ALEX
Zimna woda przegoniła z mojego ciała resztki snu. Wyszedłem z pod prysznica.
Po wysuszeniu się i ubraniu w elegancki strój ruszyłem do mojego gabinetu by zabrać to co potrzebowałem.
Po wysuszeniu się i ubraniu w elegancki strój ruszyłem do mojego gabinetu by zabrać to co potrzebowałem.
*
Postawiłem na stole talerz naleśników, polewę czekoladową i świeże truskawki. Jasne słońce i chłodne powietrze na tarasie napełniało mnie energią do działania. Spojrzałem ostatni raz na biały stoli, róże w wazonie i całą resztę na tle wstającego dnia w małym miasteczku we Francji po czym przeniosłem się do sypialni Luke'a. Chłopak spał rozwalony na całym łóżku. Podszedłem do niego i cmoknąłem go w usta.
-Spać...-wymruczał wtulając się w poduszkę. Uśmiechnąłem się lekko.
-Czas na śniadanie Aniołku.
-Alex...Wkurzasz mnie -oznajmił otwierając powoli oczy.
-Dopiero teraz? -udawałem zdziwienie. Na usta bruneta wpłynął mały uśmiech. -Zbieraj się. Śniadanie w ładnym domku we Francji czeka.
-Co?
-Oddałem dom w Londynie Sophie, we Włoszech jest Siv i Uriel oraz Chris wpada jak nie podróżuje ze swoją żoną. A my musimy mieć własny kąt. Zrobiłem przeszpiegi i dowiedziałem się, że chciałeś mieć domek we Francji. -wytłumaczyłem.
-Kto Ci powiedział? - spytał Luke rozciągając się.
-Tajemnica. No wstawaj, ubieraj się i idziemy! - pogoniłem go.
Brunet z ociągnięciem wstał i zaczął grzebać w szafie. Wyjął z niej grafitową koszulę i białe, dopasowane spodnie. Po ubraniu ich wyglądał cholernie seksownie.
*
Siedzieliśmy kończąc jeść. Wziąłem łyk kawy czując się lekko poddenerwowany. Może to wcale nie jest taki wspaniały pomysł jak mi się zdawało? A jeśli on nie będzie chciał...
-...Alex? -głos bruneta przerwał moje rozmyślania. Spojrzałem w złoto-brązowe oczy Luke'a.
-Tak?
-O czym tak rozmyślasz? -czy stąd nie uciec, pomyślałem. -Od pięciu minut patrzysz się w przestrzeń i masz wzrok jak przestraszony kociak...
-Kociak? -spytałem oburzonym tonem. Widząc psotny uśmiech bruneta fuknąłem. -Jesteś irytujący...
-A ty tajemniczy -odpowiedział od razu Luke -Może wreszcie zadasz mi to bardzo ważne pytanie?
Lucyferze broń, pomyślałem spanikowany. Przełknąłem ślinę. Do boju, najwyżej jak odmówi to zmienię wygląd, dane osobowe, przeprowadzę się na inny kontynent.
Wstałem i podszedłem do chłopaka, który wpatrywał się we mnie z ciekawością. Obrócił się na krześle tak, że siedział przodem do mnie. Gdy uklęknąłem przed nim i wyciągnąłem z kieszeni czarne pudełeczko jego oczy się rozszerzyły. Posłałem mu zestresowany uśmiech. Otworzyłem pudełeczko, w którym znajdował się wykonany z białego złota pierścień z ciemnymi zdobieniami, które co chwile zmieniały kolor.
-Nie zawsze było dobrze, ale po tym co przeszliśmy wspólnie myślę, że stałeś się ważną częścią mojego życia. Mogłem uciekać, znikać, a ty wciąż mi wybaczałeś i wspierałeś. Pierwszy raz czuję coś takiego i teraz pewnie plotę trzy po trzy, ale chodzi o to, że cię kocham i chcę byś był w każdy możliwy sposób mój, więc... Lukey'u Thomasie Whitman czy zechcesz za mnie wyjść?
Złotooki milczał, przez co byłem jeszcze bardziej nie pewny swoich czynów. Jego oczy się zaszkliły, a na usta wpłynął uśmiech.
-Alexandrze Nathaniel'u Black jesteś szalony! Ale... Zgadzam się! -wyszczerzyłem się radośnie i wsunąłem mu na palec pierścień. Brunet pociągnął nosem z zaszklonymi oczami.
-Aniele nie płacz bo pocieszać to ja nie umiem -mruknąłem muskając dłonią jego policzek. Wstałem z kolan.
-Aniele nie płacz bo pocieszać to ja nie umiem -mruknąłem muskając dłonią jego policzek. Wstałem z kolan.
-Po prostu nie spodziewałem się tego - powiedział brunet i przyciągnął mnie do pocałunku. - Avilles będzie wściekły - powiedział między pocałunkami.
-Twoja irytacja na zachowanie Seth'a zmusiła mnie do myślenia. On wiedział, że nie może mnie tknąć według praw Podziemia, ale ty nie jesteś przecież z Podziemia, więc pomyślałem, że będziesz chciał by nasz związek i w normalnych prawach był zawarty. A co do Avilles'a on jest wściekły, że w ogóle zadajesz się z kimś z Black'ów -odparłem przy jego ustach.
-Twoja irytacja na zachowanie Seth'a zmusiła mnie do myślenia. On wiedział, że nie może mnie tknąć według praw Podziemia, ale ty nie jesteś przecież z Podziemia, więc pomyślałem, że będziesz chciał by nasz związek i w normalnych prawach był zawarty. A co do Avilles'a on jest wściekły, że w ogóle zadajesz się z kimś z Black'ów -odparłem przy jego ustach.
-Mało mnie to obchodzi. Nawet bez ich rodu dam sobie radę - mruknął. -Alexx... A pamiętasz naszą ostatnią rozmowee...?
-Em...O czym? Ostatnią rozmowę w rzeczywistości czy w pustce? -zapytałem nie wiedząc o co może chodzić brunetowi.
-Em...O czym? Ostatnią rozmowę w rzeczywistości czy w pustce? -zapytałem nie wiedząc o co może chodzić brunetowi.
-W pustce - powiedział.
Widziałem zdesperowany wzrok chłopaka.
-No weź...-nie wiedziałem co zrobić. Ale widząc jego minę westchnąłem.
-Zainicjujmy to zdarzenie Aniołku -powiedziałem i pociągnąłem jego wesołą postać w stronę sypialni.
Położyłem go na łóżku i zacząłem delikatnie go całować.
*
-Zainicjujmy to zdarzenie Aniołku -powiedziałem i pociągnąłem jego wesołą postać w stronę sypialni.
Położyłem go na łóżku i zacząłem delikatnie go całować.
*
Ból. Drażniący, wszechogarniający ból.
Syknąłem otwierając oczy. Spojrzałem za okno i zakląłem. Wbiłem sobie zaostrzone paznokcie w dłoń starając się odzyskać trochę zdrowego rozsądku. Nagi wstałem i lekko chwiejnie ruszyłem w stronę łazienki w sypialni gościnnej. Starałem się być cicho by nie obudzić Lu. Nie zauważyłem kapiącej z mojej dłoni krwi.
Pod zimnym strumieniem przymknąłem oczy, z pod których wydostały się łzy bólu. Mieszały się one z lodowatym strumieniem.
Osunąłem się po ścianie zwijając się w kłębek i blokując wszystko.
Syknąłem otwierając oczy. Spojrzałem za okno i zakląłem. Wbiłem sobie zaostrzone paznokcie w dłoń starając się odzyskać trochę zdrowego rozsądku. Nagi wstałem i lekko chwiejnie ruszyłem w stronę łazienki w sypialni gościnnej. Starałem się być cicho by nie obudzić Lu. Nie zauważyłem kapiącej z mojej dłoni krwi.
Pod zimnym strumieniem przymknąłem oczy, z pod których wydostały się łzy bólu. Mieszały się one z lodowatym strumieniem.
Osunąłem się po ścianie zwijając się w kłębek i blokując wszystko.
LUKE
Jakieś dziwne uczucie kazało mi otworzyć oczy. Gdy to zrobiłem, zauważyłem, że obok mnie nie ma Alex'a. Po chwili oceniania sytuacji zerwałem się z łóżka. Kątem oka widziałem księżyc w pełni, a na podłodze krople krwi.
Zapukałem do drzwi łazienki.
-Alex? Coś się stało?- spytałem.
Nie dostałem odpowiedzi. Otworzyłem bez problemu drzwi. Pod prysznicem siedział skulony zielonooki. Z dłoni kapała mu krew. Łzy mieszały się z wodą.
-Alex? -chłopak spojrzał na mnie rozszerzonymi oczami.
-Nie powinieneś tu być -wychrypiał zaciskając dłonie, z których poleciało więcej krwi. -Dam sobie radę. Wszystko jest okey...
-Nie powinieneś tu być -wychrypiał zaciskając dłonie, z których poleciało więcej krwi. -Dam sobie radę. Wszystko jest okey...
-Na pewno?- spytałem dla pewności.
Czy się martwiłem? Cholernie! Ale postanowiłem zaufać Alex'owi. Później wyjaśni mi o co chodzi z tą pełnią.
-Tak - powiedział z trudem. Zrobiłem krok do przodu chcąc go pocałować i zauważyłem, że chłopak się spiął. Złożyłem mu szybkiego całusa na policzku i wyszedłem.
ALEX
Parę godzin później ból zaczął słabnąć, a w moje ciało wstępowało zmęczenie. Gdy już wszystko minęło i byłem pewien, że nie zrobię nikomu krzywdy, wyszedłem po szybkim prysznicu z pomieszczenia. W sypialni zastałem czytającego na łóżku Lu.
ALEX
Parę godzin później ból zaczął słabnąć, a w moje ciało wstępowało zmęczenie. Gdy już wszystko minęło i byłem pewien, że nie zrobię nikomu krzywdy, wyszedłem po szybkim prysznicu z pomieszczenia. W sypialni zastałem czytającego na łóżku Lu.
-Wyjaśnisz mi później - powiedział nie odrywając wzroku księgi. -Zaraz muszę przenieść się na Olimp, bo już czuję wściekły wzrok ojca... Zrobić ci kawy?- spojrzał wreszcie na mnie.
-Nie trzeba, muszę się ogarnąć i zacząć się pakować do końca tygodnia chcę już być w podróży, a najlepiej już w domu -powiedziałem kładąc się koło niego i przytulając się do jego ciepłego ciała.
-Nie trzeba, muszę się ogarnąć i zacząć się pakować do końca tygodnia chcę już być w podróży, a najlepiej już w domu -powiedziałem kładąc się koło niego i przytulając się do jego ciepłego ciała.
-Co czytasz?- spojrzałem spod ramienia bruneta na księgę.
-O różnych istotach magicznych.
-Yhmmm -mruknąłem i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Uważaj na siebie Alex - powiedział chłopak i objął mnie.
Pocałował mnie w czoło i przymknął oczy.
-Zawsze. Przecież muszę wrócić do twojej osoby -powiedziałem z ustami przy jego szyi.
Brunet wydał z siebie ciche mruczenie, podobne do mruczenia kota.
-Zamieniasz się w kotka Aniele
-Ale to takie przyjemne...-uśmiechnąłem się, gładząc dłońmi skórę na boku bruneta.
-Ah tak? A nie miałeś gdzieś pilnie wracać?
-Taaa...Powinienem - mruknął i pocałował mnie.
-Obiecuję, że jak cię zabiją za zniknięcie, to odprawię ci godny pochówek -powiedziałem z wesołością.
-Yhmmm -mruknąłem i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Uważaj na siebie Alex - powiedział chłopak i objął mnie.
Pocałował mnie w czoło i przymknął oczy.
-Zawsze. Przecież muszę wrócić do twojej osoby -powiedziałem z ustami przy jego szyi.
Brunet wydał z siebie ciche mruczenie, podobne do mruczenia kota.
-Zamieniasz się w kotka Aniele
-Ale to takie przyjemne...-uśmiechnąłem się, gładząc dłońmi skórę na boku bruneta.
-Ah tak? A nie miałeś gdzieś pilnie wracać?
-Taaa...Powinienem - mruknął i pocałował mnie.
-Obiecuję, że jak cię zabiją za zniknięcie, to odprawię ci godny pochówek -powiedziałem z wesołością.
-Chcę ładną czarną trumnę. A spróbuj tylko mi dać coś różowego to zmartwychwstanę i ubiję!
-A na czarnej marmurowej płycie musi być różowy napis. Ale kwiatków nie będzie. Każdego z różowymi kwiatkami zabije -powiedziałem powstrzymując śmiech na minę Luke'a.
-A na czarnej marmurowej płycie musi być różowy napis. Ale kwiatków nie będzie. Każdego z różowymi kwiatkami zabije -powiedziałem powstrzymując śmiech na minę Luke'a.
-Nie mam już sił do ciebie - odparł i otworzył szafę. - No wiesz co...Mogłeś dać tu już jakieś ubrania.
-Skąd mogłem wiedzieć, że się zgodzisz i będziesz chciał się seksić? Moja wspaniałość nie sięga do takich talentów jak przewidywanie przyszłości.
-Myślałeś, że się nie zgodzę? -oderwałem wzrok od jego ciała i spojrzałem w złote oczy.
-Była taka możliwość. Jestem dość dziwną osobą i zraniłem cię tyle razy...Mogłeś nie chcieć się ze mną wiązać -powiedziałem lekko niepewnym głosem.
-Ciebie można tylko kochać lub nienawidzić - odparł. -A do nienawiści mi jeszcze daleko.
Spojrzał na swoją koszulę ze wstrętem.
-Tak pogniecionej koszuli to ja jeszcze w życiu nie miałem.
-Trzeba było nią nie rzucać Aniele -powiedziałem ze śmiechem. Siadając na łóżku.
-Ja nią nie rzucałem! - fuknął Lu i owinął się kocem. -Życz mi nie umierania!
-Idziesz tak na Olimp? Przecież twój ojciec mnie zabije. -zrobiłem przerażoną minkę i wstałem. -Czekaj tu. I za żadne skarby nie znikaj.
Zanim zniknąłem usłyszałem śmiech Luke'a. Pojawiłem się w sypialni we Włoszech. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem z niej granatową koszulę i czarne przylegające do ciała spodnie. Chwyciłem coś jeszcze dla siebie i ruszyłem z powrotem.
W pokoju zastałem wylegującego się znowu Lukey'a.
Spojrzał na swoją koszulę ze wstrętem.
-Tak pogniecionej koszuli to ja jeszcze w życiu nie miałem.
-Trzeba było nią nie rzucać Aniele -powiedziałem ze śmiechem. Siadając na łóżku.
-Ja nią nie rzucałem! - fuknął Lu i owinął się kocem. -Życz mi nie umierania!
-Idziesz tak na Olimp? Przecież twój ojciec mnie zabije. -zrobiłem przerażoną minkę i wstałem. -Czekaj tu. I za żadne skarby nie znikaj.
Zanim zniknąłem usłyszałem śmiech Luke'a. Pojawiłem się w sypialni we Włoszech. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem z niej granatową koszulę i czarne przylegające do ciała spodnie. Chwyciłem coś jeszcze dla siebie i ruszyłem z powrotem.
W pokoju zastałem wylegującego się znowu Lukey'a.
-Widziałem, że to zrobisz Diable - uśmiechnął się. Posłałem mu oburzone spojrzenie i rzuciłem w niego ubraniami.
-Mam na ciebie focha. Nie rozmawiam z tobą -powiedziałem zakładając ubranie.
-Żartujesz...Prawda? -zapytał, gdy posłałem mu nieczytelne spojrzenie. -No weź. Alex, zachowujesz się dziecinnie.
Westchnął sfrustrowany, gdy zmieniłem swój wiek na czterolatka. Brunet wydął usta, a ja wyszczerzyłem się niebezpiecznie i podszedłem do niego wyciągając rączki. Chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem, ale wziął mnie na ręce.
-Już się nie gniewasz? AAA -podskoczył i odciągnął mnie od siebie -Ugryzłeś mnie!
-Tak.
-A jeśli stanę się wampirem?! -popatrzyłem na niego jak na idiotę.
-Czy ty widziałeś u mnie kły? -zapytałem.
-Tak - wyszczerzył się.
-Nie wytrzymam z tobą. Kły? Serio? -pokręciłem głową
-Yhym. Gdy byłeś Lexio!
-Co? Nie mam kłów -zaprzeczyłem.
-Maaaszzz!
-I kto tu teraz zachowuje się jak dziecko?
-Cichaj Diable! Pędzę na śmierć - dał mi szybkiego buziaka i już w pełni ubrany zniknął. Pokręciłem głową i przeniosłem się do Podziemi.
Większość dnia przenosiłem różne rzeczy do domku we Francji i omawiałem plany wyprawy.
Przed chwilą odesłałem Colina i Amoxtil'a. Wpatrywałem się zmęczonym wzrokiem w dokumenty, wiedziałem, że spędzę przy nich resztę wieczoru.
Przeglądałem je ziewając coraz to częściej.
-Wyglądasz jakbyś miał tu paść martwy -usłyszałem znany głos.
-Nie moja wina, że piszą takie nudne raporty i inne głupoty...
-Powiedział władca tego miejsca -dopowiedział Uriel ze śmiechem. Posłałem mu lekki uśmiech.
-Co cię do mnie sprowadza?
-Może się za tobą stęskniłem? -widząc moją wątpiącą minę parsknął -Słyszałem, że pojutrze wyjeżdżasz.
-Właściwie to jest już po północy, więc jutro -poprawiłem go.
-Jeszcze lepiej -sarknął białowłosy -Uważaj na swój tyłek bracie.
-Każdy będzie mnie tak żegnał? -zapytałem.
-Luke?
-Luke. -potwierdziłem -Oświadczyłem mu się.
Mina mojego brata była bezcenna. Niedowierzanie, zdziwienie, radość mieszały się wokół niego.
-I?
-Zgodził się -powiedziałem z szerokim uśmiechem i zachwiałem się, gdy Uriel doskoczył do mnie i zaczął przytulać.
-Gratulację! Wreszcie może przestaniesz co trochę znikać!
-Mam na ciebie focha. Nie rozmawiam z tobą -powiedziałem zakładając ubranie.
-Żartujesz...Prawda? -zapytał, gdy posłałem mu nieczytelne spojrzenie. -No weź. Alex, zachowujesz się dziecinnie.
Westchnął sfrustrowany, gdy zmieniłem swój wiek na czterolatka. Brunet wydął usta, a ja wyszczerzyłem się niebezpiecznie i podszedłem do niego wyciągając rączki. Chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem, ale wziął mnie na ręce.
-Już się nie gniewasz? AAA -podskoczył i odciągnął mnie od siebie -Ugryzłeś mnie!
-Tak.
-A jeśli stanę się wampirem?! -popatrzyłem na niego jak na idiotę.
-Czy ty widziałeś u mnie kły? -zapytałem.
-Tak - wyszczerzył się.
-Nie wytrzymam z tobą. Kły? Serio? -pokręciłem głową
-Yhym. Gdy byłeś Lexio!
-Co? Nie mam kłów -zaprzeczyłem.
-Maaaszzz!
-I kto tu teraz zachowuje się jak dziecko?
-Cichaj Diable! Pędzę na śmierć - dał mi szybkiego buziaka i już w pełni ubrany zniknął. Pokręciłem głową i przeniosłem się do Podziemi.
Większość dnia przenosiłem różne rzeczy do domku we Francji i omawiałem plany wyprawy.
Przed chwilą odesłałem Colina i Amoxtil'a. Wpatrywałem się zmęczonym wzrokiem w dokumenty, wiedziałem, że spędzę przy nich resztę wieczoru.
Przeglądałem je ziewając coraz to częściej.
-Wyglądasz jakbyś miał tu paść martwy -usłyszałem znany głos.
-Nie moja wina, że piszą takie nudne raporty i inne głupoty...
-Powiedział władca tego miejsca -dopowiedział Uriel ze śmiechem. Posłałem mu lekki uśmiech.
-Co cię do mnie sprowadza?
-Może się za tobą stęskniłem? -widząc moją wątpiącą minę parsknął -Słyszałem, że pojutrze wyjeżdżasz.
-Właściwie to jest już po północy, więc jutro -poprawiłem go.
-Jeszcze lepiej -sarknął białowłosy -Uważaj na swój tyłek bracie.
-Każdy będzie mnie tak żegnał? -zapytałem.
-Luke?
-Luke. -potwierdziłem -Oświadczyłem mu się.
Mina mojego brata była bezcenna. Niedowierzanie, zdziwienie, radość mieszały się wokół niego.
-I?
-Zgodził się -powiedziałem z szerokim uśmiechem i zachwiałem się, gdy Uriel doskoczył do mnie i zaczął przytulać.
-Gratulację! Wreszcie może przestaniesz co trochę znikać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz