środa, 10 lutego 2016

TOM III ROZDZIAŁ 13

ALEX

Biegłem szybko starając się dogonić Siv'a. Wyczuwając za plecami Ray'a przeturlałem się w bok i strzeliłem. Trafiłem go i z uśmiechem tryumfu wznowiłem bieg. Wiedziałem, że miałem aktualnie trochę czasu zanim chłopak wróci do gry. Do końca pierwszej tury zostało około 10minut.
Już po chwili musiałem uciekać przed Lu. Gdy mijałem jakąś postać i strzeliłem chyba nie trafiłem, ale za to zyskałem jeszcze jedną osobę chcącą mnie trafić.
W ten o to sposób ostatnie minuty spędziłem uciekając, turlając się i robiąc co w mojej mocy by nie zostać zabitym tym przeklętym laserem. 

*

-Wygrałam! -krzyknęła radośnie Sophie. Spojrzałem na nią z rozbawieniem.

-Może dlatego, że Nex cię ubezpieczał kochana? -zapytał Uriel i wszyscy zachichotali na widok rumieńca na policzkach srebrnowłosego.

-Widać, że to prawdziwa miłość -wymruczałem obejmując Luke'a -Bo ta cholera za to uwzięła się na mnie.

-Skarbie jak byś zawarł z kimś sojusz nie miał byś tylu wrogów - złotooki uśmiechnął się do mnie. 

-Idziemy na pizze?  - spytał Siv. 

-Jasne, możemy iść-  powiedziałem. Ruszyliśmy do jakiegoś baru. Niektórzy poszli tańczyć przed czekaniem na zamówienie, a po prostu zajęła stolik.

*

Wszyscy wygodnie rozsiedliśmy się na kanapach po zjedzeniu posiłku. Gdy prawie wszyscy poszli tańczyć  zostaliśmy sami z Lu. Chłopak usiadł mi na kolanach i oparł głowę o moją szyję. Zacząłem z nudów bawić się jego dłonią, gdy w oczy rzucił mi się sygnet. Widziałem go dziś, gdy przyszliśmy na Olimp, ale nie pytałem się od kogo go ma.
Wydaje mi się, że gdzieś go widziałem. Pewnie z którejś z ksiąg. 

-Od kiedy nosisz ten pierścień? Nie przypominam sobie, byś go kiedykolwiek miał. 

-Dostałem go niedawno.

-Yhmmm -mruknąłem pogrążając się w myślach. Moja ciekawość mnie kiedyś wykończy, pomyślałem. Wiedziałem, że nie spocznę dopóki nie będę wiedział z czym mi się kojarzy ten sygnet. Po prostu coś mi mówiło, że to ważne i powinienem to wiedzieć. A ja ufałem swoim instynktom. Zazwyczaj ratowały mi życie.

-Ej! Mike stawia kolejkę! Chodźcie!- krzyknął Ray.

-Idziemy?- spytał się mnie Luke.

-Nie powinieneś tyle pić. 

-Ostatni raz?- zrobił najsłodszą minkę jaką widziałem u niego.

-Nie pije -oznajmiłem podnosząc się i ignorując spojrzenie Lu ruszyłem w kierunku naszych towarzyszy.

Brunet razem z trójką przyjaciół zaczęli się wygłupiać i pić.
*Czuję się pominięty* usłyszałem głos Colina w myślach.
*Przecież odesłałem twoją miłość, nie mów, że ma wam jeszcze towarzyszyć* powiedziałem biorąc łyk coli.

*Jakoś przeżyję. Jest u mnie Amoxtil. Pyta się "czy tylko mu ten pierścień wydaje się znajomy?". Jaki pierścień?*

*Nie tylko. Możecie zacząć szukać w moich księgach. Coś czuję, że ten sygnet nie zwiastuje niczego dobrego...* upewniłem się, że chłopaki nie robiąc nic zagrażającego życiem i wróciłem do rozmowy *Luke ponoć go od kogoś dostał. Jeśli będą pić tak dalej to po północy przywlekę ich nieprzytomne ciała. Przyślij tylko Evry'ego bo sam nie dam rady, a Nex się gdzieś ulotnił z moją córką i Al'em. Tak samo mój brat i Siv*

*Czyli mam rozumieć, że tylko ty jesteś trzeźwy?*

*Dokładnie*

*

Nie myliłem się. Cała czwórka o pierwszej ledwo stała na nogach. Gdy przybył Evry miałem ochotę tłuc głową o ścianę po ich wygłupach. Demon doprowadził do tego, że przez kolejne półtorej godziny próbowałem doprowadzić ich do względnego spokoju.
Przenieśliśmy się i gdy już każdy wylądował we własnym łóżku udałem się do mojego gabinetu. Oczywiście Evry siedział przy Luke'u.

W moim biurze zastałem stosy książek i dwójkę całujących się mężczyzn.

-Serio dopiero teraz? I to w moim gabinecie? -zapytałem przyglądając się otwartym książką.

-W ten sposób przynajmniej widać, że coś robiliśmy -powiedział radośnie Amoxtil -Co z chłopakami?

-Zalani w trzy dupy -mruknąłem podchodząc do jednego z ostatnich stosów. Na jednej stronie był szkic i dopiero po dłuższym przyjrzeniu dotarło do mnie, że to to czego szukaliśmy. -Udało wam się.

-No to czytaj!

-Pierścień rodowy Morvelli'ch. Został stworzony przez przodka...ble, ble, ble...Wzorował się na...kolejne, ble, ble, ble...O! Najczęściej zostawał wykorzystywany do wymian królewskich w celu sojuszu. Ma on cenne właściwości...pobiera moc nosiciela, gdy ten jej ma za dużo. Można użyć wtedy zapasów mocy do szybszego leczenia ciężkich ran. 

-Wymian królewskich? -zapytał Colin opierając się o Amoxtil'a.

-Do zeswatania dwóch przedstawicieli rodów, by pogodzić królestwa lub nawiązać sojusz. -wytłumaczyłem.

 -Ale przecież Luke...-zaczął blondyn. Pokręciłem głową wiedząc o co mu chodzi.

-Jest moim partnerem w świecie Podziemi, ale normalnie to nic nie znaczy...

-Chcesz powiedzieć..?

-Jest wolny. -powiedziałem starając się ukryć zranienie.

-To znaczy, że co? Ma zamiar się chajtnąć z jakimś dziedzicem rodu Morvelli'ch, a ciebie wykorzystuje?! -zapytał oburzony błękitnooki. -Gdzie on jest? Zabije! I to ciebie nazywa dupkiem...

-Spokojnie Colin. Ja...muszę coś załatwić -zacząłem się cofać do wyjścia -Luke jest u mnie z Evry'm.

-Mam z tobą iść? -zapytał ostrożnie Amoxtil. Pokręciłem głową i zniknąłem.

Czułem się zraniony i lekko wykorzystany. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Morvelli nie nawiedzili Black'ów. Dwie strony barykady.
Ruszyłem uliczką ciemnego parku. Gdy wyszedłem na ulicę rozejrzałem się i ruszyłem w kierunku mieszkania Riny. Dziewczyna przepisała je na mnie i zabezpieczyła tak, że nikt mnie nie znajdzie.
Zapewni mi trochę czasu na pozbieranie się.

*LUKE* 

Nagła fala lodowatej wody mnie zbudziła. Otwarłem szeroko oczy i po rozejrzeniu się, stwierdziłem że jestem u Alex'a w pokoju. 
Colin stał przy drzwiach i miał minę jakby planował mój pogrzeb.

-Co ty taki nie w sosie?- spytałem.

-Oprócz tego że wiem o twojej zdradzie i planach pogrzebu, to całkiem... spoko.

-Jakiej zdrady? I jaki pogrzeb?

-Twój pogrzeb, gdy cię zabiję. A co do tego pierwszego...O Morvellich! Jak możesz zdradzać Alex'a z jakimś gnojkiem od nich?! Ty...!

-Zanim dokończysz tą cudowną rozmowę, powiedz po czym to wywnioskowałeś?

-Ten pierścień to oznaka wymiany królewskiej, a ta wymiana oznacza...

-Wiem co ona oznacza Colin. Zawiodłem się na tobie, że coś takiego o mnie wymyśliłeś. Nie mógłbym czegoś takiego zrobić Alex'owi. Masz rację tylko do jednego, chcę zawrzeć sojusz z rodem Morvellich.

-Może ty tak, ale oni chcą małżeństwa -warknął blondyn. -Pierścienie rodowe są jak obietnica. Ich ród zapewni ci ochronę, wsparcie, pomoc czyli "sojusz", za to ty chajtniesz się z dziedzicem majątku. Jestem tego pewien bo przeczytałem to w każdej księdze zanim tu przyszedłem.

-Więc nie będę z nimi miał sojuszu - powiedziałem. Chłopak otwierał usta, gdy ręka Amoxtil'a zasłoniła mu je.

-Co już zdążyłeś powiedzieć?

-Mhhymfp...

-A! Polizałeś mnie! -obruszył się granatowowłosy. Colin wyglądając na zadowolonego z siebie cmoknął go w policzek. Widząc moją minę parsknął śmiechem.

-Towarzystwo Alex'a na wyspie skończyło się dla mnie tym, że zaznajomiłem się z jak to twój Diabełek ujął "sadystyczną świnią bez serca, która kpi z niego tymi radami..."

-Miał wtedy lepszy dzień -mruknął z szerokim uśmiechem srebrzystooki.

-A gdzie on tak w ogóle jest? -zapytałem.

*ALEX*

Ziewnąłem zamykając książkę. Spojrzałem na zegarek i zakląłem. Zabiją mnie! Umrę straszną śmiercią...
Szybko zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem biegiem do wyjścia.

Wpadłem zdyszany do sali, w której miało być zebranie. Oprócz wymaganych osób był tam jeszcze zdenerwowany Hades, Evry, Amoxtil, Colin i oczywiście Luke. Przełknąłem ślinę.

-Gdzieś ty był?! -warknął mój ojciec.

-Przepraszam, przepraszam! Zasiedziałem się -wytłumaczyłem.

-Zasiedziałeś się?! My się tu martwimy o twój tyłek, a ty się gdzieś lenisz? -warczał mój ojciec. Zaraz zacznie toczyć pianę z ust, pomyślałem kładąc rzeczy, które wziąłem ze sobą na stole.

-Szukałem czegoś co mogło by być przydatne -mruknąłem i rzuciłem w szczerzącego się radośnie Hakael'a rulonem notatek. 

-Czego? - spytał ojciec. Wzruszyłem ramionami.

-Czegokolwiek.Wszystko się może kiedyś przydać -powiedziałem przeszukując stosik -Evry bądź moim kochaniem i zdobądź z narażeniem życia księgę o Nekromancji wśród starych kultur i ras.

-Em...Kochankiem?

-Nie przekonałem cię tym? -zapytałem. -Starałem się...

-A co do tej księgi... Wiesz jak to cholernie będzie niebezpieczne? Serio nie mam nic do nekromantów, tylko oni tak trochę mają do mnie. A szczególnie ten jeden., który ma w posiadaniu tą księgę.

-Okey, nie to nie.Tatusiuuuuu...

-Co chcesz?

-Zastąp mnie. Przez trochę -powiedziałem robiąc ładne oczy.

-Masz od tego Colina - powiedział. -Muszę załatwić sojusze wśród rodów szlacheckich. Szczególnie muszę porozmawiać z Avilles'em de Morvelli, a to będzie dość ciężka rozmowa.

W ułamku sekundy Luke zbladł, a ja prawie spadłem z krzesła. 

-Morvelli'm? 

-No tak...To silny ród i przyda nam się z nimi pokój. Choć bardzo za sobą nie przepadamy.

-Nie dopowiedzenie stulecia. Nienawiść wielopokoleniowa to jest to. Plus jego syn wciąż jest wściekły za tą walkę -powiedziałem z błyskami w oczach. -Ale jak chcesz. Colin, zastąp mnieeee...

-Przez tydzień będziesz sobie sam robił papierkową robotę - odpowiedział. 

-Dobra - mruknąłem.-Potrzebuję broń, wszystko co wiemy o tamtejszych Nekromantach, może jeszcze kogoś oprócz mnie z ich umiejętnościami...

-Weź Nex'a - odezwał się wreszcie Luke. Spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem.

-To będzie ciekawe. Amoxtil zostajesz by Colin nie wysiadł mi tu. Evry i tak cię biorę bo mnie bawisz...

-Chętnie będę ci towarzyszyć -wymruczał Seth z drapieżnym uśmiechem i pożądaniem w oczach.

-Wolałbym jednak gdybyś został - warknął Luke. Otworzyłem zdziwiony usta.

-Synu masz głupi uśmiech na twarzy -mruknął mój ojciec.

-Bo ON jest o mnie zazdrosny -powiedziałem wciąż oszołomiony, ale z uśmiechem na ustach.

Złotooki fuknął i wyszedł z sali. Wstałem szybko by za nim pójść, ale powstrzymała mnie dłoń ojca na ramieniu.

-Porozmawiam z nim, ty się zajmij wreszcie spotkaniem.

-Serio? Chcesz z nim pogadać?-

-Tak.

-Nie zabij go ani nie okalecz -powiedziałem mrużąc na niego oczy, gdy wyszedł spojrzałem po zebranych. -Seth zachowaj swoją chcice bo powoli czuję się jakbyś wyobrażał sobie nas w czasie dzikich seksów.

-Trafiłeś -mruknął z lubieżnym uśmiechem.

-Lucyferze...Dość! Mam poważne zamiary co do Luke'a. -powiedziałem z powagą, a po chwili zacząłem spotkanie.
Zapowiedziałem swoją nieobecność i po długiej rozmowie zgodziłem się by Seth wraz z Evry'm i Nex'em mi towarzyszył.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz