Na plaży siedzieliśmy do wieczora. Zrobiliśmy sobie ognisko. Dzieciaki się wygłupiały, a ja dzieliłem swoją uwagę na coraz to bardziej otwartego Lu oraz jego brata, który przyklejał się do mojej księżniczki.
Do domu wróciliśmy gdzieś po północy. Wszyscy byli we wspaniałych humorach. Dzieci się już rozeszły. Nex szeptał coś do uśmiechniętej Sophie, a ja stałem z Luke'm w dużym oddaleniu od nich.
-Ręce na widoku Whitman albo nie wyjdziesz stąd żywy! -krzyknąłem i odwróciłem się do uśmiechniętego bruneta. -Cieszę się, że dzisiaj do mnie przyszedłeś...
-Również się cieszę...- powiedziałem. -Muszę zabrać Al'a. Pójdziesz ze mną?
Patrzałem czule na bruneta śpiącego na kanapie.
-Jasne -powiedziałem i razem z Luke'm zniknąłem w jego błękitnych płomieniach.
Pojawiliśmy się w ciemnym pokoju. Gdy zapaliłem światło Lu już kładł Al'a do łóżka i przykrywał kołdrą z bohaterami Marvela. Widać przeniósł swoje zainteresowania na młodego. Stanąłem przy ścianie i wpatrywałem w mojego Aniołka z lekkim uśmiechem. Złotooki pocałował chłopca czule w czoło i podszedł do mnie.
-Jasne -powiedziałem i razem z Luke'm zniknąłem w jego błękitnych płomieniach.
Pojawiliśmy się w ciemnym pokoju. Gdy zapaliłem światło Lu już kładł Al'a do łóżka i przykrywał kołdrą z bohaterami Marvela. Widać przeniósł swoje zainteresowania na młodego. Stanąłem przy ścianie i wpatrywałem w mojego Aniołka z lekkim uśmiechem. Złotooki pocałował chłopca czule w czoło i podszedł do mnie.
-Napijesz się czegoś?
-Czyżbyś chciał mnie znowu upić? -zapytałem idąc za nim do jego pokoju.
-Nie tym razem Alex, nie tym razem.
Gdy znaleźliśmy w jego sypialni rzuciłem się na łóżko.
-To kawa będzie idealna -oznajmiłem opierając się z uśmiechem o poduszki.
-Nie za wygodnie ci?
-A dostanę kocyk? -zapytałem i zaśmiałem się na minę złotookiego. -Twoja mina hahah bezcenna hahahah...
-Pff... Śmiej się dalej, a o kawie tylko pomarzysz skarbie - powiedział słodkim głosem, ale efekt psuł piorunujący wzrok.
-To jest szantaż emocjonalny! -oburzyłem się i posłałem mu smutne spojrzenie.
-Egh... Dobra, zrobię ci tą kawę - powiedział. -Zostawiam cię na około dziesięć minut. Zakaz dotykania mojej szafy z książkami!
Uśmiechnąłem się, gdy wyszedł i prowadzony rozbudzoną przez niego ciekawością podszedłem do regału. Zacząłem przeglądać księgi aż znalazłem czarny nieopisany, wyglądający jak moje dzienniki z tych dziesięciu lat. Wziąłem go i otworzyłem. Po pobieżnym przejrzeniu zorientowałem się, że jest to dziennik Luke'a. Wiem powinienem go odłożyć, ale nie zrobiłem tego. Pierwsze wpisy były trochę rozmazane i domyśliłem się, że chłopak pisząc je płakał. Dalej były opisy różnych rytuałów mających na celu znalezienie osoby. Luke przez prawie półtorej roku próbował do mnie dotrzeć... Potem były wpisy o tym jak nie potrafi zapomnieć, jak go to boli. Że inni się już pogodzili i nie rozumieli, że on tak nie potrafi. Nie czytałem dalej, bo wydawało mi się to niewłaściwe. Odłożyłem notes na jego miejsce i podszedłem do okna. Widząc chmury wzdrygnąłem się. Przypominało mi to jak spadałem.
-Czyżbyś chciał mnie znowu upić? -zapytałem idąc za nim do jego pokoju.
-Nie tym razem Alex, nie tym razem.
Gdy znaleźliśmy w jego sypialni rzuciłem się na łóżko.
-To kawa będzie idealna -oznajmiłem opierając się z uśmiechem o poduszki.
-Nie za wygodnie ci?
-A dostanę kocyk? -zapytałem i zaśmiałem się na minę złotookiego. -Twoja mina hahah bezcenna hahahah...
-Pff... Śmiej się dalej, a o kawie tylko pomarzysz skarbie - powiedział słodkim głosem, ale efekt psuł piorunujący wzrok.
-To jest szantaż emocjonalny! -oburzyłem się i posłałem mu smutne spojrzenie.
-Egh... Dobra, zrobię ci tą kawę - powiedział. -Zostawiam cię na około dziesięć minut. Zakaz dotykania mojej szafy z książkami!
Uśmiechnąłem się, gdy wyszedł i prowadzony rozbudzoną przez niego ciekawością podszedłem do regału. Zacząłem przeglądać księgi aż znalazłem czarny nieopisany, wyglądający jak moje dzienniki z tych dziesięciu lat. Wziąłem go i otworzyłem. Po pobieżnym przejrzeniu zorientowałem się, że jest to dziennik Luke'a. Wiem powinienem go odłożyć, ale nie zrobiłem tego. Pierwsze wpisy były trochę rozmazane i domyśliłem się, że chłopak pisząc je płakał. Dalej były opisy różnych rytuałów mających na celu znalezienie osoby. Luke przez prawie półtorej roku próbował do mnie dotrzeć... Potem były wpisy o tym jak nie potrafi zapomnieć, jak go to boli. Że inni się już pogodzili i nie rozumieli, że on tak nie potrafi. Nie czytałem dalej, bo wydawało mi się to niewłaściwe. Odłożyłem notes na jego miejsce i podszedłem do okna. Widząc chmury wzdrygnąłem się. Przypominało mi to jak spadałem.
Już po paru minutach chłopak przyszedł, a w rękach trzymał tackę z dwoma kubkami i ciastem karmelowym. Mniam.
Usiedliśmy na łóżku i w ciszy - takiej przyjemnej - delektowaliśmy się kawą. Ja miałem z cynamonem, a Luke z karmelem. W rogu pokoju zauważyłem na stojaku postawioną gitarę. Nie wiedziałem, że Luke gra.
-Zagraj mi coś - powiedziałem wskazując głową czarno-srebną gitarą.
Czy Cię rozczarowałem lub zawiodłem?
Czy powinienem czuć się winny lub pozwolić sędziom marszczyć brwi?
Bo zobaczyłem nasz koniec, zanim to się zaczęło
Tak, wiedziałem, że byłeś zaślepiony i zrozumiałem, że wygrałem.
Więc wziąłem to, co nadane mi przez wieczne prawo
Wyprowadziłem Twoją duszę w noc.
To może już koniec, ale to nie skończy się tutaj
Jestem tu dla Ciebie, jeśli tylko ci jeszcze zależy
Dotknąłeś mojego serca, dotknąłeś mojej duszy.
Zmieniłeś moje życie i wszystkie moje cele.
A miłość jest ślepa i wiedziałem to, gdy
Moje serce było zaślepione przez Ciebie.
Całowałem twoje usta i dotykałem Twego policzka
Dzieliłem z Tobą sny, dzieliłem z Tobą łóżko
Znam Cię dobrze, znam Twój zapach.
Uzależniłem się od ciebie
Żegnaj, mój ukochany.
Żegnaj, mój przyjacielu.
Byłeś tym jedynym.
Byłeś tym jedynym dla mnie.
Jestem marzycielem, ale kiedy się budzę,
Nie możesz zniszczyć mojego ducha - zabierasz jedynie moje marzenia.
I kiedy ruszysz na przód, pamiętaj o mnie
Pamiętaj nas i o tym, czym byliśmy.
Widziałem jak płaczesz, widziałem jak się śmiejesz.
Obserwowałem Cię gdy spałeś.
Mógłbym spędzić z Tobą całe życie.
Znam Twoje lęki, a Ty znasz moje.
Mieliśmy wątpliwości, ale teraz jest dobrze
I kocham Cię, przysięgam, że to prawda.
Nie potrafię bez Ciebie żyć.
Żegnaj, mój ukochany.
Żegnaj mój przyjacielu.
Byłeś tym jedynym.
Byłeś tym jedynym dla mnie.
I wciąż trzymam Twoją dłoń w mojej.
Kiedy śpię.
Obnażę przed Tobą swoją duszę
gdy będę klęczał u Twych stóp
Żegnaj, mój ukochany.
Żegnaj, mój przyjacielu.
Byłeś tym jedynym.
Byłeś tym jedynym dla mnie.
Jestem taki pusty, kochanie, jestem taki pusty.
Jestem taki, jestem taki, jestem taki pusty. *
Wygrywając ostatnie nuty chłopak zamknął oczy, a po jego policzku spłynęła łza. Czułem prawie namacalny ból, gdy wstałem, odstawiając kubek, podszedłem do niego i uklęknąłem przed nim. Otarłem delikatnie jego policzek.
Luke otworzył złote oczy zaszklone przez łzy. Obrysowałem kciukiem kształt jego warg.
-Każdego dnia myślałem o tobie. O każdej porze, przez wszystkie te lata byłeś tylko ty -szepnąłem -To myśl o tobie utrzymywała mnie przy zmysłach w każdą pełnie. Tylko dzięki tobie się nie poddałem. Aniele odkąd pojawiłeś się w moim życiu, stałeś się również jego celem...
Musnąłem delikatnie jego usta i cofnąłem się.
Luke otworzył złote oczy zaszklone przez łzy. Obrysowałem kciukiem kształt jego warg.
-Każdego dnia myślałem o tobie. O każdej porze, przez wszystkie te lata byłeś tylko ty -szepnąłem -To myśl o tobie utrzymywała mnie przy zmysłach w każdą pełnie. Tylko dzięki tobie się nie poddałem. Aniele odkąd pojawiłeś się w moim życiu, stałeś się również jego celem...
Musnąłem delikatnie jego usta i cofnąłem się.
Chłopak położył się na łóżku. Wstałem i już przy drzwiach usłyszałem głos mojego Anioła.
-Nie odchodź... Zostań...Proszę...
-Jesteś pewien? Jutro są obrady...
-Tak, jestem pewien. Zostań. -przygryzłem wargę wiedząc, że chłopak spyta się o blizny. Westchnąłem i ściągnąłem koszulkę, a następnie spodnie i buty. Czułem na sobie wzrok chłopak, ale nie podniosłem wzroku. Wsunąłem się pod kołdrę obok niego.
-Jesteś pewien? Jutro są obrady...
-Tak, jestem pewien. Zostań. -przygryzłem wargę wiedząc, że chłopak spyta się o blizny. Westchnąłem i ściągnąłem koszulkę, a następnie spodnie i buty. Czułem na sobie wzrok chłopak, ale nie podniosłem wzroku. Wsunąłem się pod kołdrę obok niego.
-Kto cię tak zranił?- jego głos był cichy, niepewny, ale z całą pewnością przepełniony czułością.
-Ja sam i potwory, które chciały zabić wszystkich w wiosce -odparłem przytulając się od niego.
-Ja sam i potwory, które chciały zabić wszystkich w wiosce -odparłem przytulając się od niego.
-Przecież własnoręczne rany nie zostawiają blizn...
-Normalnie, nie. Ale jak znasz sposób...-albo własnymi pazurami szarpiesz swoją skórę, pomyślałem.
*
Było mi tak przyjemnie ciepło, a na granicy świadomości czułem, że ktoś się mi przygląda. Mruknąłem otwierając oczy i zmrużyłem je na ostre światło. Ziewnąłem i spojrzałem na chłopca, który siedział na środku łóżka i wpatrywał się we mnie.
-Al? Co tu robisz?
-Mama kazała mi obudzić Luke'a. Jest obiad i jest niezadowolona, że jeszcze go nie ma -powiedział chłopiec. -A co ty robisz z Lusiem w łóżku?
-Naprawiam to co zepsułem -powiedziałem krzywiąc się, gdy poczułem znany ból w klatce piersiowej. Oczywiście, że dzisiaj jest pełnia. Jakże by inaczej. Spojrzałem na skulonego przy moim boku Luke'a, schyliłem się -Pora wstać Aniele...
-Normalnie, nie. Ale jak znasz sposób...-albo własnymi pazurami szarpiesz swoją skórę, pomyślałem.
*
Było mi tak przyjemnie ciepło, a na granicy świadomości czułem, że ktoś się mi przygląda. Mruknąłem otwierając oczy i zmrużyłem je na ostre światło. Ziewnąłem i spojrzałem na chłopca, który siedział na środku łóżka i wpatrywał się we mnie.
-Al? Co tu robisz?
-Mama kazała mi obudzić Luke'a. Jest obiad i jest niezadowolona, że jeszcze go nie ma -powiedział chłopiec. -A co ty robisz z Lusiem w łóżku?
-Naprawiam to co zepsułem -powiedziałem krzywiąc się, gdy poczułem znany ból w klatce piersiowej. Oczywiście, że dzisiaj jest pełnia. Jakże by inaczej. Spojrzałem na skulonego przy moim boku Luke'a, schyliłem się -Pora wstać Aniele...
Brunet mruknął coś niezrozumiałego i owinął się szczelnie kołdrą.
-Lusiu... Wstawaj- spróbował Al szturchając Lukey'a.
-Dajcie spać jeśli kochacie!
-Za półtorej godziny masz być na obradach, więc... -musnąłem lekko jego usta. -Ruszaj się!
Luke na mój krzyk od razu zerwał się z łóżka. Spojrzał na mnie morderczo.
-Za półtorej godziny masz być na obradach, więc... -musnąłem lekko jego usta. -Ruszaj się!
Luke na mój krzyk od razu zerwał się z łóżka. Spojrzał na mnie morderczo.
-Zemszczę się na obradach Black.
Chłopak zniknął za drzwiami łazienki, a Al wybuchł śmiechem.
-Co cię tak bawi mały?
-Wy!
Z uśmiechem na twarzy zielonooki zeskoczył z łóżka i spojrzał się na mnie.
- Wiesz co Alex? Fajny jesteś...
-Dzięki -odparłem z uśmiechem i wstałem. Zebrałem swoje rzeczy i posyłając małemu uśmiech otworzyłem drzwi -Zobaczymy się później!
W swoim pokoju przygotowałem potrzebne rzeczy i ruszyłem do łazienki, czując kiełkujący powoli ból w sercu. Wziąłem długą kąpiel i gdy ubrałem się w ciemno zieloną koszulę i czarne spodnie, zostało mi akurat tyle czasu by przejrzeć moje zapiski i przenieść się. Zatrzymałem się czując ogarniający mnie ból. Muszę się stąd wydostać w maximum dwie godziny. Wziąłem się w garść i pchnąłem drzwi. W środku byli już wszyscy.
-Witam was -powiedziałem z chłodnym uśmiechem, który poszerzył się na niedowierzające spojrzenia -Czyżbyście nie wierzyli w mój powrót? Nie ważne. Colin przekazał mi, że nie podoba wam się Prawo Równości...
-Dziwisz się?
-Kpiny.. -spojrzałem na nich jak na debili.
-Zamknijcie się. Nie pytałem was o zdanie -przerwałem ich wykłady o moim szaleństwie.
-Dzięki -odparłem z uśmiechem i wstałem. Zebrałem swoje rzeczy i posyłając małemu uśmiech otworzyłem drzwi -Zobaczymy się później!
W swoim pokoju przygotowałem potrzebne rzeczy i ruszyłem do łazienki, czując kiełkujący powoli ból w sercu. Wziąłem długą kąpiel i gdy ubrałem się w ciemno zieloną koszulę i czarne spodnie, zostało mi akurat tyle czasu by przejrzeć moje zapiski i przenieść się. Zatrzymałem się czując ogarniający mnie ból. Muszę się stąd wydostać w maximum dwie godziny. Wziąłem się w garść i pchnąłem drzwi. W środku byli już wszyscy.
-Witam was -powiedziałem z chłodnym uśmiechem, który poszerzył się na niedowierzające spojrzenia -Czyżbyście nie wierzyli w mój powrót? Nie ważne. Colin przekazał mi, że nie podoba wam się Prawo Równości...
-Dziwisz się?
-Kpiny.. -spojrzałem na nich jak na debili.
-Zamknijcie się. Nie pytałem was o zdanie -przerwałem ich wykłady o moim szaleństwie.
-Nie masz...!- zaczął któryś z bogów, ale przerwał mu Lukey.
-Zamilcz! Do jasnej cholery! Nie umiecie niczego wysłuchać! Zorganizowałem te zebrania byście mieli cokolwiek do powiedzenia na Olimpie, a ja widzę, że tylko wyśmiać i komentować potraficie! Zamiast się uciszyć, zaproponować mi jakiś pomysł to krzyczycie i tylko mnie wkurzacie! To jest ostatnie zebranie z wami...Jeśli się nie uspokoicie, naprawdę będę miał powyżej godności was słuchać, a szczególnie na coś się zgadzać - złotooki wziął parę głębszych oddechów. -A teraz siadać i słuchać co Black ma do powiedzenia.
Odchrząknąłem próbując opanować śmiech.
-Mógłbym próbować was przekonywać w łagodny sposób, ale...w większości was nie lubię -powiedziałem i widziałem oburzenie na ich twarzach. Skrzywiłem się czując jak moje ciało ogarnia ból. Spojrzałem na swoją dłoń widząc coraz bardziej widoczne, czarne żyły -Przedstawię wam dlatego ciekawe fakty.
Podszedłem do Luke'a i podałem mu stosik kartek. Brunet spojrzał na moją dłoń. Zignorowałem to.
-Bronicie się przed czymś co robicie, robiliście kochani. Wezmę pod uwagę teraz tylko osoby w tym pomieszczeniu. Pierw zepsuję wam otoczkę wspaniałości Zeusa, który w ciągu całego swojego nieśmiertelnego życia miał 15 demonic jako kochanki i 3 demony...Wasze miny są bezcenne! Jego żona miała dwóch kochanków z Podziemia. Posejdon i Demeter są czyści z tego co wiem. Ares jedna z demonic. Lukey spokojnie było to przed związkiem z twoją matką. Ateno twoja chęć wiedzy i do kochanka z piekła cię doprowadziła. Apollo 5 demonic i 1 demon. Widujesz się z też aktualnie z demonem. Hefajstos demonica, która miała uwieść Aresa, a uwiodła ciebie. Ta historia była genialna.
Wziąłem większy oddech starając się opanować fale słabości.
-Ciotka Artemida czysta choć kiedyś kochała demona, którego Zeus zabił. Od tamtej pory złożyła śluby czystości. Afrodyta...czy można usprawiedliwić ją tym, że jest boginią miłości? Dionizos ty to się chyba nudzisz w wolnym czasie. Hermes czysty. A i nie zapominajmy o Luke'u Whitmanie i Alex'ie Blacku, czyli mnie. I stop! Zanim zaczniecie wrzeszczeć to ja jestem demoniczną częścią nie wasz władca. O Lucyferze -mruknąłem czując już mocniejszy wpływ pełni. Spojrzałem czarnymi oczami po tłumie. Nex przyglądał mi się z Al'em na kolanach. Luke też spoglądał na mnie z troską. Wysłałem Colinowi wiadomość by pojawił się tu i po chwili chłopak w lekko rozpiętej koszuli wpadł do środka. Wywarczał parę obelg w moim kierunku wiedząc co się dzieje. -Resztę przedstawi wam Colin. Miło było was widzieć. Bayo!
Szybko zniknąłem, by pojawić się w domu w Anglii. Starając się opanować ruszyłem na dach. Gdzie ściągnąłem ubrania i wskoczyłem do chłodnej wody. Pod wodą wbiłem sobie czarne pazury we wnętrze dłoni, chcąc choć na trochę odgonić czekającą mnie męczarnie. Gdy poczułem, że brakuje mi tlenu wypłynąłem kaszląc, na powierzchnie.
-Zamilcz! Do jasnej cholery! Nie umiecie niczego wysłuchać! Zorganizowałem te zebrania byście mieli cokolwiek do powiedzenia na Olimpie, a ja widzę, że tylko wyśmiać i komentować potraficie! Zamiast się uciszyć, zaproponować mi jakiś pomysł to krzyczycie i tylko mnie wkurzacie! To jest ostatnie zebranie z wami...Jeśli się nie uspokoicie, naprawdę będę miał powyżej godności was słuchać, a szczególnie na coś się zgadzać - złotooki wziął parę głębszych oddechów. -A teraz siadać i słuchać co Black ma do powiedzenia.
Odchrząknąłem próbując opanować śmiech.
-Mógłbym próbować was przekonywać w łagodny sposób, ale...w większości was nie lubię -powiedziałem i widziałem oburzenie na ich twarzach. Skrzywiłem się czując jak moje ciało ogarnia ból. Spojrzałem na swoją dłoń widząc coraz bardziej widoczne, czarne żyły -Przedstawię wam dlatego ciekawe fakty.
Podszedłem do Luke'a i podałem mu stosik kartek. Brunet spojrzał na moją dłoń. Zignorowałem to.
-Bronicie się przed czymś co robicie, robiliście kochani. Wezmę pod uwagę teraz tylko osoby w tym pomieszczeniu. Pierw zepsuję wam otoczkę wspaniałości Zeusa, który w ciągu całego swojego nieśmiertelnego życia miał 15 demonic jako kochanki i 3 demony...Wasze miny są bezcenne! Jego żona miała dwóch kochanków z Podziemia. Posejdon i Demeter są czyści z tego co wiem. Ares jedna z demonic. Lukey spokojnie było to przed związkiem z twoją matką. Ateno twoja chęć wiedzy i do kochanka z piekła cię doprowadziła. Apollo 5 demonic i 1 demon. Widujesz się z też aktualnie z demonem. Hefajstos demonica, która miała uwieść Aresa, a uwiodła ciebie. Ta historia była genialna.
Wziąłem większy oddech starając się opanować fale słabości.
-Ciotka Artemida czysta choć kiedyś kochała demona, którego Zeus zabił. Od tamtej pory złożyła śluby czystości. Afrodyta...czy można usprawiedliwić ją tym, że jest boginią miłości? Dionizos ty to się chyba nudzisz w wolnym czasie. Hermes czysty. A i nie zapominajmy o Luke'u Whitmanie i Alex'ie Blacku, czyli mnie. I stop! Zanim zaczniecie wrzeszczeć to ja jestem demoniczną częścią nie wasz władca. O Lucyferze -mruknąłem czując już mocniejszy wpływ pełni. Spojrzałem czarnymi oczami po tłumie. Nex przyglądał mi się z Al'em na kolanach. Luke też spoglądał na mnie z troską. Wysłałem Colinowi wiadomość by pojawił się tu i po chwili chłopak w lekko rozpiętej koszuli wpadł do środka. Wywarczał parę obelg w moim kierunku wiedząc co się dzieje. -Resztę przedstawi wam Colin. Miło było was widzieć. Bayo!
Szybko zniknąłem, by pojawić się w domu w Anglii. Starając się opanować ruszyłem na dach. Gdzie ściągnąłem ubrania i wskoczyłem do chłodnej wody. Pod wodą wbiłem sobie czarne pazury we wnętrze dłoni, chcąc choć na trochę odgonić czekającą mnie męczarnie. Gdy poczułem, że brakuje mi tlenu wypłynąłem kaszląc, na powierzchnie.
-----
* James Blunt - Goodbye My Lover - przerobiona na potrzebę opowiadania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz