Patrzę na te ruiny stworzone przez człowieka
Drżę, kiedy uświadomię sobie, ze to koniec
Co raz bardziej i bardziej zastanawiam się co mogliśmy zrobić
Ale zamiast tego płacimy za wojnę która nie będzie wygrana
Tak, płacimy za wojnę, która nie będzie wygrana
Stoję na popiołach tego, co kiedyś kochałem
Na wspomnieniach złamanego serca
Teraz jestem samotny w ciemności
Drżę, kiedy uświadomię sobie, ze to koniec
Co raz bardziej i bardziej zastanawiam się co mogliśmy zrobić
Ale zamiast tego płacimy za wojnę która nie będzie wygrana
Tak, płacimy za wojnę, która nie będzie wygrana
Stoję na popiołach tego, co kiedyś kochałem
Na wspomnieniach złamanego serca
Teraz jestem samotny w ciemności
Wyszedłem z łazienki śpiewając. Podszedłem do szafy, by wyciągnąć ubranie na trening z dzieciakami.
Wiem, że jest jakieś wyjście, kiedy zniknie cała nadzieja
Znajdź swoje światło w nowym świcie
Ale nie możesz robić tego sam
Szukam pocieszenia w tym zniszczeniu,
które kiedyś nazywałem domem
Ale moje próby złożenia życia do kupy opuściły mnie
Nie mogę naprawić tego co się już stało
Kiedy niebo jest tak czarne jak grunt, po którym stąpam
Znajdź swoje światło w nowym świcie
Ale nie możesz robić tego sam
Szukam pocieszenia w tym zniszczeniu,
które kiedyś nazywałem domem
Ale moje próby złożenia życia do kupy opuściły mnie
Nie mogę naprawić tego co się już stało
Kiedy niebo jest tak czarne jak grunt, po którym stąpam
Zamknąłem szafę z ubraniami w rękach. Kręcąc się śpiewałem dalej.
Nie mogę się temu poddać
Muszę zastanawiać się co mogli byśmy zrobić
Muszę myśleć
Ale zamiast tego płacimy za wojnę która nie będzie wygrana
Wiem, że jest jakieś wyjście, kiedy zniknie cała nadzieja
Znajdź swoje światło w nowym świcie
Ale nie możesz robić tego sam
Muszę zastanawiać się co mogli byśmy zrobić
Muszę myśleć
Ale zamiast tego płacimy za wojnę która nie będzie wygrana
Wiem, że jest jakieś wyjście, kiedy zniknie cała nadzieja
Znajdź swoje światło w nowym świcie
Ale nie możesz robić tego sam
Położyłem ubrania na łóżku i ściągnąłem z bioder ręcznik rzucając go na ziemie.
Myślisz, że to koniec?
Mylisz się
To początek nowej generacji
Stoję na popiołach tego, co kiedyś kochałem
Na wspomnieniach złamanego serca
Teraz jestem samotny...
Mylisz się
To początek nowej generacji
Stoję na popiołach tego, co kiedyś kochałem
Na wspomnieniach złamanego serca
Teraz jestem samotny...
-Bo sam tego chcesz -usłyszałem i będąc w samych bokserkach odwróciłem się do drzwi. Stał tam Luke, a za nim Colin. Czułem ich emocje. Przełknąłem ślinę i wróciłem do ubierania się.
-Co chcecie wiedzieć? -zapytałem, wiedząc, że jest to jedyne wyjście przed kłótnią. Nie miałem dzisiaj ochoty na takie ekscesy.
-Czemu się poddałeś? Mogę ci pomóc, ale ty wolisz odsunąć wszystkich od siebie i iść na pewną śmierć.
-Nie poddałem się, nie chcę po prostu znów patrzeć na śmierć bliskich mi osób. -powiedziałem już w pełnym stroju. Sięgnąłem pod łóżko wyciągając pudełko, w którym trzymałem broń. Z nią przy pasie ruszyłem w kierunku drzwi.-Eh... przesuniecie się?
-Alex. Nadal nie uważasz, że dość już kłamstw i zatajania prawdy?- widziałem smutne złote oczy, które się we mnie wpatrywały. -Nie chcę widzieć twojego ciała, martwego. Chcę ci pomóc.
-Wiem, doceniam to. -powiedziałem patrząc na nich -Ale zrozum, że twoje martwe ciało też nie napawa mnie optymizmem, a teraz możecie mi truć całą drogę do sali.
-Ja mam pracę do zrobienia - powiedział Luke. -Nie potrzebujesz mnie tu.
Chłopak zniknął w granatowych piorunach.
-Ahamm to było dziwne. -wyszedłem na korytarz -A ty paplo przenieś się i wyciągnij od twojego chłopka księgę, którą potrzebuję.
-To nie mój chłopak!
-Jasne...
*
-Musicie się skupić. Wyobrazić sobie jak wasza moc was otacza, przemieszcza się...-tłumaczyłem patrząc na siedzące po turecku dzieciaki. Od godziny próbowałem im wytłumaczyć jak uzewnętrznić moc. Nadać jej kształt. Pokazałem im jak u mnie powstają płomyki.
-Evry wytłumacz im to bo ja już tracę poetyckie metafory -jęknąłem po następnej godzinie bez efektów. -Plus Colin wrócił. Jeśli nie dadzą rady przez następną godzinę daj im spokój i zrób normalny trening.
Wyszedłem z sali i ruszyłem do gabinetu.
*tydzień później*
-Może skontaktuj się z Wyrocznią? -spytał Uriel idąc koło mnie przez las. Kolejny punkt zaczepienia legł w gruzach i kończyły nam się opcje.
-Myślisz, że źle robię nie mówiąc Luke'owi co zamierzam? -zapytałem ignorując jego pytanie.
-Starasz się w zły sposób tak bym to powiedział. Ranisz tym i siebie, i go.
-Chcę go chronić -odparłem, a mój brat spojrzał na mnie.
-To trzymaj się blisko. Wszyscy wiedzą, że jest twoim słabym punktem. Więc weź się w garść Alexandrze Black i go przeproś.
-Nienawidzę cię -mruknąłem wiedząc, że ma rację.
*
Z bukietem białych róż przemierzałem korytarze Olimpu.
-Alex? -usłyszałem dziecięcy głos i poczułem oplatające moje nogi ciało.
-Witaj mój imienniku -powiedziałem z uśmiechem patrząc na Al'a.
-Po co ci kwiatki?
-Będę naprawiał błędy smyku. Wiesz gdzie jest Lu?
-Tak, zaprowadzę cię!- powiedział radośnie biorąc mnie za rękę i ciągnąc w sobie tylko znanym kierunku. Przez całą drogę wesoło mówił mi o tym co robił i jak spędził dzień. Wreszcie otworzył drzwi i wciągnął mnie do pokoju, który okazał się gabinetem Luke'a. Ten właśnie podniósł na nas zdziwione spojrzenie.
-Przyniosłem ci Alex'a! -krzyknął radośnie chłopczyk wspinając się na kolana bruneta.
-Widzę właśnie. Co tu robisz?
-Przyszedłem przeprosić za swoje zachowanie -powiedziałem podając mu kwiaty.
Brunet posadził chłopczyka na fotelu, a sam wstał wpatrując się we mnie. Wziął do rąk bukiet i westchnął.
-Zamierzasz wreszcie powiedzieć mi prawdę?
-A czego jeszcze nie wiesz?
-Co planujesz? Nie patrz się tak na mnie. Znam cię i wiem że zawsze masz plan. -posłałem mu rozbawione spojrzenie.
-Próbowałem ich namierzyć, ale zawsze znikali zanim się tam pojawiłem. Aktualnie Uriel doradził mi rozmowę z Wyrocznią. A mój głębszy plan to zabić ich zanim oni zabiją mnie -odparłem opierając się o ścianę.
-Zbyt łatwe by się udało - włożył bukiet do wazonu. -Wiem za to jak ci pomóc...Zajmij się Al'em. Zaraz wracam.
Gdy wyszedł spojrzałem na chłopca. Na jego poważną minę przy tym wielkim biurku parsknąłem śmiechem.
-To co robimy?
-A czego jeszcze nie wiesz?
-Co planujesz? Nie patrz się tak na mnie. Znam cię i wiem że zawsze masz plan. -posłałem mu rozbawione spojrzenie.
-Próbowałem ich namierzyć, ale zawsze znikali zanim się tam pojawiłem. Aktualnie Uriel doradził mi rozmowę z Wyrocznią. A mój głębszy plan to zabić ich zanim oni zabiją mnie -odparłem opierając się o ścianę.
-Zbyt łatwe by się udało - włożył bukiet do wazonu. -Wiem za to jak ci pomóc...Zajmij się Al'em. Zaraz wracam.
Gdy wyszedł spojrzałem na chłopca. Na jego poważną minę przy tym wielkim biurku parsknąłem śmiechem.
-To co robimy?
-Będziemy assassinami i będziemy śledzić Nexia! -zamyśliłem się przez chwilę. Miałem się nim zająć więc...
-Dobra daj mi chwilę -powiedziałem i skoncentrowałem się na zmianie wieku. Gdy usłyszałem zdziwiony głos Al'a wiedziałem, że mi się udało.
-Czemu jesteś teraz dzieckiem? Bo to ty? Prawda?
-Tak wyglądałem, gdy miałem sześć lat -oznajmiłem z uśmiechem. -A teraz chodź mój Assassinie.
-Dobra daj mi chwilę -powiedziałem i skoncentrowałem się na zmianie wieku. Gdy usłyszałem zdziwiony głos Al'a wiedziałem, że mi się udało.
-Czemu jesteś teraz dzieckiem? Bo to ty? Prawda?
-Tak wyglądałem, gdy miałem sześć lat -oznajmiłem z uśmiechem. -A teraz chodź mój Assassinie.
-Jej!
Chłopczyk pociągnął mnie za rękę i popchnął przed siebie. Gdy dotknął ręką ściany, ta ukazała przejście.
-A Lusiu też tak umie?- spytał zielonooki.
-Zmieniać wiek? Nie, przynajmniej z tego co wiem...Patrz! Mamy go -powiedziałem wskazując znikającego za zakrętem Nex'a.
-Zmieniać wiek? Nie, przynajmniej z tego co wiem...Patrz! Mamy go -powiedziałem wskazując znikającego za zakrętem Nex'a.
-Pewnie idzie znów się całować z tą dziewczyną...bleee...
-Nie ma bata! -mruknąłem biegnąc wraz z Al'em za chłopakiem. -Może potśtamy go ognikami?
-Nie ma bata! -mruknąłem biegnąc wraz z Al'em za chłopakiem. -Może potśtamy go ognikami?
Al od razu uśmiechnął się.
-Jasne!
Już po chwili dusiliśmy się ze śmiechu patrząc na podskakującego Nex'a, gdy jakiś płomyk go dotknął.
-Luke! Przecież nic ci nie zrobiłem ostatnio -krzyknął do zbliżającego się chłopaka. Spojrzałem na zielonookiego z wielkim uśmiechem.
-Chyba powinniśmy uciekać -stwierdziłem.
Już po chwili dusiliśmy się ze śmiechu patrząc na podskakującego Nex'a, gdy jakiś płomyk go dotknął.
-Luke! Przecież nic ci nie zrobiłem ostatnio -krzyknął do zbliżającego się chłopaka. Spojrzałem na zielonookiego z wielkim uśmiechem.
-Chyba powinniśmy uciekać -stwierdziłem.
-Co ty ode mnie chcesz?- spytał brunet.
-Potwierdzam!- krzyknął Al wesoło, gdy wzrok Lukey'a nas złapał.
-I po naszej karierze Assassinów -mruknąłem widząc jak Luke pokazuje Nex'owi na nas i oboje się do nas zbliżają.
-I po naszej karierze Assassinów -mruknąłem widząc jak Luke pokazuje Nex'owi na nas i oboje się do nas zbliżają.
-Kazałem ci go pilnować, a nie razem terroryzować Nex'a... - powiedział.
Wróciłem do swojego prawidłowego wyglądu.
-Co?? To... dziwne - powiedział zmieszany srebnowłosy.
-Mam potrzebne rzeczy. Możemy iść. A ty Nex pędź do Soph, bo znów będzie cię biła za spóźnienie - odparł Lu, lecz widząc mój wzrok od razu dodał. -Oj. Nie zabijaj go w myślach bo jest przydatny, a Sophie go kocha.
-Ale ja go nie kocham -mruknąłem biorąc Al'a na ręce. -I nie chcę zostać dziadkiem więc się wstrzymaj.
-My nie...
-SZA! Tu jest dziecko. I ja nie chce słuchać co robicie. To jest zbyt traumatyczne dla mojego umysłu.-powiedziałem z chichotem Al'a przy uchu. -A my młody pójdziemy później na laserowego paintball'a, co ty na to?
-Super!
-My nie...
-SZA! Tu jest dziecko. I ja nie chce słuchać co robicie. To jest zbyt traumatyczne dla mojego umysłu.-powiedziałem z chichotem Al'a przy uchu. -A my młody pójdziemy później na laserowego paintball'a, co ty na to?
-Super!
*
Złotooki położył na stół stos papierów.
-Co to?
-Lista osób po stronie Zeusa. Była pisana dziesięć lat temu, ale uzupełniłem ją. Skreślone osoby nie żyją lub są po mojej stronie. Stawiasz mi za to jakąś dobrą kolację. -skrzywiłem się na wspomnienie końca ostatniej kolacji.
Wziąłem notatki do ręki i po chwili dopisywałem lub zaznaczałem osoby. Robiłem tez dopiski do niektórych nazwisk. W połowie poszedłem po kawę.
*godzinę później*
-Skończyłem. Zawęziłem listę i podkreśliłem osoby których nie jestem pewien, te z krzyżykiem to te co na sto procent chcą mnie zabić. -powiedziałem przeciągając się na fotelu, na którym się rozwaliłem. Spojrzałem na patrzącego na mnie Luke'a. -A teraz ruszymy się stąd bo mnie dupa boli od tego siedzenia.
Wziąłem notatki do ręki i po chwili dopisywałem lub zaznaczałem osoby. Robiłem tez dopiski do niektórych nazwisk. W połowie poszedłem po kawę.
*godzinę później*
-Skończyłem. Zawęziłem listę i podkreśliłem osoby których nie jestem pewien, te z krzyżykiem to te co na sto procent chcą mnie zabić. -powiedziałem przeciągając się na fotelu, na którym się rozwaliłem. Spojrzałem na patrzącego na mnie Luke'a. -A teraz ruszymy się stąd bo mnie dupa boli od tego siedzenia.
-Mógłbym sprawić by dupa cię bolała od czegoś innego, Diable - mruknął pociągająco i pocałował mnie szybko. -No, ale najpierw kolacja!
-To dobrze bo zgłodniałem przez te papiery. I też zauważyłeś jak Zeus bazgrze? -zapytałem wstając.
-To dobrze bo zgłodniałem przez te papiery. I też zauważyłeś jak Zeus bazgrze? -zapytałem wstając.
-Ta lista jest napisana "ładnie". Nie widziałeś jego prywatnych notatek.
-Masz do nich dostęp?
-Tak, co w tym dziwnego? Nie zdążył ich zniszczyć. To gdzie idziemy?
-Niespodzianka!
-Nienawidzę niespodzianek.
-Wiem -odparłem z radością -Ale ja uwielbiam wkurzać ludzi. A teraz zamknij oczęta i zaufaj mi.
-Niespodzianka!
-Nienawidzę niespodzianek.
-Wiem -odparłem z radością -Ale ja uwielbiam wkurzać ludzi. A teraz zamknij oczęta i zaufaj mi.
-Za coo...
Objąłem go od tyłu w pasie i delikatnie pocałowałem jego szyję.
-Noo dobraa...Prowadź Diable.
*
Pojawiliśmy się na placu świętego Marka we Włoszech.
-Otwórz oczy -szepnąłem mu do ucha.
-Woow...Gdzie jesteśmy? -zapytał patrząc na mnie przez ramię. Zacząłem go prowadzić w kierunku restauracji, gdzie Colin miał załatwić rezerwację.
-Wenecja.
-Lubisz Włochy, prawda?
-Uwielbiam Aniele -odpowiedziałem i pociągnąłem go do restauracji.
*
Pojawiliśmy się na placu świętego Marka we Włoszech.
-Otwórz oczy -szepnąłem mu do ucha.
-Woow...Gdzie jesteśmy? -zapytał patrząc na mnie przez ramię. Zacząłem go prowadzić w kierunku restauracji, gdzie Colin miał załatwić rezerwację.
-Wenecja.
-Lubisz Włochy, prawda?
-Uwielbiam Aniele -odpowiedziałem i pociągnąłem go do restauracji.
-Kolejka ma ze sto metrów... - jęknął chłopak widząc mnóstwo ludzi.
Posłałem mu tylko uśmiech i poprowadziłem go do wejścia. Podeszliśmy do pracownika restauracji, który od razu nas powitał.
-Mr. Black ? Tavolo già in attesa per voi e il vostro partner* -zapytał mnie starszy pan w garniturze.
-Grazie. Chiedo un po 'di buon vino per iniziare?**
-Naturalmente. Offro il mio aiuto*** -poprowadził nas do stolika i odszedł by po chwili wrócić butelką czerwonego wina. Podziękowałem mu i po złożeniu zamówienia za siebie i Luke'a, spojrzałem z uśmiechem na niego.
-Jeszcze jakieś niespodzianki?- spytał patrząc na mnie z nad lampki wina. -Bo widzę, że to planowałeś.
-Nie za bardzo. Chciałeś kolacji, więc poprosiłem Colina by zarezerwował nam stolik. Planuję to ja na później -odparłem z tajemniczym uśmiechem. -A teraz cieszmy się wieczorem.
-Nie za bardzo. Chciałeś kolacji, więc poprosiłem Colina by zarezerwował nam stolik. Planuję to ja na później -odparłem z tajemniczym uśmiechem. -A teraz cieszmy się wieczorem.
-No cóż, dobrze - powiedział i uśmiechnął się.
Po zjedzonym posiłku i luźnej rozmowie wyszliśmy z uśmiechami na ustach. Idąc oświetlonymi latarniami uliczkami, trzymając się za ręce wreszcie czuliśmy się normalnie. Gdy zatrzymałem się przy postoju gondoli. Uciąłem sobie krótką pogawędkę z gondolierem.
Spojrzałem na Luke'a z szarmanckim uśmiechem.
-Zapraszam na romantyczną przejażdżkę Aniele.
Po zjedzonym posiłku i luźnej rozmowie wyszliśmy z uśmiechami na ustach. Idąc oświetlonymi latarniami uliczkami, trzymając się za ręce wreszcie czuliśmy się normalnie. Gdy zatrzymałem się przy postoju gondoli. Uciąłem sobie krótką pogawędkę z gondolierem.
Spojrzałem na Luke'a z szarmanckim uśmiechem.
-Zapraszam na romantyczną przejażdżkę Aniele.
-Mój Diabełek jest romantyczny!
-Ale jeśli komuś to powtórzysz to zabije -powiedziałem siadając obok niego i przytulając go. Brunet wtulił się we mnie z uśmiechem.
-Ale jeśli komuś to powtórzysz to zabije -powiedziałem siadając obok niego i przytulając go. Brunet wtulił się we mnie z uśmiechem.
----
* Pan Black? Stolik już czeka na pana i pańskiego partnera (włoski)
**Dziękuje. Mogę prosić o jakieś dobre wino na początek?
***Oczywiście. Służę pomocą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz