środa, 16 marca 2016

TOM III ROZDZIAŁ 15

ALEX

Zimna woda przegoniła z mojego ciała resztki snu. Wyszedłem z pod prysznica.
Po wysuszeniu się i ubraniu w elegancki strój ruszyłem do mojego gabinetu by zabrać to co potrzebowałem.

*

Postawiłem na stole talerz naleśników, polewę czekoladową i świeże truskawki. Jasne słońce i chłodne powietrze na tarasie napełniało mnie energią do działania. Spojrzałem ostatni raz na biały stoli, róże w wazonie i całą resztę na tle wstającego dnia w małym miasteczku we Francji po czym przeniosłem się do sypialni Luke'a. Chłopak spał rozwalony na całym łóżku. Podszedłem do niego i cmoknąłem go w usta.

-Spać...-wymruczał wtulając się w poduszkę. Uśmiechnąłem się lekko.

-Czas na śniadanie Aniołku.

-Alex...Wkurzasz mnie -oznajmił otwierając powoli oczy.

-Dopiero teraz? -udawałem zdziwienie. Na usta bruneta wpłynął mały uśmiech. -Zbieraj się. Śniadanie w ładnym domku we Francji czeka.

-Co?

-Oddałem dom w Londynie Sophie, we Włoszech jest Siv i Uriel oraz Chris wpada jak nie podróżuje ze swoją żoną. A my musimy mieć własny kąt. Zrobiłem przeszpiegi i dowiedziałem się, że chciałeś mieć domek we Francji. -wytłumaczyłem.

-Kto Ci powiedział? - spytał Luke rozciągając się. 

-Tajemnica. No wstawaj, ubieraj się i idziemy! - pogoniłem go.

Brunet z ociągnięciem wstał i zaczął grzebać w szafie. Wyjął z niej grafitową koszulę i białe, dopasowane spodnie. Po ubraniu ich wyglądał cholernie seksownie.

*

Siedzieliśmy kończąc jeść. Wziąłem łyk kawy czując się lekko poddenerwowany. Może to wcale nie jest taki wspaniały pomysł jak mi się zdawało?  A jeśli on nie będzie chciał...

-...Alex? -głos bruneta przerwał moje rozmyślania. Spojrzałem w złoto-brązowe oczy Luke'a.

-Tak?

-O czym tak rozmyślasz? -czy stąd nie uciec, pomyślałem. -Od pięciu minut patrzysz się w przestrzeń i masz wzrok jak przestraszony kociak...

-Kociak? -spytałem oburzonym tonem. Widząc psotny uśmiech bruneta fuknąłem. -Jesteś irytujący...

-A ty tajemniczy -odpowiedział od razu Luke -Może wreszcie zadasz mi to bardzo ważne pytanie?

Lucyferze broń, pomyślałem spanikowany. Przełknąłem ślinę. Do boju, najwyżej jak odmówi to zmienię wygląd, dane osobowe, przeprowadzę się na inny kontynent.
Wstałem i podszedłem do chłopaka, który wpatrywał się we mnie z ciekawością. Obrócił się na krześle tak, że siedział przodem do mnie. Gdy uklęknąłem przed nim i wyciągnąłem z kieszeni czarne pudełeczko jego oczy się rozszerzyły. Posłałem mu zestresowany uśmiech. Otworzyłem pudełeczko, w którym znajdował się wykonany z białego złota pierścień z ciemnymi zdobieniami, które co chwile zmieniały kolor.

-Nie zawsze było dobrze, ale po tym co przeszliśmy wspólnie myślę, że stałeś się ważną częścią mojego życia. Mogłem uciekać, znikać, a ty wciąż mi wybaczałeś i wspierałeś. Pierwszy raz czuję coś takiego i teraz pewnie plotę trzy po trzy, ale chodzi o to, że cię kocham i chcę byś był w każdy możliwy sposób mój, więc... Lukey'u Thomasie Whitman czy zechcesz za mnie wyjść?

Złotooki milczał, przez co byłem jeszcze bardziej nie pewny swoich czynów. Jego oczy się zaszkliły, a na usta wpłynął uśmiech.

-Alexandrze Nathaniel'u Black jesteś szalony! Ale... Zgadzam się! -wyszczerzyłem się radośnie i wsunąłem mu na palec pierścień. Brunet pociągnął nosem z zaszklonymi oczami.

-Aniele nie płacz bo pocieszać to ja nie umiem -mruknąłem muskając dłonią jego policzek. Wstałem z kolan.

-Po prostu nie spodziewałem się tego - powiedział brunet i przyciągnął mnie do pocałunku. - Avilles będzie wściekły - powiedział między pocałunkami.

-Twoja irytacja na zachowanie Seth'a zmusiła mnie do myślenia. On wiedział, że nie może mnie tknąć według praw Podziemia, ale ty nie jesteś przecież z Podziemia, więc pomyślałem, że będziesz chciał by nasz związek i w normalnych prawach był zawarty. A co do Avilles'a on jest wściekły, że w ogóle zadajesz się z kimś z Black'ów -odparłem przy jego ustach.

-Mało mnie to obchodzi. Nawet bez ich rodu dam sobie radę - mruknął. -Alexx... A pamiętasz naszą ostatnią rozmowee...?

-Em...O czym? Ostatnią rozmowę w rzeczywistości czy w pustce? -zapytałem nie wiedząc o co może chodzić brunetowi.

-W pustce - powiedział. 

Widziałem zdesperowany wzrok chłopaka.

-No weź...-nie wiedziałem co zrobić. Ale widząc jego minę westchnąłem.

-Zainicjujmy to zdarzenie Aniołku -powiedziałem i pociągnąłem jego wesołą postać w stronę sypialni.
Położyłem go na łóżku i zacząłem delikatnie go całować.

*

Ból. Drażniący, wszechogarniający ból.
Syknąłem otwierając oczy. Spojrzałem za okno i zakląłem. Wbiłem sobie zaostrzone paznokcie w dłoń starając się odzyskać trochę zdrowego rozsądku. Nagi wstałem i lekko chwiejnie ruszyłem w stronę łazienki w sypialni gościnnej. Starałem się być cicho by nie obudzić Lu. Nie zauważyłem kapiącej z mojej dłoni krwi.
Pod zimnym strumieniem przymknąłem oczy, z pod których wydostały się łzy bólu. Mieszały się one z lodowatym strumieniem.
Osunąłem się po ścianie zwijając się w kłębek i blokując wszystko.

LUKE

Jakieś dziwne uczucie kazało mi otworzyć oczy. Gdy to zrobiłem, zauważyłem, że obok mnie nie ma Alex'a. Po chwili oceniania sytuacji zerwałem się z łóżka. Kątem oka widziałem księżyc w pełni, a na podłodze krople krwi. 
Zapukałem do drzwi łazienki. 

-Alex? Coś się stało?- spytałem.

Nie dostałem odpowiedzi. Otworzyłem bez problemu drzwi. Pod prysznicem siedział skulony zielonooki. Z dłoni kapała mu krew. Łzy mieszały się z wodą.

-Alex? -chłopak spojrzał na mnie rozszerzonymi oczami.

-Nie powinieneś tu być -wychrypiał zaciskając dłonie, z których poleciało więcej krwi. -Dam sobie radę. Wszystko jest okey...

-Na pewno?- spytałem dla pewności.

Czy się martwiłem? Cholernie! Ale postanowiłem zaufać Alex'owi. Później wyjaśni mi o co chodzi z tą pełnią. 

-Tak - powiedział z trudem. Zrobiłem krok do przodu chcąc go pocałować i zauważyłem, że chłopak się spiął. Złożyłem mu szybkiego całusa na policzku i wyszedłem.

ALEX

Parę godzin później ból zaczął słabnąć, a w moje ciało wstępowało zmęczenie. Gdy już wszystko minęło i byłem pewien, że nie zrobię nikomu krzywdy, wyszedłem po szybkim prysznicu z pomieszczenia. W sypialni zastałem czytającego na łóżku Lu. 

-Wyjaśnisz mi później - powiedział nie odrywając wzroku księgi. -Zaraz muszę przenieść się na Olimp, bo już czuję wściekły wzrok ojca... Zrobić ci kawy?- spojrzał wreszcie na mnie.

-Nie trzeba, muszę się ogarnąć i zacząć się pakować do końca tygodnia chcę już być w podróży, a najlepiej już w domu -powiedziałem kładąc się koło niego i przytulając się do jego ciepłego ciała.

 -Co czytasz?- spojrzałem spod ramienia bruneta na księgę.

-O różnych istotach magicznych.

-Yhmmm -mruknąłem i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. 

-Uważaj na siebie Alex - powiedział chłopak i objął mnie.

Pocałował mnie w czoło i przymknął oczy.

-Zawsze. Przecież muszę wrócić do twojej osoby -powiedziałem z ustami przy jego szyi.

Brunet wydał z siebie ciche mruczenie, podobne do mruczenia kota.

-Zamieniasz się w kotka Aniele

-Ale to takie przyjemne...-uśmiechnąłem się, gładząc dłońmi skórę na boku bruneta.

-Ah tak? A nie miałeś gdzieś pilnie wracać?

-Taaa...Powinienem - mruknął i pocałował mnie.

-Obiecuję, że jak cię zabiją za zniknięcie, to odprawię ci godny pochówek -powiedziałem z wesołością.

-Chcę ładną czarną trumnę. A spróbuj tylko mi dać coś różowego to zmartwychwstanę i ubiję!

-A na czarnej marmurowej płycie musi być różowy napis. Ale kwiatków nie będzie. Każdego z różowymi kwiatkami zabije -powiedziałem powstrzymując śmiech na minę Luke'a.

-Nie mam już sił do ciebie - odparł i otworzył szafę. - No wiesz co...Mogłeś dać tu już jakieś ubrania.

-Skąd mogłem wiedzieć, że się zgodzisz i będziesz chciał się seksić? Moja wspaniałość nie sięga do takich talentów jak przewidywanie przyszłości.

-Myślałeś, że się nie zgodzę? -oderwałem wzrok od jego ciała i spojrzałem w złote oczy.

-Była taka możliwość. Jestem dość dziwną osobą i zraniłem cię tyle razy...Mogłeś nie chcieć się ze mną wiązać -powiedziałem lekko niepewnym głosem.

-Ciebie można tylko kochać lub nienawidzić - odparł. -A do nienawiści mi jeszcze daleko.

Spojrzał na swoją koszulę ze wstrętem.

-Tak pogniecionej koszuli to ja jeszcze w życiu nie miałem.

-Trzeba było nią nie rzucać Aniele -powiedziałem ze śmiechem. Siadając na łóżku.

-Ja nią nie rzucałem! - fuknął Lu i owinął się kocem. -Życz mi nie umierania!

-Idziesz tak na Olimp? Przecież twój ojciec mnie zabije. -zrobiłem przerażoną minkę i wstałem. -Czekaj tu. I za żadne skarby nie znikaj.

Zanim zniknąłem usłyszałem śmiech Luke'a. Pojawiłem się w sypialni we Włoszech. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem z niej granatową koszulę i czarne przylegające do ciała spodnie. Chwyciłem coś jeszcze dla siebie i ruszyłem z powrotem.
W pokoju zastałem wylegującego się znowu Lukey'a.

-Widziałem, że to zrobisz Diable - uśmiechnął się. Posłałem mu oburzone spojrzenie i rzuciłem w niego ubraniami.

-Mam na ciebie focha. Nie rozmawiam z tobą -powiedziałem zakładając ubranie.

-Żartujesz...Prawda? -zapytał, gdy posłałem mu nieczytelne spojrzenie. -No weź. Alex, zachowujesz się dziecinnie.

Westchnął sfrustrowany, gdy zmieniłem swój wiek na czterolatka. Brunet wydął usta, a ja wyszczerzyłem się niebezpiecznie i podszedłem do niego wyciągając rączki. Chłopak popatrzył na mnie z niedowierzaniem, ale wziął mnie na ręce.

-Już się nie gniewasz? AAA -podskoczył i odciągnął mnie od siebie -Ugryzłeś mnie!

-Tak.

-A jeśli stanę się wampirem?! -popatrzyłem na niego jak na idiotę.

-Czy ty widziałeś u mnie kły? -zapytałem.

-Tak - wyszczerzył się.

-Nie wytrzymam z tobą. Kły? Serio? -pokręciłem głową

-Yhym. Gdy byłeś Lexio!

-Co? Nie mam kłów -zaprzeczyłem.

-Maaaszzz!

-I kto tu teraz zachowuje się jak dziecko?

-Cichaj Diable! Pędzę na śmierć - dał mi szybkiego buziaka i już w pełni ubrany zniknął. Pokręciłem głową i przeniosłem się do Podziemi.

Większość dnia przenosiłem różne rzeczy do domku we Francji i omawiałem plany wyprawy.
Przed chwilą odesłałem Colina i Amoxtil'a. Wpatrywałem się zmęczonym wzrokiem w dokumenty, wiedziałem, że spędzę przy nich resztę wieczoru.
Przeglądałem je ziewając coraz to częściej.

-Wyglądasz jakbyś miał tu paść martwy -usłyszałem znany głos.

-Nie moja wina, że piszą takie nudne raporty i inne głupoty...

-Powiedział władca tego miejsca -dopowiedział Uriel ze śmiechem. Posłałem mu lekki uśmiech.

-Co cię do mnie sprowadza?

-Może się za tobą stęskniłem? -widząc moją wątpiącą minę parsknął -Słyszałem, że pojutrze wyjeżdżasz.

-Właściwie to jest już po północy, więc jutro -poprawiłem go.

-Jeszcze lepiej -sarknął białowłosy -Uważaj na swój tyłek bracie.

-Każdy będzie mnie tak żegnał? -zapytałem.

-Luke?

-Luke. -potwierdziłem -Oświadczyłem mu się.

Mina mojego brata była bezcenna. Niedowierzanie, zdziwienie, radość mieszały się wokół niego.

-I?

-Zgodził się -powiedziałem z szerokim uśmiechem i zachwiałem się, gdy Uriel doskoczył do mnie i zaczął przytulać.

-Gratulację! Wreszcie może przestaniesz co trochę znikać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz