wkurzył.
-Cz-czemu? Przecież nic ci nie zrobiliśmy...?
-Ten cały dom przypomina mi o twoim bracie. Wam też w jakiś sposób. Nie dajecie z siebie wszystkiego. Moja moc wzrosła i jest niestabilna. Po tym jak Lu się obudzi będę musiał wyjechać na jakiś czas...
Chłopak widocznie posmutniał. Westchnąłem...
Chciałbym zobaczyć już te brązowe oczy, lekki uśmiech, iskierki w oczach. Tak mi tego brakowało. Brakowało mi jego.
-Wracaj już. Zaraz do was dołączę -powiedziałem i gdy chłopak wolnym krokiem odszedł wyjąłem paczkę papierosów. Zapaliłem jednego mocno się zaciągając.
Energicznym krokiem wszedłem do sali.
-Wracaj już. Zaraz do was dołączę -powiedziałem i gdy chłopak wolnym krokiem odszedł wyjąłem paczkę papierosów. Zapaliłem jednego mocno się zaciągając.
Energicznym krokiem wszedłem do sali.
-Dwadzieścia okrążeń! Potem rzuty nożami do tarcz! Kto trafi dziesięć razy w środek ma przerwę!
Młodziaki wstali z ziemi i zaczęli wykonywać polecenia. Nex i Mich byli najlepsi w biegach, Ash był najszybszy, ale miał słabą kondycję; Ray coraz lepiej walczył. Colin za to nadal jakby nie chciał się otworzyć na nich. Chłopaki tak samo dla niego byli bardziej oziębli. Musiałbym z nim chyba pogadać.
Pomasowałem się po skroni. "W co ty mnie wpakowałeś Lukey?"
Chłopak nie odpowiedział. Czułem jego słabe emocje.
Jako, że chłopaki biegali usiadłem na środku sali z zamkniętymi oczami. Starałem się uporządkować moje emocje. Skupić się za to na otoczeniu. Tym co mnie otacza, co otacza innych. Emocje, cząstki mocy. Cokolwiek.
Nagle zapanowała całkowita cisza. Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojącego przede mną brązowookiego bruneta.
Jako, że chłopaki biegali usiadłem na środku sali z zamkniętymi oczami. Starałem się uporządkować moje emocje. Skupić się za to na otoczeniu. Tym co mnie otacza, co otacza innych. Emocje, cząstki mocy. Cokolwiek.
Nagle zapanowała całkowita cisza. Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojącego przede mną brązowookiego bruneta.
-Luke. -wyszeptałem.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i usiadł mi na kolanach przytulając się.
-To ty?
-Cząstka, która zbliża się do piekła.-przytuliłem go do siebie, jakby był on moją deską ratunkową. Możliwe, że tak było. Czułem ból w sercu patrząc na niego, czując go. Widziałem, że nie jest to do końca prawdziwe.
-Ile mam czasu? -zapytałem cichym głosem.
-Chwila, moment, może minuta, może godzina... To zależy już od ciebie jak bardzo tego chcesz.
-Nie chcę cię stracić...
-A ja ciebie...
-Ile mam czasu? -zapytałem cichym głosem.
-Chwila, moment, może minuta, może godzina... To zależy już od ciebie jak bardzo tego chcesz.
-Nie chcę cię stracić...
-A ja ciebie...
-Alex! - słyszałem głos Nex'a.
-Powinieneś wracać. -stwierdził łagodnym tonem Lu. Poczułem narastającą panikę. Nie. Jeśli wrócę on może przestać istnieć. Nie!
-Ale ja nie chcę... -wypełnionym rozpaczą głosem.
-Proszę cię Alex. Jestem cały czas tu. Wystarczy, że zamkniesz oczy i pomyślisz o mnie. Będę tu - dotknął ręką miejsca gdzie powinno być moje serce.
Chłopak mnie pocałował, a ja wróciłem do rzeczywistości. Przez chwilę nie otwierałem oczu lecz wreszcie to zrobiłem. Wciąż byłem na środku sali. Lecz chłopaki już nie biegali tylko stali przede mną wraz z Evry'm.
-Coś się stało? -zapytałem cichym głosem.
-Coś się stało? -zapytałem cichym głosem.
-Otoczyłeś się jaką czarną mgłą. Co ty właściwie zrobiłeś? Byłeś strasznie blady - powiedział demon pomagając mi wstać.
-Nie chcę o tym mówić -powiedziałem przymykając oczy. -I nie mam do końca pojęcia co zrobiłem.
"Wezwałeś do siebie moją połowę duszy"
"Yhmm...Miło" powiedziałem i spojrzałem na młodzież.
-Macie wolne. Wstępnie widzimy się jutro po południu lecz rano Evry przyjdzie byście pobiegali troszku w terenie. -gdy ruszyli do wyjścia dodałem -Colin zrób come back.
Blondyn podszedł do mnie z o ciągnieniem. Podałem mu butelkę wody i pokazałem by szedł za mną.
Gdy znaleźliśmy się na tarasie oparłem się o barierkę i spojrzałem na błękitnookiego.
-Nie chcę naciskać, ale czy jest coś co sprawia, że jesteś tak zamknięty w sobie? -zapytałem spokojnym głosem.
-Ja...Nie wiem po prostu co myśleć... Moje życie zmieniło się o 360°.
"Yhmm...Miło" powiedziałem i spojrzałem na młodzież.
-Macie wolne. Wstępnie widzimy się jutro po południu lecz rano Evry przyjdzie byście pobiegali troszku w terenie. -gdy ruszyli do wyjścia dodałem -Colin zrób come back.
Blondyn podszedł do mnie z o ciągnieniem. Podałem mu butelkę wody i pokazałem by szedł za mną.
Gdy znaleźliśmy się na tarasie oparłem się o barierkę i spojrzałem na błękitnookiego.
-Nie chcę naciskać, ale czy jest coś co sprawia, że jesteś tak zamknięty w sobie? -zapytałem spokojnym głosem.
-Ja...Nie wiem po prostu co myśleć... Moje życie zmieniło się o 360°.
-Co masz na myśli?
-Ja nie jestem do końca bogiem...Nie znam swoich rodziców. Zeus z dnia na dzień zapisał połowę dzieciaków do "obozu". Byłem wtedy dzieckiem. Nikt nie przeżył...
Chłopak na chwile przerwał.
-On wykorzystywał nas jako worki treningowe na młodych bogów. Pewnego dnia do obozu przyszedł mały Luke z ojcem. Może, dlatego nie potrafię się tak otworzyć...
-Luke? -przerwałem mu marszcząc brwi.
-Luke? -przerwałem mu marszcząc brwi.
-Tak... Miał wtedy około sześciu lat...
-Ale...Yh nie ważne. Potem się to wyjaśni. -spojrzałem na chłopaka -Więc chcesz mi powiedzieć, że Zeus was katował?!
-Szybki jesteś... Nie on, a młodzi bogowie typu: najważniejsze dzieciaki na Olimpie.
-Ja... A Lu...on też? -zapytałem nie wiedząc czy chcę znać odpowiedź. Zablokowałem swój umysł tak by brunet nie mógł usłyszeć tej rozmowy.
-Ale...Yh nie ważne. Potem się to wyjaśni. -spojrzałem na chłopaka -Więc chcesz mi powiedzieć, że Zeus was katował?!
-Szybki jesteś... Nie on, a młodzi bogowie typu: najważniejsze dzieciaki na Olimpie.
-Ja... A Lu...on też? -zapytałem nie wiedząc czy chcę znać odpowiedź. Zablokowałem swój umysł tak by brunet nie mógł usłyszeć tej rozmowy.
Widziałem w oczach Colina niechęć do tej rozmowy.
-Zeus pilnował go osobiście, tak jak jego braci...Choć ich rzadko można było tam zobaczyć... -przymknąłem na chwilę oczy. Miałem pewne podejrzenia co do rodziców tego chłopaka.
-Mówiłeś "nie do końca bogiem", masz coś konkretnego na myśli? I czy Zeus was jakoś określał?
-Mieszańcami, niepotrzebnymi bachorami... Czy to jest ci potrzebne Alex?
-Mówiłeś "nie do końca bogiem", masz coś konkretnego na myśli? I czy Zeus was jakoś określał?
-Mieszańcami, niepotrzebnymi bachorami... Czy to jest ci potrzebne Alex?
-Colin to ważne.
-Rzadko się to zdarza, ale przez dotyk zabijałem małe zwierzątka... Dlatego przeważnie chodzę w skórzanych rękawiczkach. Zabiłem własnego sokola dotykiem... To nie jest zbyt normalne jak na boga
-Wiem kim jesteś -oznajmiłem. -A Zeus niech się cieszy, że dowiaduję się o tym po jego śmierci.
-Wiem kim jesteś -oznajmiłem. -A Zeus niech się cieszy, że dowiaduję się o tym po jego śmierci.
-Co masz na myśli?- spytał niepewnie widząc moją złość wypisaną na twarzy.
-Dzieci Mroku. Bogowie są uprzedzeni do was, bo według nich pochodzicie z nieczystego związku. Brednie -wycedziłem przez zęby -Nie wiem tylko jak ci się udało zatuszować swoje pochodzenie przede mną bądź Evry'm...
-Dzieci Mroku. Bogowie są uprzedzeni do was, bo według nich pochodzicie z nieczystego związku. Brednie -wycedziłem przez zęby -Nie wiem tylko jak ci się udało zatuszować swoje pochodzenie przede mną bądź Evry'm...
-Nauczyłem się to blokować, a także dostałem od pewnej kobiety naszyjnik. Opiekowała się mną... - chłopak wyjął spod bluzki srebrny naszyjnik z pięknym czarno-granatowym kryształem. - Kazała mi go zawsze nosić...
Milczałem chwilę. Skąd ja go znam? Widziałem rysunek tego naszyjnika w którejś z ksiąg.
-Mogę już iść?
-Mogę znaleźć twoich rodziców...-powiedziałem do jego pleców. -Albo bynajmniej jedno z nich.
Chłopak odwrócił się natychmiast w moją stronę.
-Mogę znaleźć twoich rodziców...-powiedziałem do jego pleców. -Albo bynajmniej jedno z nich.
Chłopak odwrócił się natychmiast w moją stronę.
-Nie wiem czy chcę ich znać -powiedział całkiem poważnie co mnie zaskoczyło. -Przemyśle to...
-Będziesz miał osobny trening ze mną -oznajmiłem mu -I postaraj się przełamać. Nie każdy bóg jest jak te dupki Zeusa.
Colin tylko kiwnął głową i bez słowa wszedł do domu.
-Będziesz miał osobny trening ze mną -oznajmiłem mu -I postaraj się przełamać. Nie każdy bóg jest jak te dupki Zeusa.
Colin tylko kiwnął głową i bez słowa wszedł do domu.
Ciekawe. Bardzo ciekawe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz