LUKE
-Panie?
-Śpię... - jęknąłem.
-Przepraszam Panie, ale Pańska siostra nalega by Pan zjawił się na obiedzie.
-To powiedz jej, że... Zjawie się zaraz.
Gdy służba wyszła jęknąłem łapiąc się za głowę. Jak ja dawno nie miałem tak dużego kaca. Spod przymrożonych powiek zobaczyłem na szafce tabletki przeciwbólowe i szklankę wody. Na moją twarz wpełzł mały uśmiech. Dzięki Alex. Przyjąłem szybko lek i usiadłem na dużym łóżku. Zdecydowanie zmieniam wystrój pokoju. Zasłoniłem ruchem ręki zasłony, przez które wpadały promienie słoneczne.
Wstałem biorąc ubrania i wchodząc do łazienki.
Wstałem biorąc ubrania i wchodząc do łazienki.
***
-Zaraz jest zebranie. Idziesz na nie czy mam cię zastąpić? - spytał Nex patrząc na mnie przez stół.
-Dam radę. Wrócę później, a ty masz papierkową robotę w biurze - powiedziałem.
Nex jęknął, wiedząc, że na to zasłużył. Moja siostra wpatrywała się we mnie.
-Gdzie byłeś? - spytała.
-Nie powinno cię to obchodzić droga Rose- odpowiedziałem i wstałem od stołu.
-Lusiu mogę iść z tobą? - spojrzał na mnie zielonooki potworek.
-Myślę, że tak. Tylko żadnego opanowywania mocy na bogach - uśmiechnąłem się i wziąłem chłopczyka na ręce.
*
Słuchałem monotonnych głosów kłócących się od pierwszych sekund obrad. Al robił kulki z papieru, którymi zaczął terroryzować bogów. Ja oczywiście udawałem, że niczego nie widzę ku radości malca.
-Panie może...-zaczął Hermes, gdy drzwi otworzyły się i wpadł przez nie wyskoki blondyn. Spojrzał po wszystkich z wesołym uśmiechem.
-Colin Hendris. Reprezentant władcy Podziemi, Alexandra Blacka -przedstawił się i usiadł na krześle na końcu stołu.
-Hades nigdy nie miał...
-Hades oddał władze swojemu synowi -przerwał stanowczym tonem błękitnooki, odrzucając kulkę rzuconą przez smyka. -Alexander zmienia prawa i unowocześnia wszystko co zapoczątkował jego ojciec ze swoimi braćmi.
-Masz coś konkretnego na myśli -stwierdziła bardziej niż zapytała Atena. Chłopak posłał jej radosny uśmiech.
-Tak. Alexander chce byście zaakceptowali Prawo Równości. By dzieci z mieszanych związków miały te same prawa co inne dzieci...
-Toż to absurd!
-Nie zgadzam się!
-Nie ma mowy! -rozległy się krzyki na co Colin się skrzywił. Podniosłem się wraz z Al'em, a wszyscy zamilkli.
-Dziwię się jak wy do czegokolwiek doszliście skoro ciągle tylko wrzeszczycie. -oznajmiłem chłodnym tonem. -Colin wytłumacz o co chodzi twojemu władcy...
Oczywiście wybuchło zamieszanie, że jak to on nie jest bogiem i tym podobne. Zanim Colin przedstawił pomysł Alexa minęły dwie godziny. Większość bogów od razu odrzuciła w ogóle myśl o czymś podobnym.
Przymknąłem ze zmęczeniem oczy.
-Koniec na dzisiaj! Dokończymy to jutro. Żegnam! -szybkim krokiem wyszedłem z sali.
I tak ja mam decydujący głos. Możliwe, że będą spory, lecz mnie to nie obchodziło. Nie pozwolę na to, by dzieciaki ze związku boga i demona były potępiane. One są wyjątkowe, a nie "wstrętne, podłe i przebrzydłe".
Pomasowałem sobie skronie. Kac i długa kłótnia bogów działała na mnie jak bomba. Zaraz po prostu wybuchnę.
-Alexandrze Luisie Mirai! Chodź tu natychmiast!- usłyszałem krzyk mojej siostry i bieg chłopca.
Zatrzymałem się i odwróciłem. Al schował się za mną, a Rose zła spiorunowała mnie wzrokiem.
-Odsuń się Lukey. On ma teraz zajęcia i nie chce na nie iść.
Teraz to ja wysłałem jej wściekłe spojrzenie.
-Rosalie! Ile razy ci powtarzałem, że Al to dziecko?! On ma prawo się bawić i być rozpieszczany - warknąłem i wziąłem zielonookiego na ręce. -On idzie ze mną, a ty się uspokój.
-Nie masz prawa rządzić moim synem Lukey.
-Jak byś nie zauważyła to ja się nim zajmowałem od urodzenia. Ty byłaś zajęta swym pięknym Marco, który nawet nie poświęcił Al'owi minuty! Nie każ mi odbierać ci go.
Kobieta zamilkła. Prychnąłem. Przytuliłem się do małego chłopczyka i przeniosłem się do Podziemi.
-Gdzie jesteśmy? Jesteś zły? -zadawał mi pytania malec, gdy ja kierowałem się w kierunku aury Alex'a.
- Idziemy do Alex'a. Troszkę, ale nie na ciebie skarbie.
Stanąłem przed drzwiami sali treningowej i otworzyłem drzwi. Usłyszałem dziewczęcy pisk i śmiech.
-Wy macie biegać, a nie plotkować na tematy, które aż mnie dziwią! -krzyknął szatyn i złapał roześmianą dziewczynę o blond włosach.
-A co? Nie satysfakcjonują twojej sadystycznej duszy? O ty biedaku... -wszyscy parsknęli śmiechem.
-Kto to? -zapytał białowłosy chłopiec, patrząc wielkimi oczami na mnie. Zielonooki odwrócił się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Gdy zobaczył Al'a uśmiechnął się.
-Część smyku! Co sprowadza ciebie i tego to Lukey'a do mego królestwa? -zapytał podchodząc.
- Idziemy do Alex'a. Troszkę, ale nie na ciebie skarbie.
Stanąłem przed drzwiami sali treningowej i otworzyłem drzwi. Usłyszałem dziewczęcy pisk i śmiech.
-Wy macie biegać, a nie plotkować na tematy, które aż mnie dziwią! -krzyknął szatyn i złapał roześmianą dziewczynę o blond włosach.
-A co? Nie satysfakcjonują twojej sadystycznej duszy? O ty biedaku... -wszyscy parsknęli śmiechem.
-Kto to? -zapytał białowłosy chłopiec, patrząc wielkimi oczami na mnie. Zielonooki odwrócił się i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Gdy zobaczył Al'a uśmiechnął się.
-Część smyku! Co sprowadza ciebie i tego to Lukey'a do mego królestwa? -zapytał podchodząc.
-Kac morderca, wkurzenie bogami, kłótnia z Rose... Nic nowego Alex - odparłem i puściłem Al'a by przywitał się ze swoim imiennikiem. -A do tego zostawiłeś to.
Podałem mu srebny naszyjnik z runami.
-Nie mam pojęcia jak to spadło -mruknął i spojrzał na mnie, a potem podejrzliwe dzieciaki stojące za nim -Poznaj proszę Kirę, Elias'a, Melody, Avis i Nico. Męczydusze poznajcie Luke'a i Al'a...
-Luke? -zapytał chłopak, który miał być Eliasem -Ten Luke?
-Tak. Właśnie ten -odparł wesołym tonem.
-Jesteś popieprzony -skwitował różowowłosy. Dopiero teraz zauważyłem Colina, który potarmosił włosy chłopaka.
Spojrzałem na każdego z osobna. Każdy z nich był z związku demon i bóg. Rozejrzałem się i zauważyłem miecze.
-Nie mam pojęcia jak to spadło -mruknął i spojrzał na mnie, a potem podejrzliwe dzieciaki stojące za nim -Poznaj proszę Kirę, Elias'a, Melody, Avis i Nico. Męczydusze poznajcie Luke'a i Al'a...
-Luke? -zapytał chłopak, który miał być Eliasem -Ten Luke?
-Tak. Właśnie ten -odparł wesołym tonem.
-Jesteś popieprzony -skwitował różowowłosy. Dopiero teraz zauważyłem Colina, który potarmosił włosy chłopaka.
Spojrzałem na każdego z osobna. Każdy z nich był z związku demon i bóg. Rozejrzałem się i zauważyłem miecze.
-Może walka? Tak na odstresowanoko...
-A co z plażą? -zapytała czarnowłosa dziewczyna.
-Biegać młodzieży, a potem do pokoi i na plaże. Lukey do boju! -wzięliśmy broń i ustawiliśmy się naprzeciwko siebie.
Czarnowłosy wykonał szybki atak, który na szczęście udało mi się odeprzeć. Oczy Alex'a były teraz czarne. Podciął mnie, a gdy wylądowałem chciał zadać cios więc się od turlałem. Wstałem na nogi i puściłem w jego kierunku parę błyskawic, których szatyn uniknął z niezadowoleniem na twarzy. Wytworzył czarne ostrza, na co ja wyciągnąłem moje. Zaczęliśmy w siebie rzucać. Unik, unik, rzut, unik. Oddychaliśmy ciężko, ale widać było, że walka sprawia nam przyjemność. Gdy trafiłem Alex'a w ramię ten się zdekoncentrował co zauważyłem i wykorzystałem. Skoczyłem w jego kierunku, powalając na ziemię.
-Moje plecy mają dość tak bliskich stosunków z podłogą -stęknął, przymykając oczy, a gdy je otworzył były zielone.
-A co z plażą? -zapytała czarnowłosa dziewczyna.
-Biegać młodzieży, a potem do pokoi i na plaże. Lukey do boju! -wzięliśmy broń i ustawiliśmy się naprzeciwko siebie.
Czarnowłosy wykonał szybki atak, który na szczęście udało mi się odeprzeć. Oczy Alex'a były teraz czarne. Podciął mnie, a gdy wylądowałem chciał zadać cios więc się od turlałem. Wstałem na nogi i puściłem w jego kierunku parę błyskawic, których szatyn uniknął z niezadowoleniem na twarzy. Wytworzył czarne ostrza, na co ja wyciągnąłem moje. Zaczęliśmy w siebie rzucać. Unik, unik, rzut, unik. Oddychaliśmy ciężko, ale widać było, że walka sprawia nam przyjemność. Gdy trafiłem Alex'a w ramię ten się zdekoncentrował co zauważyłem i wykorzystałem. Skoczyłem w jego kierunku, powalając na ziemię.
-Moje plecy mają dość tak bliskich stosunków z podłogą -stęknął, przymykając oczy, a gdy je otworzył były zielone.
Zaśmiałem się i pomogłem wstać chłopakowi.
*
Siedzieliśmy na plaży przed posiadłością we Włoszech. Młodzież razem z Al'em wygłupiała się, a my z Alex'em siedzieliśmy sobie.
-Brakowało mi tego wszystkiego - odparł szatyn przymykając oczy.
-Mi ciebie... - powiedziałem cicho do siebie i położyłem się na kocu.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na wpatrującego w przestrzeń szatyna, który nucił cicho.
Przez mój umysł przepływają wspomnienia
Łzy topią moje serce wypełnione gniewem
Oślepiająca cisza zajmuje twoje miejsce
Na zawsze rozbity przez to życie
Dlaczego
Czuwam w miejscu gdzie leżysz
Nie mów "do widzenia"
Modlę się o więcej czasu
Nie zasypiaj tej nocy
Niebiosa usłyszcie mnie, chrońcie go
Czas stanął w miejscu, już nie ma siły
Leż nisko, śnij spokojnie
Bezpiecznie, zanim zginie twój ostatni oddech.
Łzy topią moje serce wypełnione gniewem
Oślepiająca cisza zajmuje twoje miejsce
Na zawsze rozbity przez to życie
Dlaczego
Czuwam w miejscu gdzie leżysz
Nie mów "do widzenia"
Modlę się o więcej czasu
Nie zasypiaj tej nocy
Niebiosa usłyszcie mnie, chrońcie go
Czas stanął w miejscu, już nie ma siły
Leż nisko, śnij spokojnie
Bezpiecznie, zanim zginie twój ostatni oddech.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na wpatrującego w przestrzeń szatyna, który nucił cicho.
-Co się z nami stało? Tak bardzo się od siebie oddaliliśmy...
-Dziesięć lat robi swoje Aniele -powiedział odwracając głowę w moją stronę. Na jego usta wpłyną nagle delikatny uśmiech -A w klubie byliśmy bardzo blisko...Daj nam trochę czasu, a wszystko się ułoży.
-Dziesięć lat robi swoje Aniele -powiedział odwracając głowę w moją stronę. Na jego usta wpłyną nagle delikatny uśmiech -A w klubie byliśmy bardzo blisko...Daj nam trochę czasu, a wszystko się ułoży.
Usiadłem bliżej niego i niepewnie oparłem głowę o jego ramie patrząc na dzieciaki.
-Słyszałem, że nie rozmawiasz w ogóle z moim bratem i Siv'em. Coś się stało?
-Nie dość, że twój brat mi cholernie przypominał ciebie, to miałem dość ich udawanej troski. Oni już po roku się pogodzili, a ja...nie.
Szatyn objął mnie w pasie. Całując lekko moją skroń.
Szatyn objął mnie w pasie. Całując lekko moją skroń.
-Ich troska nie była udawana. Martwili się o ciebie głuptasie -szepnął mi do ucha.
-Ja tego nie potrzebowałem od nich... - "ja tego potrzebowałem od ciebie" pomyślałem.
-Nie było dnia bym o tobie nie myślał. Chciałem wróci, ale wiedziałem, że muszę umieć nad sobą panować...-zielonooki przerwał podnosząc głowę i patrząc ponad moją głową ze złością -Nexusie Whitman bierz swoje ręce z mojej córki!!!
Wstał szybko, a ja odwróciłem się by zobaczyć jak Nex przerywa pocałunek z Sophie i patrzy rozszerzonymi oczami na Alex'a.
-No i wrócił dawny Alex - uśmiechnąłem się i poszedłem za chłopakiem by nie ubił mi brata.
-Rozszarpię cię -warknął szatyn stojąc już przy chichoczącej w pierś Nex'a Sophie. Jak ja jej dawno nie widziałem... -Zastrzelę, wypruje flaki, zakopie żywcem, utopię, po prostu ukatrupię!
Srebrnowłosy zbladł widząc morderczą minę zielonookiego. Mrugnąłem do zaskoczonej dziewczyny widzącej mnie po raz pierwszy od bardzo dawna. Szybko wszedłem między Alex'a, a bladego Nexus'a i złapałem twarz szatyna w dłonie. Już widziałem jak otwiera usta by coś powiedzieć, ale przerwałem mu szybkim pocałunkiem.
-Zostawię Mefisto na pożarcie -wymamrotał odsuwając się i przyciągając mnie do siebie -Albo nie bo się jeszcze biedula zatruje. A ty Luke masz niezwykły sposób uspokajania mojego wybuchu...
-Yhym - wyszczerzyłem się i musnąłem ostatni raz jego usta, by przywitać się z uśmiechniętą Sophie. -Witam moją piękną księżniczkę.
Dziewczyna rzuciła się na mnie. Ręce zawiesiła mi mocno na szyi, a nogami objęła moje biodra.
-Tęskniłam Luke.
-Ja też, Sophie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz