poniedziałek, 8 lutego 2016

TOM III ROZDZIAŁ 10

LUKE

"- Alex, pamiętaj... Zawsze będę tu,  zawsze przybędę, gdy będziesz tego chciał... Tylko powiedz, nie wyganiaj mnie od siebie."

" -Zapomnij o mnie i ciesz się życiem Lu. Uważaj na siebie."

"- Co będziesz z tego miał? - spytałem już drżącym głosem.
- Ciebie i zemstę - powiedział..."

"- Nie widzę żadnych większych uszkodzeń... No maksymalnie na psychice ..."

Właśnie w tamtym momencie coś we mnie pękło. Nawet z upływem dwunastu lat tego nie widziałem, ale to było i pękało głębiej. Gdy Alex się opił i zaczął mnie całować rana się otworzyła. Nie potrafiłem zamknąć oczu by nie widzieć czarnych ślepi Rosier'a. 

*

-...więc to nie ma sensu -zakończył swój monolog Dionizos.

-Wasze gadki również, a nikt nie narzeka -odezwał się nowy głos od strony drzwi. Spojrzałem tam by ujrzeć Alex'a idącego w moim kierunku.

-Ty...

-Dupku? -spytał patrząc na boga z rozbawieniem. -Ja tylko na chwilkę. Przejrzałem i podpisałem.

Chłopak podał mi czarną teczkę. Po czym ruszył z powrotem do drzwi.

-Nie zostajesz? -zapytałem. 

-Colin tu jest. Nie potrzebujesz mnie -powiedział ze smutnym uśmiechem. Dwuznaczność tych słów uderzyła we mnie.

Gdy tylko Alex wyszedł z sali uderzyłem pięścią w stół. 

-Nexus mnie zastąpi - powiedziałem i szybko wyszedłem z sali. 

Zacząłem biec do sali treningowej. Gdy tylko tam wpadłem zacząłem rzucać piorunami gdzie popadnie. W oczach miałem łzy. Co on sobie znów ubzdurał?! Czy ja go nie potrzebuje?! Potrzebuje! 

-Co za gnojek... - z braku siły zsunąłem się w dół po ścianie. -Jebany...

Zacząłem płakać. To bolało. Po prostu jak bym usłyszał "nie kocham cię"...

-Lu? -usłyszałem niepewny głos Colina. -Jego słowa, wiem co mogłeś pomyśleć, ale on to robi specjalnie. J-Ja ostatnio znalazłem w jego dokumentach napisany jakby na brudno testament...Myślę, że on wie, że nie przeżyje i stara się odciąć. Nawet ze mną przestał rozmawiać. Znika na całe dnie, unika rozmów...

-Jest panem śmierci i ma umrzeć? To nie jest fair... - powiedziałem i podciągnąłem nogi by oprzeć na nich głowę.

-To jest tytuł. Nie zginie od postrzału czy czegoś prostego. Ale na przykład odcięcie głowy, rozczłonkowanie... Mało kto to przeżywa. Jeśli w ogóle ktoś taki jest. Nie wiem co widział Elias, bo rozmawiał tylko z Alex'em na ten temat, ale musiało być to coś co wiedział, że go pokona.

-Wiec musimy go powstrzymać. Nie pozwolę na śmierć Alex'a.

-Na twoim miejscu spróbowałbym porozmawiać z Elias'em. Nie tylko będziesz wiedział o zagrożeniu, ale i będziesz może miał dzieciaki po swojej stronie.

-Masz rację... Lecz najpierw chcę się dowiedzieć jednej, istotnej rzeczy...

-Jakiej?

-Chcę wiedzieć co ci zrobiłem. I nie kłam ani nie zaprzeczaj. Chociaż ty bądź ze mną szczery.

-Spotkaliśmy się wcześniej. Na "obozie" Zeusa. -powiedział obojętnym głosem -Widziałem cię tam parę razy z ojcem. Raz zaczepiłeś mnie by porozmawiać...Wiedziałem, że nie powinienem, ale byłeś taki wesoły i entuzjastyczny. Gdy zniknąłeś Zeus zaciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia i pokazał swoje niezadowolenie...

-Przeze mnie cię zranił...Wybacz mi Col.

-To było dawno, więc głowa do góry. No i zabiłeś tego dupka.

-Nie cierpiał. Żałuje tego... - powiedziałem i wyciągnąłem z szafki butelkę whiskey. -Nie patrz się tak na mnie. Zaraz pójdę do Eliasa.

-Po piciu alkoholu to ty idź do łóżka -skomentował z rozbawieniem w oczach.

-To chociaż napij się ze mną Col. Może jeszcze przyjdą chłopaki. Tęsknią za tobą. Ash, Michael, Ray...

-Whiskey nie rozwiąże twoich problemów Lukey.  -niebieskie oczy wwiercały się w moje. -Zamień to na kawę i luźną rozmowę. Łzy zmień na uśmiech, bo jesteś na tyle silny by dać radę.

Jęknąłem zirytowany. 

-Nie jestem. Colin może wszyscy widzą mnie jako osobę, która daje sobie radę i jest silna... Ale to kłamstwo. Nie daję już rady. Próbowałem nawet blokować wspomnienia. To było na nic, one i tak wracały.

-Pieprzysz. Byłeś załamany, ale dałeś radę. Po prostu w siebie nie wierzysz. Co do wspomnień to każdy ma coś co chciałby zapomnieć. Tylko jeśli skupiamy się na zapomnieniu to wszystko do nas wraca. Pozwól temu po prostu być. Kiedyś zniknie. Przestanie znaczyć w twoim życiu tyle co myślisz. A teraz rusz dupę, bo po kawie idziemy na rozmowę z Eliasem, a potem najprawdopodobniej na alexobójstwo.

-Nienawidzę cię.

*

Siedzieliśmy w salonie. Chłopaki prowadzili ożywioną rozmowę. A ja pogrążyłem się w myślach. Może Colin miał rację? Za bardzo się skupiałem na zapomnieniu, przyciągając to. Wystarczy może zostawić to i...

-Panie Władco? Jest pan z nami? -usłyszałem wypełniony śmiechem głos Ray'a. Spojrzałem na niego z pytaniem. -Wyglądałeś jakbyś był myślami gdzie indziej...

-Daleko stąd...-dodał Mikey.

-Dajcie mu spokój. Pewnie rozmyśla jak zabić wkurzającego go dupka -przerwał im Colin z uśmiechem na ustach.

-Alex? -zapytali jednym głosem. Blondyn pokiwał głową.

-Co tym razem? Znaczy się słyszałem, że zaczął paktować...-zaczął Ash. Colin przewrócił oczami.

-Zaczął, ale nie tak jak wszyscy mówią. Debil robi wszystko na odwrót. Przedłuża kontrakty, nadużywa swoich mocy. A aktualnie chce odsunąć się od wszystkich by umrzeć...

-CO?!

Colin wytłumaczył co wiemy i kawałek informacji, których wcześniej nie mówił. Po historii i rozluźniającej napięcie rozmowie, pożegnaliśmy się i wraz z Colinem przeniosłem się do Podziemi.

*

Weszliśmy do pokoju Elias'a. Siedział na łóżku i rozmawiał z Melody. 

-Co ON tu robi Col?- warknął chłopak patrząc na mnie z pogardą.

-Elias dość -powiedział Colin patrząc na niego stanowczo -Nie czas na to.

-Ale...

-Tylko ty wiesz co prawdopodobnie stanie się Alex'em. -chłopak zbladł i spojrzał na nas rozszerzonymi oczami. W jego szarych oczach pojawiły się łzy.

-Tyle krwi...Jego krwi...-wyszeptał i oplótł ramionami kolana. Melody przytuliła brata za smutnym wzrokiem. 

-Dlatego chcę porozmawiać. Nie chcę by Alex zginął. Jeśli opowiesz cały sen, możliwe, że uda mi się go uratować. Elias proszę cię. Zapomnij o naszych sprzeczkach i powiedz co wiesz.

-Jest noc. Pada śnieg, a ja widzę ciemną sylwetkę idącą samotnie...-zaczął drżącym głosem i zamglonym wzrokiem -Nagle pojawiają się postacie z wioski. Otaczają tego kto szedł. Zaczyna się walka. Ale od początku widać kto przegra. Plamy krwi na śniegu i potem krzyk. Patrze i oni trzymają tą postać. Ona klęczy i coś do nich mówi. A potem ten miecz...

-Opisz jak wygląda miecz i czy jest coś charakterystycznego dla tego miejsca...Cokolwiek Elias.

-...Patrzyłem jak w zwolnionym tempie jak opada. Potem była cisza. Cicho opadł. Wszędzie była krew... Gdy oni wzięli swoich i zniknęli podszedłem do ciała i zobaczyłem... -chłopak zaciął się i spojrzał na mnie z rozpaczą -...zobaczyłem, że to on. Wciąż miał otwarte oczy. Puste zielone spojrzenie...Był martwy. A jego krew była wszędzie...po prostu wszędzie...

-Jeśli będziesz miał tą wizję...masz podjeść nie do Alex'a tylko do nich. Masz zobaczyć twarze tych skurwieli, masz rozejrzeć się dookoła, chcę wiedzieć o nich wszystko.

-Luke uspokój się... - ręka Colina pojawiła się na moim ramieniu, lecz od razu ją zrzuciłem.

-Nie uspokoję się Colin puki ich nie zabije.

-Ty nie rozumiesz. -odezwał się Elias ocierając mokre policzki. Szare oczy był wbite we mnie -Alex wie kto to jest. Znika i wraz z Urielem stara się znaleźć coś, ni powiedział co. Ja też wiem kto to jest.

-Kim oni są?! Mów! -chłopak prychnął na moje żądanie.

-Czy wyglądam ci na psa? -zapytał kpiąco. -Wystarczyło poprosić. Chyba uczyli cię kultury. Nie wiem co Alex w tobie widzi...

-Elias -syknęła jego siostra. Chłopak westchnął.

-Zdrajcy nas wszystkich. Ci którzy nawet po śmierci Zeusa chcą wykonać to co on chciał. Zabić "plugawych mieszańców", tuszować swoje zbrodnie i zabić zagrożenie czyt. Lexio.

Zamyśliłem się. 

-Co o nich wiecie?

-Nikt z nimi spotkania nie przeżył.

-Więc wpuścisz mnie do główki i sam ocenie ich. -Elias popatrzył na mnie jakbym oszalał.

-Chyba cię główka boli -powiedział i wstał -A teraz wybacz, ale za chwilę mamy trening. Jeśli chcesz czegoś więcej to idź do Alex'a.

-On mi nic nie powie.

-Ja też.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz