Czas zatrzymał się dla mnie. Krzyknąłem zrozpaczony na widok rozbijającego się szkła i spadającego chłopaka. Warknąłem wściekły na Zeusa. Poczułem, że wstąpiła we mnie wielka siła. Spojrzałem na srebnookiego boga bogów. Sięgnąłem po oba miecze i z wielka sila zaczalem uderzac w Zeusa. Co jakis czas rzucalem w niego piorunami lub nozami.
-Przewiduje na dziś burze z piorunami i twoja śmierć - warknąłem wbijając mu jeden z noży w brzuch, a drugim poderżnąłem mu gardło. Patrzyłem jak jego oczy gasną, a ciało upada na podłogę. Wszyscy patrzyli to na mnie to na martwego boga. Ja za to poczułem jak opadam na kolana, a w oczach zbierają mi się łzy. Poczułem jak powoli słone krople spływają po moich policzkach. Chciałem wrzeszczeć, kląć bądź kogoś uderzyć, ale wiedziałem, że to mi w niczym nie pomoże.
Usłyszałem szum, a następnie poruszenie ludzi będących w pomieszczeniu. Podniosłem głowę i ujrzałem zakrwawioną postać, ledwo trzymającą się na nogach, z czarnymi skrzydłami wystającymi zza pleców. Zamrugałem i chwilę zajęło mi przyswojenie, że on żyje.
-Alex!- podbiegłem do niego i od razu objąłem go z całych sił jakie jeszcze mi zostały. -Mój kochany... Myślałem, że Zeus... Cię zabił...
Usłyszałem szum, a następnie poruszenie ludzi będących w pomieszczeniu. Podniosłem głowę i ujrzałem zakrwawioną postać, ledwo trzymającą się na nogach, z czarnymi skrzydłami wystającymi zza pleców. Zamrugałem i chwilę zajęło mi przyswojenie, że on żyje.
-Alex!- podbiegłem do niego i od razu objąłem go z całych sił jakie jeszcze mi zostały. -Mój kochany... Myślałem, że Zeus... Cię zabił...
Szlochałem cicho, ale w oczach można było ujrzeć szczęście.
-Spokojnie Lu. Jestem tu -wyszeptał zachrypniętym głosem chłopak. - Już dobrze.
-Spokojnie Lu. Jestem tu -wyszeptał zachrypniętym głosem chłopak. - Już dobrze.
- Mhym... - mruknąłem i wytarłem łzy.
Rozejrzałem się po sali. Wygraliśmy. Smutne było to, że w tej głupiej bitwie zginęli bogowie, jak i demony. Ponieśliśmy małą stratę liczebną.
Gdy odsunąłem się od zielonookiego zobaczyłem, że moje dłonie są umazane krwią.
-Alexandrze Nathanielu Black! -usłyszałem, a po chwili zobaczyłem Hadesa przytulającego syna. Chłopak na początku się spiął i było to chyba ze względu, że nie był przyzwyczajony do tego typu gestów ze strony swojego ojca. -Nie strasz mnie tak już nigdy...
-Wolałbym chyba nie powtarzać tego typu wyczynów -odparł łamiącym się lekko głosem Alex.
Gdy odsunąłem się od zielonookiego zobaczyłem, że moje dłonie są umazane krwią.
-Alexandrze Nathanielu Black! -usłyszałem, a po chwili zobaczyłem Hadesa przytulającego syna. Chłopak na początku się spiął i było to chyba ze względu, że nie był przyzwyczajony do tego typu gestów ze strony swojego ojca. -Nie strasz mnie tak już nigdy...
-Wolałbym chyba nie powtarzać tego typu wyczynów -odparł łamiącym się lekko głosem Alex.
-Masz szczęście - odparł, a jego kąciki ust wygięły się w grymas, który miał przypominać uśmiech.
Podszedł do mnie Ares.
-Synu wiesz co śmierć mojego ojca oznacza - spojrzał na mnie i położył mi rękę na ramieniu.
-Wiem... Najpierw jednak chcę zmienić Olimp. Żyjemy w XXIw. a wygląd tego pałacu przypomina stare zamczysko... Wszystko się teraz zmieni. Żałuje jednak, że zginęło tyle osób by zakończyć ten spór.
-Nie żałuj tych, którzy nie potrafili przejrzeć na oczy. Dałeś im wybór, którego poznali konsekwencje.
-Muszę porozmawiać z pewnymi bogami. Dziękuję tato...
Ares przytulił mnie co nie pewnie odwzajemniłem. Podszedłem do Alexa, który rozmawiał z jakimś demonem.
-Alex. Wrócę wieczorem, muszę jeszcze załatwić parę spraw z bogami - pocałowałem go delikatnie.
-Aver to jest władca nie ja -powiedział białowłosy w stronę demona, który patrzył na nas z niepewną miną -Ja jestem tym, który wciąż ucieka.
-Nawet się nie waż -syknąłem, na co zielonooki się uśmiechnął.
-Nie wiem o czym mówisz, a teraz wybacz, ale muszę się upewnić ilu zginęło i zajrzeć do Podziemi, a następnie z narażeniem życia sprawdzę co z naszymi braćmi. -popatrzyłem na niego z niedowierzaniem.
-Krwawisz.
-Ale żyje Aniele.
-Foras!
-Aver to jest władca nie ja -powiedział białowłosy w stronę demona, który patrzył na nas z niepewną miną -Ja jestem tym, który wciąż ucieka.
-Nawet się nie waż -syknąłem, na co zielonooki się uśmiechnął.
-Nie wiem o czym mówisz, a teraz wybacz, ale muszę się upewnić ilu zginęło i zajrzeć do Podziemi, a następnie z narażeniem życia sprawdzę co z naszymi braćmi. -popatrzyłem na niego z niedowierzaniem.
-Krwawisz.
-Ale żyje Aniele.
-Foras!
-Tak? - pojawił się obok mnie demon. -co tam Lusiu?
-Nie nazywaj mnie tak. Zajmij się Alexem.
-Nie chce... Czuję się świetnie -zaczął białowłosy posyłając niebieskowłosemu błagalne spojrzenie.
-Nie chce... Czuję się świetnie -zaczął białowłosy posyłając niebieskowłosemu błagalne spojrzenie.
-Za max godzinę to uczucie minie, a ty będziesz fiksował bo nie lubisz wysokości -wtrącił się Foras. Zielonooki skrzywił się
-Nie, że nie lubię, ale spadanie jest po prostu...nieprzyjemne. Lukey przestań się na mnie patrzeć jakbym miał za chwilę zniknąć...
-Fores proszę, zajmij się nim - powiedziałem i spojrzałem poważnie na zielonookiego. -Diable, daj spokój i odpocznij. Wygraliśmy.
Zniknąłem by pojawić się w moim domu w Anglii gdzie w salonie siedziała piątka młodych bogów razem z Evry'm.
-Witam - przywitałem się, a demon od razu rzucił się na mnie.
-Zabiliście go?! Wygraliśmy?! Ilu zginęło?! Co z Olimpem?! - zarzucił mnie pytaniami.
-Spokojnie. Zabiłem go. Wygraliśmy. Naszych niewielu. Co do ostatniego to mam już wizję.
Czarnooki demon pomógł mi wstać i uśmiechnął się.
-To dobrze.
-Okey. Jak narazie przedstawcie się. Długo mnie nie było na Olimpie i nie znam was. Ja nazywam się Lukey Thomas Whitman, nazywany przez wrogów Erarte, ale to raczej wiecie.
-Jestem Michael - powiedział blondyn z czerwonymi pasemkami. -To jest Ash, Ray, Colin i Nex...
Przedstawił po kolei chłopaków.
Ash byl brunetem o ciemnych, niebieskich oczach. Ray miał czarne włosy i jasne, prawie białe oczy co ładnie kontrastowało. Colin był typowym ładnym blondynem o niebieskich oczach, za to Nex różnił się od nich wszystkich. Miał srebrne włosy, które się lekko falowały i sięgały mu do ramion. Jedno oko miał czarne, a drugie złote. Miał także tatuaż od nadgarstka prawej reki do szyi. Podszedłem do niego. Przypominał mi rysami twarzy trochę Petera.
-Kogo jesteś synem, Nex?- spytałem.
Milczał. Unikał mojego wzroku. Podniosłem jego podbródek, by jego wzrok utkwił w moim. Wszedłem do jego głowy bez problemu.
Wspomnienie/Wizja
Widziałem Zeusa siedział razem z chłopakiem w jakimś pokoju.
-Kim są moi rodzice?- spytał chłopak ze łzami w oczach.
-Nie powinno cie to interesować Nexiusie.
-A właśnie, że tak! Chce wiedzieć kim oni są!
-Nex...
-Powiedz!!!
Zeus wstał z wściekłości i zaczął chodzić po pokoju.
-Twoja matka jest Afrodyta...A ojcem... Ja...
Widziałem mieszane emocje na twarzy chłopaka. Szybko uciekłem od tego wspomnienia.
Koniec wspomnienia/wizji
Oddychałem ciężko. Jak to?! Złapałem chłopaka za szyje i przycisnąłem do ściany.
-Jak to do cholery możliwe, że twoimi rodzicami są Zeus i Afrodyta?!
-J-Ja nie wiem...-wyszeptał chłopak patrząc na mnie zaszklonymi oczami ciężko łapiąc oddech.
-Luke puść go -wtrącił się Evry -To nie jego wina przecież. Nie wybierał sobie rodziców.
-J-Ja nie wiem...-wyszeptał chłopak patrząc na mnie zaszklonymi oczami ciężko łapiąc oddech.
-Luke puść go -wtrącił się Evry -To nie jego wina przecież. Nie wybierał sobie rodziców.
Z warknięciem puściłem chłopaka, który blady zjechał po ścianie.
-Enfer, enfer, enfer!
I nagle zatrzymałem się z otwartymi oczami. Mój ojciec o nim nic nie wie... Moja matka...Ona go zdradziła?! Z tym dupkiem?!
Wziąłem parę oddechów by się uspokoić.
-Przepraszam - mruknąłem siadając na kanapę i przywołując Tirstiti. Wszyscy sapnęli na piekielnego psa, ale ja tylko objąłem Tirs i zacząłem przeczesywać jej futro. Zacząłem się uspokajać.
Zobaczyłem przyglądającego się siedzącemu chłopakowi Every'ego.
-Zeus próbował stworzyć sobie idealnego następce -mruknął jakby do siebie. Srebrnowłosy podniósł głowę i spojrzał na niego rozszerzonymi oczami. Po czym wstał potrząsając głową w zaprzeczeniu i zaczął się gorączkowo rozglądać. Zanim zdążyłem coś zrobić chłopak zniknął w srebrnych płomykach. Spojrzałem na to z zaskoczeniem, bo to by oznaczało, że ma moc demona.
Zobaczyłem przyglądającego się siedzącemu chłopakowi Every'ego.
-Zeus próbował stworzyć sobie idealnego następce -mruknął jakby do siebie. Srebrnowłosy podniósł głowę i spojrzał na niego rozszerzonymi oczami. Po czym wstał potrząsając głową w zaprzeczeniu i zaczął się gorączkowo rozglądać. Zanim zdążyłem coś zrobić chłopak zniknął w srebrnych płomykach. Spojrzałem na to z zaskoczeniem, bo to by oznaczało, że ma moc demona.
-Jest tu pare sypialni. Wybierzcie sobie ktora chcecie. Narazie bedziecie tutaj. Evry i ja sprawdzimy wasze umiejetnosci jutro, a teraz moze cos zjecie. Caly dom jest do waszej dyspozycji. Tylko ja, Evry i Alex mamy do niego dostep, wiec zero nieproszonych gosci. Prosze was byscienie opuszczali jak narazie domu. Wolalbym uniknac jakich kolwiek walk itp. Zrozumiano? - spojrzalem na czworke chlopakow.
Wszyscy przytakneli, a ja westchnalem.
-Macie jedynie zakaz wchodzenia do mojego pokoju. Jedyny ma czarne drzwi. Jesli ktos wejdze tam celowo, bedzie mial trening z Alex'em.
-Nie za surowo Luke?- spytał demon podchodząc do mnie z zamiarem pogłaskania Tris na co ona warknęła.
-Mam zły chumor - powiedziałem.
-Mam zły chumor - powiedziałem.
Tirstitia spojrzała się na mnie i liznęła ranę na mojej ręce. Ona po chwili zniknęła. Jej smutne oczy patrzały na mnie pocieszająco.
-Dziękuje Tirs... Wasze ciuchy już są w pokojach. Podejdzcie tu na chwile.
Chłopaki wykonali rozkaz, a ja wstałem.
-Chcę byście złożli mi przysięgę. Ja w zamian dam wam znak na ręce dzięki któremu będziecie mogli się przenosić do mnie. Jeśli chce ktoś to przemyśleć może się tego podjąć jutro.
Michael, Ray i Ash podali prawe dłonie jedyny Colin był niepewny.
-Mogę to przemyśleć?- spytał.
-Jasne.
*
Siedziałem spokojnie na kanapie z Foresem i Evrym kiedy nagle poczułem tą samą moc jak w domu w Angli. Nexus. Odwróciłem się i zobaczyłem chłopaka za Alexem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz